Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siedemdziesiąty trzeci

Pokój Wspólny Gryffindoru wyglądał zupełnie inaczej, niż na co dzień.

Były tam powieszone różnokolorowe balony, kanapy i stoliki przesunięte pod ściany, oraz przygotowane przekąski i napoje.

- Dziewczyny miały chyba zaraz przyjść, co nie? Wszystko już gotowe? - spytał Fred, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Tak braciszku, wszystko już przygotowane. Prezent też już gotowy - stwierdził George, klepiąc go po ramieniu.

- Oby się jej spodobało - rzekł starszy bliźniak.

- Widać, że ci na niej zależy. Wciąż czekam, aż przyznasz, że czujesz do niej coś więcej - stwierdził George.

- Żebym ja cię zaraz z kimś nie zeswatał - odparł mu Fred.

Mimo wszystko wiedział, że brat ma trochę racji - zależało mu na niej. W momencie, gdy padła nieprzytomna na ziemię na lekcji Obrony, jego pierwszą reakcją była chęć zemsty na osobie, którą posądzał o skrzywdzenie jej. Jednakże zanim zdążył cokolwiek zrobić, natychmiast obok pojawił się profesor Lupin, który przejął kontrolę nad sytuacją. Nauczyciel zakończył lekcję i zadbał o to, żeby Sophie jak najszybciej znalazła się w Skrzydle Szpitalnym, pod opieką pani Pomfrey.

Martwił się, czy wszystko będzie z nią dobrze i cieszył się, gdy w końcu oprzytomniała, chociaż przykre było, że jakkolwiek ją uszkodzono.

Zamierzał też dowiedzieć się, kto dokładnie zrobił jej krzywdę i dlaczego. Jednak mimo wszystko, czy to, że mu na niej zależało, naprawdę oznaczało coś więcej niż przyjaźń?

- I spokojnie, znajdziemy też osobę, która odpowiada za ten wypadek - rzekł George po chwili.

- Czyli wierzysz tej Hunt, że to Towler, Fillmore albo Stretton? - zapytał Fred.

- Nie wiem, czy warto jej wierzyć, ale trzeba sprawdzić, na wszelki wypadek. A ty jak uważasz? - wyraził swoje zdanie George.

- Właściwie tak samo - stwierdził Fred. Ktokolwiek to zrobił, musi ponieść konsekwencje. Tego był pewien.

Kiedy nagle otworzyły się drzwi wejściowe do Pokoju Wspólnego, a w nich ukazały się Sophie, Sally i Naomi, zawołał "Wszystkiego najlepszego" razem ze wszystkimi obecnymi tam osobami.

Zarazem jednak pomyślał, że jest naprawdę ładna, nawet jeśli często się nie docenia i myśli inaczej. Wciąż pamiętał, jak zareagowała, gdy pierwszy raz powiedział jej komplement. Najwyraźniej wcześniej mało kto to robił, poza rodziną, lub może kilkoma nauczycielami, ale to nie to samo.

Prawdopodobnie wtedy był pierwszy raz, gdy dostała komplement od swojego równieśnika.

Jednakże naprawdę uważał, że jest ładna. Chociaż oczywiście jeszcze ważniejsze było to, że była miła, a zarazem też można było z nią pogadać i podobał jej się pomysł na sklep, który mieli razem z bratem. Dużo osób nie wierzyło, że może im się to udać, ale oni mimo to zamierzali dopiąć swego. Po co zresztą mieliby robić coś wbrew sobie?

~

Po tym, jak Sophie weszła do Wieży Gryffindoru, rozpoczęły się życzenia składane od znajomych. Oczywiście, były w Pokoju Wspólnym osoby, które tylko przyszły na imprezę, lub po prostu mieszkały w domu lwa, ale mimo wszystko była grupka osób, która chętnie złożyła jej życzenia.

- Wszystkiego najlepszego siostrzyczko - powiedział Taylor, dając jej w prezencie książkę, oraz nowe pióro do pisania.

- Dziękuję braciszku - odparła mu, ciesząc się z prezentów. Odłożyła je na stolik obok, po czym się przytulili.

Dostała życzenia także od Angeliny, Alicii i Katie, które dały jej czekoladę, mówiąc, że nie wiedziały, co mogłyby innego dać. Jednak Sophie doceniła sam gest i ucieszyła się z prezentu.

Od Michaela, Andrew, Cedrika i Adriana dostała album na zdjęcia, w którym znajdowało się już kilka fotografii z Sylwestra, oraz z imprez, które były w trakcie tego semestru. Podziękowała im i odłożyła album, z zamiarem dokładniejszego przejrzenia go później.

Życzenia złożyli jej także Miranda Ellis i Oliver Wood, którzy uznali, że skoro przyjaźni się z osobami z ich drużyny, to warto to zrobić.

Lee Jordan dał jej czekoladową żabę, za co też podziękowała. Przyjęła także życzenia od Alice, Tilly i Natalie, oraz jeszcze różnych innych osób, które znała bardziej lub mniej.

Zarazem po cichu najbardziej ciekawa była prezentu od bliźniaków

- Wszystkiego najlepszego Sophie - powiedzieli jednocześnie, po czym wyjęli zza swoich pleców podarunki.

- Dziękuję wam, naprawdę! - odpowiedziała radośnie, patrząc na prezenty.

Fred wręczył jej uroczą, żółtą poduszkę z wyszytymi na niej dwiema czerwonymi czereśniami. Od razu przytuliła się do niej, gdyż była bardzo miękka i przytulna.

- Hej, a do mnie też się przytulisz, czy tylko do poduszki? - zapytał jej, a ona w odpowiedzi przytuliła się do niego, obejmując go i jednocześnie trzymając też poduszkę w rękach. On odwzajemnił przytulenie i objął ją. Cieszył się, że aż tak entuzjastycznie zareagowała na to.

- Nie ma ona może jakichś dodatkowych właściwości, ale mam nadzieję, że przynajmniej będziesz mogła się w nią zawsze wtulić - stwierdził chłopak. Stali teraz bardzo blisko siebie obojgu się to podobało. Była dosyć wysoka, ale zarazem też bardzo szczupła i drobna, przez co wydawała się jeszcze bardziej delikatna. 

- Dziękuję, dziękuję. Naprawdę się z tego cieszę, będę miała tą poduszkę przy sobie zawsze - powiedziała Krukonka uradowana. Przyjemność sprawiało jej wtulanie się w niego, jednak ten przytulas był dosyć krótki.

- Tak jak on czapkę - mruknął cicho George, myśląc o jej prezencie dla nich, który jego brat często nosił. Znaczy on oczywiście też ją zakładał, bo była naprawdę ładna, ale miał wrażenie, że mimo wszystko każdy z nich ma inne odczucia co do niektórych rzeczy. Teraz rzeczywiście obaj byli ubrani identycznie, w brązowe koszulki, czarne spodnie i oczywiście czapki, które dostali. Bywały jednak też dni, kiedy on tej czapki nie nosił, przez co wtedy trochę się różnili. Chociaż i tak prawie nikt nie miał gwarancji, który z braci ma czapkę.

- Co? - spytała Sophie, która nie dosłyszała słów George'a.

- Nic, nic. Mówiłem tylko, że masz tu jeszcze jeden prezent - rzekł młodszy z bliźniaków, podając jej skrzyneczkę.

Była ona duża, wykonana z jasnego drewna i pełna szufladek. W każdej szufladzie znajdowały się słodycze. Było sporo owocowych żelków, ale też różnych cukierków, czy czekoladek.

- Naprawdę wspaniałe - powiedziała z uznaniem blondynka. Bardzo się postarali z tymi prezentami.

- Masz też z drugiej strony kilka szufladek z innymi słodyczami, gdybyś potrzebowała, żeby ktoś obok pobekał, albo pośpiewał jak kanarek - wyjaśnił George.

- Dlatego lepiej się nie pomylić. Ale za to zrobiliśmy to, bo cię bardzo lubimy - stwierdził Fred.

Bardzo cię lubimy. 

Definitywnie oznaczało to przyjaźń, a ona nie chciała jej stracić. Naprawdę zależało jej na nich i nie chciała tego zaprzepaścić.

Po chwili jednak bliźniacy przytulili ją na raz, a ona czuła różnicę między tym, jak mocno się przytulają i jak długo - choć z zewnątrz mogłoby być to niezauważalne, Sophie miała wrażenie, że Fred przytulał się o kilka sekund dłużej, jakby nie chciał przestać.

- To może zatańczymy? - zaproponował Fred i wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Z przyjemnością - odparła mu blondynka i złapała go za rękę. Już po chwili wyszli na środek Pokoju Wspólnego i wtedy została włączona muzyka.

Oni pierwsi zaczęli tańczyć, a po nich dołączały kolejne osoby. Jednak oni byli zajęci wpatrywaniem w siebie nawzajem, uśmiechali się do siebie szczerze. Cieszyli się ze swojego towarzystwa, wykonując pierwszy taniec na tej imprezie.

W końcu jednak skończyli tańczyć i podeszli do jednego ze stolików, by się czegoś napić.

- I jak się bawisz? - zapytał Weasley, gdy już mieli swoje piwo kremowe.

- A jak myślisz? Naprawdę cudownie - odparła Mason szczęśliwa.

- Cieszę się w takim razie, że ci się podoba - odparł jej rudowłosy, wpatrując się w nią. Stali naprzeciwko siebie, popijając swoje napoje.

- Naprawdę pięknie wyglądasz - powiedział chłopak w końcu.

Sophie wiedziała już, co na to odpowiedzieć. Mimo wszystko i tak ją to trochę zaskoczyło.

- Dziękuję - odparła.

Po chwili jednak zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, w którym znajdowało się sporo osób. Jednak jej uwagę przykuła szczególnie jedna osoba. Taka, której nikt się nie spodziewał.

- Co tu robi Hunt? - zdziwiła się, a Fred spojrzał w stronę Ślizgonki, która najwyraźniej zorientowała się, że jest obserwowana i zaczęła iść w ich stronę.

- Jeszcze nie złożyłam ci życzeń. Wszystkiego najlepszego Sophie - powiedziała brunetka, gdy do nich podeszła.

- Dziękuję, chociaż przyznam, że nie spodziewałam się ciebie Tamsin - rzekła blondynka.

- Kto cię tu wpuścił? - zapytał Weasley.

- Przyszłam tutaj z Andrew. Wyjaśniłam mu kilka rzeczy i teraz jesteśmy przyjaciółmi - stwierdziła Tamsin.

- Tylko tyle? Znaczy no przepraszam, ostatnio faktycznie byłam może niezbyt dyskretna i zbytnio się wtrącam, ale po prostu jestem ciekawa - powiedziała Sophie, sama się dziwiąc, że aż tak o to wypytuje. Chyba zaczęła jej się udzielać bezpośredniość Sally, bo coraz częściej się jej to zdarzało.

- Nie przepraszaj, bo i tak na dobre wyszło. No, może nie licząc tego, że trochę się pokłóciłyśmy z Martiną, ale to zdarza się. Natomiast co do tego, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, to dlatego, że nie powiedziałam mu wszystkiego. Nie wiem, czy nadal coś do mnie czuje, więc wolę na razie pozostać przyjaciółmi - opowiedziała Ślizgonka.

- Nie chciałam, żebyście się pokłóciły przez to, mam nadzieję, że jakoś się ułoży - odparła Mason.

- To nie jest twoja wina, tylko kogoś innego. Ale no po prostu nie wszystkie bliźnięta mają szczęście być jednomyślne i idealnie zgrane - rzekła Hunt, po czym odwróciła się i po chwili zniknęła w tłumie.

- Szczerze mówiąc, to trochę mi jej szkoda. Nie znam jej dobrze, ale mam wrażenie, że ma dosyć ciężko ze swoją siostrą - westchnęła Sophie.

- Jej siostra jest wredna, więc zgadzam się, że raczej nie ma z nią łatwo - odparł Fred.

- A ja mam wrażenie, że za tym kryje się coś więcej. I że może ktoś jej to każe robić i manipuluje nią - zastanowiła się blondynka. Jak to się stało, że jeszcze rok temu sama była pod wpływem manipulacji, a teraz stara się rozpoznawać, czy ktoś inny też jest?

- Nie wiem, ale to rzeczywiście jest dziwne - stwierdził Weasley.

Wkrótce potem jednak poszli dalej się bawić ze swoimi przyjaciółmi. Urodziny były naprawdę wspaniałe, Sophie spędziła je w gronie osób, które naprawdę lubiła z wzajemnością.

Ta sielanka została jednak przerwana.

- Chyba jeden z naszych podejrzanych trochę bardzo przesadził z Ognistą - skomentowała Sally, a Sophie, Naomi i bliźniacy spojrzeli w stronę siedzącego na jednej z kanap Kennetha Towlera. Siedział w otoczeniu kilku dziewczyn z młodszych klas, które wydawały się słuchać go z zachwytem. Brunet trzymał w ręku dużą butelkę z napojem i opowiadał dosyć głośno, także piątka osób stojących tuż za nim słyszała go, pomimo grającej muzyki.

- I wtedyyy... I ja mu mówię, że to to nie jest dobly pomysł. No ale on mówi, żee mu kazazanoo. No i on strzela, ale nie tlafił - chłopak beknął, co o dziwo nie spotkało się z obrzydzeniem wśród siedzących obok niego dziewcząt.

- Aa w kogo miało tlafić? - spytała jedna z nich, najwyraźniej też już podpita trochę.

- No ja nie moggęęę powiedzieć. Nie mogę, obiecałeem. Ale no skolo tak nalegaciee, to wam powieem. Dollian miaałł tlafffić w bliżniakaa. Za too, żee robilii żaartty wężoom - wybełkotał Towler.

Cała piątka przyjaciół była zszokowana tym, czego się dowiedzieli.

- Jak on śmiał! - zakrzyknęli na raz bliźniacy, zrozumiawszy, kogo miało to dotyczyć. Chcieli natychmiast działać, ale dziewczyny ich powstrzymały.

- Tutaj jest potrzebny lepszy plan. Od tego pijaka i tak się nic więcej już nie dowiemy, a Fillmore pożałuje tego, co zrobił - powiedziała Diggle.

Sophie natomiast pomyślała o tym, że nie chciałaby, żeby coś się stało Fredowi. I że najwyraźniej ktoś się próbował zemścić za te żarty robione Ślizgonom.

Tylko kto mu to zlecił i dlaczego?

To wszystko było coraz bardziej skomplikowane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro