Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8 Chwila

Nie mogę w to uwierzyć. Cały świat zawala się w jednej chwili.
- Jak to wyjeżdżasz? - spoglądam to na walizki, to na niego - To są jakieś żarty?

- Ostatnie zdanie? - pyta najspokojniej na świecie.
Patrzę na Stefana z szeroko otwartymi oczami. On również chyba nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje...

- Ostatnie zdanie?! - wręcz wykrzykuje, łapiąc mnie mocno za nadgarstek. Jego wzrok utkwił w moich szklanych oczach.
- Nie zostawiaj mnie. - przerywam, aby złapać głębszy oddech. Leci już kilka łez. - Proszę.

- Stefan? - puszcza moją rękę.
- To od Eleny - wyciąga broń z pudła - wesołych, bracie.
Dostrzegam to. Już nie jest taki twardy i bezlitosny.
- Przepraszam - podchodzi do mnie i całuje w czoło. Zabiera walizki i trzaska drzwiami.

Nie, to nie może być prawdziwe. Ten sen staje się zbyt realistyczny. Stefan przeczesuje palcami włosy i siada na kanapie. Jest załamany. To jednak nie koszmar. To rzeczywistość.

Opieram się o ścianę i ,,ześlizguję" z płaczem w dół.
- Proszę, wróć do mnie - wręcz wyję do drzwi - Wróć do mnie! - szlocham - Nie zostawiaj mnie! Nie myśl tylko o sobie, słyszysz? Chodź tutaj!
Przeczę głową i spuszczam wzrok.

- Dlaczego mi to zrobiłeś... Nie opuszczaj mnie... Dlaczego to zrobiłeś... Odpowiedz, draniu! - wstaję i rzucam najbliższym przedmiotem (doniczką) w szybę. Szkło rozsypuje się na miliard kawałków. Upadam na kolana i płaczę, ukrywając twarz w dłoniach.
Słyszę kroki. Stefan.
Stoi bez ruchu. Telefon pokazuje, że chłopak z kimś rozmawia.
- Halo, Stefan? Już jedziemy, słyszysz? Zaraz będziemy!

Caroline. Wszyscy tu przyjadą. Właśnie tego teraz potrzebuję. Nie okłamuj się Elena, potrzebujesz tylko jednego!

Wybucham płaczem.

*W tym samym czasie*

- Taki czarodziej, to fajna sprawa, co?

Mężczyzna nie odpowiada. Stoi w bezruchu. Co jakiś czas na jego policzku pojawia się niewielka łza.

- Możesz widzieć wszystkich, jednak nikt nie widzi ciebie. Coś pięknego, Kai.

Chłopak nadal nic nie odpowiada. Jego błękitne oczy wyglądają, jakby wyssano z nich życie, szczęście, osobowość. Tylko nicość.

- Zostawisz ją? - w końcu się odzywa - Zostawisz ich wtedy w spokoju?

- Umowa to umowa, Damon. - szyderczo uśmiecha się Pierwszy. Łapie ramię wampira - Idziemy.
Czarodziej zdejmuje zaklęcie. Wsiadają do samochodu i wyjeżdżają do posiadłości Mikaelson'ów.

*Dzień później*

- Ile już leży? - pyta Caroline
- Za dwie godziny będzie cała doba.
- Nie chce się odzywać?

- Ani słowem.
- Wpuść mnie, porozmawiam z nią.

Do pokoju wchodzi blondynka. Tym razem jednak nie jest szczęśliwa, wesoła, tylko poważna i współczująca.

- Cześć, El.

Odwracam się w stronę dziewczyny. Wyglądam pewnie niezbyt zachęcająco - spuchnięta twarz, wory od nieprzespanej nocy, niedokładnie zmyty makijaż.
- Wyglądasz pięknie! - mówi przyjaciółka z szerokim uśmiechem. Odwzajemniam go. - Jak tam?
- A jak ma być? - spuszczam wzrok

- Chciałabym, abyś wiedziała, że wszczynamy już śledztwo w tej sprawie. Mamy pierwsze tropy. Szybko się znajdzie, zobaczysz.
- Co już wiecie? - pytam, ożywiona

- M.in. kto go zmusił do takiej, a nie innej decyzji. Klaus.
Szeroko otwieram oczy.
- To nie wszystko. Ma coś z tym wspólnego Katherine. Nie wiemy jeszcze co. Klaus również znalazł sobie czarodzieja i odbudował więzi z rodzeństwem.
Zrezygnowana spoglądam na dywan.
- Nie załamuj się! Są jeszcze dwie możliwości! Obie wykorzystamy dzisiaj!
- Jakie?

- Po pierwsze. Nie oszukujmy się, Klaus po prostu mnie uwielbia. Nie był w stanie zabić mnie wtedy, jak cię ratowaliśmy. Powiedział mi kilka miłych słów i po prostu kazał mi odejść. Więc dzisiaj wybiorę się do niego, licytować.
- A to drugie?

- Jeden z braci Klausa, Elijah. On od razu po uwolnieniu stwierdził, że wyjeżdża. No i wyjechał. Nie chciał i nie chce znać tego czegoś. Mówił też, że ma u nas dług, do spłacenia w każdej chwili. Wykorzystamy telefon do przyjaciela. Do Elijah'y.
- Genialnie! - piszczę i przytulam Caro - Jesteście wspaniali!
- I know, I know - śmieje się przyjaciółka - To co, ogarniamy się? Nie wyglądasz dobrze.

- Co? Miałam wyglądać pięknie!

- Aj bo wtedy wyglądałaś. Teraz się coś popsuło.

- No tak, rozumiem.

* Dwie godziny później *

- A to jest twój pokój.
- Po co to robisz? - pyta niebieskooki
- Dla zabawy. Swoją drogą, dopiero się zaczyna. - Pierwotny stawia małe kroki po panelach - W naszej umowie nie było mowy o współlokatorach, hmm? - odwraca się do mężczyzny - A więc... Katherine! Chodź tutaj!
Damon nie wie, co ma o tym myśleć.
- Po co to robisz. - mówi.
- Wspominałem, dla zabawy.

- Skończyłeś się bawić już lata temu. Obchodzi cię tylko czyjeś cierpienie. Więc, co?
- Kiedyś się domyślisz.
Do pokoju wchodzi Katherine - smukła brunetka, sobowtór Eleny. Dziewczyna, jedyne co ma na sobie, to seksowny, czerwony biustonosz i stringi.

- Dzień Dobry, Damon. - wita chłopaka z szyderczym uśmiechem - Jak się spało? A z resztą, nie ważne. Naszej wspólnej nocy nic nie przebije.
- Boże, broń. - odpowiada wampir. Spogląda na Pierwszego, z podniesioną brwią - Naprawdę? Liczyłem na coś, no nie wiem... Ładnego.
- Auć, zabolało.
- Będzie boleć przez najbliższe - zwraca się do Klausa - Ile lat?
- Aż do śmierci.

- Bez przesady. To ile?

- 200 wystarczy.
- Brzmi lepiej. No, przez następne 200 lat będziesz błagać szatana o pomoc, rozumiesz?

- Oczywiście, kotku. - brunetka przybliża się do mężczyzny - Klaus! - krzyczy - Zostaw nas samych, proszę.

- Jak sobie życzysz, my little lady.
Dziewczyna wesoło odprowadza Pierwotnego wzrokiem, a następnie zdenerwowana patrzy na Damona.

- Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że tak możesz mnie traktować?

- Mamy tu jakiś bourbon?
- Bourbon? Puknij się chłopaku w ten pusty łeb! Nie rozumiesz? Twój alkoholizm nic nie zmieni! Klaus chce, abyś zapomniał o Elenie na zawsze! I tak cię stąd już nigdy nie wypuści.
- Nikt mi nie będzie rozkazywał.
Katherine siada na łóżku.

- Damon, Damon, Damon. Tyle lat, a ty się nie zmieniłeś. - patrzy na swoje paznokcie - Co ona w tobie widzi...
- Coś, czego ty nie widzisz.
- Ou, zapomniałam. Bo ty jesteś ZAKOCHANY. Taki ROMANTYCZNY. Bo Elena jest głupia. Prędzej, czy później zrozumie, że nie byłeś dla niej stworzony. Odkryje twoją prawdziwą twarz. Powiedziałeś jej chociażby o Enzo?

Chłopak zdziwiony podnosi się z podłogi.
- Skąd o nim wiesz?

- Mam swoich informatorów. Teraz już wiesz, dlaczego wolałam Stefana? Daję jej miesiąc i zmieni Salvatore'a. Zobaczysz. Albo w sumie, nie zobaczysz. Haha!

W tym samym czasie długie zimowe kozaki na obcasie czekają przed posiadłością Mikaelson'ów. Blondynka z pięknymi paznokciami i hipnotyzującym wzrokiem czeka tylko na jego głos. Czeka na jeden dźwięk, jeden gest. Nagle lokaj otwiera drzwi.
- Dzień Dobry panu. - mówi bardzo spokojnie - Nazywam się Caroline Forbes. Przyszłam porozmawiać z Niklausem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro