Rozdział sześćdziesiąty szósty
Dzień w Hogwarcie wydawałby się całkiem zwyczajny, jednak zaraz miało się to zmienić.
- Czy babeczki z Wywarem Żywej Śmierci już gotowe? - spytał Taylor, a stojąca obok Megan zameldowała:
- Tak, już gotowe!
- Ja przygotowałam również kilka trucizn, które z łatwością pomogą - rzekła Natalie poważnie.
- A my z Tilly obiecałyśmy już pająkom ucztę, więc wszystko musi się udać - dodała Alice.
Wszystko zdawało się dziać według dokładnego planu...
- Jak to się uda, to będę tańczyć ze szczęścia. Razem z Neville'em, muszę mu w końcu wyznać miłość - stwierdziła Megan.
- Myślicie, że Draco da się zaprosić do Pokoju Wspólnego Gryffindoru na imprezę? - zastanowiła się Alice.
- Nie będzie potrzeby mieścić się w dormitorium, bo Dumbledore dał nam nakaz zrobienia tego jeszcze dzisiaj w Wielkiej Sali - powiedziała Tilly, co ucieszyło pozostałych.
- Świetnie, w takim razie zaczynamy! - Taylor zatarł ręce z radości.
~
W Wielkiej Sali panowało napięcie. Wszyscy w Hogwarcie czekali na to od dawna, a teraz w końcu plan mógł zostać zrealizowany.
Niczego nie spodziewająca się Fletcher weszła do Wielkiej Sali, gdzie usiadła przy stole Krukonów. Mimo wielu uczniów, było tam dosyć cicho.
- Jak myślisz, umrze szybko czy natychmiast? - Alicia spytała swojej przyjaciółki, Angeliny, z którą siedziały przy stole Gryfonów.
- Mam nadzieję, że od razu. Wreszcie kogoś innego zabijają, bo w większości opek to ja muszę być ta zła. A przecież ja kocham Cloyda i shipuję Frehie - odparła poważnie Johnson.
- Ty chociaż masz jakąś rolę, mnie zwykle wszyscy pomijają - stwierdziła siedząca obok Katie Bell.
Wszyscy przypatrywali się temu w skupieniu, nawet Charlie Weasley, jego dziewczyna Ashley Hancock, oraz ich przyjaciele Jeff Hart i Nimfadora Tonks - chociaż cała czwórka skończyła już Hogwart, to i tak siedzieli przy stole Hufflepuffu, czekając na widowisko.
Przy stole Ravenclawu było natomiast tylko jedno miejsce, obok Clary, gdzie usiadła Fletcher. Przed nią stała tajemnicza babeczka, a ona pomyślała, że to prezent i postanowiła zjeść.
Jednak kiedy zjadła, nagle jej oczy się zamknęły. Clara obwieściła:
- Nie żyje!
Wtedy siedząca obok niej Marietta wbiła jej strzykawkę z trucizną w ramię i umarła. Następnie Cho zrobiła to Mariettcie, a reszta stołu zwiała, żeby nie być następnymi.
Sophie podbiegła do stolu Gryfonów, wlazła na stół i skoczyła prosto w ramiona Freda, a wszyscy zaczęli bić brawo.
- To teraz trzeba dostarczyć te ciała pająkom. Myślę, że ucieszą się z dodatkowego deseru - powiedziała Tilly.
- Szczerze mówiąc, to z Mariettą będzie ciężko, bo jest niesmaczna. Sama próbowałam - powiedziała Cho, a wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
- Ją też zabić - stwierdziła Tilly spokojnie. Należało działać i eliminować wrogów.
Dlatego właściwie od razu w stronę Cho poleciała Avada od Sally, która chciała bezpośrednio zabić Fletcher, ale skoro ta już była martwa, to musiała zadowolić się kimś innym.
- I teraz to rozumiem! Piona, Sal! - krzyknęła Naomi.
- Piona, Naom! - odkrzyknęła jej przyjaciółka.
- To teraz tylko zanieść te ciała pająkom i zaczynamy imprezę! - ogłosił Taylor.
- A my chcemy wam coś obwieścić! - zawołała Sophie, nadal będąc w ramionach Freda.
- Pobieramy się i zapraszamy was wszystkich na ślub! - zawołali oboje, co spotkało się z aplauzem większym niż tym po ogłoszeniu Turnieju Trójmagicznego.
- W takim razie nie zwlekajmy! - zawołała Alice.
- Na druhny biorę Sally, Naomi, Alice, Natalie i Tilly - powiedziała Sophie.
- A George, Taylor, Charlie, Lee i Bill będą drużbami - rzekł Fred, a wszyscy wymienieni pojawili się obok, nawet najstarszy z braci, którego jeszcze przed chwilą tu nie było.
- Taylor i Megan zajmą się tortem, bo wygrali konkurs kucharski którego nie było. Alice dobierze sobie ekipę do dekorowania sali - zarządziła Sophie.
- A Tilly i Natalie zajmą się usunięciem zwłok - rzekł Fred.
- No i ktoś musi się zająć rozwaleniem ściany, żeby nie spadła na mojego męża. Ktoś chętny? - spytała Sophie.
- Najlepiej poświęcić tą Delacour, bo Bill będzie tylko ze mną, no lol - rzekła żona Billa, stojącą niedaleko. Mężczyzna ucieszył się z jej obecności i pocałował ją prosto w usta.
- Ja proponuję ropuchę, która miała uczyć obrony w dziewięćdziesiątym piątym - zaproponowała Ashley, która już się tu nie uczyła, ale co z tego.
- Też uważam, że to lepszy pomysł. Albo zrobimy dwie pieczenie na jednym ogniu i zabijemy obie na raz - rzekła Alice.
- Świetny pomysł, robimy to! - rzekła Natalie.
Nagle do Wielkiej Sali wpadają Dumbledore, McGonagall, Flitwick, Sprout i Snape, którzy (z wyjątkiem tego ostatniego) uśmiechają się na widok martwej Fletcher. Ten-Który-Przestał-Się-Uśmiechać-Kiedy-Lily-Mu-Nie-Wybaczyła czyli Severus jedynie lekko uniósł kąciki ust do góry, ale tak bardzo lekko, że nikt tego nie zauważył. Mruknął tylko coś o tym, że "przynajmniej kilkoro imbecylów mniej".
- Skoro Taylorowi udało się pozbyć Fletcher, to daję milion punktów dla Gryffindoru. Oczywiście jego przyjaciółki z Gryffindoru Alice, Natalie i Tilly też dostaną punkty. Fred Weasley dostanie punkty za oświadczyny i jak pozbędziecie się ściany to za przeżycie. Jakieś pytania? Jak nie to spadam - rzekł Albus, po czy wyszedł, zanim ktokolwiek zdążył się sprzeciwić.
- Teraz ja chciałbym coś ogłosić - rzekł Taylor, wchodząc na stół.
- Otóż uważam, że każdy tutaj przysłużył się w mniejszym lub większym stopniu do tego i nie zamierzam zatrzymywać tych wszystkich punktów dla siebie. Daję więc każdemu z domów po tyle samo punktów, mniejsza, że nie jestem nawet prefektem. Krukoni powinni odzyskać wszystkie punkty, które stracili przez Fletcher, to raz. Po drugie przyznaję punkty mojej siostrze za to, że się tak nacierpiała. Przyznaję punkty Sally, bo jest dobra dla mojej siostry. Przyznaję też punkty dla Luny Lovegood, żeby wszyscy przestali się jej w końcu czepiać. Dobra, teraz Puchoni. Megan jesteś dobrą kuzynką i no ty i twoi przyjaciele z twojego domu dostaniecie punkty bo dużo pomogliście. Ślizgonom również rozdam punkty. Adrianowi za to, że nie jest takim debilem jak w większości opek. Draco za to, że jesteś z Alice, czy tam będziesz. No i mojej przyszłej dziewczynie, która nie powiem z którego jest domu, ale też dostanie punkty - powiedział chłopak, a wszyscy zaczęli mu bić brawo.
- Nie szkodzi, że nie jesteś prefektem, punkty zaraz dodam - obiecała McGonagall, a chwilę później punkty zremisowały się. Po chwili nauczyciele wyszli, zostawiając uczniów, żeby się bawili.
Uczniowie zaraz zajęli się przekazaniem ciał Aragogowi i jego rodzinie, po czym zaczęli zabawę.
Oczywiście na środku tańczyli Fred i Sophie, ale inne pary też nie siedziały bezczynnie. Megan tańczyła z Nevillem, Alice z Draco, było także widać Ashley i Charliego, Olivera i Mirandę, a także nawet Mayę i Syriusza, którzy nagle stali się nastolatkami.
W końcu odbyło się złożenie przysięgi małżeńskiej złożonej na gruzach krwiożerczej ściany bo czemu nie. Później zabawa trwała do momentu gdy nagle w drzwiach Wielkiej Sali pojawiło się stado dzieciaków o różnych kolorach włosów, oraz wieku i mundurkach, lub zwykłych ubraniach. Zaczęły biegać wokoło bez słowa, aż w końcu Fred zatrzymał jakąś małą dziewczynkę o różnokolorowych włosach i brązowych oczach.
- Kim jesteś? - spytał.
- Nie wiem. Wiem tylko, że mam nazwisko Weasley. Czy wy jesteście Weasley? - spytała dziewczynka.
- Tak - odpowiedzieli Fred i Sophie, którzy byli już małżeństwem.
- Jesteście moimi rodzicami? - spytała mała z nadzieją.
- Nie wiem, jest tu dosyć sporo Weasleyów, ale raczej nie sądzę, żebyśmy byli twoimi rodzicami - rzekła Sophie.
Mała się rozpłakała, co spowodowało wielki płacz wszystkich dzieciaków w Wielkiej Sali. W rezultacie wszystko się zawaliło i wszyscy zginęli pod tymi gruzami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro