Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział sto siódmy

Po tym, jak Sophie powiedziała Sally o rozmowie z Michaelem, ta w końcu porozmawiała z nim. Ponoć trochę się posprzeczali, jednak mimo wszystko nie dało się uniknąć częstych kontaktów. Starali się więc nie wywlekać przy wszystkich ich rozmowy.

Sophie natomiast jeszcze potem parę razy szukała notatek w dormitorium, lecz ich nie znalazła. W końcu spisała je od Alicji, z którą pracowała na eliksirach i nie myślała już o nich zbytnio.

Styczeń szybko przeminął i zaczął się luty. Pewnego popołudnia spacerowali sobie z Taylorem po błoniach - w końcu chociaż miała chłopaka, oraz oboje mieli przyjaciół, to jednak starali się też spędzić czas razem. Mieli naprawdę dobrą więź i nie chcieli, by to się kiedykolwiek zmieniło.

Błonia pokryte były śniegiem i panował mróz. Mieli na sobie kilka warstw ubrań, by nie zmarznąć. Mogli oczywiście zostać w zamku, jednak mieli ochotę wyjść na zewnątrz.

- Jak ten czas leci, za kilka tygodni już kolejne zadanie Turnieju - westchnęła Sophie. Tak jak wszyscy, była ciekawa co w nim będzie, ale zarazem też szkoda jej było Naomi, która stresowała się wręcz podwójnie. Miała nadzieję, że wszystko będzie w porządku i zadanie odbędzie się bez komplikacji.

- Nim się obejrzymy, to cały Turniej przeleci. Ale nie zapominajmy, że wcześniej Walentynki - powiedział Taylor, a ona zaczęła wspominać, jak to wyglądało rok wcześniej.

W zeszłoroczne Walentynki odbyli z Fredem bardzo mile spotkanie we dwoje, które randką nie było, ale i tak niektórzy za takową ją uważali. Wtedy też po raz pierwszy przyznała, że nie przeszkadzałoby jej, gdyby z tego wyszło coś więcej.

I tak się stało.

Jednak uznała, że skoro brat już wspomniał o Walentynkach, to chętnie zapyta go o coś.

- Prawda. To jak, zapraszasz kogoś? - spytała Krukonka bezpośrednio, na co brat spojrzał na nią zdziwiony.

- Co? Nie, nie jestem w nikim zakochany - rzekł Taylor, a ona zachichotała. Coś jej to przypominało.

- Jasne, jasne - rzekła Sophie ze śmiechem.

- Żebyś ty rok temu tak chętnie podchodziła do takich tematów. Rok temu byłaś niedowiarek, a teraz już masz chłopaka i dostałaś w prezencie sweter Weasleyów - stwierdził Taylor, a ona poklepała go po głowie. Gdyby nie to, że miał czapkę, to potargałaby mu włosy, ale musiała się zadowolić czymś innym.

- Cóż, to akurat prawda - przyznała Sophie, uśmiechając się też na myśl o sweterku, który swoją drogą też miała na sobie - oczywiście pod wierzchnią warstwą. Był naprawdę cudowny i najchętniej nosiłaby go ciągle, ale na lekcjach musiała mieć mundurek, a poza tym nie chciała też, by się zniszczył. Jednak zarazem czuła się w nim naprawdę dobrze. Pod tym względem to nawet było jej trochę szkoda, że nadejdzie wiosna i będzie za ciepło na noszenie go.

- To kiedy wesele? Przypomnisz mi? - zapytał Taylor żartobliwie.

- Przecież było! Bal Bożonarodzeniowy to była jedna wielka przykrywka - powiedziała Sophie, po czym rodzeństwo się roześmiało.

- I nie było rodziców? No jak mogliście ich nie zaprosić! - rzekł z udawaną pretensją Gryfon.

Lubili się ze sobą trochę droczyć. Zarazem jednak też się mocno kochali.

Skoro był śnieg, to nie mogło też obyć się bez rzucania w siebie śnieżkami. W końcu zaczęli tą zabawę, którą rok temu przecież robili bardzo często.

Zaaferowani lepieniem śnieżnych kulek i rzucaniem nimi nie zauważyli, że ktoś nadszedł, dopóki ta osoba nie znalazła się w bliższej odległości od nich.

- Michael? Co ty tu robisz? Coś z Alice? Albo z kimś innym? - zapytała Sophie, po czym stanęła obok brata. Myślała, że może coś stało się komuś z przyjaciół, albo z jego siostrą, która w końcu przyjaźniła się z Taylorem.

Puchon dodatkowo wyglądał, jakby coś go gryzło.

- Nie, na szczęście nie. Ale chciałem porozmawiać, możemy? - spytał, po czym podszedł jeszcze bliżej nich.

Sophie nie miała pojęcia, o co mu może chodzić. Może o to, że powiedziała Sally o ich rozmowie?

- Dobrze, możemy porozmawiać. Ale Taylor może zostać, nie mamy przed sobą tajemnic - rzekła Sophie, czym zaskoczyła w sumie obu znajdujących się tu chłopaków. Brat chyba wyczuł, że siostra czuje się dziwnie, bo przysunął się do niej. Jones natomiast skinął głową, że się zgadza na to.

- Chciałem przeprosić za to, że tak wtedy cię zacząłem wypytywać. Wiem, że powinienem był pogadać z Sally, a nie próbować dowiedzieć się czegoś od jej najlepszej przyjaciółki. Przepraszam - rzekł szatyn, a ona odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że zrozumiał swój błąd.

- Przyjmuję przeprosiny. I dobrze, że już wiesz, że zrobiłeś źle - odparła blondynka. W końcu każdy popełniał błędy.

- Ale powinieneś też pogodzić się jakoś z Sally - dodała, a Michael pokiwał głową.

- Wiem. Ja naprawdę nie chcę jej skrzywdzić. I jest mi strasznie głupio i chciałbym wymyślić coś, żeby to naprawić - rzekł. Widać było, że jest mu przykro.

- Wiesz, ważne jest już to, że to zrozumiałeś. I na pewno uda ci się wpaść na pomysł czegoś, co mogłoby pomóc - powiedziała Sophie, chcąc go jakoś pocieszyć. Nie chciała wymyślać za niego rozwiązania problemu, jednak zarazem rozumiała, że jest mu ciężko.

- Dziękuję i przepraszam, że przeszkodziłem. Ale też chcę wymyślić coś, co by Sally się spodobało i mi wybaczyła - odparł Michael. Przestępował z nogi na nogę i wydawał się jakby niepewny.

- Wiesz, niedługo też są Walentynki, możesz zrobić jakiś prezent i z tej okazji i przeprosinowy zarazem. Ale przede wszystkim szczerze ze sobą porozmawiajcie - poradziła mu Sophie, uśmiechając się pocieszająco.

- Zastanawiam się, czy dobrym pomysłem byoby zrobić potrójną randkę, albo nawet pięć czy więcej par i pójść tak całą paczką? - wypalił nagle Michael, zaskakując ją tym.

- Nie wiem czy będzie w ogóle wyjście do Hogsmeade w Walentynki, ani czy komuś spodoba się ten pomysł... - zaczęła Sophie, chcąc jakoś wybić mu to z głowy. Nie chciała być nieuprzejma, ale naprawdę spędzali całą grupą sporo czasu, a ten dzień wolałaby spędzić sama z Fredem. Zarazem jednak nie znała opinii innych osób i zastanawiała się, czy może Sally nie byłoby tak rzeczywiście lepiej, gdyby było więcej osób. Jej słowa jednak przyniosły inny skutek, niż się spodziewała.

- Może razem nam się uda przekonać resztę! Dziękuję ci za ta rozmowę! - rzekł, po czym podszedł do niej bliżej i nagle ją przytulił.

Na szczęście dosyć szybko przestał ją obejmować, jednak mimo wszystko było to lekko niezręczne. Niby to normalne, że przyjaciele się przytulają, ale i tak miała wrażenie, że jest tu coś dziwnego.

- To cześć wam, idę wymyślać prezent! - powiedział, po czym odwrócił się i odbiegł od nich tak szybko, jak to było możliwe po śniegu.

- To było naprawdę dziwne - powiedziała w końcu Sophie, po czym spojrzała na swojego brata.

- Alice nic ci nie mówiła, co może się z nim dziać? - spytała, wiedząc, że Taylor przyjaźni się z siostrą Michaela.

- Nie, ale ponoć ostatnio nie jest zbyt rozmowny - odparł Gryfon, wzruszając ramionami.

- Dziwne. I to bardzo - westchnęła Sophie.

Rodzeństwo w końcu ruszyło w stronę zamku, mając już trochę dosyć chodzenia po błoniach. W zamku rozpięli już kurtki i ściągnęli rękawiczki i czapki, po czym włożyli je do kieszeni.

Nie uszli daleko, gdy zobaczyli na jednym z korytarzy bliźniaków Weasley.

Sophie i Fred od razu przytulili się na powitanie, a ona wiedziała, że ma  trochę do opowiedzenia.

Taylor poszedł do swojego dormitorium, chcąc już się przebrać, natomiast ona poszła z bliźniakami do kuchni, gdyż miała ochotę na kubek gorącej herbaty, a oni uznali, że w sumie też może coś zjedzą.

I oczywiście pogadają.

Po wejściu do kuchni otoczyły ich skrzaty, pytając, na co mają ochotę. W końcu cała trójka dostała ciasteczka oraz herbatę. Usiedli przy odpowiedniku stołu Krukonów - Fred obok niej, a George naprzeciwko nich. Przy okazji ściągnęła też już z siebie kurtkę i szalik, po czym położyła obok.

- I jak po spędzeniu czasu z braciszkiem? Po waszych kurtkach widać, że bawiliście się w śniegu i nas nie zawołaliście? Jak mogliście? - spytał Fred wręcz dramatycznym głosem, po czym wszyscy zachichotali.

Rzeczywiście, kurtka była pokryta drobinkami śniegu, tego, który jeszcze nie zdążył stopnieć w pomieszczeniu.

- Bez nas się turlać w śniegu? - dodał George zawiedziony.

Sophie upiła łyk herbaty, po czym odparła:

- Nie turlaliśmy się, a jedynie trochę porzucaliśmy śnieżkami. I bawiliśmy się dobrze, przynajmniej dopóki nie przyszedł Michael.

- Czego chciał? - zapytał Fred.

- I co mamy mu zrobić? - dodał George.

- Nic nie musicie mu robić. Chciał tylko porozmawiać i przeprosić za to, że próbował ode mnie dowiedzieć się co czuje Sally. A potem zaproponował, żeby wszystkie pary z naszej paczki znajomych poszły na grupową randkę w Walentynki, bo może dzięki temu Sally będzie się lepiej czuła - rzekła Sophie, po czym wzięła ciasteczko z talerza i ugryzła go.

- I co na to odpowiedziałaś? - spytał Fred, patrząc na nią uważnie. Sophie westchnęła.

- Starałam się jakoś ładnie odmówić, ale chyba kompletnie mnie nie zrozumiał, bo uznał, że poprę jego pomysł. I mi podziękował i przytulił - powiedziała, co oczywiście nie mogło obyć się bez reakcji Freda.

- Przytulił cię? Jak mógł? - zapytał poirytowany chłopak.

- Spokojnie, po prostu po przyjacielsku. Chociaż i tak mnie zaskoczył i na szczęście w końcu sobie poszedł. Ale naprawdę zachowywał się dziwnie. Taylor powiedział, że nawet jego siostra nie ma ostatnio z nim za bardzo kontaktu i nie chce z nią rozmawiać - odparła Sophie, wzdychając.

- I tak uważam, że nieładnie traktuje Sally - odezwał się George, po czym wziął ciastko z talerza, włożył do buzi i zaczął przeżuwać.

- I męczy ciebie - dodał Fred.

- Wiem, ale może po prostu coś się stało? Mam wrażenie, że w tym roku szkolnym coś się zaczęło z nim dziać - powiedziała Sophie. Nie chciała nikogo skreślać i oskarżać, w końcu każdy mógł mieć gorszy czas. Jednak to odbijało się też na innych osobach, a nikt nie wiedział, co na to poradzić.

- A dlaczego Sally wciąż z nim jest, chociaż tak się zachowuje? - drążył George, który w końcu przełknął jedzone przez siebie ciastko.

- Twierdzi, że może będzie lepiej i że nie chce psuć atmosfery w grupie - odparła, po czym zaczęła się zastanawiać, czy za tym nie kryje się coś więcej niż tylko zwykła troska o przyjaciółkę.

Może trochę przesadzała, ale zarazem miała wrażenie, że coś jest na rzeczy.

- I tak będę mieć go na oku - mruknął Fred, na co ona parsknęła.

- W porządku, możesz nawet zaangażować cały Hogwart, żeby wszyscy go śledzili - powiedziała blondynka, po czym chciała poklepać go po głowie. Jednak ten zdążył chwycić jej rękę i nie puścił, dopóki nie dała sobie spokoju z tym.

- Zawsze można wziąć od Harry'ego Mapę - zasugerował George.

- To już wasza sprawa, co zrobicie. A co do tego spotkania, to myślę, że najlepiej byłoby pogadać z pozostałymi - powiedziała Sophie. Nie chciała bowiem też podejmować decyzji za wszystkich.

- Niech będzie, ale nie będzie ci przeszkadzało, jakbyśmy się zwinęli po jakimś czasie i poszli gdzieś indziej? - spytał Fred.

Trochę go irytował ten Michael, ale zarazem wiedział, że Sophie chodziło głównie o Sally i o to, jak ona się będzie z tym wszystkim czuła.

Krukonka uśmiechnęła się do niego, po czym odparła:

- Oczywiście, że możemy tak zrobić.

Następnie pocałowali się krótko w usta.

- A ty George, co będziesz robił w tym czasie? - zapytała Sophie, zastanawiając się, jak młodszy z bliźniaków musi się czuć, gdy wokół jest tyle par. On jednak stwierdził:

- Też tam będę. Zaproszę Sanne, myślę, że się zgodzi.

- A jeśli nie? - spytał Fred zaczepnie.

- Przecież możemy tam iść nawet jako para przyjaciół. Lubię ją i chętnie spędzę z nią czas - rzekł George, po czym sięgnął po ciastko.

- Popatrz tylko, a my z Soph w zeszłym roku byliśmy w Walentynki jako para przyjaciół, a teraz jesteśmy razem. Tak to się zmienia, co nie? - spytał Fred wesoło, po czym objął Krukonkę. Ta również go wtedy przytuliła.

- Tylko, że Sanne za rok nie będzie w Hogwarcie. Za kilka miesięcy odleci powozem z resztą swojej szkoły i nie zobaczymy się zbyt prędko - odparł George.

- Zapominasz braciszku, że dla nas nie ma nic niemożliwego - rzekł wesoło starszy bliźniak, na co brat parsknął.

- Zobaczymy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro