Rozdział 2 Świadomość i strach przychodzą później
- Macie ją znaleźć! Jak mogliście pozwolić jej uciec!? – Głowa klanu Makuda pieklił się chodząc po swoim gabinecie i wydając rozkazy. Jego córeczka odwaliła niezły cyrk na własnym ślubie. Cóż... Z jednej strony nie dziwię się, że nie chciała wyjść za tego starego pryka, ale to nie był mój problem. Ze stoickim spokojem obserwowałem z kąta pomieszczenia jak wszyscy spełniają zachcianki i rozkazy mężczyzny. Również mój przełożony został wezwany w celu zażegnania problemu.
- Doradź mi Orochimaru co mam robić! – wrzeszczał stary Makuda – Jeśli nie dojdzie do tego ślubu stracę akcje i miliony. Sam Premier przybył na ślub, a ona uciekła!
- Przede wszystkim się uspokój, paniką nic nie wskórasz – powiedział mój pracodawca. Prowadził państwową jednostkę detektywistyczną i zajmował się odszukiwaniem zaginionych polityków, wpływowych ludzi, a także terrorystów. Ściśle współpracował z rządem i był głównie na jego usługi, ale z przywódcą klanu znał się od dziecka, więc i dla niego niekiedy wykonywał drobne przysługi.
- Zamknąłeś już granice? – zapytał Orochimaru
- Oczywiście. Gdy tylko zorientowałem się, że zwiała rozesłałem jej zdjęcia. Zatrzymają ją na każdym przejściu granicznym
- Tylko chronionym – odezwałem się, na co mężczyźni popatrzyli na mnie – od chwili gdy kontrolerzy dostali zgłoszenie do momentu jak wszelkie machiny i procedury zamknięcia dla niej granic ruszyły minęło 12 godzin. To całkiem sporo czasu by zdążyła wyjechać z Japonii
- Nikt nie widział jej na lotniskach ani promach. Żadna z pasażerek nie pasowała do rysopisu ani nie leciała na jej nazwisko – odparł ojciec uciekinierki
- Pewnie ucieczkę planowała od dawna, skoro jak Pan mówi wzbraniała się przed ślubem. Zmiana wizerunku czy wyrobienie fałszywych dokumentów to nie problem w dzisiejszych czasach – odparłem nie rozumiejąc, czemu ten człowiek uważa się za boga, który kontroluje wszystko
- Wiedziałbym o tym! Skoro jesteś taki mądry to ją znajdź! – głowa klanu podniósł głos, a Orochimaru tylko zaśmiał się pod nosem
- Cóż mój przyjacielu, tak się składa że miałem zlecić Sasuke poszukiwania twojej córki. Ma dość niekonwencjonalne, ale skuteczne metody poszukiwawcze. Z pewnością ją odnajdzie, ale twoi ludzie nie mogą w to ingerować. Niech oni działają na własną rękę, a my na własną – Oro przeszedł do rzeczy – jest to też niezwykle delikatna sprawa, dlatego fundusze i koszty musisz pokryć z góry
- Niech będzie... - powiedział Makuda, a gdy wychodziliśmy z gabinetu zawołał do mnie – chłopcze! Gdy już ją znajdziesz, nie obchodź się z nią delikatnie. Niech ma przedsmak tego co sam jej zrobię, gdy wróci do domu.
Nie odpowiedziałem, ale poczułem niesmak do tego typa. Na co dzień miałem do czynienia z różnymi szumowinami, ale on mówił o własnej córce. Nie dość, że sprzedał ją jak klacz za stanowiska to jeszcze ewidentnie się nad nią znęcał. Mimo że jej nie znałem, współczułem jej bo wiedziałem, że na 100% ją odszukam i zwrócę ojcu.
POV DEKASHI
(czas wcześniejszy, zaraz po wyjeździe z miasta)
- Wiesz, że jak nas dopadną to już nigdy nie ujrzymy światła słonecznego? – zapytała mnie przyjaciółka, która o dziwo zaczynała tracić pewność siebie
- A uważasz, że tak je widziałaś? – zadrwiłam wiedząc, że przy moim ojcu ona również miała wiele obostrzeń
- Wiesz o co mi chodzi... To jaki masz plan? – zapytała, a ja uśmiechnęłam się głupio
- Nie dać się złapać
- Ale masz plan, prawda? – zaczynało do niej docierać, że porwałyśmy się z motyką na księżyc
- Nawet nie planowałam zjeść śniadania, a co dopiero robić takie rzeczy – odparłam także spanikowana
- O matko Deki... - zbladła – czyli nie mamy pieniędzy, ubrań ani dokumentów?
- Zwinęłam dwie dychy z kieszeni marynarki Kiby. To jedyny przygłupi ochroniarz mojego ojca, którym szło trochę manipulować – pomachałam jej banknotem przed oczami
- I co mamy za to kupić? Cukierki? – zakpiła
- Najlepiej karmelki... wpływają odstresowująco – zaśmiałam się, ale w głębi byłam spanikowana sto razy bardziej niż ona. Nie należałyśmy do strachliwych kobiet, zwłaszcza Sora, ale fakt że nawet my zaczynałyśmy się bać pokazywało w jak dupnej sytuacji się znalazłyśmy
- Deki to nie są żarty!
- Wiem przecież! Decyzję podjęłam nagle i pod wpływem emocji. Nawet nie pomyślałam, żeby zabrać ciebie, ale skoro już tutaj jesteś to rusz mózgownicą i pomóż mi coś wymyśleć. Mam około dwóch godzin by wyjechać najdalej jak się od miasta, ale nie możemy pojawić się na promie, lotnisku czy nawet postoju taksówek. Za moment i auto trzeba będzie zostawić, bo policja dostanie na nie namiary. A wierz mi jak nas złapią to wolę się zastrzelić niż wrócić akurat na noc poślubną do hotelu
- Takumi... - wymamrotała pod nosem – Takumi nam pomoże. To mój dawny przyjaciel
Szybko wyjęła telefon i wykręciła numer znając go na pamięć. Ja tymczasem mknęłam małymi uliczkami najszybciej jak się dało, byleby tylko nie wrócić przed ołtarz.
- Takumi! – Sora wrzasnęła do słuchawki – „ Nie kopę lat, co słychać" i nie nazywaj mnie skarbeńkiem. Musisz nam pomóc...
Jej rozmowa nie trwał zbyt długo, ale widać chłopak po drugiej stronie potrafił działać szybko w trudnych sytuacjach. Gdy Sora skończyła rozmowę spojrzała na mnie i powiedziała
- Coś czuję, że to będzie przygoda życia... zatrzymaj się tutaj – wskazała uliczkę prowadzącą na szczere pole. Posłusznie zrobiłam o co prosiła
- Co dalej? – zapytałam
- Dalej z buta trzy kilometry na wschód i módl się by w centrum tej wsi był bank
- Mamy iść trzy kilometry w tych ciuchach!? Od razu ktoś się zorientuje, że coś jest nie tak
- W połowie drogi miniemy wiele domów... Oby jakaś gospodyni suszyła na podwórku pranie
- Nigdy niczego nie ukradłam. Zwłaszcza ciuchów...
- Więc Jesteś dziewicą w każdej dziedzinie – zaśmiała się, a ja z trudem zdjęłam buty na trzynastocentymetrowej szpilce. Gdy szłyśmy w prażącym słońcu przez błota i zborze, odezwałam się do przyjaciółki
- Jesteś zła? – zapytałam
- Owszem, Na fryzjerkę... kok miał wytrzymać całonocną imprezę, a tymczasem rozpada się w trakcie godzinnej ucieczki z Alcatraz... - odparła wyciągając kwiatki z roztrzapirzonych włosów
- A na mnie? – dopytałam wiedząc, że ja nie miałam nic do stracenia, ale jej życie mogło wyglądać znacznie inaczej. Ojciec pozwalał jej kształcić się w normalnej szkole i tylko raz na pół roku przeglądał jej wyniki. Za jakiś czas znalazłby jej też męża, ale może byłby znacznie lepszy niż mój... miałaby swoją rodzinę.
- Jestem... ale nie dlatego, że z tobą uciekłam, ale że nie pomyślałaś o ucieczce wcześniej i nie powiedziałaś mi o tym, bym mogła nas lepiej przygotować – odparła patrząc na mnie – zadbałabym o wszytsko, tak że nawet nie musiałabyś się martwić. A tak sramy ze strachu bo jesteśmy niczym ślepi we mgle
- Przepraszam – spuściłam wzrok chcąc ukryć łzy
- Nie przepraszaj tylko maszeruj! – odparła przytulając mnie – i pamiętaj, że zawsze tam gdzie ty będę i ja! A teraz zdejmij tę kieckę, bo pozbierałaś już w niej wszystkie skarby frutiny łącznie z odchodami krów i patykami
Zaczęła mi pomagać zdjąć sukienkę, Która jeszcze kilka godzin temu wyglądała przepięknie. Teraz natomiast była pobrudzona całkowicie i spowalniała moje ruchy. Gdy zostałam w samej halce, poczułam się wreszcie wolna... i mimo że na karku miałyśmy stado ludzi ojca nie zamierzałam się poddawać... a mając taka przyjaciółkę przy sobie jak Sora wiedziałam, że sobie poradzę.
I mamy kolejny rozdzialik za sobą :P przyznajcie, że jak uciekać to tylko z Sorą xD
kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro