Rozdział 7 Kat i ofiara
POV DEKI
To był długi i dość ciężki dzień. Zakładając pidżamę marzyłam już tylko o tym by wreszcie zasnąć. Miałam popołudniową zmianę w pracy, a z racji organizowanego corocznego festiwalu w mieście kawiarnia pękała w szwach. Mimo zmęczenia fizycznego byłam niezwykle szczęśliwa. Samodzielność, wolność, a także możliwość decydowania o samej sobie były dla mnie codziennym darem. Dzięki wskazówkom Sory nauczyłam się dość szybko nie przypalać jajecznicy i nie mieszać białych ubrań z kolorowymi wrzucając je do pralki.
Do tej pory niektóre z moich niegdyś białych bluzek, było teraz różowych. Musiałam nauczyć się podstaw, które w przeszłości wykonywała za mnie służba. Gdy już wysuszyłam włosy, umyłam zęby i zdjęłam soczewki odetchnęłam z ulgą. Kładąc się do łóżka, poczułam jak się rozluźniam, a moja świadomość powoli zanika. Jednak cichy szelest i skrzypienie podłogi, zburzyły mój błogi spokój. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam nad sobą twarz mężczyzny. Przysięgłabym, że jego wzrok barwił się żywą czerwienią, a na ustach pojawił się kpiący uśmiech. Nie zdążyłam krzyknąć. Nie zdążyłam się poruszyć. Nim uświadomiłam sobie, że związuje moje nadgarstki, straciłam całkowity kontakt z rzeczywistością...
..........................................
POV SASUKE
Czekałem dwa miesiące na dogodną okazję. Przez ten czas nie chciałem za bardzo rzucać się jej w oczy widząc, że jest inteligentna i mogłaby nie uznać moich częstych wizyt w kawiarni za zwykły przypadek. Gdyby zaalarmowała swoich przyjaciół, ci na pewno by znów ją przenieśli, a to wydłużyłoby skończenie mojego zadania. Festyn był idealnym momentem. Tłok, zamieszanie, uśpiona czujność wszystkich dookoła. Gdy Dekashi była w kawiarni ja zwiedziłem porządnie jej kawalerkę. Do wszystkich produktów i napojów dodałem po odrobinie środka na wyciszenie... Dzięki temu wiedziałem, że będzie na tyle słaba i zmęczona by nie móc się bronić, a co ważniejsze nie będzie mieć siły by krzyczeć.
Była tak przytępiona, że nawet nie zauważyła mojej obecności. Cały czas od jej powrotu do domu czekałem na balkonie. Gdy się położyła odczekałem jeszcze parę chwil i wiedząc, że leki na pewno już mocno ją otępiły przystąpiłem do działania.
Gdy spojrzała półprzytomnie na mnie, doskonale wiedziała po co nad nią stoję. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak ta mała muszka wpada w pajęczą sieć. Swoją drogą po raz pierwszy zobaczyłem ją bez soczewek. To zadziwiające jak jej złote oczy skrzyły się w mrocznym blasku Księżyca. Zupełnie jakby same były źródłem światła.
Przenosząc ją do samochodu ułożyłem ją delikatnie na tylnym siedzeniu. Była niezwykle drobna i lekka. Odpalając samochód, spojrzałem jeszcze w lusterko obserwując jak błogo śpi.
- Wracasz do tatusia, drobino – szepnąłem po czym ruszyłem ulicą przed siebie.
............................................................
Patrząc jak się wybudza, byłem ciekawy jej reakcji. Zazwyczaj moje ofiary od razu krzyczały, albo miały strach w oczach.
- Witam ponownie – powiedziałem podając jej kubek z wodą, którą upiła zachłannie. Nie spodziewałem się jednak, że wypluje ją od razu na mnie. Wycierając mokrą twarz rękawem odezwałem się
- Tego się nie spodziewałem
- Jak i wielu innych rzeczy, które cię spotkają jeśli mnie nie uwolnisz – odparła walecznie zachrypniętym głosem, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Myślę, że jesteś na tyle inteligentna, że widzisz w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazłaś – powiedziałem spokojnie – twoi przyjaciele bez względu na to jak są wpływowi ci nie pomogą. Znajdujemy się na totalnym zadupiu więc nikt się nawet nie zorientuje, ze tu jesteś. I krzyki też Ci nic nie dadzą. To miejsce jest zupełnie wygłuszone.
Widziałem jak jej wzrok przeszywa mnie na wskroś, jakby analizowała, która z tych rzeczy co powiedziałem jest kłamstwem. Muszę przyznać, że jej odwaga i charyzma mi zaimponowały.
- Pracujesz dla mojego ojca czy wręcz przeciwnie i chcesz uzyskać tylko dodatkowe profity? – zapytała rzeczowo, a ja lekko się zdziwiłem.
- Wynajął mnie klan Makuda, ale działam wedle własnych a nie jego rozkazów.
- Więc nie czuj się taki wyjątkowy – parsknęła pod nosem – Nie jesteś pierwszy, który więził jego córkę... Ile ci zaofiarował?
- Wystarczająco dużo – odparłem zastanawiając się co to znaczy, że nie jestem pierwszy. Czyżby już kiedyś ktoś ją uprowadził? Czy to dlatego nie panikowała jak przystało na ofiarę uprowadzenia?
- Każdą cenę można przebić – odparła
- To nie tylko kwestia pieniędzy, ale i mojej reputacji jako specjalnego detektywa.
- Detektyw nie porywa bezbronnych kobiet – odparła drwiąco
- Dlatego dodałem „ specjalnego" – zaśmiałem się pod nosem widząc jak przyswaja każdą informację, myśląc że jakoś jej to pomoże. Nie odpowiedziała już. Posępnie spuściła głowę, zabijając mnie przed tym spojrzeniem.
Gdy odchodziłem, zerknąłem jeszcze raz na jej delikatną posturę. Pomieszczenie bez okien, ze słabym oświetleniem, a na środku ona. Miałem ochotę w pewnym momencie rozwiązać ją całkowicie, ale wiedziałem że jeszcze na to za wcześnie. Nie mogłem jej pokazać, że w jakiś dziwny i nadludzki sposób wzrusza moją zimną naturę. Mało tego...nie chciałem tego przyznać nawet przed samym sobą.
- Dobranoc drobino – odezwałem się odchodząc i zamykając za sobą ciężkie piwnicowe drzwi.
Gdy wszedłem na piętro od razu nalałem sobie wódki. Mimo że wiedziałem, że jestem na półmetku mojej misji, poczułem się dość dziwnie. Pracowałem dla wielu szuj, ale głowa klanu Makuda była z nich największą. Nigdy jeszcze nie widziałem, by rodzic był tak całkowicie wyzuty z naturalnych uczuć do własnego dziecka, a widziałem już dużo... za dużo.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem. Naszykowałem paczkę, którą miałem przekazać za dziesięć minut jednemu z ludzi Orochimaru. Na terenie Rosji mieliśmy dość sporo zleceń, a wykonując własne zadania często wykonywaliśmy przysługi dla poszczególnych agentów. Ja miałem do przekazania jakieś tajne akta z bazy wojskowej. Nie była to moja działka, ale mając dwa miesiące wolnego na obmyślaniu planu porwania, dostałem cynk od Oro by zdobyć dla jego drugiej drużyny te informacje. Dokładnie o wyznaczonym czasie drzwi starego domu w którym zamierzałem przebywać jakiś czas do zmylenia tropów, otworzyły się. Do salonu w którym siedziałem weszła szczupła kobieta o różowych, krótkich do szyi włosach.
- A więc tu się zaszyłeś... dobre miejsce. Nawet zasięg tu nie dociera – odezwała się
- Sakura? Myślałem, że wysłano cię na drugi kraniec świata – szczerze się zdziwiłem widząc ją przed sobą. Należała do naszej organizacji od dwóch lat i zupełnie nie miała ani talentu ani umiejętności szpiegowskich. Dostała się tu tylko dzięki bogatemu tatusiowi, który hojnie finansował potajemne eksperymenty i laboratoria Orochimaru. Dawał jej tylko beznadziejne i łatwe misje, a skoro wysłał ją po te dokumenty wiedziałem już, że nie są wiele warte. W przeciwnym razie nie powierzyłby ich tak nieodpowiedzialnej osobie.
- Mała zmiana planów... a jak twoje zadanie. Już wykonane? – spytała zalotnie, wyginając się w futrynę drzwi by wyglądać bardziej pociągająco co nie było w jej wypadku możliwe. Była totalnie płaska, bezkształtna i na dodatek irytująca...
- Jestem na dobrej drodze – zbyłem ją – twoje tajne dane są na stole
- Jestem ci niezwykle wdzięczna, że je zdobyłeś... chciałabym się jakoś odwdzięczyć za tę przyjacielską pomoc – odparła podchodząc do fotela na którym siedziałem. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta. Wszystkie kobiety miały do mnie słabość, ale ona rozkładała dla mnie nogi za każdym razem gdy się widzieliśmy.
- To nie była przysługa, a zwykłe zadanie z góry - odparłem widząc jak przede mną klęka. Dla niej jednak to nie miało znaczenia. Nigdy jej niczego nie obiecywałem ani nawet nie flirtowałem. Była mi zupełnie obojętna, ale ona była niczym ćma pędząca w stronę światła, nie patrząc na okoliczności. Pochyliła się całując mnie, a drugą ręką chwyciła za krocze, masując je kolistymi ruchami.
Nie oponowałem. Byłem mężczyzną, który ma swoje potrzeby i zaspokaja je gdy nadarzała się ku temu okazja. Przy Sakurze nawet nie musiałem się zbytnio wysilać, by doprowadzać ją do euforii. Wystarczyło, że łaskawie na nią spojrzałem, a już dostawała orgazmu... Gdy rozpięła rozporek moich spodni i włożyła mojego przyjaciela sobie do ust, postanowiłem w pełni się odprężyć. Bowiem myśl o smutnych złotych oczach zamkniętych w piwnicy zaprzątała moją głowę i w żaden sposób nie mogłem jej z niej wyrzucić.
Sakura była więc idealną alternatywą, by chociaż na chwilę nie czuć tego co ludzie nazywają wyrzutami sumienia...
POV DEKASHI
- Krzyki nic Ci nie dadzą. To miejsce jest zupełnie wygłuszone - powiedział
Spojrzałam na niego podejrzliwie licząc na to, że kłamie jak Takumi, ale w jego wypowiedzi nie było nawet zawahania, a wręcz przeciwnie. Powiedział to rzucając mi wyzwanie... nie należałam do osób które się poddają. Nawet będąc w tak beznadziejnej sytuacji postanowiłam, że ucieknę. Musiałam jednak sprawić, że zignoruje moją determinację i będzie myślał, że jestem bezradna. Z tego powodu, spuściłam tylko głowę, posyłając mu przy tym nienawistne spojrzenie. Nie miałam zamiaru nawet nic mówić. Widząc moją reakcję odwrócił się na pięcie i zamykając drzwi piwnicy rzucił na odchodne
- Dobranoc drobino.
Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nie umiałam go opisać, ale jednocześnie czułam odrazę do tego typa. Jak mogłam tak łatwo się podejść... Zastanawiałam się kiedy Sora zorientuje się co mi się przytrafiło, skoro kontaktowałyśmy się zaledwie raz w tygodniu... Z drugiej strony pocieszał mnie fakt, że w najgorszym razie sama wrócę do ojca, a ona będzie szczęśliwa i ze swoją rodziną. Już wiedziałam, że mężczyzna, który mnie porwał dodał mi coś do jedzenia albo picia, bo dalej bardzo chciało mi się spać. Co chwilę traciłam przytomność, zasypiając. Jednak w pewnej chwili wybudziły mnie dziwne dzwięki. Myślałam, że to sen albo dzwonienie w uszach, ale takie rytmiczne spazmy można było wydawać tylko podczas jednej czynności...
Tak czy inaczej mój porywacz dobrze się bawił i to nie sam...Zastanawiałam się jak głośno musi być ta kobieta, że nawet wyciszone ściany przepuszczają jej jęki... aż zebrało mi się na wymioty... Nim ponownie niekontrolowanie zasnęłam przeszła mi przez głowę jedna myśl...Miałam tylko nadzieję, że mężczyzna który mnie porwał i uprowadził, zadowoli się wystarczająco lafiryndą na górze i nie będzie wracał po więcej do mnie...
Gwiazeczki! xD
Wiem, że ostatnio długo czekacie na rozdziały, ale może to jeszcze potrwać... poranne nudności mnie wykańczają ale za jakiś czas powinny minąć.
Tak czy inaczej mam nadzieję, że historia dalej trzyma poziom i was w napięciu xD
Dziękuję za wasze wsparcie i do zobaczenia w następnym rozdzialiku!
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro