Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

they call me devil

- Jak detektyw Jeon mógł zrobić coś takiego panu i to jeszcze w tak ważny dzień? W końcu dziś rocznica otwarcia Vante! - jedna z policjantek posłusznie odpięła kajdanki srebrnowłosego, uśmiechając się do niego kokieteryjnie. - Proszę bardzo.

- Doprawdy urocza z pani kobieta - Taehyung złapał za dłoń onieśmielonej brunetki i ucałował jej wierzch, przybierając na twarzy jeden z jego najbardziej czarujących uśmiechów. - Kim Taehyung, Lucyfer, Diabeł, mam wiele imion.

Policjantka zachichotała jedynie uroczo, całkowicie nie kodując słów starszego - o tysiąclecia - mężczyzny, gdyż właśnie tak działał jego urok. Wszystkie kobiety tudzież mężczyźni padali przed nim na kolana za sprawą jednego uśmiechu. Więc jednak Ziemia miała coś wspólnego z jego poprzednim domem.

- Kim! Do mnie! - warknął na cały posterunek poddenerwowany brunet, stojąc w wejściu do sali przesłuchań. Czy on dobrze widział? Ktoś odpiął go z kajdanek? Ten mężczyzny był niemożliwy.

- Zrobię wszystko, o co mnie poprosisz, panie Piękny - Taehyung pożegnał jeszcze kobietę szerokim uśmiechem i poprawiając swoją pobrudzoną krwią marynarkę, skierował się w stronę otwartych drzwi, w których stał jego kolejny cel. Jeśli nie prześpi się z tym przepięknym mężczyzną w przeciągu kolejnej doby, dojdzie nawet bez wytrysku.

Właściciel klubu zasiadł prosto na krześle, opierając swoje splecione dłonie na stole przed nim. - Nikt nas nie podgląda? Nie wstydzę się swojego ciała, ale ty chyba nie chcesz obnażać się w miejscu swojej pracy.

Jeongguk oparł się o stół po jego drugiej stronie i pokręcił głową z niezrozumieniem. Musiał się przesłyszeć, bo przecież nikt nie mógł być aż tak bezczelny i bezpośredni, prawda?

- Przepraszam? Nikt nie będzie się tu rozbierał - brunet za wszelką cenę starał się zachować spokój. Chciał jedynie wsadzić go na czterdzieści osiem godzin do aresztu, by potem już nigdy więcej nie musieli się widzieć. - Kim Taehyung, właściciel klubu Vante?

- We własnej osobie, ale możesz mówić mi Lucyfer. Pod tym imieniem jestem bardziej sławny pośród rasy ludzkiej - srebrnowłosy uśmiechnął się szeroko, przeciągając palcami po swoich rozjaśnianych włosach. Wspominając o domu, zatęsknił za dawnym kolorem włosów.

- To jakiś rodzaj metafory, tak? Lubisz być nazywany Lucyferem? Belzebubem? Diabłem? - Jeongguk nie spodziewał się, że rozmowa zejdzie na taki tor, ponieważ miał jedynie oświadczyć mu, iż za pobicie funkcjonariusza policji musi odbyć swoją karę w areszcie. Dlaczego, do cholery, rozmawiali o takich kwestiach?

- Nie chełpię się tym, ale sam Diabeł to ja - Taehyung uderzył delikatnie dłońmi w swoją klatkę piersiową, nie rozumiejąc zdziwionego wyrazu na twarzy detektywa. - Nie przepadasz za mną? Jesteś po stronie mojego ojca? Jak chyba każdy, więc oszczędźmy sobie tego. Mogę już wracać? Mam dziś ważny wieczór.

Brunet rozchylił swoje usta delikatnie, próbując powiedzieć cokolwiek. Dawno nie spotkał się z osobą, która trzymałaby się tak swojej wymyślonej historyjki, układając pod nią całe swoje życie. Bo skąd Jungkook mógł wiedzieć, że naprawdę siedział teraz twarzą w twarz z Księciem Piekieł?

- Okej, to dobre, przyznaję, dostajesz piątkę za ten swój cały teatrzyk! - brunet zaśmiał się nerwowo i otworzył kartotekę srebrnowłosego, przeglądając wszystkiego jego dane. - Nie mamy o tobie żadnych danych, które przekraczałyby okres ostatnich pięciu lat. Jesteś ścigany?

- Boże, czemu, wy ludzie, jesteście tacy trudni? - mężczyzna wywrócił oczami i wstał z krzesła, sprawiając, iż to uderzyło w ścianę z impetem. - Pięć lat temu opuściłem Piekło, by zrobić sobie tymczasowe wakacje. Co jest w tym trudnego do pojęcia?

Jungkook nie wiedział, czy ma się śmiać, czy też płakać z tych wszystkich historyjek srebrnowłosego. Wycieczka z Piekła na Ziemię? On sam Księciem Piekieł? Na pewno był ścigany w innym kraju za pewne nielegalne rzeczy i dlatego teraz wymyślał najbardziej absurdalne historyjki!

- W każdym razie... Za poważne zranienie jednego z naszych funkcjonariuszy, zostajesz-

- To nie będzie potrzebne, panie Piękny. Rozmawiałem już z twoją przełożoną i sprawa zamknięta - Taehyung uderzył opuszkiem palca w czubek nosa bruneta i skierował się w stronę drzwi. - I miło mi Cię poznać, partnerze.

Brunet spojrzał na niego zdezorientowany i zamknął szybko plik dokumentów, uderzając nimi o metalowy stół. - Przepraszam?

- Mówiłem, że nie odpuszczę w znalezieniu mordercy. Kimkolwiek był, musi ponieść odpowiednią karę, a ja jestem w tym ekspertem. Zostałem pomocnikiem policji przez mój cudowny dar - srebrnowłosy uśmiechnął się szeroko i przejechał dłońmi po materiale swojej koszuli. - Do jutra, partnerze. Czas na imprezę.

Jeongguk chciał odpowiedzieć już kolejną ripostą, kiedy wraz z uśmiechem właściciela klubu był pewien, iż zobaczył czerwony błysk w jego oczach. Mężczyzna pokręcił szybko swoją głową i zaczął delikatnie klepać się po policzkach. Plotki były prawdziwe. Przebywanie z Taehyungiem w jednym pomieszczeniu potrafiło całkowicie namieszać w głowie.

Bo w końcu nie istniała możliwość, by Diabeł swobodnie chodził po Ziemi.

Prawda?

Taehyung zaszczycał swoim uśmiechem wszystkie osoby w klubie, które pewnie widziały go jak przez mgłę, co skutkowały spożyte przez nich narkotyki oraz alkohol. W końcu jaki szanujący się klub nocny, nie dawał imprezowiczom prezentów na samym wstępie? U jednych były to opaski, u drugich kluczyk do szatni, a u niego ekstazy. Miła i jakże przyjemna odmiana.

Piąta rocznica 'VANTE' była dla niego czymś naprawdę zaskakującym. Schodząc na Ziemię, nie spodziewał się, że będzie powodziło mu się tak doskonale i w jak szybkim tempie, a w końcu był Diabłem. Jednak sukces zawsze dzielił ze swoim ukochanym demonem, który w Piekle torturował wszystkich na jego rozkaz, a teraz zjawił się z nim na samej Ziemi.

- Yoongi! Cała butelka dla gospodarza - srebrnowłosy zasiadł przy zatłoczonym barze, patrząc na szatyna, który serwował ludziom drinki po drugiej stronie.

- Gdzie byłeś cały wieczór? Ludzie czekali na twój występ - Yoongi oparł się łokciami o blat przed nim, unosząc jedną brew do góry. Doprawdy męczyło go to całe usługiwanie Lucyferowi, ale nie mógł z niego zrezygnować. Był zawsze przy jego boku. Czy chodziło tu o ratowanie jego tyłka, czy zrobienie zwykłego drinka. Był i zawsze będzie.

- A! Wspaniałe wieści - mężczyzna upił znaczną część zawartości butelki, kładąc na stole kajdanki, które wcześniej kobieta wręczyła mu w prezencie. Jakby nie miał ich całej kolekcji we własnej sypialni. - Dostałem pracę!

- Co, kurwa? Pracę? Lucyfer, jesteś diabłem! To twoja praca - szatyn złapał za kołnierz koszuli mężczyzny i przyciągnął go bliżej siebie, patrząc prosto w jego oczy. - Obiecałeś mi, że już niedługo wrócimy do domu.

Taehyung wyrwał się z uścisku przyjaciela i machnął dłonią obojętnie przed jego twarzą. - To jest teraz mój dom, Yoongi. Mogę teraz karać ludzi nawet tutaj i dodatkowo mam hektolitry darmowego alkoholu. Już nigdy nie wrócę do domu.

Srebrnowłosy odstawił na blat opróżnioną do samego dna butelkę i poklepał szatyna po ramieniu. Chwilę później zmierzał już w stronę mikrofonu zwisającego z sufitu, by wykonać swój nieco opóźniony występ. Nie pomyślał nawet, że Yoongi ścisnął właśnie pustą butelkę w swojej dłoni, sprawiając, iż pękła ona przez silny uścisk jego dłoni. Setki odłamków szła opadły na ziemię oraz blat, odbijając się od jego skóry jak od trampoliny.

Taehyung obiecał mu, że wrócą do domu. Obiecał, a teraz tak po prostu złamał swoją obietnicę. Jakby ta nie miała dla niego żadnego znaczenia.

Kiedy Diabeł zacznie stąpać po Ziemi, ta zacznie ulegać zniszczeniu z każdym jego krokiem.

mówiłam, że to już oficjalny comeback💅🏽

miłego dnia, gwiazdki i trzymajcie za mnie jutro kciuki, bo mam ostatnią maturkę - ustny angielski✊🏼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro