Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

Sherlock stał pod wielkim, drogim domem należącym do Irene Adler. Dom był położony w bogatej dzielnicy Londynu. Adler jako mieszkanka Londynu nie musiała wynajmować akademika. Chociaż i tak by tego nie zrobiła. W kółko powtarzała, że nie zniżyła by się do takiego poziomu, żeby wynająć pokój w szkole.

Pod dom podjechał John na rowerze. Uśmiechnął się do Sherlocka po czym przyczepił rower do pobliskiego słupka. Podszedł do chłopaka i razem spojrzeli na wielki dom, w którym było strasznie głośno.

- Wątpiłem, że faktycznie przyjdziesz.

- Czemu?

- Byłem pewien, że to tylko groźby a w rzeczywistości zostaniesz w akademiku, gadając o Trevorze - zaśmiali się. - Ładne niebo dzisiaj mamy - oznajmił, patrząc w ciemne niebo pełne gwiazd.

- Możliwe - odpowiedział beznamiętnie, kierując się do domu.

John popędził tuż za nim. Musiał iść dość szybko przez to, że jego współlokator był od niego o wiele wyższy. Weszli do środka. Impreza musiała się już dawno rozkręcić. Pierwszym co ich przywitało był mocny odór alkoholu i fajek. Przecisnęli się przez tłum gadających i tańczących nastolatków aby dostać się do salonu. Przy stoliku szybko rozpoznali Eurus, Jima, Sebastiana Morana i Molly. Grali w alkoholowe "nigdy przenigdy" z kilkoma innymi osobami. Większość z nich nawet nie chodziła z nimi do szkoły.

Eurus jako pierwsza zobaczyła nowo przybyłych i ruchem ręki zaproponowała im grę. Sherlock usiadł obok siostry a obok niego John. Starsi chłopacy, prawdopodobnie studenci, dali im kieliszki z wódką. Wszyscy grali, kiedy Sherlock tylko przyglądał się grze, którą uważał za bezsensowną.

- O co w tym chodzi? - spytał siostry.

- To proste. Lecimy po kolei, ktoś mówi coś czego nigdy nie robił, jak to robiłeś, pijesz.

- To czemu połowa z nich kłamie?

- Tacy są. Patrz ona teraz się napije - wskazała na szatynkę na przeciwko. - A nie uprawiała seksu z dziewczyną. O patrz, pije.

- Skąd wiesz?

- To widać. Dziewczyna by ją zadowoliła raz a porządnie, a ona ma kija w dupie. Oprócz tego, jest dziewicą.

Sherlock kiwną głową, zrozumiawszy zasady gry. "Pijesz kiedy masz ochotę," zasadą nie było. Ale nie miał ochoty wyjaśniać gry, którą dopiero poznał, pięć lat starszym osobom. Nie grał, wolał nie dzielić się informacjami ze swojego życia innym. Został jednak z nimi dowiedziawszy się bardzo ciekawych rzeczy o swoich przyjaciołach. Najbardziej zainteresował go fakt, że na zdanie "nigdy przenigdy się nie zakochałam," napili się tylko Molly, Jim i prawie Sebastian, który w ostatniej chwili zrezygnował. Chociaż jeszcze bardziej zainteresował go fakt, że John się nie napił.

- Czyli co? Podbijałeś z tą pracą do złej osoby? - zaśmiał się Victor, jednak Holmes zignorował jego zaczepki.

Po chwili znudziło go przyglądanie się grze. Odszedł od grupy, rozglądając się po domu Adlerów. Szybko zobaczył wielki basen na ogrodzie, na którego widok przełknął ślinę. Po chwili do domu weszła Mary, na co Sherlock westchnął, wiedząc, że z Johnem już pewnie nie porozmawia. Rozglądał się po wielkim domu. Starał się nie wchodzić do pokojów gościnnych. Z większości z nich dochodziły dźwięki, których Holmes wolał nie słyszeć.

Wreszcie trafił do pokoju gościnnego, którego drzwi były otwarte. Zajrzał tam, w środku siedziała grupka studentów. Zainteresował się cichszym pokojem od reszty. Wszedł powoli, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Po chwili zauważył siedzącego tam Jima. Sherlock nawet nie wiedział kiedy tamten się tu znalazł. Jeszcze przed chwilą grał z resztą. Po chwili zobaczył też Adler.

Irene Adler była przepiękna czego nie dało się ukryć. Miała raczej łagodne rysy twarzy, duże ciemne oczy i charakterystyczne, długie, gęste, czarne loki. Zawsze wyglądała elegancko i stosownie a jej pełne usta zdobiła czerwona szminka. Popijała zwykłe piwo, co nie pasowało do jej wyglądu.

Ona i Jim szybko zobaczyli stojącego w drzwiach Holmesa. Wszyscy siedzieli na podłodze a gdy spojrzenie Irene zetknęło się ze spojrzeniem Sherlocka, wszyscy inni też spojrzeli w jego kierunku.

- Chodź do nas Sherly! - zawołał pijany już Jim. Brunet usiadł na przeciwko Jima obok, którego siedziała Irene.

- Przed chwilą byłeś w salonie - stwierdził na co Jim wzruszył ramionami, uśmiechając się i jeszcze bardziej eksponując swoje czerwone poliki i nos. - Co to? - wskazał głową na leżącą po środku tackę z tabletkami, banknotami, łyżkami, zapalniczkami, torebeczkami, strzykawkami i proszkami.

- Raj! - powiedział zadowolony Jim. - O wiele lepsze niż twoje ziółka od twojej matki na uspokojenie. Spróbuj, o, tu masz morfinę, działa podobnie ale sto razy lepiej. - powiedział, podając przyjacielowi strzykawkę, do której wcześniej wlał jakąś rozrobioną substancje.

- Wiem jak działa morfina, nie musisz mi tłumaczyć.

Zastanawiał się przez chwilę nad zażyciem substancji, po czym wstrzyknął ją sobie w przed ramię. Był kiedyś pod jej działaniem w szpitalu, kiedy to lekarze walczyli o jego życie.

- Nie wiem po co to bierzecie ale niedługo powinna zacząć działać. A póki co, zapalisz? - spytała swoim melodyjnym i kobiecym głosem Irene, odpalając papierosa i podając mu paczkę.

Sherlock bez wahania wziął jednego z paczki. Irene podała mu też swoją czarną zapalniczkę, która na nieszczęście Sherlocka przestała działać. Adler przewróciła oczami po czym nachyliła się nad tacką, będąc niepokojąco blisko bruneta i odpaliła jego papierosa od swojego.

W tamtym momencie do pokoju wszedł John, trzeźwy o w pełni zdrowym umyśle. Poczuł, się niezręcznie, widząc przyjaciela w takiej sytuacji,  w szczególności gdy zobaczył rękę Adler na jego udzie. Jim zobaczył go pierwszy, uśmiechnął się do niego okrutnie po czym wyszedł z pokoju, twierdząc, że idzie do łazienki. Irene wróciła do pozycji siedzącej, uśmiechając się do bruneta.

John obrócił się żeby nie patrzeć na całe zajście. Stał przy ścianie, tak żeby zostać nie zauważonym. Nie czuł zazdrości. Czuł złość na samego siebie. Wiedział, że Holmes potrzebuje pomocy a zamiast tego dał mu palić, ćpać, bo tackę też zobaczył, czy prawdopodobnie romansować z najładniejszą dziewczyną w całej szkole, która może się pochwalić, przespaniem się z prawie każdym chłopakiem i dziewczyną ze szkoły a potem łamaniem im serc. Nagle w radiu zaczęła lecieć znana prawie wszystkim piosenka „Killer Queen." Adler prawie podskoczyła, krzycząc „to moja ulubiona piosenka." Złapała Sherlocka i zaciągnęła go na środek pokoju. Zaczęli tańczyć, trochę nieporadnie ale mieli przy tym wiele frajdy, śmiejąc się co chwile a Adler co chwile dośpiewywała tekst piosenki. Nagle usłyszeli pisk Sally Donavan.

John zignorował dalsze tańce kolegi i pobiegł w stronę hałasu, gdzie zgromadziła się masa osób. Tuż za nim pobiegł Sherlock. Wszystko odbywało się na basenie Adler. John, Sherlock i Irene stali najbliżej basenu na którego dnie pływało ciało.

Irene poczuła się jakby jej serce się na moment zatrzymało, złapała rękę Sherlocka w strachu. John nie wiele myśląc, zdjął z siebie bluzę i wskoczył do wody, wyławiając chłopaka. Dopiero kiedy się wynurzył, trzymając go ludzie go rozpoznali.

- To Powers! To Carl Powers! - wrzasnęła jakaś dziewczyna z przodu.

Sherlock, pomógł Johnowi i chwycił chłopaka pod ramiona, wyciągając go na powierzchnię basenu. Nienawidził Powersa z całego serca ale czuł, że musi mu pomóc. W wodzie była krew, która wsiąkła w biały t-shirt Johna. Wyszedł na brzeg resztkami sił. Obaj kucnęli nad chłopakiem, który teraz leżał na plecach.

- Oddech? - spytał szybko Holmes.

- Brak.

- Tętno? Dzwońcie po karetkę, jełopy!

- Brak...

- Kurwa mać!

- Uderzenie z tyłu głowy, powód krwotoku. Kilka sińców i zadrapań.

- Szarpał się z kimś, ogłuszony.

- Wniosek?

- Zamordowany... - odpowiedzieli na raz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro