Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Było już późno kiedy Sherlock jeszcze przeszukiwał internet w poszukiwaniu informacji. Ignorował wszystko inne, skupiając się na sprawie. Kątem oka zerkał na wiecznie hałasującego rudego, który non stop gadał, próbując namówić przyjaciela aby poszedł spać. Sherlock ignorował każde jego słowo, żeby przypadkiem nie obudzić współlokatora.

- No dobra a co z definicją miłości? - spytał, zmieniając temat.

- Zajmę się tym kiedy indziej. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Sam chciałeś żeby poczekała.

- Zmieniłem zdanie. Nic nie znajdziesz o mnie. Idź spać. A to na angielski MUSISZ zrobić. Zgodziłeś się na to i nie wmawiaj mi, że nie miałeś wyboru, bo to ja go nie miałem. Masz jakiś cel w zrobieniu tej pracy, jak we wszystkim. Chcesz sprawdzić czy mnie kochałeś, czy jak? - powiedział, siadając na łóżku i składając ręce w tak zwaną piramidkę.

Sherlock nie odpowiedział. Nie chciał odpowiadać. Tematy miłości nigdy nie były mu bliskie i nawet kiedy słyszał „kocham Cię" odpowiadał „ja Ciebie też," mimo, że nie wiedział czy tak faktycznie było. Victor był jego kochankiem jednak nie wiedział co do niego czuł. Nie lubił związków, wolał adrenalinę. Zdecydowanie sprawy kryminalne były mu bliższe.

- Daj mi spokój - odpowiedział po chwili.

Czując na sobie zaniepokojony wzrok  przyjaciela wyłączył laptopa. Wstał od biurka i złapał za kabel aby wyłączyć lampkę. Na jego nieszczęście pociągnął za kabel a lampka z impetem uderzyła o podłogę, tworząc głośny hałas. Po chwili poczuł na ramieniu dotyk. Szybko się odwrócił, patrząc na współlokatora. Było ciemno, słabo widział rysy jego twarzy.

- Wszystko okej? Czemu nie śpisz? - spytał, nie udając, że martwi się o kolegę, który od kilku dni jest w stanie niemal tragicznym, oprócz krótkiego stanu euforii poprzedniego dnia. Sherlock nie odpowiedział na pytanie. - Kładź się... sprzątnę tę lampkę, roztrzaskała się.

Brunet kiwnął głową, odsuwając się od kolegi i kładąc się na swoim łóżku, John natomiast klęknął nad zepsutą lampką, odkładając jej części na biurko.

- John? Dziękuję - powiedział, odwracając się na drugi bok a Watson uśmiechnął się sam do siebie. Dopiero w tamtej chwili zrozumiał, że stał właśnie w odległości kilku centymetrów, po ciemku, patrząc sobie w oczy z gejem.

***

John szedł do sali, w której miały odbywać się zajęcia. Wszedł do pomieszczenia, grzecznie przed tym pukając w drzwi. Rozejrzał się po klasie, w której było kilkoro innych uczniów, jednak on swoją uwagę skupił na niewysokiej blondynce, którą widział po raz pierwszy. Musiała być nowa bo nie widział jej też nigdy na korytarzu. Ta uśmiechnęła się do niego, wracając do rozmowy z grupą popularniejszych chłopaków.

Nie bardzo wiedząc co zrobić stał ciągle patrząc na innych. Nauczycielka musiała gdzieś wyjść wcześniej bo aktualnie byli tam sami. Watson nie znał osób, które tam przebywały. Nie miał do kogo usiąść, nie kolegował się ze swoją klasą. Przedtem większość czasu spędzał z Gregiem, teraz ten czas się ograniczył i został zagospodarowany dla Sherlocka.

Nagle do klasy weszła nauczycielka, trzymając w ręku kubek gorącej herbaty. Kobieta szybko pogoniła osoby, które na zajęcia nie chodziły. Usiadła na swoim krześle i otworzyła dzienniczek, rozglądając się po klasie. Doskonale znała swoich uczniów więc wiedziała kto przyszedł a kto nie. Nagle klasnęła w dłonie, zwracając na siebie uwagę uczniów. Wszyscy zamilkli.

- Dzisiaj zrobimy sobie raczej luźną lekcje. Są to nasze pierwsze zajęcia dlatego chciałabym abyście zrobili sobie powtórzenie z zeszłego roku. Będziecie robili w parach powtórzenie, znajdujące się na pierwszej stronie w podręczniku.

John, który wcześniej siedział na pierwszej ławce, rozejrzał się po klasie. Nie bardzo wiedział gdzie się podziać. Po chwili zobaczył jak nowa macha do niego ręką by ten się przesiadł do niej. Uśmiechnął się i ruszył w jej kierunku. Usiadł obok niej, grzecznie się przed tym witając, kiedy kobieta zaczęła chodzić po klasie.

- Jesteś nowa? - spytał, z szerokim uśmiechem, wpatrując się w dziewczynę.

- Trochę - odpowiedziała przeciągle. - Jestem Mary Morstan, nie przedstawiaj się, znam Cię John - otworzył szerzej oczy.- Chodziłam tutaj ponad rok, musiałam się wyprowadzić i zmieniłam szkołę, niestety, los mnie tu przywrócił - przewróciła oczami a John się zaśmiał. - Idziesz może na to przyjęcie u Adler dzisiaj po szkole? Pytam, bo w środku tygodnia mało kto by chciał, ale do niej to by poszli nawet skacowani, jęcząc przy tym, że nigdy nie tkną więcej alkoholu. I tak zawsze kończą ze strzykawkami w dłoniach - zaśmiali się.

- Tak, idę. A o kimś konkretnie mówisz?

- Nie myślałam nad nikim konkretnym... ale ten chłopak z drugiej kryminalnej umie się bawić. Holmes, zdaje się. Znasz go?

- Tak, jest moim współlokatorem - był lekko zdziwiony słowami koleżanki. Patrząc na Sherlocka nie widział ćpuna czy skacowanego chłopaka a kogoś kto potrzebował faktycznej pomocy.

- Współczuję. Słyszałam co odwala. Wydaje się być sympatyczny ale...

W rozmowie przerwała im nauczycielka, która zatrzymała się na chwile przy ich ławce, zwracając uwagę, że jeszcze nie zaczęli pracy. Była zadowolona faktem, że John i Mary się przyjaźnią. Znała Johna od dawna, ale nigdy nie wydawał się być zainteresowany swoją klasą.

***

Kiedy zajęcia się już skończyły, wszyscy złapali za plecaki i wyszli z klasy, rozdzielając się, idąc w różne strony. Mary i John szli razem na końcu żywo o czymś dyskutując. Prędko to zauważył siedzący na ławce Sherlock, oczekujący na współlokatora. Wstał z ławki, podchodząc do nich. John szybko go zauważył i podszedł do niego miło się uśmiechając. Mary zaś nie wyglądała na zachwyconą i zjechała go wzrokiem.

- Coś się stało? - spytał John, ciągle się uśmiechając. - Ah, to jest Mary Morstan, jest nowa - dopiero wtedy Sherlock zwrócił na nią uwagę, chociaż tak samo jak ona nie był zadowolony z poznania się, obyło się bez zbędnych kłamstw typu "miło poznać."

- Tak w zasadzie to przychodzę do pani Martin. Ale jak Cię już mijam to pytam czy idziesz do Adler? Muszę pilnować Jima i Eurus.

- A Molly?

- Molly musi pilnować mnie, Jima i Eurus - John się zaśmiał na co Mary przewróciła oczami. W rzeczywistości powstrzymywała się od uśmiechu, nie chciała po prostu dłużej z nim rozmawiać.

- Idę, Mary też i prawdopodobnie Greg ale nie raczył mi zdradzić czy na pewno.

- Coś też Moran mówił, że idzie, kolega Jima - oznajmił na co Mary westchnęła, chcąc już iść i skończyć niekomfortową dla niej rozmowę. Nie miała ochoty na dalszą gadaninę z Holmesem. Sherlock, widząc kątem oka jej oczekiwanie na Johna, spojrzał w ziemię zrezygnowany. Po chwili znów podniósł chłodne spojrzenie na Johna. - Nie przeszkadzam już. Do zobaczenia.

Minął ich, zostawiając zdziwionego Johna i już dawno znudzoną jego towarzystwem Mary. Wszedł do sali, w której przed chwilą odbywały się lekcje i zamknął za sobą drzwi, rozglądając się po klasie nauczycielki, która była raczej ponura i utrzymywana w klasycznym stylu. Taka sama była kobieta, zawsze elegancko ubrana, niedopuszczająca nie doskonałości. Kobieta właśnie wstawała, zbierając swoje rzeczy.

- Dasz mi leki? - kobieta oparła się o biurko, krzyżując ręce na piersi, chłopak westchnął - proszę, mamo...- dodał.

~~~

Ten rozdział też jest dość krótki i nie dzieje się w nim dużo, kolejny wstawię w przyszłym tygodniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro