Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19 Czy wszystko skończy się happy endem?

POV DEKASHI

Patrząc ponownie w lustro widziałam wrak dawnej siebie. Włosy już dawno odrosły nie pozostawiając po sobie śladu czarnych kosmyków, ale mój naturalny kolor włosów nie był już tak zachwycający jak kiedyś. Białe, niegdyś lśniące włosy teraz przypominały siwe pasma rozpadającej się słomy. Wiecznie podkrążone oczy i sińce na całym ciele, po licznych wyładowaniach przemocy Kazy.

Nie powiem, chciał nawiązać ze mną normalniejsze relacje. Chciał bym stała się prawdziwą gospodynią i panią jego włości, ale przez moje odtrącanie jego zalotów, wciąż rosła w nim frustracja. Frustracja, która doprowadziła do tego, że mój własny mąż zamknął mnie w sypialni i zakazał kontaktów z ludźmi, dając mi wybór: Albo zacznę zachowywać się jak jego prawowita małżonka albo do końca życia będę siedzieć w odosobnieniu.

Cóż... taki stan rzeczy trwał już drugi miesiąc, a ja dalej nie chciałam się złamać... Nie potrafiłam chodzić na przyjęcia i uśmiechać się do wszystkich. Nie mogłam patrzeć na ojca, który sprzedał mnie jak dobry towar i na męża, który odebrał mi tytuły, wolność, ciało i chciał jeszcze mojej duszy... Każdego dnia rodził się we mnie coraz większy bunt, ale wiedziałam że długo już tego nie wytrzymam. Były dni, że wręcz chodziłam po ścianach z samotności, albo zaczynałam mówić sama do siebie... Jednak w najgorszych momentach zamykałam oczy i myślałam o nim... starałam się przypomnieć sobie, jego głos, dotyk, idealne rysy twarzy... To dodawało mi sił... Położyłam się na łóżku odliczając minuty... mój mąż był punktualny w swoich „odwiedzinach". Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi mimowolnie się spięłam. Kaza sprawił, że każdy dotyk i zbliżenie sprawiało mi nie tylko fizyczny ból, ale i moja psychika chciała unikać go jak tylko się da. Niestety mój opór był zbędny. Kaza nie zważał na to, że często leżę jak kłoda i płaczę w trakcie. Gdy kończył, po prostu zostawiał mnie i wychodził.

- Mam okres, zostaw mnie w spokoju... - powiedziałam z zamkniętymi oczami, leżąc w bezruchu. Miałam nadzieję, że się zlituje i mi odpuści. Czasami jednak był totalnym dupkiem i nie patrzył nawet na to, że krwawię.

Jednak on nie wychodził ani nie odpowiadał. Zdziwiło mnie to, ale tak bardzo byłam zdołowana swoim losem, że czekałam na dalszy rozwój wypadków... Po pewnej chwili usłyszałam męski głos, ale nie należał on do Kazy...

-Deki...

Zamarłam... czyżby moje zwidy musiały płatać mi figle akurat teraz?

- Dekashi... - usłyszałam ponownie. Tak bardzo się bałam, że to tylko sen... nie chciałam by on znów rozpłyną się w moich zdruzgotanych myślach. Jednak po chwili zebrałam resztki odwagi, podniosłam się i otworzyłam oczy patrząc w kierunku dobiegającego głosu. Na moje szczęście dalej siedziałam na miękkim łóżku, bo widząc jak Sasuke stoi w mojej sypialni, najzwyczajniej w świecie zemdlałam...

POV SASUKE

Cztery pieprzone lata... tyle czekałem na to by ponownie ją ujrzeć, a gdy wreszcie mi się udało, zemdlała na mój widok... Podszedłem do jej łóżka i bacznie przyjrzałem się jej twarzy... Była znacznie bledsza niż pozwalała na to jej uroda, a ciało wychudzone i wątłe. Gdy usłyszałem jej słowa i zobaczyłem reakcję po tym jak wszedłem do sypialni wezbrał się we mnie gniew... nie trzeba być geniuszem by się domyśleć, że ten zwyrodnialec wykorzystywał ją na każdym kroku...

Do tej pory miałem satysfakcję, że skręciłem mu kark. Madara po wielu miesiącach ugadał prokuratora by część z Akatsuki wyszła na wolność. W zamian miał sprzedać mu kilka istotnych informacji i posiedzieć rok dłużej od nas. Przystał na wszystko, a ja gdy tylko wyszedłem zza więziennych krat postanowiłem uporządkować swoje sprawy i zabrać miłość mojego życia z tego piekła. Akcja przeprowadzona została bardzo szybko i sprawnie. Hidan zebrał resztę ludzi, a Takumi zadbał o to by policja na ten czas nas nie obserwowała. Musiałem przyznać, że bez jego pomocy nalot na ten uzbrojony po zęby dom nie miałby szans.

Podobno kilka razy próbowali z Sorą wyciągnąć Deki, ale koligacje polityczne za bardzo komplikowały tu sprawę. Teraz jednak, gdy miałem przy sobie ludzi, którzy byli gotowi postawić na szali własne życie dla sprawy, akcja zakończyła się sukcesem.

- Sasori sprzątnął resztę ochroniarzy, ale część kucharek zamknęła się w piwnicy i nie wiemy co z nimi zrobić. Dei myślał o tym by je wysadzić, ale stwierdziłem że zapytam ciebie. Chłopak od czterech lat nie był na żadnej akcji i aż się pali do roboty – to Hidan wparował do pokoju wiedząc dokładnie gdzie mnie znaleźć. Ja miałem zabić Kazę i iść do Deki, a oni mieli uprzątnąć cały teren z ochrony.

- Niech je zostawi w spokoju... służba nie jest dla nas zagrożeniem – odparłem

- Tak sądziłem. Długo to jeszcze zajmie? – zapytał patrząc to na mnie to na Dekashi z nie małym zdziwieniem – wiem, że się stęskniliście, ale bara bara przyjemniejsze będzie w hotelu

- Daj nam 20 minut – odparłem ignorując jego tekst. Dla mnie to spotkanie było równie emocjonujące co dla niej. Wchodząc do gabinetu jej męża, gdzie upił się na umór, czułem tylko gniew i nienawiść. Ten oblech dotykał ją każdego dnia i uwięził jak psa. Zabicie go nie stanowiło żadnego problemu... nawet nie jestem pewien czy był świadomy tego co się dzieje.

Patrząc teraz na tę wątłą postać, zobaczyłem jak powoli odzyskuje świadomość. Gdy otworzyła swoje złote oczy serce o mało co nie podeszło mi do gardła. Dotknąłem delikatnie jej policzka...

- Czy to możliwe? – zapytała ledwie słyszalnie, a jej oczy zaszły łzami – przecież jesteś w więzieniu

- Czy gdyby faktycznie tak było, mógłbym zrobić to? – zapytałem i powoli się nad nią nachyliłem, łącząc nasze wargi. Czułem jej zawahanie, chwilowe zesztywnienie ciała, a po chwili oddała pocałunek jakby chcąc się upewnić czy potrafi jeszcze to robić. Wyczułem w niej to wszystko uświadamiając sobie jak wiele musiała przeżyć i jakie piętno to na niej zostawiło...

POV DEKASHI

Bałam się... cholernie się bałam, że za moment to wszystko zniknie niczym mydlana bańka. Czując jego pocałunek na nowo poczułam się bezpiecznie, jak kiedyś... zadziwiające, że w jednej chwili potrafił mnie tak wyciszyć. Ale to tylko dlatego, że go kochałam... całą sobą. Jednak zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie wróciło do mnie jak bumerang

- Kaza! Zaraz przyjdzie Kaza! – zawołałam zrozpaczona wstając na równe nogi i zaczynając się zastanawiać, gdzie jest cała ochrona i jakim cudem Sasuke tu wszedł skoro nie był jawą ani snem.

- Kaza nie żyje – usłyszałam jego głos i spojrzałam w jego czarne oczy. Podchodząc do mnie mówił dalej – twój ojciec też nie żyje... i ludzie Kazy także... Nie ma już nikogo, kto by ci zagrażał albo mógł odebrać władzę. Jesteś teraz głową Klanu Dekashi... Wychodząc z więzienia chciałem ci jakoś wynagrodzić to co cię spotkało. Możesz Stanąć na czele klanu, władać rodziną i zarządzać całym majątkiem.

Patrzyłam na niego, a znaczenie jego słów powoli zaczynało do mnie docierać.

- Chcę tego, ale razem z tobą – odparłam, na co lekko się uśmiechnął.

- Niestety ja jestem skończony... jako przestępca odsiedziałem tylko połowę wyroku i to z powodu dobrych układów. Z racji tego, że przez kolejne 5 lat będę pod obserwacją władzy i prokuratury nie mogę się wychylać by nie trafić znów do więzienia. A właśnie pogwałciłem przynajmniej trzy z warunków zwolnienia. Mam kontakt ze światem przestępczym, włamałem się i dokonałem kilku morderstw. Teraz jak mnie złapią już mnie nie wypuszczą. Dlatego muszę zniknąć... Nie mogę być przy tobie

Słuchając tego moje serce rozdzierało się na pół. Poświęcił znów wszystko dla mnie... nie chciałam już żyć bez niego... tracić kolejnych chwil i lat.

- W takim razie chce zniknąć razem z tobą – odparłam – mam gdzieś klan przez który cierpiałam i w imieniu którego znosiłam upokorzenia przez wszystkie lata. Nie chce majątku i wpływów... chce tylko ciebie Sasuke... Dopiero teraz spostrzegłam dawny błysk w jego oku... moje słowa najwidoczniej i jego poruszyły bo objął mnie i przytulił mocno do swego torsu... Czując jego ciepło i bicie serca rozkleiłam się... tak bardzo marzyłam o tej chwili.. chwili, która wreszcie nadeszła.

- Przestańcie się tak mizdrzyć i spadajmy stąd – usłyszałam dobrze znany mi głos. Spojrzałam w stronę drzwi

- Dei! Ty żyjesz! – tyle razy wspominałam konającego młodego chłopaka, który miał całe życie przed sobą

- I to nawet całkiem nieźle – mrugnął do mnie przyjacielsko – ale jak się nie zabierzemy z tego miejsca to może być znacznie gorzej. Mam przepuszczenia, że kuchareczki mają telefon w piwnicy

- Chodźmy – ponaglił mnie Sasuke, ale go zatrzymałam.

- Musimy jeszcze coś zrobić... - powiedziałam, bojąc się jak Sasuke zareaguje na informację o tym, że mam trzyletniego syna...

.....................................................

Biegliśmy po wschodnim skrzydle jak w amoku szukając pokoju małego chłopca. Akatsuki twierdziło, że nie widzieli żadnego dziecka, ale ja czułam, że malec jest w budynku. Sasuke słysząc, że nie ruszę się bez niego zbladł i nie odezwał się ani słowem, ale szukał razem ze mną.

Po urodzeniu dziecka Kaza zabrał ode mnie małego, ograniczając nam kontakty bym nie miała na niego „złego wpływu". Chciał mnie tym sposobem ukarać. Nie wiedziałam czy mój rodzony syn jeszcze mnie rozpozna. Ostatni raz widział mnie pół roku temu, a ja z racji faktu, że nie mogłam wychodzić nawet nie wiedziałam gdzie w tej wielkiej posiadłości mieści się pokój mojego dziecka... Wiedziałam tylko, że we wschodniej części, a to tylko dzięki służącej, która po roku czasu widząc jak jestem traktowana była mi jedyną miłą osobą w tym domu. Co jakiś czas przynosiła wieści od Sory, albo opowiadała jak mój synek rośnie, czego się dziś nauczył i co robił.

Znajdując wreszcie pokój dziecięcy zawołałam

- Haruki skarbie!

Bez odzewu. Sasuke stał w drzwiach jak słup soli obserwując mnie i każdy mój ruch.

- To ja... mama – powiedziałam płaczliwie przeklinając Kazę za to że odebrał mi moje maleństwo. Niebiosa raczyły wiedzieć co Kaza wtłaczał do głowy trzylatka na temat jego matki. Słysząc jednak szmer z szafy podeszłam do niej i ją otworzyłam. Na dnie siedział skulony chłopiec o czarnej czuprynie.

- Tu jesteś kochanie... - starałam się powstrzymać szloch i drżenie głosu by bardziej nie przerazić chłopca, ale ewidentnie nie był zbyt ufny. Przykucnęłam przy nim i zapytałam z uśmiechem

- Pamiętasz mnie? Wiesz kim jestem?

Chłopiec spojrzał na mnie uważnie i kiwnął po chwili głową.

- Gdzie jest tata? – zapytał, a ja starałam się nie wybuchnąć płaczem

- Musiał wyjechać, ale teraz mamusia się tobą zajmie – odparłam i wyciągnęłam do niego rękę – pójdziesz ze mną?

Chłopiec nieśmiało podał mi dłoń, a ja momentalnie zamknęłam go w swoich ramionach. Wstając i trzymając malca na rękach napotkałam zagadkowy wzrok Sasuke...

- Porozmawiamy o tym później, dobrze? – zapytałam nie chcąc by Haruki na początek usłyszał zbyt wiele. Sasuke tylko pokiwał głową i poszliśmy w kierunku wyjścia, gdzie czekała mnie wolność i życie przy boku mężczyzny którego kochałam.

POV SASUKE

Ciągle byłem w totalnym szoku... ona miała dziecko... przez myśl mi nie przeszło nawet, że urodziła syna temu bydlakowi. Byłem tak wzburzony tą informacją, że nawet nie chciałem patrzeć na małego. Jechaliśmy samochodem już osim godzin w totalnym milczeniu. Nie potrafiłem tego ułożyć sobie w głowie... Hidan wraz z resztą Akatsuki pojechali w zupełnie innym kierunku by przeczekać zamieszanie z policją, a my zgodnie ze wskazówkami Takumiego kierowaliśmy się do Kanady. Chłopiec spał na tylnym siedzeniu, a Dekashi cała spięta co chwilę odwracała się i sprawdzała czy z małym wszystko w porządku. Podjeżdżając do hotelu poczułem ulgę.

- Przenocujemy tutaj, na jutro mamy lot, ale muszę załatwić... jeszcze jeden bilet – dodałem informacyjnie. Deki spojrzała smutno biorąc śpiącego chłopca na ręce. Gdy doszliśmy do recepcji poprosiłem o pokój dwuosobowy. Nie wiedziałem czy ze chce spać ze mną czy z dzieckiem, a nie chciałem naciskać po tym co oboje przeszliśmy.

Gdy siedziałem już w głównym pokoju i czekałem, aż położy chłopca spać, biłem się z myślami. Czy będę w stanie wychować syna tego bydlaka... To Kaza odebrał mi Deki zostawiając jeszcze po sobie pamiątkę, która do końca życia będzie przypominać jej i mnie o tym strasznym okresie... Minęła chyba godzina nim przyszła i usiadła obok mnie na kanapie. Spojrzałem uważnie na nią, a ona głęboko odetchnęła.

- Wiem, że to dla ciebie szok i nie jesteś zapewnie gotowy do roli ojca, ale nie zostawię Harukiego... za bardzo go kocham... nie chcę cię do niczego zmuszać. Widzę jak ta informacja na ciebie wpłynęła i nie dziwię się, dlatego wyjaśnijmy to tu i teraz. Jeśli nie jesteś gotowy, zrozumiem. Pojadę do Sory i Takumiego, a ciebie zwalniam z wszelkich zobowiązań. Nie będę niczego oczekiwać – powiedziała wręcz na jednym wdechu oczekując mojej reakcji.

Spojrzałem uważnie na nią

- Deki... kocham cię nad życie... Tylko myśl o tobie trzymała mnie przy życiu w pierdlu. Wychodząc nie marzyłem o niczym innym jak o wspólnym życiu z tobą, ale... nie wiem czy dam rade ponieść taki ciężar... Nie jestem w stanie patrzeć na tego dzieciaka, a co dopiero go wychowywać. Świadomość czyim jest synem doprowadza mnie do szału... patrząc na niego zawsze będę widział Kazę a co za tym idzie będzie docierać do mnie, że pieprzył cię jakiś gnój odbierając mi moje wyłączne prawo do ciebie! Nie jestem typem szlachetnego bohatera. Gdyby mi na tobie nie zależało i gdybym cię szczerze nie kochał, nie wróciłby po ciebie... Taki już jestem... - mówiąc to wszystko widziałem jak jej mimika się twarzy ciągle się zmienia, ale dopiero gdy się ponownie odezwała zrozumiałem co było tego powodem...

- Haruki nie jest synem Kazy – powiedziała – tylko twoim

Te słowa całkowicie wbiły mnie w fotel... to nie mogła być prawda... przecież spałem z Deki tylko raz, podczas gdy ten gnój... miał ją kiedy chciał... Najwidoczniej widziała moje wahanie bo kontynuowała

- Zaszłam w ciążę z tobą... Tej samej nocy której odebrałeś mi dziewictwo... Miałam jednocześnie dni płodne, które skończyły się w momencie gdy ojciec zmusił mnie do małżeństwa z Kazą... Wiem co chodzi ci po głowie. Owszem, Kaza przychodził do mnie codziennie. Brał mnie wbrew mojej woli, pomimo walki i niechęci, każdego dnia... nawet wtedy gdy miałam okres... jednak za każdym razem gdy wychodził z mojej sypialni i ponownie zamykał mnie na klucz ja biegłam do łazienki i przygotowywałam jedyną z możliwych dla mnie antykoncepcji...

Widząc moje zakłopotanie i pytające spojrzenie wywróciła oczyma i dodała:

- Płukałam się roztworem z octu i cytryny... Wmówiłam pokojówce, że to do moich włosów, dzięki czemu są długie i gęste, a tak naprawdę zabijałam wszystko co Kaza pozostawiał po sobie w moim ciele. Mimo tego zabiegu okazało się, że jestem w ciąży... Gdy lekarz powiedział mi wiek płodu doskonale zdawałam sobie sprawę, kiedy poczęte zostało to dziecko...

Kaza nie domyślał się do pewnego momentu. Jednak gdy chłopiec miał rok zauważył, że coś jest nie tak. Jeśli zechcesz możemy zrobić testy DNA, ale wystarczy, że mu się przyjrzysz... nie ma nic z Kazy ani nawet za dużo ze mnie... wygląda i patrzy natomiast tak jak ty... Kaza uznawał go za swojego syna, ale wiedziałam, że liczy na to iż ponownie zajdę w ciąże. Nic takiego jednak nie nastąpiło, bo dalej stosowałam ocet i cytrynę... Za karę odciął chłopca ode mnie i chciał wychować go zgodnie z własnymi ideologiami. Wiem, że nie jesteś typem szlachetnego bohatera, dlatego spytałam czy odnajdziesz się w roli ojca, nawet jeśli to twój syn...Jeśli nie sama wychowam Harukiego

Jej dość długi monolog był bardzo rzeczowy i konkretny, a ton przypominał dawną zadziorną Dekashi... nawet w takich chwilach które przechodziła pozostała mi wierna duszą mimo że ciałem nie mogła. To wszystko zmieniało postać rzeczy... Widomość, że Haruki jest moim synem jakby dodała mi sił i motywacji do życia.

- Wybacz mi... - odezwałem się po chwili i wziąłem ją za dłonie – nawet nie masz pojęcia jak ogromny ciężar ze mnie spadł... Nie chciałem chłopca ze względu na jego ojca i nawet nie chciałem na niego zerkać... wierzę ci i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... zapewnię wam najlepsze warunki jakie będę w stanie i obiecuję, że już nigdy więcej was nie zostawię...

POV DEKASHI

Minęły dwa lata od niewyjaśnionej masakry w klanie Makuda i od zniknięcia głównej dziedziczki klanu. Takumi idealnie zataił wszelkie ślady powiązań z Akatsuki i Sasuke z którym żyliśmy spokojnie w Kanadzie. Z przyjaciółmi miałam kontakt telefoniczny i to też tylko na bezpiecznych łączach. Taki stan rzeczy musiał jeszcze utrzymać się parę lat, aż do wygaśnięcia kary wyznaczonej dla Sasuke i Madary. Siedziałam w oknie kuchni i patrzyłam jak mój ukochany bawi się z naszym synem ucząc go strzelać z łuku do celu. Wyglądali jak klony... Haruki szybko zaakceptował nową rzeczywistość i ostatnimi czasy nawet już nie wspominał Kazy. Miałam nadzieję, że ten etap życia na zawsze pogrzebię gdzieś w przeszłości.

Moje rany goiły się powoli, ale dzięki Sasuke na nowo nauczyłam się czerpać radość z dotyku, pocałunku i seksu... Nie naciskał na mnie, a czekał cierpliwie aż wszelki uraz do zbliżeń minie. Uśmiechałam się mimowolnie na myśl, że moja historia mimo że burzliwa i pełna horroru zakończy się happy endem. Dziś przypadała nasza rocznica ślubu, dlatego wyciągnęłam z szuflady małe ozdobne pudełeczko i włożyłam do niego podłużny patyczek na którym widniały dwie czerwone kreski. Wiedziałam, że będzie to dla Sasuke najlepszy prezent. Wielokrotnie marzył o kolejnym dziecku. Dziecku, które od samego początku będziemy mogli wychowywać razem...

GWIAZDECZKI!

TROCHĘ SIĘ NACZEKALIŚCIE NA TEN OSTATNI ROZDZIAŁ XD Byliście dzielni! Bardzo wam dziękuję za słowa wsparcia i otuchy, gdy byłam w szpitalu. Pisałam ten rozdział z przerwami w zależności jak miałam siły, ale wyszedł całkiem długi więc jakaś drobna rekompensata z mojej strony jest :P Co do jakości – jeśli jest słaba, musicie wybaczyć hahhah.

Mimo że książka się kończy nie kończę z pisaniem. W głowie mam pomysł na kolejną, ale póki co jej nie zaczynam ze względów zdrowotnych – boje się, że przerwy w rozdziałach na ten moment mogłyby byś za duże. Co jakiś czas jednak bd dodwać one shoty wiec zerkajcie tam - coś nowego wpadnie i uzupełnie stare, brakujące :P

Jeszcze raz wam dziękuję za komentarze, gwiazdki i privy! Tacy czytelnicy to skarby!

Dalej jestem aktywna na wp, więc zawsze znajdę czas by z wami popisać :*

Kocham!

Wasza/Twoja

Juri/Deki

P.S. Pragnę zauważyć, że zrobiłam happy end – ( miejsce na pochwały za to, że tym razem nie zrobiłam bohaterom totalnego piekła xD ) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro