Rozdział 8 Czy może być jeszcze gorzej?
POV DEKI
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Ręce i nogi miałam związane, a do tego okropnie chciało mi się do ubikacji. Przez brak okien nie wiedziałam czy jest dzień czy noc, a panujące wokoło ciemności przytłumiły mój wzrok. Gdy jednak pomieszczenie owiła łuna światła i drzwi się otworzyły cała zesztywniałam. Poczułam przyjemny zapach jedzenia, który momentalnie wypełnił moje nozdrza.
- Wiem, że wczoraj nie popisałem się zbytnio manierami, ale przyniosłem coś na dobry początek dnia – powiedział mój oprawca kładąc przede mną talerz gulaszu
- Powiedz jeszcze, że dla dobra naszej „przyjaźni" mnie nakarmisz – prychnęłam, na co tylko się uśmiechnął
- Widzę, że ty także uważasz, że możemy się zaprzyjaźnić – zadrwił – ale nim to nastąpi musisz spełnić kilka warunków
- Nie rozłożę nóg przed tobą, jak wczorajsza laska – odparłam momentalnie co go ewidentnie zdziwiło więc dodałam – okazuje się, że piwnica nie jest aż tak wyciszona...
Patrzył na mnie chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym się odezwał
- Nigdy nie wykorzystałem seksualnie żadnej ze swoich ofiar – odparł poważnym tonem
- Nawet chłopców? - zadrwiłam ponownie co było wynikiem stresu i przemęczenia
- Za kogo ty mnie masz Dekashi?
- Za gnidę, która nie powinna chodzić po tym świecie. Za dupka, który zarabia na nieszczęściu innych...
- To akurat się zgadza, ale nie jestem gwałcicielem... i gustuję wyłącznie w kobietach – odparł przeszywając mnie wzrokiem
- A nie wyglądasz – prychnęłam – z tak idealną buzią i włosami można się pomylić
- Muszę przyznać, że masz charakterek... ale mimo wszystko nie jestem takim bydlakiem za jakiego mnie masz – mówiąc to rozciął mi związane dotąd nadgarstki i nogi.
- Daj mi jeszcze mydło i szampon, a będę książkowym przykładem wdzięcznej ofiary, która nie widzi bagna w jakim się znajduje... chwyty psychologiczne na mnie nie zadziałają
- Widzę... ale mimo wszystko dam ci szampon i mydło – odparł zadziornie – jednak z łazienki na piętrze będziesz korzystać tylko i wyłącznie pod moją kontrolą. Musimy przeczekać jeszcze dwa dni w tym miejscu, nim wyruszymy w dalszą drogę.
- A po drodze zabierzesz mnie do wesołego miasteczka? Skończ pieprzyć udając humanitarnego kata! – rzuciłam w niego talerzem, ale niestety zdążył zrobić unik. Nie miałam siłę na ucieczkę z resztą wiedziałam, że nic mi to nie da. Jednak nie mogłam słuchać jak miłym tonem pierze mi mózg. Robiono to całe życie i miałam już dość.
- Większego piekła niż miałam mi nie stworzysz! Skoro nie zależy ci tylko na kasie bym mogła przetargować ofertę mojego ojca to udław się tymi pieniędzmi! – cała moja złość wyszła w jednym momencie.
- Nie musisz doceniać tego co robię, ale wolę byś dla własnego dobra ze mną współpracowała – powiedział groźnie, a ja lekko struchlałam. W jego oczach było coś co nakazywało mi mimowolnie uważać.
- Nie przestraszysz mnie... Sasuke – odparłam pewnie siebie mimo że wewnątrz trzęsłam się jak osika, na co się odwrócił
- Nie mówiłem ci jak mam na imię
- Wczoraj wykrzykiwała je twoja panienka... mówiłam, że zawaliłeś wygłuszenie piwnicy
Najwidoczniej go zirytowałam bo wyszedł z piwnicy zamykając ją z hukiem. Ja natomiast znów zostałam sama w ciemności z coraz bardziej bolącym pęcherzem...
............................
POV SASUKE
Ta dziewczyna potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi jednym zdaniem! Nie wiem czemu tak jej słowa na mnie działały, ale ewidentnie irytowało mnie, że w żaden sposób jej do mnie nie ciągnęło. Każda z kobiet które uprowadzałem już drugiego dnia były całkowicie podporządkowane bylebym tylko zwrócił na nie swoją uwagę... Dodatkowo wyzwalała we mnie dotychczas nieznane uczucia jak litość i chęć poznania jej bardziej... Nie wiedziałem czy to z powodu jej charakteru czy urody tak mi odwalało... Mimo że spędziła noc w okropnych warunkach, była potargana, bez makijażu wyglądała olśniewająco...
Owszem, miałem swój typ idealnej kobiety, ale ona zupełnie od niego odbiegała. Dodatkowo jej niewyparzony język i te iskry tlące się w oczach. Zastanawiałem się co zrobił jej ojciec, że tak ciężko było ją jakkolwiek przestraszyć czy spionizować. Im bardziej o niej myślałem tym coraz bardziej czułem się winny za to co robię. Jednak po dwóch kieliszkach wódki wziąłem się w garść... Nie mogłem przecież pozwolić by byle jaka dziewczyna tak mąciła mi zmysły...
POV DEKASHI
No i dupa... zsiusiałam się.
Leżąc na podłodze czułam się poniżona i zdruzgotana. Cała moja odwaga i determinacja poszła w cholerę, jak to mówiła Sora. Wspomnienie przyjaciółki dodatkowo spotęgowało moją melancholię. Wiedziałam, że jeszcze się nie zorientowała co mi się przytrafiło, a gdy to nastąpi ja mogę być już w Japonii... Rozmawiałyśmy ze sobą co tydzień dla bezpieczeństwa, a ostatnia nasza rozmowa przypadała w dzień mojego porwania... Tak bardzo goniłam za normalnym i wolnym życiem, a ono coraz bardziej wymykało mi się z rąk.
Dodatkowo mimo że grałam przed Sasuke, coraz bardziej przy nim miękłam. Miał w sobie coś co kazało nie budzić sprzeciwu, ale nie mogłam się na to godzić. Już w dzieciństwie obrywałam za niesubordynację wobec ojca, a jego bałam się najbardziej. Jednak mimo że postanowiłam się nie poddawać, było mi bardzo ciężko. Pragnęłam wolności i nienawidziłam Sasuke za to, że mnie porwał. Jednocześnie jednak czułam, że nie jest całkowicie zły, co go oczywiście nie usprawiedliwiało. Zamykając oczy chciałam na chwilę zapomnieć, gdzie jestem i co mnie spotkało, jednak dziwne hałasy dochodzące z piętra utrudniały mi to niemiłosiernie. Nie wiem ile minęło, ale w pewnej chwili hałasy ucichły, a drzwi do piwnicy otworzyły się...
- Możesz wyjść jeśli chcesz – usłyszałam niedowierzając. Czułam, że nie zwraca mi wolności, ale nie mogłam uwierzyć, że czuł się tak bezpiecznie, by pozwolić mi radośnie baraszkować po piętrze.
Nie zamierzałam jednak zostawać w tej dusznej piwnicy. Powoli ruszyłam w kierunku schodów, prąc przed siebie na górę. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu na górze i rozejrzałam się już zrozumiałam czemu pozwolił mi wyjść. Wszystkie okna były pozabijane deskami, a główne drzwi miały zamontowane aż trzy zamki.
- Widzę, że miałeś pracowite popołudnie – prychnęłam – noże i ostre narzędzia też pochowane?
- W rzeczy samej – odparł bez mrugnięcia okiem podchodząc do mnie coraz bliżej. Mimowolnie się cofnęłam czując jednak za sobą jakiś mebel, tak że musiałam się zatrzymać. On natomiast całkowicie się przybliżył do tego stopnia, że poczułam jego tors na sobie. Wstrzymałam oddech zaskoczona i rozemocjonowana nie wiedząc co zrobić. Sasuke uniósł prawą rękę i nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego i sięgnął po coś nad moją głową, po czym mi to wręczył odwracając się i zostawiając mnie pod regałem z bijącym sercem.
Spojrzałam w dół. W rękach trzymałam ręcznik i jakąś sukienkę.
- Idź się umyć, śmierdzisz...
Jego słowa momentalnie zraniły moje kobiece, dumne serce. Wiedziałam, że tak jest, ale sposób w jaki to powiedział ewidentnie miał mnie zranić. Tak jakby chciał się odegrać za poranek w piwnicy. Nie miałam już ochoty się odgryzać, zapytałam jedynie oschle
- Gdzie jest łazienka?
W rogu pokoju – odparł jakby tryumfując, a ja pobladłam widząc wannę nie pierwszej świeżości z dziwnym prysznicem i toaletą obok, a to wszystko odgrodzone jednym regałem!
Zero drzwi, zasłonek, prywatności! Nie było mowy bym się umyła w takich warunkach
- W takim razie przyzwyczaj się do smrodu – odparłam siadając po turecku na podłodze. Spojrzał na mnie zdziwiony
- Czyży coś było nie tak? – udawał głupa
- Jak masz zamiar oglądać gołe kobiety to kup sobie gazetkę, ja się nie dam tak łatwo podejść – prychnęłam
- Nie interesuje mnie jak wyglądasz nago – odparł – ósmym cudem świata nie jesteś, a do tego śmierdzisz na odległość. Natychmiast idź się doprowadź do porządku.
- Wal się, nie zmusisz mnie – odparłam, ale jego uśmiech i błysk w oku szybko wyprowadziły mnie z błędu. Jednym ruchem podniósł mnie z ziemi i łapiąc za ramię zaciągnął w stronę wanny
- Puszczaj!!! – krzyknęłam próbując się uwolnić, ale na próżno. Był zbyt silny. Nim się zorientowałam stałam już w wannie.
- Nie zmuszaj mnie bym sam cię wyszorował, bo gwarantuję że nie będzie to nic przyjemnego!
- Mówisz tak jakby cokolwiek z twoim udziałem takie było! – warknęłam wyrywając się dalej. Niestety nie miałam z nim szans. Jakby tego było mało odkręcił korek od prysznica, tak że strumień lodowatej wody oblał całe moje ciało. Mój pisk i przekleństwa tylko go rozbawiły, a gdy byłam już całkowicie mokra, puścił mnie i powiedział:
- Szampon i mydło masz na regale. Przyjemnej kąpiel!
- Żebyś zdechł! – warknęłam tylko zakręcając wodę. Byłam przemarznięta, w mokrych ubraniach, pośrodku brudnej wanny. Spojrzałam w jego kierunku, ale on już nie zwracał na mnie uwagi. Usiadł do mnie tyłem w fotelu, biorąc do ręki jakieś dokumenty.
- Masz 15 minut, inaczej wrócę i dokończę to co zacząłem...
Przeraziłam się. Po tym co właśnie zrobił, wiedziałam że jest do tego zdolny. Nie pozostało mi nic innego jak ściągnąć z siebie te mokre rzeczy i zacząć się myć nim całkowicie zamarznę. Co chwilę jednak oglądałam się czy Sasuke dalej siedzi w fotelu i nie podgląda. O dziwo dotrzymał słowa i nawet się nie odwracał. Gdy wyszłam z wanny i ubrałam sukienkę dalej cała się trzęsłam. Na dodatek nie dostałam zamiennej bielizny, a moje ubrania i bielizna były mokre. Gdy usłyszał jak się krzątam, odwrócił się i uważnie mi przyjrzał.
- Nie musisz zdejmować ubrań, pod światło widać wszystko idealnie – zadrwił, a ja zrobiłam się cała czerwona, zasłaniając się i wchodząc w ciemniejszą część pokoju
- Świnia...
- Jestem ciekaw ile jeszcze wyzwisk mi wymyślisz – odparł – możesz spać na łóżku, mi wystarczy kanapa.
Byłam zbyt wymarznięta by wdać się ponownie w pyskowanie. Czym prędzej weszłam pod ciepły koc, który chociaż trochę mnie rozgrzał. Nienawidziłam zimna, a w tym pomieszczeniu nawet nie było nigdzie grzejnika. Szybko skuliłam się w kłębek i przymknęłam oczy modląc się by nie umrzeć na zapalenie płuc.
Przebudziłam się kilka godzin później. Zegar na ścianie wskazywał trzecią w nocy. Rozejrzałam się po pokoju. Sasuke spał na kanapie, a o tym że odpłynął głęboko świadczył jego ciężki oddech. Postanowiłam wykorzystać sytuację. We włosach miałam wpiętą spinkę z ostrą końcówką, którą teraz ostrożnie wyjęłam. Wiedziałam, że okien nie otworzę bo są zabite deskami, ale drzwi wejściowe nie wyglądały nazbyt solidnie. Domek w którym przebywaliśmy, ledwo się trzymał niczym rudera na peryferiach. Nie umiałam otwierać zamków i kłódek, ale miałam poczucie że jak trochę przy nich pomajstruje to może uda mi się uciec.
Było dla mnie oczywiste, że przed domem musi być jego samochód, a jeśli uda mi się do niego dostać, to szybko znajdę pomoc.
Cicho zsunęłam się z łóżka starając się nazbyt nie skrzypic co było niestety nie do uniknięcia. Na szczęście Sasuke nie budził się, a rytm jego oddechu nie zmienił. Podchodząc do drzwi jednak nie zdążyłam nawet porządnie pomajstrować przy jakimkolwiek zamku
- Dotknij tej klamki, a strzelę – usłyszałam głos za sobą. Przeklęłam w duchu, że byłam nieostrożna i dałam się złapać. Odwróciłam się do mężczyzny, który siedział na kanapie i celował z pistoletu w moją stronę. Nie chciałam wracać do ojca... wizja tego co może mi zrobić, do czego zmusić była zbyt okropna. Nim zdążyłam całkowicie to przemyśleć odparłam:
- Strzelaj...
Na te trzy sekundy czułam, że czas zwolnił do tego stopnia, że słyszałam najdrobniejsze szmery, przepływ krwi w moim organizmie, tętno i bicie serca, a na końcu strzał, który padł z jego pistoletu...
Kochane gwiazdeczki!
Jak widzicie skoro jest rozdział to czuje się lepiej xD
Mamy już ponad 1000 wyświetleń po 7 rozdziałach! Dziękuję! Jednak zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje rozdziały L z czego to wynika? Nie podoba wam się? Pytam, bo dla mnie zawsze moi czytelnicy byli priorytetowi a dzięki komentarzom wiem co myślicie.
Kolejny rozdział już zaczęłam więc powinien pojawić się już niedługo J
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro