Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 "Poczucie Bezpieczeństwa"


Nie wiem ile minęło dni... jedyne co wiedziałam, to że zostaniemy pochowane w tej skrzyni w nieznanym miejscu. Mimo licznych małych otworów przez które łapałyśmy już z trudem powietrze, nie byłam w stanie określić czy dalej lecimy czy już jesteśmy na ziemi. Od jakiegoś czasu przestałyśmy się nawet odzywać, wycieńczone i emocjonalnie zdruzgotane. Sora zemdlała już trzeci raz, a ja nie miałam sił nawet jej cucić. Tak bardzo chciało mi się pić... nawet gdy zamykałam oczy śniło mi się, że pływam w wielkim przezroczystym jeziorze, a chłodna woda koi wszystkie moje zmysły. Gdy w pewnym momencie usłyszałam huk i poczułam ruch miałam wrażenie, że to wytwór mojej wyobraźni. Jednak oślepiające światło, które wdarło się do moich oczu szybko wyprowadziło mnie z błędu.

- Mam je! – krzyknął męski głos, a o mnie dotarło, że słyszę ojczysty, a nie rosyjski język. Nim się spostrzegłam, ktoś pomógł mi wyjść, a właściwie wyciągnął mnie z ciasnego pudełka. Nie byłam w stanie ustać na nogach, a dostęp od świeżego powietrza dosłownie zwalił mnie z nóg. Zemdlałam.

..........................................................................

POV SORA

Chlust zimnej wody od razu mnie przywołał do świata żywych

- Ja pierdziele! – syknęłam trzęsąc się z zimna. Nie byłam pewna czy głos wydobył się z mojego gardła, ale kobiecy głos potwierdził, że wszystko ze mną w porządku.

- Impulsywna jak zwykle. Twoja koleżanka nawet się nie obudziła, gdy szorowałam jej cycki pod prysznicem – spojrzałam w górę na dobrze mi znaną blondynkę

- Temari? – zapytałam szukając potwierdzenia

- Dasz radę wstać? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, a ja pokiwałam tylko głową. Co prawda z trudem się podniosłam, ale jakoś trzymałam pion. Uściskałam ją, a dziewczyna odwzajemniła gest.

- Myj się bo zmarzniesz – powiedziała z troską i podała mi gąbkę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem naga i cholernie brudna. Zmieszałam się co blondynka momentalnie wyłapała

- Wstydliwa Sora? To coś nowego – zaśmiała się – jakbyś czegoś potrzebowała jestem za drzwiami. Przyszykuje wam jedzenie. Może twoja przyjaciółka już wstała

- Deki nic nie jest?

- Wyglądała ciut gorzej od ciebie, ale już jest lepiej – odparla po czym wyszła. Ja natomiast wzięłam się za szorowanie samej siebie. Brudna woda spływała ze mnie wręcz wiecznie, a ja dopiero po pół godzinnie poczułam się czysta. Gdy ubrałam ubrania naszykowane przez Teme i spojrzałam w lustro lekko się przeraziłam. Wyglądałam jak trup. Jednak wchodząc do salonu, gdzie na kanapie siedziała Deki stwierdziłam, że ja trzymam się całkiem dobrze.

- Dekuś! – podbiegłam i przytuliłam tę wątłą istotę. W ręce miała podpiętą kroplówkę, ale uśmiechała się szczęśliwie.

- Udało się! Sora! Udało się – płakała ze szczęścia a ja razem z nią. Trwało to chwilkę, gdy rozejrzałam się dookoła. Prócz Temari w pokoju była jeszcze jedna osoba... Shikamaru.

Podszedł i objął mnie delikatnie

- Hej szałapucie – powiedział, a ja przymknęłam oczy ciesząc się, że całe i żywe jesteśmy wśród moich przyjaciół.

..........................................................................

POV DEKASHI

To były specyficzne dwa dni. Dochodziłyśmy do siebie, a jednocześnie nie mogłyśmy przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Nie mogłyśmy wychodzić z mieszkania, a nawet wyglądać przez okna które cały czas były zasłonięte. Okazało się, że Temari i Shikamaru to najlepsi przyjaciele Takumiego i Sory z czasów studiów. Pochodzili z wrogich dla siebie klanów, a połączyła ich miłość rodem z Romea i Juli. Jednak by nie skończyli tak jak oni pomógł im Takumi... Syn rosyjskiego oligarchy i Japonki. Pomógł zakochanym wyjechać i zaaklimatyzować się w Rosji. Sam bohater jednak dla naszego bezpieczeństwa kazał nas przewieźć do innego miasta. Tam też miał się z nami spotkać. Mimo że mi tego nie powiedziała, widziałam jak Sora nie może doczekać się tego spotkania. Chodziła w kółko zamyślona, a ja mimo że cieszyłam się, że już jestem daleko wiedziałam, że ojciec dalej mnie szuka i na pewno będzie szukał za granicą. To dlatego miałyśmy się ukrywać dopóki Takumi nie upewni się, że jesteśmy w miarę bezpieczne.

- Zbierajcie się, na wieczór musimy być na miejscu – Shikamaru w pewnym momencie wszedł do salonu obwieszczając, że nasz pobyt w mieszkaniu dobiega końca. Mi było już wszytsko jedno gdzie jestem i w jakich warunkach byleby najdalej od narzeczonego. Sora jednak wyglądała na coraz bardziej spiętą i poirytowaną. Jej milczenie dodatkowo nie zwiastowało niczego dobrego.

Jadąc przez miasto z ciekawością dostrzegałam różnice znanego mi świata. Ale czy aby na pewno znałam swój własny? Prócz domu i okazyjnych przyjęć nie zwiedzałam za bardzo własnego miasta, a co za tym idzie nie znałam ich mieszkańców. Już chciałam się podzielić swoimi spostrzeżeniami z Sorą, gdy zauważyłam jak bierze głęboki wdech.

- Wszystko dobrze Soruś? – zapytałam

- Za chwilę będzie – odparła. Dokładnie w tym momencie Shikamaru zatrzymał samochód.

- No gwiazdeczki, tu możecie odetchnąć. Najbliższe 4 km posiadłości są strefą bezpieczną i obserwowaną jedynie przez jego ludzi. Z Temą odwiedzimy was za parę dni

- Dzięki za wszytsko Shika – powiedziała Sora wychodząc z samochodu, a ja razem z nią. Nie miałyśmy zbyt dużo bagażu z wyjątkiem małych torebek, do których Temari wrzuciła przybory higieniczne. Ubrania miały czekać na nas już tutaj. Spojrzałam na dość okazały budynek z masą zdobień i mosiężnymi drzwiami. Już chciałam dzwonić do drzwi, gdy Sora odezwała się

- To zbędne – wyjęła klucz spod wnęki pod parapetem okna. Pewnie otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. Od razu oślepił nas blask światła jakie panowało w korytarzu. Ciepło, woń kwiatów, a także przytłaczający przepych sztukaterii, malowideł, rzeźbionych mebli. To wszystko rzuciło mi się w oczy, a na sam koniec zbliżająca się do nas męska postać.

- Sora! – krzyknął niezwykle męskim głosem, podbiegając do nas i chcąc najwyraźniej przytulić moją przyjaciółkę. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale to co nastąpiło sekundę później szybko zmazało mój radosny wyraz twarzy. Nim chłopak dobiegł do mojej kuzynki, wycentrowała mu w twarz z zaciśniętej pięści.

- Ty dupku! Po tym jak nas tu „przetransportowałeś" jak bydło masz czelność do mnie podchodzić! – wrzasnęła, a ja stanęłam z boku jak wyryta. Chłopak chwilę zdezorientowany patrzył na nią po czym odpowiedział:

- Nie miałem innego wyboru Sora... dałaś mi za mało czasu

- Trzeba było posiedzieć dwa dni w skrzyni to byś miał go wystarczająco dużo! – Wrzasnęła dalej rzucając się na niego, jedynak tym razem chłopak nie dał się zaskoczyć i zgrabnie złapał moją przyjaciółkę za nadgarstek, przyciągając ją do siebie

- Nawet nie masz pojęcia jak za tobą tęskniłem... - powiedziawszy to namiętnie ją pocałował, a ja otworzyłam szerzej oczy czując się jak w jakimś filmie. Sora chwilę się opierała, ale po paru „pogłębieniach" pocałunku odpuściła, obejmując chłopaka za szyję. Czułam się lekko niezręcznie nie wiedząc co ze sobą zrobić, a jednocześnie nie chciałam przeszkadzać w tej jakże wzniosłej chwili.

Gdy chyba zabrakło im tchu odkleili się od siebie, a ja postanowiłam wykorzystać ten moment chrząkając. Oboje spojrzeli na mnie, a Sora jakby się lekko zarumieniła.

- Spokojnie ja ci nie przywalę – powiedziałam do chłopaka, który momentalnie się uśmiechnął. Miał nietypową urodę, ale niezwykle przystojną. Można powiedzieć, że odziedziczył wszystko co najlepsze po obydwu narodowościach. Gęste brązowe włosy i niebieskie mądre oczy, a także nieziemsko uwydatniony podbródek i kości policzkowe.

- Wybacz Dekashi, że musiałyście przejść przez piekło by tu dotrzeć – powiedział, obejmując moją przyjaciółkę, która teraz niczym pokorne dziecko wtulała się w jego tors.

- Nie przepraszaj... to dzięki tobie nie podcinam sobie teraz żył – odparłam i dodałam – no i zobacz jak Sora niezwykle się cieszy

- Po tym co przeżyłyśmy przytuliłabym nawet Diabła – odparła unosząc dumnie podbródek i odsuwając się od chłopaka

- Nie ma szans, uciekł by przed tobą w popłochu – chłopak odparł zadziornie, po czym zwrócił się do mnie

- Rezydencja jest w pełni bezpieczna, pobędziecie tu parę dni, nim przeniosę was do centrum miasta.

- Nie możemy od razu zacząć normalnie funkcjonować? – zapytała Sora

- Po tym jak ruszyłem władze rządowe by shakowały systemy Japonii by was tu eskortować, musimy być bardziej ostrożni. W tej chwili zacieramy ślady, a twój wuj też nie jest byle jakim bogatym człowiekiem. Ma wtyki wszędzie. Nawet w rosyjskim rządzie. Po za tym, po aferze z Shikamaru i Temarii władze Japonii mają na oku mojego ojca, więc działałem trochę intuicyjnie. Chce mieć pewność, że nic wam nie grozi. Poza tym wyrobienie nowych dokumentów i zdjęć trochę potrwa.

To co mówił nie mieściło mi się w głowie... Ruszył cały świat by nam pomóc. Mimo że znałam go od jakiś 30 minut wiedziałam, że jest niezwykłym człowiekiem. I widząc jak patrzy na moją przyjaciółkę wiedziałam, że kocha ją nad życie. Zastanawiałam się, dlaczego Sora nie została z nim tylko po studiach wróciła do domu? Wiedziałam, że ją o to zapytam, gdy emocje już opadną. Gdy znalazłam się wreszcie w swoim łóżku odetchnęłam ciesząc się, że mój koszmar dobiegł końca.

„ Jesteście tu bezpieczne" – powtarzałam sobie ciągle słowa Takumiego niczym cudowną kołysankę na dobranoc. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że gdy ofiara poczuje się zbyt bezpiecznie jest zgubiona, gdyż nawet nie zauważy, jak drapieżnik wbija w jej szyję kły...

.......................................................

W tym samym czasie, gdzieś w lesie

POV SASUKE

Myślałem, że po wyrwanych paznokciach i dwóch postrzałach w obie nogi zacznie gadać, ale jak widać Rosjanie byli niezwykle wytrzymali. Vladymir, bo tak nazywał się mężczyzna, którego pojmaliśmy, był niezwykle uparty i lojalny wobec swoich ludzi. Przywiązany do drzewa i wycieńczony dalej powtarzał jak katarynka, że nic nam nie powie i byśmy go zabili.

Gdy wychodziłem z posiadłości Makudy przeanalizowałem życiorys obu zbiegłych kobiet. W odróżnieniu od poszukiwanej Dekashi, jej towarzyszka Sora miała dość bogatą kartotekę. Studia za granicą, praca, a przede wszystkim zażyłe relacje z Shikamaru Nara i sławną Temari, córką Kazekage Piasku. Była to dość głośna sprawa bowiem młodzi pochodzili z znienawidzonych do siebie klanów. Pomógł im za to Rosyjski rząd... załatwił obywatelstwo, azyl, a nawet immunitet. Czułem, że i tym razem może być podobnie, dlatego nie obstawiałem lotnisk i portów jak ludzie Makudy, a stwierdziłem, że kobiety mogą poruszać się nieoficjalnymi środkami transportu. Wyłapując jedną z przekraczających nielegalnie granice łódek, zacząłem przesłuchanie. Od kobiety, która także chciała dostać się do Rosji, wiedziałem, że w drugiej łódce płynęły dwie kobiety. Jedna ze srebrnymi włosami jak księżyc, a druga blondynka. Teraz pozostało jedynie wydusić informacje, jak wygląda dalsza nielegalna trasa. Przeszukanie całej Rosji zajęłoby niezwykle dużo czasu, a ja nie lubiłem w nieskończoność przedłużać swoich misji.

- Nic nam nie powie – podszedł do mnie jeden z moich ludzi wskazując na mężczyznę, który nie miał już połowy swoich zębów. Westchnąłem tylko wiedząc, co muszę zrobić. Wolałem kogoś przymusić do mówienia torturami, niż szantażem, ale teraz nie miałem wyjścia. Wyjąłem portfel mężczyzny z jego płaszcza, szukając tylko jednej ważnej rzeczy. Gdy ją znalazłem, przykucnąłem i pokazałem mu zdjęcie jego dziecka

- Vladimir... ładnego masz syna... wyobraź sobie, że mając jedynie to zdjęcie, bardzo szybko będę w stanie go zlokalizować... jego matkę... całą twoją rodzinę – gdy to mówiłem, mężczyzna po raz pierwszy zadrżał – szanuje twoją lojalność i podziwiam. Zazwyczaj ludzie łamią się już przy drugim paznokciu... ale pomyśl co może przeżywać twój syn gdy go odwiedzimy... Na oko ma jakieś 14 at... czy jest tak odważny jak jego ojciec? Czy zniesie ten sam ból?

Im dłużej mówiłem, tym człowiek coraz bardziej tracił nadzieję i blask w oczach. Właśnie dlatego nie lubiłem szantażu. Sprawiał, że nawet najbardziej honorowi i lojalni ludzie się łamali... Wolałem już przesłuchiwać gnidy, które ze strachu przed bólem śpiewają wszystkie informacje. Miałem wtedy mniejsze wyrzuty sumienia.

- Petersburg... - wychrypiał w końcu

- Gdzie dokładnie? – dopytałem

- Nie wiem...

- Vladymir

- Nie wiem! – odparł, a widząc strach w jego oczach o syna wiedziałem, że nie kłamie

- Dzięki tobie, twój syn może spać spokojnie – powiedziałem w jego ojczystym języku. Po chwili zawołałem swoich ludzi. Czułem, że Petersburg może być tylko przystankiem w ich podróży, dlatego musiałem się spieszyć.

- Wracajcie i złóżcie raport. Od teraz działam w pełni sam... i nikt ma mi nie przeszkadzać – powiedziałem oschle do moich towarzyszy.

- A co z nim? – zapytał mnie jeden z nich wskazując na Vladimira. Wiedziałem, że jeśli go puszczę może opowiedzieć co tu się stało, nim zdążę zrobić jakikolwiek ruch. Jednak nie lubiłem bezsensownie zabijać.

- Zostawcie go tutaj – odparłem, w głębi serca licząc, że nim dopadną go dzikie zwierzęta odnajdzie go ktoś z sąsiedniej wioski...

Ja natomiast mając określony kierunek, podążałem za dziewczyną o białych włosach, która mimo ogromu pracy jaki włożyła w tę ucieczkę, niedługo miała wrócić do domu....

Ta da!

No i teraz znów poleje się fala hejtu na Saska xD Wybaczcie, że trochę trwało z tym rozdziałem, ale miałam drobne zawirowania ze służbą zdrowia xD

Buziaki!

Kocham!

Wasza/Twoja

Juri/Deki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro