III
Sherlock wszedł do szkolnej toalety i rzucił plecakiem w kąt, stając przed umywalką, na której oparł ręce. Patrzył na odbijającego się w lustrze chłopaka, który przyglądał mu się z pełną uważnością. Wziął głęboki wdech i odwrócił się do niego.
- Jak bardzo potrzebujesz pomocy? - spytał, krzyżując ręce na piersi.
- Łazisz za mną non stop. Powinieneś wiedzieć...
- Czyli mnie nie kochałeś? Szkoda, no cóż. Obdarz tym uczuciem kogoś to może się dowiesz jak to jest i co to jest - burknął, nie patrząc na bruneta. Chociaż chłopak nie istniał, wydawał się być wściekły.
- Nie obchodzi mnie to. Przez miłość się cierpi, tak mówi Mycroft. Ja chce zaliczyć te pieprzone zadanie! - krzyknął. - Nie potrzebuje twojej pomocy - w jego oczach zebrały się łzy. - Nie potrzebuje twojej pomocy... nie potrzebuje pomocy od kogoś kto umarł i mnie zostawił! - jego ton był głośny. Robił wszystko żeby głos mu nie zadrżał nawet na moment. Uśmiechał się przy tym lekko, przez co wyglądał jak psychopata. Zważając na to, że dla innych gadał do ściany.
Oparł się o ścianę, pokrytą jasnoniebieskimi kafelkami aby trochę ochłonąć. Przetarł twarz rękoma i przeczesał dłonią włosy. Rudy tylko patrzył na spanikowanego chłopaka. Lekko zardzewiała klamka poruszyła się. Drzwi otworzyły się a do pomieszczenia wszedł John. Otworzył szerzej oczy, widząc chłopaka w takim stanie. Miał lekko spuchnięte oczy i był bledszy niż zazwyczaj. Wyglądał jak wampir z powieści dla nastolatek. Sherlock tylko spojrzał na niego i szybko otarł oczy i nos rękawem.
- Wszystko w porządku? - spytał blondyn. W jego oczach bez problemu można było zobaczyć przerażenie, martwił się, mimo iż długo się nie znali.
- A jak Ci się wydaje? - powiedział żartobliwie, uśmiechając się delikatnie.
John uśmiechnął się do niego. Widział to już nie raz, ludzi tak załamanych, co uśmiechali się nawet w kompletnej rozsypce. Udawanie nie jest trudne.
- Jakbyś kiedyś potrzebował pomocy, to powiedz. Wysłucham Cię - powiedział, poprawiając plecak na ramieniu.
- Spotkaj się z nim, on Ci pomoże i zaliczysz te zadanie, bez mojej pomocy. Jak chciałeś. On wie coś na takie tematy, to widać.
Holmes słysząc słowa rudego, spojrzał na niego srogim spojrzeniem. Przewrócił oczami i znowu spojrzał na Johna.
- Chciałbyś może gdzieś wyskoczyć niedługo? Nie wiem... na kawę, piwo? - zaproponował.
- Jesteś nieletni.
- Ale ty wręcz przeciwnie. Co ty na to? - spytał z uśmiechem.
- Niech będzie - uśmiechnął się zrezygnowany, wychodząc z łazienki. W rzeczywistości wszedł tam tylko dlatego, że usłyszał chłopaka gadającego z kimś o bliżej nie określonym i dziwnym temacie.
Sherlock uśmiechnął się dumnie i uniósł głowę. Przetarł oczy i ze zwycięskim uśmiechem spojrzał na rudego, który przewrócił oczami zrezygnowany. Sherlock wyszedł a ten tuż za nim.
***
Przy biurku w dwudziestce jedynce siedział Sherlock, czytając coś z podręcznika od chemii. Od razu można było zobaczyć jego niezainteresowanie książką. Wtedy do pokoju wtargnął John. Zwrócił na siebie szybko uwagę chłopaka. Wszedł z kilkoma butelkami trunku, które położył na biurku współlokatora. Sherlock z zaciekawieniem uniósł jedną brew, zerkając na blondyna. Spojrzał na pełną butelki piwa.
- Wątpiłem, że kupisz jakiś alkohol - powiedział, mrużąc oczy.
- Taa, ja też. Ale tak wyszło, że miałem pieniądze a ty się chciałeś spotkać więc, ta daa! - wyciągnął z plecaka jeszcze dwie butelki piwa.
***
Molly przemierzała korytarze męskiego akademika, czując na sobie całą masę spojrzeń innych uczniów. Spojrzała w podłogę, ignorując pojedyncze zaczepki. Nie należała może do najładniejszych dziewczyn, ale kiedy była w męskim akademiku wieczorami, nie raz słyszała teksty takie jak „wyskoczymy gdzieś," „jesteś urocza," „hej Molly, spotkajmy się w mojej sypialni o dziesiątej." Nienawidziła tego, z resztą jak każda dziewczyna.
Zapukała powoli do dwudziestki jedynki. Kiedy nikt jej nie otworzył ani nie zaprosił weszła bez pytania.
Od razu zobaczyła leżące na biurku i na podłodze kilka butelek po piwie. Wiedziała, że to nie mogło się dobrze skończyć. Po chwili dopiero zobaczyła dwóch, pijanych chłopaków z poprzyklejanymi karteczkami na czołach. Westchnęła.
- Sherlock? Ile wypiłeś? - spytała, zamykając cicho drzwi.
- Oooo - westchnął, widząc dziewczynę. - Molly! Nie dużooo...
Dziewczyna przewróciła oczami i westchnęła.
- Jim prosił żebym do was zaszła i sprawdziła czy wszystko okej. Wrócił do domu na weekend. Kładźcie się już! - zwróciła im uwagę, kładąc ręce na biodrach.
- No nieee - jęknął marudnie John.
Po chwili Sherlock zobaczył stojącego w kącie rudzielca, załamanego sytuacją. Chociaż cud, że zobaczył, świat mu wręcz wirował przed oczyma. Zmrużył oczy, ignorując prośby Johna o jeszcze kilka minut.
- Troszczy się - zauważył rudy.
- Cicho, to nie miłość...
- Co? - spytała Molly, odwracając się do Sherlocka. - Ach, idźcie spać! - powiedziała a zirytowana sytuacją złapała prawie pustą butelkę i wyszła. To był ich ostatni alkohol.
Sherlock przewrócił oczami i spojrzał na skonsternowanego Johna.
- A Molly miała racjee... kładźmy już się... - powiedział, biorąc do ręki swoją koszulkę i potykając się wyszedł z pokoju, kierując się do łazienki w ich części akademika. Kołysał się przy tym jakby przynajmniej ktoś go postrzelił w nogę.
***
John otworzył powoli drzwi do pokoju, wiedząc, że Sherlock może już śpi. Wszedł i rozejrzał się, jednak pokój był zupełnie pusty. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu jednak chłopaka nigdzie nie było. Wyjął telefon i zadzwonił do bruneta. Na nieszczęście Johna, telefon Sherlocka był albo wyłączony albo rozładowany. Klął po cichu, troszcząc się o młodszego. Teoretycznie nie znali się długo, ale nie chciał żeby coś mu się stało, w szczególności, że Holmes był już pijany.
Ubrał spodnie, chcąc wyjść z akademika. Po chwili jednak usłyszał zza okna kilka głosów. Wyjrzał na dwór a tam zobaczył Sherlocka, kilkoro chłopaków z trzeciej klasy, dziewczynę z drugiej i dziewczynę chyba z pierwszej. Wystraszony, widząc ich i szybko wyszedł z pokoju.
Po chwili był już na dworze. Postanowił przeczekać chwile na rozwój sytuacji, wolał nie interweniować za szybko. Bał się, że jego obecność może przynieść nieodwracalne skutki. Przyjrzał się przy okazji młodszej dziewczynie. Miała długie, falowane, brązowe włosy i ubrana była w dość luźne ciuchy. Było już dość późno więc nie dał rady rozpoznać więcej szczegółów. Mówili głośno, dał rade niezauważalnie podsłuchać rozmowę.
- To jest między nami, Carl. Usuń te zdjęcia i daj jej spokój - rzekł ze stoickim spokojem Sherlock.
- Jeden psychopata tu wystarczy Holmes, twoja walnięta siostra niech stąd spada, albo je opublikuje. Ba, najlepiej oboje wypierdalajcie - powiedział chłopak, stojący z przodu całej bandy. Tuż obok niego stała dziewczyna z drugiej. Sally Donavan- szybko rozpoznał John.
- Masz się odpierdolić od mojej siostry, zrozumiałeś? - powiedział już bardziej podbuzowany.
Jeden z trzech chłopaków złapał Sherlocka za kurtkę i przycisnął do ściany internatu. Przez chwile się szarpali a dziewczyny odsunęły się na bezpieczną odległość, krzycząc do nich. Po chwili zaczęli się szarpać na ziemi i doszło do prawdziwej bójki do której dołączyła pozostała dwójka. John nie mogąc dużej na to patrzeć podbiegł do nich.
- Ej! - krzyknął czym szybko zwrócił na siebie uwagę. - Spieprzać stąd!
Uciekli. John był rok starszy i bardziej muskularny od nich, wystraszyli się i uciekli w stronę internatu, zostawiali w tyle dziewczyne z drugiej, zdecydowanie wolniejszą od nich. Szatynka spojrzała na nowoprzybyłego po czym rzuciła się w stronę Sherlocka wraz z Johnem. Pomogli mu wstać.
- Co to było do cholery? - spytał.
- Znajomi z gimnazjum... - spojrzał w stronę akademika, chąc się upewnić, że całej grupy już tam nie było. Dotknął rozcięcia na łuku brwiowym i syknął.
- Wracajmy do pokoju, opatrzę Cię...
- Jesteś pijany - spostrzegła szatynka.- Obaj jesteście.
- Kim ty w ogóle jesteś, co? - spytał (a raczej się wydarł) skonsternowany John.
- Eurus Holmes. Chodźmy do waszego pokoju to go zszyje, ty pewnie nawet igły nie utrzymasz - warknęła i w trójkę ruszyli do męskiego internatu.
~~~
Tak sobie myślałam, że Cate Blanchett mogłaby zagrać w serialu Harriet Watson. Jakoś mi one do siebie pasują.
W ogóle sorka za małe opóźnienie ale nie ogarnęłam, że wczoraj był poniedziałek xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro