Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Świadomość i strach przychodzą później


- Macie ją znaleźć! Jak mogliście pozwolić jej uciec!? – Głowa klanu Makuda pieklił się chodząc po swoim gabinecie i wydając rozkazy. Jego córeczka odwaliła niezły cyrk na własnym ślubie. Cóż... Z jednej strony nie dziwię się, że nie chciała wyjść za tego starego pryka, ale to nie był mój problem. Ze stoickim spokojem obserwowałem z kąta pomieszczenia jak wszyscy spełniają zachcianki i rozkazy mężczyzny. Również mój przełożony został wezwany w celu zażegnania problemu.

- Doradź mi Orochimaru co mam robić! – wrzeszczał stary Makuda – Jeśli nie dojdzie do tego ślubu stracę akcje i miliony. Sam Premier przybył na ślub, a ona uciekła!

- Przede wszystkim się uspokój, paniką nic nie wskórasz – powiedział mój pracodawca. Prowadził państwową jednostkę detektywistyczną i zajmował się odszukiwaniem zaginionych polityków, wpływowych ludzi, a także terrorystów. Ściśle współpracował z rządem i był głównie na jego usługi, ale z przywódcą klanu znał się od dziecka, więc i dla niego niekiedy wykonywał drobne przysługi.

- Zamknąłeś już granice? – zapytał Orochimaru

- Oczywiście. Gdy tylko zorientowałem się, że zwiała rozesłałem jej zdjęcia. Zatrzymają ją na każdym przejściu granicznym

- Tylko chronionym – odezwałem się, na co mężczyźni popatrzyli na mnie – od chwili gdy kontrolerzy dostali zgłoszenie do momentu jak wszelkie machiny i procedury zamknięcia dla niej granic ruszyły minęło 12 godzin. To całkiem sporo czasu by zdążyła wyjechać z Japonii

- Nikt nie widział jej na lotniskach ani promach. Żadna z pasażerek nie pasowała do rysopisu ani nie leciała na jej nazwisko – odparł ojciec uciekinierki

- Pewnie ucieczkę planowała od dawna, skoro jak Pan mówi wzbraniała się przed ślubem. Zmiana wizerunku czy wyrobienie fałszywych dokumentów to nie problem w dzisiejszych czasach – odparłem nie rozumiejąc, czemu ten człowiek uważa się za boga, który kontroluje wszystko

- Wiedziałbym o tym! Skoro jesteś taki mądry to ją znajdź! – głowa klanu podniósł głos, a Orochimaru tylko zaśmiał się pod nosem

- Cóż mój przyjacielu, tak się składa że miałem zlecić Sasuke poszukiwania twojej córki. Ma dość niekonwencjonalne, ale skuteczne metody poszukiwawcze. Z pewnością ją odnajdzie, ale twoi ludzie nie mogą w to ingerować. Niech oni działają na własną rękę, a my na własną – Oro przeszedł do rzeczy – jest to też niezwykle delikatna sprawa, dlatego fundusze i koszty musisz pokryć z góry

- Niech będzie... - powiedział Makuda, a gdy wychodziliśmy z gabinetu zawołał do mnie – chłopcze! Gdy już ją znajdziesz, nie obchodź się z nią delikatnie. Niech ma przedsmak tego co sam jej zrobię, gdy wróci do domu.

Nie odpowiedziałem, ale poczułem niesmak do tego typa. Na co dzień miałem do czynienia z różnymi szumowinami, ale on mówił o własnej córce. Nie dość, że sprzedał ją jak klacz za stanowiska to jeszcze ewidentnie się nad nią znęcał. Mimo że jej nie znałem, współczułem jej bo wiedziałem, że na 100% ją odszukam i zwrócę ojcu.

POV DEKASHI

(czas wcześniejszy, zaraz po wyjeździe z miasta)

- Wiesz, że jak nas dopadną to już nigdy nie ujrzymy światła słonecznego? – zapytała mnie przyjaciółka, która o dziwo zaczynała tracić pewność siebie

- A uważasz, że tak je widziałaś? – zadrwiłam wiedząc, że przy moim ojcu ona również miała wiele obostrzeń

- Wiesz o co mi chodzi... To jaki masz plan? – zapytała, a ja uśmiechnęłam się głupio

- Nie dać się złapać

- Ale masz plan, prawda? – zaczynało do niej docierać, że porwałyśmy się z motyką na księżyc

- Nawet nie planowałam zjeść śniadania, a co dopiero robić takie rzeczy – odparłam także spanikowana

- O matko Deki... - zbladła – czyli nie mamy pieniędzy, ubrań ani dokumentów?

- Zwinęłam dwie dychy z kieszeni marynarki Kiby. To jedyny przygłupi ochroniarz mojego ojca, którym szło trochę manipulować – pomachałam jej banknotem przed oczami

- I co mamy za to kupić? Cukierki? – zakpiła

- Najlepiej karmelki... wpływają odstresowująco – zaśmiałam się, ale w głębi byłam spanikowana sto razy bardziej niż ona. Nie należałyśmy do strachliwych kobiet, zwłaszcza Sora, ale fakt że nawet my zaczynałyśmy się bać pokazywało w jak dupnej sytuacji się znalazłyśmy

- Deki to nie są żarty!

- Wiem przecież! Decyzję podjęłam nagle i pod wpływem emocji. Nawet nie pomyślałam, żeby zabrać ciebie, ale skoro już tutaj jesteś to rusz mózgownicą i pomóż mi coś wymyśleć. Mam około dwóch godzin by wyjechać najdalej jak się od miasta, ale nie możemy pojawić się na promie, lotnisku czy nawet postoju taksówek. Za moment i auto trzeba będzie zostawić, bo policja dostanie na nie namiary. A wierz mi jak nas złapią to wolę się zastrzelić niż wrócić akurat na noc poślubną do hotelu

- Takumi... - wymamrotała pod nosem – Takumi nam pomoże. To mój dawny przyjaciel

Szybko wyjęła telefon i wykręciła numer znając go na pamięć. Ja tymczasem mknęłam małymi uliczkami najszybciej jak się dało, byleby tylko nie wrócić przed ołtarz.

- Takumi! – Sora wrzasnęła do słuchawki – „ Nie kopę lat, co słychać" i nie nazywaj mnie skarbeńkiem. Musisz nam pomóc...

Jej rozmowa nie trwał zbyt długo, ale widać chłopak po drugiej stronie potrafił działać szybko w trudnych sytuacjach. Gdy Sora skończyła rozmowę spojrzała na mnie i powiedziała

- Coś czuję, że to będzie przygoda życia... zatrzymaj się tutaj – wskazała uliczkę prowadzącą na szczere pole. Posłusznie zrobiłam o co prosiła

- Co dalej? – zapytałam

- Dalej z buta trzy kilometry na wschód i módl się by w centrum tej wsi był bank

- Mamy iść trzy kilometry w tych ciuchach!? Od razu ktoś się zorientuje, że coś jest nie tak

- W połowie drogi miniemy wiele domów... Oby jakaś gospodyni suszyła na podwórku pranie

- Nigdy niczego nie ukradłam. Zwłaszcza ciuchów...

- Więc Jesteś dziewicą w każdej dziedzinie – zaśmiała się, a ja z trudem zdjęłam buty na trzynastocentymetrowej szpilce. Gdy szłyśmy w prażącym słońcu przez błota i zborze, odezwałam się do przyjaciółki

- Jesteś zła? – zapytałam

- Owszem, Na fryzjerkę... kok miał wytrzymać całonocną imprezę, a tymczasem rozpada się w trakcie godzinnej ucieczki z Alcatraz... - odparła wyciągając kwiatki z roztrzapirzonych włosów

- A na mnie? – dopytałam wiedząc, że ja nie miałam nic do stracenia, ale jej życie mogło wyglądać znacznie inaczej. Ojciec pozwalał jej kształcić się w normalnej szkole i tylko raz na pół roku przeglądał jej wyniki. Za jakiś czas znalazłby jej też męża, ale może byłby znacznie lepszy niż mój... miałaby swoją rodzinę.

- Jestem... ale nie dlatego, że z tobą uciekłam, ale że nie pomyślałaś o ucieczce wcześniej i nie powiedziałaś mi o tym, bym mogła nas lepiej przygotować – odparła patrząc na mnie – zadbałabym o wszytsko, tak że nawet nie musiałabyś się martwić. A tak sramy ze strachu bo jesteśmy niczym ślepi we mgle

- Przepraszam – spuściłam wzrok chcąc ukryć łzy

- Nie przepraszaj tylko maszeruj! – odparła przytulając mnie – i pamiętaj, że zawsze tam gdzie ty będę i ja! A teraz zdejmij tę kieckę, bo pozbierałaś już w niej wszystkie skarby frutiny łącznie z odchodami krów i patykami

Zaczęła mi pomagać zdjąć sukienkę, Która jeszcze kilka godzin temu wyglądała przepięknie. Teraz natomiast była pobrudzona całkowicie i spowalniała moje ruchy. Gdy zostałam w samej halce, poczułam się wreszcie wolna... i mimo że na karku miałyśmy stado ludzi ojca nie zamierzałam się poddawać... a mając taka przyjaciółkę przy sobie jak Sora wiedziałam, że sobie poradzę. 

I mamy kolejny rozdzialik za sobą :P przyznajcie, że jak uciekać to tylko z Sorą xD 


kocham!

Wasza/Twoja

Juri/Deki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro