Definicja nr 4: Jimicon
[1313 słów]
Znacie to przysłowie "kiedy nie ma kota, to myszy harcują"? W tym przypadku myszami byłem ja wraz z moją trójką przyjaciół, a kotami moi rodzice, którzy postanowili wyjechać na dłuższy weekend. Więc jednym słowem miałem wolną chatę i to przez 3 dni, które na pewno mieliśmy dobrze spożytkować.
Już wcześniej zaopatrzyłem się w potrzebny nam prowiant. Zgrzewka napoi, kilka paczek chipsów, czy całe pudło ciastek z promocji, a to wszystko leżało spokojnie na przybycie gości.
Posprzątałem także cały dom, bo w syfie gości nie będę przyjmować, przynajmniej tak nie wypada. Dlatego z ogromną zawziętością szorowałem wannę czy zamiatałem podłogi. Przygotowałem nam też pokój do spania, który był dawną sypialnią mojej starszej siostry, która mieszkała obecnie ze swoim mężem, osobiście niezbyt go trawiłem. Był po prostu dziwny, a czasami jego "żarty" były nieśmieszne, a wręcz lekko chamskie. Lecz mogłem mu to wybaczyć, widząc z jaką miłością i czułością traktuje moją siostrę.
Ale powracając... Wszystko dopiąłem na ostatni guzik i jedyne co mi zostało to czekać na przyjazd moich ziomów, którzy mieli pojawić się dopiero wieczorem. Dlatego też cały dzień miałem tylko i wyłącznie dla siebie.
Z kubkiem herbaty w dłoniach, oglądałem telewizję, która już po pewnym czasie zaczęła mnie nudzić, bo ileż można oglądać niemalże to samo? Te same dramy, te same programy i tak bez końca. Bycie samym w domu miało swoje dobre i złe strony, a nuda właśnie była tym minusem, tak samo jak dziwne poczucie osamotnienia.
Na szczęście moje męki przerwał dzwonek do drzwi, przez co wystrzeliłem jak strzała zobaczyć kto pojawił się u progów mego domu. I jako pierwszy z moich gości był Tae, więc nie trzeba było długo czekać, aż w dwójkę odpaliliśmy youtuba na nowym telewizorze piosenki, które były dla nas jak hymn narodowy. Podzieliliśmy się rolami i zaczęliśmy śpiewać oraz wykonywać skomplikowane układy do hitów z High School Musical.
- We're breaking free! - zaśpiewałem w stronę swojej Gabrielli, która zaraz mi zawtórowała.
- We're soaring! - zaczęliśmy coraz bardziej wczuwać się w swoje role, udając. jakbyśmy naprawdę występowaliśmy przed jakąś publicznością.
- In a way that's different than who you are - zaśpiewaliśmy wspólnie ciszej, patrząc sobie w oczy, jak zakochana para nastolatków, ale po zakończeniu musicalu zaczęliśmy pękać ze śmiechu.
Przy kolejnych piosenkach również dawaliśmy z siebie wszystko, co nie obyło się bez ofiar. Mój przyjaciel tak bardzo wczuł się w rolę bejsbolisty, że wywijając niewidzialnym kijem, naciągnął sobie ramie. Lecz wbrew pozorom chwilkę umierał w teatralny sposób, by zaraz z pełnym entuzjazmem rzucić.
- Dawaj jeszcze Bet on it! - krzyknął Tae, jak tylko unormowaliśmy oddechy po dawce śmiechu.
- Oj ty wiesz co dobre - poruszyłem sugestywnie brwiami i od razy zacząłem szukać tej piosenki.
A wtedy zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki, bo jak ta piosenka szła na fullblaście to nas nie dało się zatrzymać. Dlatego mina Chanyeola, który wszedł do mojego domu była bezcenna. Patrzył na nas jak na parę debili, którzy z całym sercem oddawali się muzyce, jakby od tego zależało nasze życie.
- Naprawdę nie macie nic innego do roboty, tylko tańczyć to tego?
Odwróciliśmy się w stronę chłopaka cali zdyszani, tłumacząc mu zaraz, że HSM to życie i nie może tego podważać. Na to tylko otrzymaliśmy westchnienie pełne współczucia, co nas rozbawiło. Chan nie był sztywniakiem, ale nie mógł zrozumieć kunsztu tej zabawy.
Dlatego puściliśmy randomową playlistę z kpopem w tle, a my zajęliśmy się rozmową na różne tematy, które niczym woda pływały w zastraszającym tempie. Dlatego nie wiem jakim cudem zeszliśmy z lekkiego tematu, na rozkminy z poziomu fizyki kwantowej, ale o wiele śmieszniejsze.
I gdy w końcu Yoongi do nas dotarł, zajęliśmy się kolacją. W sumie bardziej to Chanyeol się nią zajął, bo obiecał nam, że przyrządzi bulgogi. Oczywiście parę godzin wcześniej przygotował specjalną marynatę, dzięki czemu naprawdę nie mogłem się doczekać, aż w końcu wspólnie zasiądziemy do jednego stołu.
Ugotowaliśmy też ryż, bo samym mięsem byśmy się nie najedli. A gdy przyszedł ten moment, gdzie nasze kubki smakowe mogły posmakować soczyste kawałki mięsa, które rozpływały się w ustach, czuliśmy się, jakbyśmy dotknęli nieba. Co prawda czułem jak moje wargi paliły żywym ogniem przez sporą ilość ostrych przypraw, lecz mimo, że nie przepadałem za tym, to musiałem przyznać było to naprawdę dobre.
Chłopaki zostali u mnie na dwie noce, dlatego też by nie nudzić się, musieliśmy wymyślić sobie rozrywkę. Dlatego pierwsze co to odpaliliśmy telewizor, szukając czegoś ciekawego do obejrzenia. Pierwsza myśl jaka przyszła nam do głowy, to obejrzenie horroru, który niestety okazał się beznadziejną klapą i nic oprócz niewielkiej ilości krwi, nie zaliczało tego filmu pod ten straszny gatunek.
- A może just dance? - rzuciłem nagle, gdy krążyliśmy bez celu po internecie.
- A masz? - Tae od razu się uruchomił z ekscytacją, lecz musiałem go rozczarować.
- Na youtubie owszem - zaśmiałem się - jakbym kupił grę, to już dawno bym o tym trącił na chacie.
- Zawsze to lepsze niż nic - rzucił Yoongi, patrząc w stronę telewizora.
Dlatego już po chwili przeszukiwaliśmy yt w poszukiwaniu dobrej dla nas piosenki. Oczywiście znaleźliśmy i to nie jedną. Bawiliśmy się, śmiejąc się i czerpiąc z tego maksimum przyjemności.
Lecz kiedyś nasze baterie musiały się w końcu się wyczerpać, więc wracając do obżerania się chipsami, które przegryzaliśmy ciastkami z waniliowym kremem, musieliśmy poszukać kolejnych rozrywek.
- Ej a oglądaliście ten nowy serial na Netflixie?
- Wiesz, na Netflixie jest teraz milion nowych seriali - odpowiedział Yoongi, patrząc na Taechunga.
- Ten 13 Reasons.
- Ja tam rzadko oglądam jakiekolwiek seriale - odpowiedziałem wzruszając ramionami - a długie to jest?
- Jeśli się nie mylę, to ma gdzieś z 13 odcinków?
- A o czym to jest? - do rozmowy wtrącił się Chanyeol.
- Jakaś dziewczyna popełnia samobójstwo i potem jej znajomi dostają kasety, na których mówi kto ją do tego doprowadził.
- Jak dla mnie brzmi całkiem spoko.
- Zawsze jak nam się nie spodoba, to można wyłączyć - chwyciłem za pilota, by zaraz rozpocząć nas bardzo długi seans kinowy.
~~⭐~~
- Boże co za ciota z tego Clay'a...
- Weź chłopie posłuchaj wszystkich kaset na raz, a nie boisz się, jakby miało Ci dupę urwać.
Żywo komentowaliśmy serial, mimo, że poruszał on bardzo ważne tematy, które cała nasza czwórka szanowała i nie śmialiśmy się z nich. Tak zachowanie głównego bohatera potrafiło trochę wyprowadzić z równowagi. Zwłaszcza, że zadawał ludziom masę pytań, a miał odpowiedzi podane na tacy, wystarczyłoby tylko przesłuchać nagrań z kaset do końca, a nie bać się ich jak ognia. Dlatego miałem ochotę czasami rzucić w telewizor miską po chipsach, zapewne jak reszta moich towarzyszy.
Lecz zamiast prowadzić otwartego ataku na niewinny sprzęt, zebraliśmy się w końcu do spania, bo widząc wschodzące słońce za oknem, wiedzieliśmy, że troszeczkę przeholowaliśmy. Ale to tak tylko troszeczkę, tak ociupinkę.
Następnego dnia obudziłem się jako pierwszy dlatego też zacząłem przygotowywać dla wszystkich śniadanie. Obiecałem kiedyś chłopakom gofry, dlatego też wyjąłem potrzebne na to składniki.
Przygotowując ciasto, uśmiechałem się sam do siebie, bo naprawdę lubiłem dbać o swoich ziomków, dlatego przygotowanie dla nich jedzenia, sprawiało mi ogromną radość. I mógłbym tak częściej, choć pewnie w pewnym momencie zapierdoliłbym ich łopatką do grilla. Nie no żart. Chyba. (I always luv u guys <3 )
Powracając...
Podczas smażenia ciasta, zabrałem się też za przygotowanie dla wszystkich herbaty, jak i krojenie owoców, które potem mogliśmy położyć sobie na gofrach. A dopiero gdy chłopaki zaczęli się budzić, zacząłem pracę z mikserem, by ubić bitą śmietanę, bo nie byłem aż takim chamem, by robić im pobudkę tą kuchenną wiertarką.
Gdy wszystko było przygotowane, to rozstawiliśmy wszystko na stół, powracając do naszego wczoraj zaczętego maratonu.
I jak można było się domyślić, spędziliśmy tak cały dzień. Lecz czy to nie jest właśnie najlepsze? Może nie zrobiliśmy nic ekscytującego, ani produktywnego, ale za to dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie. Jak to się mówi, w dobrym gronie można, nawet patrzyć się w ścianę, by być szczęśliwym.
Okey nikt tak nie mówi, ale wiadomo o co chodzi.
/////
Taki króciutki rozdzialik na rozluźnienie =w=
Pamiętajcie herbatniczki, dbajcie o siebie, jak tylko możecie i siedźcie w domkach... Standardowo pijcie dużo herbatki i odżywiajcie się zdrowo, to żadna choroba nie będzie dla was straszna~
P.S. Tak się dodatkowo pochwalę, że serio robiłam swoim ziomeczkom gofry, stąd to zdjęcie na górze <3
Kocham was z całego serduszka, stay strong 💪 💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro