list 4.
22.02.2003 r.
Kochana Złośnico!
Nie, jeszcze nie spoważniałem, ale Twoje obrażalstwo nie zmieni moich uczuć. Oboje nie jesteśmy do końca normalni, więc nie oczekuj niemożliwego. Dorosnę w swoim czasie, czyli na łożu śmierci.
Piszę krótko, bo wyjeżdżam w ważnej sprawie do Petersburga, więc na Twoje listy odpowiem dopiero jesienią. Tymczasem ciesz się ostatnimi dniami zimny, bo w Polsce gości ona krócej niż u nas.
O Kremlu opowiem Ci osobiście, a listy palę z przyzwyczajenia. Czyżbyś o tym nie wiedziała?
Umierający z miłości
Moskwa
Ps. Dziękuję za śliczną pocztówkę znad Bałtyku. Poprawiłaś mi humor tym słodkim odciskiem ust i napisem "A żebyś sczezł". Nie martw się, wkrótce tak zrobię.
~~~
15.04.2003 r.
Drogi Umierający!
Nie życzę Ci śmierci, wręcz przeciwnie, życzę Ci, byś żył. Chciałabym Cię jednak prosić, by w Twoich listach nie pojawiały się słowa takie jak: śmierć, łoże śmierci, umieranie. Oboje jesteśmy nienormalni, ale oboje nie lubi także wydźwięku tych tragicznych słów. Obcowaliśmy ze śmiercią i choć to doprawdy zabawne, że umierasz z miłości do kogoś takiego jak ja, nie powinniśmy wywoływać wilka z lasu.
Zima dawno minęła. Teraz wiosna gości już w każdym domu i razem z Wandą coraz częściej wyjeżdżamy na wieś, jak najdalej od miasta. Bardzo chciałabym zaprosić Cię do naszego domu w Puszczy Białowieskiej, ale oficjalnego listu się nie spodziewaj. Po prostu bądź przygotowany na to, że w końcu pojawię się w progu Twojej moskiewskiej rezydencji.
Nie zapytam, co będziesz robił w Petersburgu, bo i tak mi nie odpowiesz. Po prostu dbaj o siebie i napisz tak szybko, jak będziesz mógł.
Warszawa.
~~~
29.06.2003 r.
Szanowna Pani Anno Skłodowska!
Pod żadnym pozorem niech tu Pani nie przyjeżdża.
Z poważaniem
Michaił Bułhakow.
~~~
01.09.2003 r.
Drogi Michaile!
Nie pisał Pan do mnie tyle czasu, że już dawno zdążyłam zapomnieć, z kim mam przyjemność. Nie zwykłam odwiedzać ludzi sobie obcych.
Pozdrawiam
Anna Skłodowska.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro