Rozdzial 18 żyjąc wspomnieniami
POV SASUKE
- Pieprzona owsianka... co ja gówniarz jestem by to jeść? - Hidan pomimo trzech lat w pierdlu dalej nie mógł się przyzwyczaić do menu i umiejętności głównego kucharza.
- Jak ci nie pasuje sekciarzu to oddaj swoją miskę - jakiś dryblas podszedł do naszego „stolika". Całą twarz miał wytatuowaną więziennymi malunkami. Musiał zostać tu przeniesiony bo wczoraj dotarła kolejna partia więźniów, a on nie wyglądał na zielonego świeżaka.
- No no no... jeden dzień w naszych skromnych progach i już znasz moje przezwisko - Hidan tylko złowieszczo się uśmiechnął. Lubił wszczynać bójki, a z racji tego że zawsze trzymaliśmy się razem to mimowolnie biłem się razem z nim.
- „I po raz kolejny ominie mnie śniadanie" - pomyślałem zblazowany wstając od stołu i ruszając do „pomocy" wariatowi z którym dzieliłem cele od trzech lat...
........................................................
- O co tym razem poszło? - zapytała pielęgniarka więzienna opatrując moje spuchnięte oko.
- O nic. Witałem się tylko z nowymi kumplami - odparłem lekko się krzywiąc gdy zakładała szwy. Była dość niską kobietą, ale o ładnej figurze. Brunetka o niebieskich oczach. Widziałem jak na mnie spogląda i wielokrotnie dawała mi do zrozumienia, że jej się podobam. W naszym więzieniu pracowała od około dwóch lat, a z powodu moich częstych zatargów z innymi więźniami równie często trafiałem pod jej opiekę.
- Jesteś zdecydowanie za przyjacielski - skwitowała zaklejając ranę.
- To jedna z moich wad - odparłem
- Ale chyba nie masz ich aż tak dużo - odparła lekko się rumieniąc
- Naprawdę tak myślisz patrząc na kogoś kto siedzi w więzieniu i ma dziesięcioletni wyrok? - lekko zakpiłem posyłając jej zadziorny uśmiech. Dzięki niej miałem często dostęp do leków, którymi przekupywałem więźniów lub samych strażników wymieniając je na bardziej potrzebne mi rzeczy.
- Do zobaczenia jutro - powiedziałem na odchodne idąc za strażnikiem doskonale wiedząc, że koleś z rana tak szybko nie odpuści Hidanowi.
Dziewczyna popatrzyła tęskno i tylko westchnęła. Mimo że kiedyś nie przepuściłbym okazji i bym ją przeleciał tak jak tego chciała, ja wciąż myślałem o Deki... Wiedziałem, że Orochimaru bardzo szybko zorientował się co mnie spotkało i na pewno wysłał zastępstwo w moje miejsce. Do tej pory pamiętałem jej przerażenie gdy mówiła o ojcu... mogłem się tylko domyśleć jakie piekło ją spotkało odkąd wróciła. Niestety informacje o niej dochodziły do mnie ze znacznym opóźnieniem. Madara wraz z resztą Akatsuki trafili do więzienia o zaostrzonym rygorze z racji ich wcześniejszej kartoteki. Ja i Hidan dostaliśmy mniejszą karę, ale i tak nie było łatwo. Żyletka w jedzeniu czy wpierdol na spacerniaku były na porządku dziennym. Skorumpowani strażnicy, którzy potrafili trzymać więźniów w izolatce za sam fakt, że nie chcieli zapłacić miesięcznego haraczu, popsute jedzenie serwowane na więzienne posiłki, albo totalna głodówka dla wszystkich przez dwa dni. Każdy tu był czujnym wrogiem. Nawet spaliśmy z Hidanem na zmianę wiedząc, że jakiś dobry strażnik może zechcieć zabawić się czyimś kosztem.
Degeneraci, pedofile, gwałciciele, złodzieje i inne szuje. To było teraz moje towarzystwo... Wracając do celi zauważyłem, że Hidan znów narysował sobie jakieś kręgi na ciele... ten jego Jashinizm nie robił już na mnie wrażenie, chociaż muszę przyznać, że był irytujący na początku.
- Dzięki nowym bliznom wyglądasz bardziej męsko! - zawołał, gdy krata naszej celi zamknęła się za mną. Nie miałem siły nawet tego komentować. Leki które dała mi pielęgniarka chyba zaczęły działać bo zrobiłem się lekko przymulony. Ignorując Hidana położyłem się na pryczy i przymknąłem oczy. Nim się spostrzegłem odpłynąłem, ale tym razem spokojnie, bez koszmarów. Zamiast nich przyszła do mnie ona... kobieta o złotych oczach, którą kochałem mimo że nie widziałem jej już kilka lat.
.................................................................
- Pozdrowienia od Madary Panowie - to strażnik podszedł do naszej celi po północy. Był naszym człowiekiem, to przez niego kontaktowaliśmy się pomiędzy więzieniami z resztą Brzasku.
- Mów co wiesz - Hidan momentalnie podszedł do krat
- Nie za wiele. Kazał przekazać, że jest bliski ugody z prokuratorem i byście byli cierpliwi
- Od trzech lat gada to samo... - Hidan wypowiedział moje myśl. Niestety wyrwać się z tego więzienia nie była takie proste. Na każdym szczeblu potrzebne były grube pieniądze na łapówki.
- Jest jeszcze coś i to do ciebie - strażnik tu zwrócił się do mnie - podobno laska nie ma lepiej od was. Mąż pilnuje jej dzień i noc. Nie pozwala wychodzić z domu.
Zamarłem...Ostatnio prosiłem by dowiedzieli się czegoś o Deki. Była to pierwsza od dłuższego czasu konkretniejsza wiadomość... mąż? Czyli ojciec ją zmusił do tego małżeństwa. A może wyszła za kogoś innego?? Tak czy inaczej nie był to szczęśliwy związek skoro miała areszt domowy... Koleś przejął jej tytuły i władzę klanu, a ją trzymał jak zakładnika.
Jeszcze bardziej zapragnąłem się stąd wyrwać
- Powiedz Madarze, że ma dać prokuratorowi wszystko co chce. Bylebyśmy mogli już stąd prysnąć.
Nie mogłem dłużej czekać... wiedziałem, że potrzebuje mojej pomocy poza tym marzyłem by wreszcie ją ujrzeć...
Gwiazdeczki!
Tak oto mamy przed ostatni rozdział xD Jak widzicie mimo że los rozłączył naszą parę to byli w dość podobnej sytuacji
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro