Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Przez otwarte okno w pokoju numer dwadzieścia przedostawał się nieprzyjemny, chłodny powiew, który mierzwił czarne loki Sherlocka. Chłopak dopalał właśnie papierosa, wypuszczając dym przez otwarte okno. Siedzący obok niego chłopak- Jim Moriarty, przyglądał mu się z zainteresowaniem. Jim uwielbiał patrzeć na Sherlocka, był on dla niego czarujący oraz ciekawy. Jeszcze bardziej lubił go słuchać, Holmes miał piękny, niski i głęboki głos. Głos ten był tak głęboki jak jego jasne, niebieskie oczy, które wędrowały z punktu do punktu, analizując wszystko dookoła.

Sherlock wyrzucił papierosa, wypuszczając z ust ostatnią chmurę szarego, śmierdzącego dymu.

- Naprawdę nie rozumiem po co mi kogoś ściągała do pokoju. To bez sensu. Po co mi współlokator?! - krzyknął, machając dramatycznie ręką. Wyglądał przy tym dość zabawnie. - Umiem sobie świetnie poradzić sam - mówiąc to wyglądał i brzmiał jak naburmuszone dziecko. - Nie potrzebuje nikogo.

Moriarty lekko się speszył, słysząc słowa chłopaka. Miał wrażenie, że on i Molly są ważni dla Sherlocka. Chociaż z drugiej strony, brunet podobno nie był zdolny do uczuć bądź do ich okazywania, pewnie teraz sam się karcił w głowie za swoje słowa.

- Może Molly chciała żebyś znalazł sobie jakieś inne towarzystwo niż ja i ona? Zapomniał o...

- Zamknij się - przerwał mu szybko Sherlock. - nie wymawiaj tego cholernego imienia, przynajmniej nie w mojej obecności - tego dnia, Sherlock zdawał się nie mieć humoru.

Jim pokiwał głową, natomiast zirytowany Sherlock wstał z łóżka i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i stanął w progu, rzucił szybkim „mam zaraz lekcje" i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Jim siedział jeszcze przez chwilę na łóżku, patrząc w drzwi, zastanawiając się, co ugryzło jego przyjaciela.

***

Jasne promienie słońca oświetliły pokój dwadzieścia jeden, tym samym, budząc jego lokatora. John leniwie otworzył oczy i spojrzał na zegarek, do zadzwonienia budzika zostało jeszcze dwadzieścia minut. Rozejrzał się po pokoju, a nie widząc swojego współlokatora, wstał i się przeciągnął.

Blondyn do rozpoczęcia lekcji miał jeszcze ponad godzinę. Złapał za swój laptop i wpisał do wyszukiwarki „Sherlock Holmes." Zainteresowała go postać bruneta, która nic mu o sobie nie powiedziała. Wszedł w pierwszy link, który był blogiem należącym do chłopaka. John zmrużył lekko oczy, przyglądając się stronie.

Było tam kilka zakładek ułożonych od najnowszego do najstarszego, były to- „rodzaje tytoniu," „sztuka dedukcji," „pałac pamięci," „sprawy kryminalne- Anglia," „wszystko o chemii (korepetycje)" oraz „marsz równości."

Strona ta miała dużo wejść w starszych postach, zaś w nowych znalazły się nieliczne. Wszedł w najnowsze posty sprzed ponad roku, w których faktycznie nie działo się nic interesującego. Mało komentarzy, mało wszystkiego. Wszedł w zakładkę „marsz równości," bo ta jednak zaciekawiła go najbardziej. Najnowszy post z niej miał ponad cztery lata kiedy Sherlock był jeszcze dwunastoletnim chłopcem.

Przeglądał zdjęcia i informacje, mówiące kiedy i gdzie odbędą się marsze. Oglądał zdjęcia, których większość była nawet urocza. Na większości przewijały się cztery twarze, które były dojrzalsze z prawie każdym zdjęciem. Na ilustracjach rozpoznał Sherlocka, Molly, chłopaka z pokoju obok oraz niewidzianego przez niego nigdy wcześniej rudzielca.

Widząc te zdjęcia czuł się jak stalker jednak były one naprawdę urocze. Na niektórych widział Molly, która była obejmowana przez tych trzech chłopaków, na jednym zobaczył Sherlocka, trzymającego za rękę rudowłosego, owinięci razem flagą tęczy, najnowsze zdjęcia z chłopakiem z dwudziestki, który również miał tęczową flagę, pod zdjęciem był mały dopisek „Jimmy w końcu się ujawnił." Najnowsze posty w tej chaotycznej zakładce były sprzed prawie trzech lat i były to w większości informacje takie jak: „dzisiaj marsz równości przy big benie o siedemnastej," „kolejne samobójstwa związane z hejtem w stronę osób LGBTQ+," „to, że jest inny nie znaczy, że jest gorszy," „każdy zasługuje na miłość" i inne tym podobne. Ostatni jednak zwrócił na siebie największą uwagę Johna, którym był po prostu znicz.

John natychmiast zamknął laptopa, czuł, że nie powinien tego robić. Zebrał się w sobie i przełykając ślinę, wyszedł z pokoju się umyć.

***

- Dogadujecie się? - spytała szeptem Molly, patrząc na niego ukradkiem. - No wiesz, z Johnem.

- Nie gadaliśmy jeszcze, nie mieliśmy okazji...- powiedział, opierając polik na dłoni i patrząc za okno. Oboje ignorowali nauczycielkę angielskiego, omawiającą Romeo i Julię.

Hooper nie próbowała dalej rozmawiać z chłopakiem, wiedziała, że dużo z tej rozmowy nie wyjdzie. Zaczęła wsłuchiwać się w słowa nauczycielki.

Kobieta ucząca klasę angielskiego szybko zobaczyła nieuwagę Sherlocka, który wpatrywał się w okno, jak miał w zwyczaju. Zamilkła na chwilę, czekając aż ten na nią spojrzy jednak, kiedy ten dalej nie raczył skupić się na lekcji, uderzyła książką o ławkę czym skutecznie zwróciła na siebie uwagę wszystkich uczniów, łącznie z tymi śpiącymi.

- Holmes, słuchasz mnie? - spytała, kładąc rękę na biodrze.

- Nie - odpowiedział szczerze na co cała klasa cicho się zaśmiała.

- W takim razie Holmes, - nigdy nie mówiła do uczniów po imieniu. - do końca semestru masz napisać lub opowiedzieć nam o miłości. Tej prawdziwej, o uczuciu.

- Dlaczego daje mu Pani tak dużo czasu? - spytał głos z tyłu należący do Sally Donavan. Już jej głos wkurzał Sherlocka.

- Nie chcę żeby praca waszego kolegi była w całości przepisana. Chcę, żeby jego praca opierała się na jego własnych doznaniach i spostrzeżeniach - jej usta przybrały krztałt czegoś w formie uśmiechu, wyglądało to jednak na grymas. Jakby nie pozwalała jej na to duma.

Sherlock przewrócił oczami, zaczynając robić zadane prace, których nauczycielka wypisała setki na tablicy. Molly spojrzała na niego z troską i lekko się uśmiechnęła.

***

- Kiedy planujesz się za to zabrać? - spytała Molly, próbując dogonić o wiele szybszego przyjaciela, idącego po szkolnym korytarzu.

- Jak najszybciej, chcę mieć to z głowy - powiedział, kładąc plecak pod kolejną klasą.

Plecak Molly też wylądował przed klasą, oboje usiedli na parapecie, tuż obok siebie.

- Byłaś kiedyś szczerze zakochana? - spytał po chwili ciczy, patrząc na Molly.

- Nie wiem... - zająkała się.

Sherlock pokiwał głową ze zrozumieniem. Między nimi nastała niezręczna cisza. Holmes przyglądał się, chodzącym korytarzem uczniom i analizował ich, lubił tak robić kiedy mógł. Czytanie z nich szło mu z łatwością.

- A ty? - spytała nagle, przerywając ciszę.

- Też nie wiem - odpowiedział stanowczo, unikając jej spojrzenia.

- Naprawdę? - powiedziała po chwili. Wydawała się być zdziwiona.

- Nie wiem - odpowiedział, ta tylko kiwnęła głową.

Brunet dobrze wiedział co chodziło jej po głowie, rozumiał ją zbyt dobrze. Dokładnie wiedział co dziewczyna czuła. Zamknął oczy i powędrował do pałacu pamięci.

Wszedł do zrobionego w między czasie pokoju „definicja miłości." Zrobił pierwszą stację, którą był rudy chłopak i zapisał „zakochani się wypierają." Pierwsze spostrzeżenie miał już za sobą. To zobaczył już wcześniej ale krótka rozmowa z Molly mu o tym przypomniała.

Otworzył oczy i pierwszym co zobaczył był stojący na przeciwko niego rudy chłopak, który patrzył na niego swym głębokim, niebieskim spojrzeniem.

- To była miłość? - spytał.

Sherlock otworzył na chwile usta, po czym je zamknął. Jego oczy wędrowały po widocznej tylko dla niego postaci. Jego mina jednak w ogóle się nie zmieniła. Patrzył na niego ze stoickim spokojem. Powiedział tylko „zaraz wrócę" i udał się do męskiej łazienki. Tuż za nim powędrował rudzielec.

~~~

W ogóle, z tą sceną z blogiem to śmieszna sprawa. Se pisze, pisze o zajebisty pomysł. Napisane, blog marsz równości, pitu pitu. I nagle, jeb apoteoza opublikował prawie to samo. A ja „no kurwa no." Co zrobiłam? No co zrobiłam? Gówno, zostawiam jak jest XD

Btw wiem, że tak troche nudne to jest, ale przysięgam, że akcja się rozkręci haha

O i jeszcze się poskarże, bo wstawiam tam u góry bardzo ładne zdjęcia, które są nie widoczne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro