Rozdział 13 Nowe informacje
POV DEKASHI
Widząc jak cierpi i zagryza zęby z bólu zaproponowałam
- Umiem prowadzić, zamieńmy się miejscami.
Milczał... Jego rana coraz bardziej dawała się we znaki, a świadczyła o tym już cała jego zakrwawiona koszula. Po tym jak zbiegliśmy radiowozem, wróciliśmy na stację z której zabrała mnie policja. Dalej było tu nasze auto i rzeczy, które Sasuke pakował kilka dni. Aż dziw, że nikt nie ukradł tych „skarbów". To wtedy, gdy Sasuke ponownie siadał za kółkiem zobaczyłam, że jego stan się pogarszał z każdą chwilą. Była to świetna okazja żeby znów spróbować uciec, ale byłam w samej czerwonej bieliźnie i po ostatnich doświadczeniach wolałam już sama nie wypuszczać się „w miasto".
Poza tym było mi go żal... uratował mnie narażając swoje życie. Byłam ciekawa dlaczego to zrobił, ale bez względu na pobudki byłam mu ogromnie wdzięczna.
- Powinniśmy pojechać do szpitala... - dodałam widząc jak cierpi coraz mocniej – Sasuke!
- Nic mi nie będzie – odparł po chwili – poza tym jesteśmy już blisko
- Blisko czego?
Znowu milczenie.
„Ja przez niego zwariuję" – pomyślałam, ale gdy zobaczyłam, że parkujemy pod jakimś w miarę sensownym hostelem aż zamrugałam.
„Nie zależy mu już na całkowitym ukrywaniu się?" – pomyślałam, gdy wysiadł z auta i otwierając drzwi z mojej strony rzucił mi koc.
- Owiń się tym nim wejdziemy – polecił po czym założył na plecy plecak a swoją ranę przykrył dodatkową torbą na ramię.
Wchodząc do hostelu uważnie obejrzałam hol. Nie był to najczystszy lokal, ale znacznie lepszy niż chatka w której mnie przetrzymywał.
- Pokój dwuosobowy poproszę – powiedział kładąc na blacie plik banknotów
Recepcjonistka, która do tej pory zaczytana była w jakimś magazynie teraz lekko się speszyła, zapewne pod wpływem jego niezaprzeczalnej urody
- Na długo się Państwo zatrzymają? – zapytała
- Tydzień, może dłużej – odparł z wymuszonym uśmiechem zabierając klucz. Była to dla mnie informacja, że minie jeszcze minimum tydzień nim wrócę do ojca. W związku z tym miałam trochę czasu by jakoś powiadomić Sorę i Takumiego by mi pomogli.
Wchodząc do pokoju odetchnęłam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że już nie jestem w burdelu i nie muszę martwić się, że ktoś mnie zmusi do rozłożenia nóg. Pokój był mały, łóżka mimo że osobowe przylegały prawie do siebie, a łazienka wydzielała lekko nieprzyjemny kanalizacyjny zapach. Mimo to czułam się tu o wiele lepiej niż trzy godziny temu w buduarowych pomieszczeniach.
- Powinien to obejrzeć lekarz – powiedziałam naprawdę zaniepokojona stanem mojego oprawco – wybawcy. Sasuke usiadł na łóżku i powoli zdjął z siebie koszule odsłaniając paskudną ciętą ranę. Starałam się udawać, że nie widzę jego wyrzeźbionych mięśni, ale gdy ujrzałam jak z rany sączy się coraz więcej krwi, aż zadrżałam.
- Dzwonię na pogotowie – poinformowałam hardo, ale wstał i jednym ruchem wyrwał mi telefon z rąk jednocześnie go roztrzaskując.
- Obejdzie się Dekashi – powiedział – jeśli chcesz pomóc znajdź jakiś przybornik z igłą i nicią
Chwilę stałam jak wryta tym nagłym wybuchem złości zupełnie go nie rozumiejąc, przecież chciałam mu pomóc. Jednak szybko wzięłam się w garść. Pobiegłam do łazienki odnajdując na szczęście potrzebne rzeczy. Gdy wróciłam do pokoju Sasuke siedział ponownie na łóżku polewając ranę wódką z barku po czym sam upił łyk trunku.
- Musisz mi to przytrzymać – polecił wręczając mi średniej wielkości lusterko. Po chwili już wiedziałam dlaczego. Sasuke zamierzał zszyć ranę, ale ledwo mógł się tam dotknąć. Nie wytrzymałam
- Ja to zrobię i przestań mówić, że sobie poradzisz! – Warknęłam odkładając lusterko. Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem po czym podał mi igłę i nić. Mimo że nigdy wcześniej tego nie robiłam, zdezynfekowałam igłę po czym wbiłam ją w jątrzącą się ranę.
POV SASUKE
Odkąd uciekliśmy z burdelu czułem się coraz gorzej. Wiedziałem, że muszę jakoś wytrzymać póki nie dowiozę nas w bezpieczne miejsce. Jakby tego było mało Dekashi siedziała obok mnie w totalnym negliżu, a jej ciało zdecydowanie było niezwykle atrakcyjne. Mimo kontuzji mimowolnie moje ciało reagowało na jej widok. Dodatkowo wspomnienie naszego pocałunku potęgowało te irracjonalne jak dla mnie odruchy w tej sytuacji.
Starałem trzymać się w ryzach do tego stopnia, że nawet z nią nie rozmawiałem, a poza tym ledwo łapałem powietrze z powodu okropnego bólu. Rana coraz mocniej krwawiła, a ja wiedziałem że nie mogę pojechać do szpitala, bo Deki znów może wykorzystać nowe otoczenie na ucieczkę... a tam albo jej się to uda, albo jacyś lekarze wezmą tę ofiarę losu sprzedadzą na organy...
W tych rejonach Rosji nigdzie nie było bezpiecznie. Gdy już byliśmy bezpieczni w pokoju widziałem jak się o mnie martwi. Do tego stopnia, że chciała dzwonić po pogotowie. Dopiero wtedy otrzeźwiałem, że w pokoju jest działający telefon i Deki może wykorzystać sytuację by zadzwonić do przyjaciół i uciec. Nie chciałem na to pozwolić. Nie dlatego, że chciałem już oddać ją w ręce ojca, a najzwyczajniej sam chciałem poprzebywać w jej towarzystwie... paranoja.
Do tej pory traktowałem ją trochę z góry jak ofiarę nie znającą życia, ale gdy wydarła się na mnie i kazała oddać igłę dostrzegłem ten niezwykły ogień w jej złotych oczach. Oddałem jej narzędzie i posłusznie położyłem się na łóżku. Jednak gdy zaczęła mnie zszywać poczułem, że odpływam. Adrenalina utrzymująca moją świadomość przestała działać, a ja całkowicie straciłem przytomność.
POV DEKI
Cholernie się o niego martwiłam. Co godzinę wstawałam i sprawdzałam czy jeszcze oddycha. Bałam się, że rana może być zainfekowana, a na dodatek nie wiedziałam czy nóż nie uszkodził jego narządów wewnętrznych. Polewałam ją więc obficie alkoholem i zmieniałam opatrunki. Po pewnym czasie przestał być blady, a gorączka ustała. Dopiero wtedy odetchnęłam.
- Dlaczego mi pomogłaś? – zapytał gdy się w końcu przebudził
- Ja tylko się odwdzięczyłam za ratunek z burdelu, ale przyznam że chciałam zapytać cię o to samo – odparłam jakby niewzruszona, ale w głębi serca skakałam z radości, że jednak żyje i nie skonał zostawiając mnie tu samą.
Patrzył na mnie, ale nic nie powiedział.
- Zapewne tatuś zapewnił ci nie tylko pieniądze, ale i zaszczyty – zakpiłam – gorączka już spada, Rana przestała się jątrzyć ale spałeś dwa dni, więc zjedz coś na wzmocnienie – podałam mu talerz z jedzeniem, które zamówiłam na dole w barze.
- Nie zrobiłem tego dla pieniędzy i zaszczytu – odparł po chwili, a ja usiadłam na drugim łóżku i spojrzałam na niego. Jego wzrok mnie przeszywał powodując u mnie nierytmiczne bicie serca.
- Nie chciałem pozwolić byś przeżyła najgorsze piekło pod słońcem... nawet śmierć byłaby lepsza od tego co cię tam czekało – powiedział po czym zaczął jeść. To szczere wyznanie niezwykle mnie rozbroiło
- Dziękuję – odparłam co ewidentnie go zaskoczyło. Znów mnie obserwował co spowodowało u mnie lekkie speszenie.
- W zamian za ratunek mogę Ci zadać dwa pytania? – zaskoczyła mnie jego ciekawość, ale przytaknęłam twierdząco zastanawiając się co go tak zżera od środka.
- Twoje rany na plecach...Blizny. Skąd je masz? – zapytał, a ja aż się wzdrygnęłam. Moje plecy były powodem mojego kompleksu, ale nie mogłam ich ukryć pod skąpym strojem jaki dostałam od Ino... Widziałam jak się im przygląda, ale nie sądziłam że o nie zapyta.
Siedząc na łóżku westchnęłam i powoli odkopywałam stare wspomnienie...
- Gdy miałam dziesięć lat, uciekłam opiekunce w parku. Chciałam iść na plac zabaw pobawić się z innymi dziećmi, ale mój ojciec na to nie zezwalał. Uważał, że jego córka nie może obcować z pospólstwem. Mimo wszystko wykorzystałam moment i spędziłam cudowną godzinę na huśtawkach, zjeżdżalniach i innych dziecięcych atrakcjach. Jednak z racji piastowanego stanowiska mój ojciec miał wielu wrogów. Uprowadził mnie konkurencyjny klan, korzystając z okazji że nie byłam pod niczyją opieką. – gdy opowiadałam Sasuke uważnie słuchał nie chcąc mi przerywać, a jego po raz pierwszy cieplejszy wyraz twarzy powodował, że chętniej mówiłam
- Traktowali mnie dobrze i nie trzymali w piwnicy jak ty – docięłam mu - pozwalali bawić się w ogrodzie, kupowali słodycze. Mimo że wiedziałam, że jestem zakładnikiem przez ten miesiąc byłam przeszczęśliwa. Żona głowy tego klanu opiekowała się mną jak własną córką, była dla mnie jak matka, której nigdy nie poznałam. Gdy uzyskali duże profity od mojego ojca, oddał im sporą część swoich udziałów i zysków, zwrócili mnie ojcu. Do tej pory pamiętam jak było mi smutno z powrotu do domu. Nikt już nie śpiewał mi na dobranoc, nie opowiadał bajek, nie kupował słodyczy i nie przytulał.
Za to gdy tylko powróciłam do domu, ojciec wezwał mnie do swojego gabinetu. Myślałam, że po tym czasie rozłąki wezbrały się w nim jakieś ojcowskie uczucia i je okaże... Nic bardziej mylnego. Kazał mi uklęknąć przed swoim biurkiem i pochylić się.
Ponieważ nie wiedziałam co mnie czeka posłusznie wykonałam polecenie. W międzyczasie usłyszałam jak zhańbiłam swoją rodzinę, jakie straty musiał ponieść by mnie uwolnić i jak jestem niewdzięcznym dzieckiem... Po tym wywodzie wziął długi bambusowy kij z cienkim zakończeniem i zaczął mnie bić. Dostałam dokładnie sto dwadzieścia razy... za każdy jeden udział w firmie jaki stracił. Świadomie dotrwałam tylko do sześćdziesiątego. Potem straciłam przytomność. W końcu ile może znieść dziesięcioletnie dziecko. Od tamtej pory ojciec nie znosił najdrobniejszego sprzeciwu z mojej strony. Natomiast ja wytrzymywałam to wszystko, ale wiedziałam że nie będzie to trwało w nieskończoność.
Gdy skończyłam i spojrzałam na niego miał znów zaciśniętą szczękę. Nie chciałam przedłużać tej niezręcznej ciszy, więc ponagliłam
- A drugie pytanie?
Chwilę miałam wrażenie, że się waha, ale mimo to je zadał
- W burdelu słyszałem, że nie jesteś dziewicą... w Japonii czeka na ciebie chłopak?
- Masz tupet by pytać o takie rzeczy... - zrobiłam się cała czerwona. Nie ze złości, a ze wstydu. Nie chciałam jednak by patrzył na mnie przez pryzmat zasłyszanych plotek
- Nie mam chłopaka i jestem...dziewicą – odparłam lekko ściszając głos – jednak dzień przed ślubem stwierdziłam, że nie pozwolę odebrać sobie cnoty przez jakiegoś starego pryka. Nic więcej nie musisz wiedzieć – odparłam odwracając się do niego tyłem na łóżku i układając wygodnie. Dałam tym samym do zrozumienia, że rozmowa jest skończona. Miałam nadzieję, że był na tyle inteligentny, że domyśli się, że sama sobie przebiłam błonę by zrobić na złość ojcu i współmałżonkowi, który na drugi dzień mógł chcieć anulowania ślubu gdyby zorientował się, że nie byłam cnotliwa.
Była to głupota skoro na drugi dzień zwiałam, ale wtedy nie myślałam logicznie... podobnie jak teraz, gdy obok był Sasuke, który wpływał na mnie w dziwny i nie do opisania sposób... Sprawiał, że coraz bardziej nie chciałam go opuszczać i ukrywać się w tych śmierdzących hostelach jak najdłużej się da...
Gwiazdeczki!
Długo wyczekiwany rozdział xD ale dłuższy!
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro