Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siedemdziesiąty siódmy

Wakacje wydawały się mijać dosyć powoli. Podczas gdy rodzice byli w pracy, Sophie i Taylor często spędzali czas razem, lub z dziadkami. Pisali też często listy z przyjaciółmi, jednak mając jedną sowę do dyspozycji, oraz dalekie odległości, trochę zajmowało, nim dostali odpowiedź zwrotną.

Naomi opisywała w swoich listach, że już oficjalnie zaadaptowali Harry'ego, oraz przyzwyczajają się do nowego życia w powiększonej rodzinie. Sally marudziła o kuzynach z Ameryki, którzy ją irytowali, natomiast bliźniacy Weasley pisali o swoich produktach, które zrobili.

Sophie czytała też książki, odpoczywając w ogrodzie. Mieli tam małą altankę, pod którą można było sobie posiedzieć.

Jednak tego dnia razem z Taylorem postanowili wybrać się na plażę. Rodzeństwo lubili spędzać czas razem, a pogoda była naprawdę ładna.

- Musisz się dobrze opalić dla Freda - stwierdził Taylor, kiedy szli na plażę. Niósł on plecak z rzeczami, podczas gdy Sophie miała ze sobą torbę.

- Czy ty nawet w wakacje będziesz drążył ten temat? - zapytała blondynka, wzdychając.

- Będę go drążył tak długo, jak będzie trzeba - odparł jej brat.

- Wystarczy, że i tak już wiem, że się w nim zakochałam. I nie musisz mi tego przypominać ciągle - rzekła Sophie, przy okazji poprawiając swojego kucyka, którego zrobiła przed wyjściem. Jako, że często panował upał, to chciała chociaż trochę tak sobie pomóc. Jednak niestety fryzura dosyć szybko się psuła i trzeba było ją naprawiać.

- Już wiesz, że się zakochałaś i dopiero teraz mi o tym mówisz? - zapytał Taylor zdziwiony.

- Tak wyszło. Poza tym nie chciałam, żebyś znowu zaczął gadać tylko o tym. I nie powiedziałam mu, bo nie wiem, czy on czuje to samo - rzekła blondynka.

- Jestem pewny, że tak. I jeszcze zobaczysz, że będzie dobrze - zapewniał ją Taylor.

- Mam taką nadzieję - odparła Krukonka, gdy wchodzili już na plażę. Następnie oboje popatrzyli na błękitne morze, oraz piaszczystą plażę.

- Chciałabym, żeby tu był - wyrwało się Sophie. To była prawda, chciałaby, żeby Fred był przy niej. Oczywiście, zależało jej też na pozostałych przyjaciołach i zastanawiała się, czy kiedyś tu przyjadą choćby po to, by zobaczyć to miejsce.

Bo plaża w Lowestoft była naprawdę ładna. Oczywiście było tam pełno ludzi - zarówno turystów, jak i miejscowych. Gdy zajęli buty i położyli bose stopy na piasku, czuli, że jest nagrzany, mimo, że nie było jeszcze bardzo późno. Niebo było bezchmurne, a woda błękitna i przejrzysta.

I cóż z tego, że mieszkała tu kilkanaście lat i często tu bywała, szczególnie w wakacje. Mimo to Sophie nadal lubiła przychodzić na plażę i czytać książkę na kocu, czy pobudować coś z piasku.

- Kto pierwszy do brzegu! - zawołał brunet, po czym pobiegł prosto w stronę wody.

- Tak bez ostrzeżenia? No wiesz co? - zawołała za nim Sophie, po czym szybko starała się go dogonić.

Niestety wygrał, ponieważ pierwszy wystartował i gdy blondynka dobiegła na miejsce, on już stał w wodzie po kostki, zostawiając plecak na piasku.

- Następnym razem cię pokonam - stwierdziła dziewczyna, jednocześnie starając się złapać oddech, bo spacer na plażę, a potem bieg nad wodę był trochę męczący.

- Wątpię, ale zawsze możemy spróbować - odparł Taylor. A po chwili dodał:

- Zawsze też możemy zaprosić naszych przyjaciół, myślę, że chętnie by się też pościgali.

Sophie od razu przyszło na myśl, że zapewne różnie mogłoby się to skończyć. Zarazem jednak ta perspektywa wydawała się dosyć kusząca.

Chwilę później rodzeństwo rozłożyło koce i postanowiło zbudować bałwana z piasku. Uznali, że będzie to dosyć oryginalne, skoro wszyscy budują zamki.

Zaczęli więc sypać piasek w jedno miejsce, by zrobić tułów piaskowego bałwanka. Natomiast gdy ich twór zaczął przypominać już jakiś kształt, usłyszeli pytanie:

- Hej, co to jest?

Odwrócili się w stronę osoby, która zadała to pytanie.

Była to około jedenastoletnia dziewczynka o jasnobrązowych włosach do ramion i oczach tego samego koloru. Wpatrywała się w ich budowlę z zaciekawieniem.

- Bałwan z piasku - odparł Taylor.

Raczej nie mieli za bardzo znajomych w swojej rodzinnej miejscowości, gdyż wiązałoby się to ze zbyt wieloma tajemnicami. Dlatego też, gdy byli w Lowestoft, rzadko w ogóle gadali z kimś spoza rodziny.

- Rainey, tu jesteś! Nie oddalaj się, bo jeszcze coś ci się stanie i rodzice będą się gniewać - obok szatynki stanęła czternastoletnia brunetka o niebieskich oczach.

- I przepraszam za zamieszanie, moja siostra lubi zagadywać do obcych - powiedziała dziewczyna, podczas gdy rodzeństwo stanęło naprzeciwko nich.

- Nic się nie stało, wygląda na miłą dziewczynkę. Jestem Taylor Mason - przedstawił się brunet.

- A ja Sophie Mason, jesteśmy rodzeństwem też - rzekła blondynka.

- W takim razie miło poznać, jestem Elsie Dallas, a to jest Rainey - odparła brunetka.

- Cześć, nie chciałam przeszkadzać, po prostu byłam ciekawa co budujecie - stwierdziła szatynka.

- Nic się nie stało, chcecie, to możecie nawet z nami się pobawić - rzekła Sophie. Jakoś tak urzekła ją ta mała i uznała, że w sumie nie zaszkodzi, jak trochę się pobawią. Nie przeszkadzało im, że Dallas nie są czarodziejami. Zresztą sami teraz nie mogli czarować, gdyż byli poza Hogwartem i mieli nałożony Namiar.

- Naprawdę możemy? Dziękuję! - ucieszyła się mała, po czym niespodziewanie przytuliła się do Sophie. Ta była zaskoczona, ale zrozumiała, że tak ta dziewczynka okazuje wdzięczność.

- To bardzo miłe z waszej strony - powiedziała Elsie, uśmiechając się.

- Żaden problem, naprawdę - odparł Taylor. Jemu również nie przeszkadzało, że ich znajome są mugolkami. Dziewczyny wzięły swoje rzeczy, które miały niedaleko i po chwili wszyscy przystąpili do dalszej budowy bałwanka z piasku. W pewnym momencie zaczęli także rozmawiać.

- Tak właściwie to wy jesteś stąd, czy przyjechaliście? Bo mam wrażenie, że chyba wcześniej was nie widziałam, a znam sporo osób w moim wieku stąd - zapytała starsza Dallas.

Rodzeństwo czarodziejów popatrzyło na siebie przez chwilę. Oboje wiedzieli, że trzeba ostrożnie odpowiedzieć na to pytanie, by nie wzbudzić podejrzeń.

- Mamy tu rodzinę - powiedziała Sophie, zgodnie z prawdą.

- Przejeżdżamy tu głównie na wakacje - dodał Taylor, licząc, że to wystarczy. Młodsza z sióstr nawet nie zwróciła uwagi na rozmowę, zajmując się dalej grzebaniem w piasku. Jednak brunetka zmarszczyła brwi, po czym rzekła:

- Czekajcie, coś mi się kojarzy wasze nazwisko... Wy nie jesteście czasem spokrewnieni z panią Pauline Mason? Bo to znajoma mojej babci.

- Tak, to nasza babcia - odparła Sophie, a rozmówczyni najwyraźniej ulżyło.

- A, to dobrze. To słyszałam coś o tym, że podobno chodzicie do jakiejś dobrej szkoły z internatem, czy coś takiego - powiedziała.

- Tak, chodzimy - odparła Mason, nie zagłębiając się w szczegóły.

- Ale mamy wakacje i chcemy odpocząć od szkoły - rzekł Taylor, na co Elsie powiedziała:

- W sumie racja, nie ma co gadać o szkole w wakacje.

Wszystko wydawało się być w porządku. Spokojnie w czwórkę pobudowali bałwanka, później trochę się pokąpali w morzu i spędzili wesoło czas.

W końcu jednak przydało się wracać. Okazało się, że mieszkają całkiem niedaleko, więc szli tą samą drogą.

Znajdowali się niedaleko domu dziadków Sophie i Taylora, rozmawiając na różne tematy,  kiedy nagle Rainey upuściła piłkę, trzymaną w rękach. Zabawka potoczyła się na ulicę, a zanim ktokolwiek zdążył zareagować, dziewczynka wybiegła na ulicę.

- Rain, wracaj! - zawołała Elsie, gdy nagle z naprzeciwka nadjechał samochód z duża prędkością. Nikt nie miałby szans tego przeżyć, jednakże gdy auto zbliżyło się do dziewczynki, ta nagle została odepchnięta i znalazła się na chodniku.

- Rain, ty żyjesz! Ale jak? Co się stało? - zapytała starsza Dallas, podbiegając do siostry siedzącej na chodniku i przytulającej ją.

Rodzeństwo spojrzało po sobie, gdyż oboje zaczęli się domyślać, co tu się stało.

Magia dziecięca.

Rainey musiała być mugolaczką.

- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - zapytał Taylor, gdy podeszli do sióstr Dallas. Nie widzieli, jak mają wyjaśnić co się wydarzyło.

Aktualnie na ulicy nie było widać nikogo. Samochód nawet się nie zatrzymał, a oni zastanawiali się, jak oznajmia się mugolakom, że są czarodziejami. Bo nie było wątpliwości, że to nie był przypadek.

Osoby mówiące takie rzeczy chyba powinne być jakoś przeszkolone do tego, czy coś?

- W porządku. Znowu mi się zdarzyło to coś - stwierdziła brązowooka.

- Znowu? - zapytała Sophie, ciekawa co jeszcze mogło się wydarzyć.

- Bo kiedyś już miałam coś takiego, że zepsułam mojego misia, oderwał mu się kawałek uszka. A przynajmniej tak myślałam, bo chwilę później nagle był naprawiony - rzekła dziewczynka.

- Kiedy kończysz jedenaście lat? - spytał Taylor, podczas gdy brunetka popatrzyła na niego ze zdziwieniem. W końcu to nie było raczej normalne pytanie w takiej chwili. Młodsza siostra natomiast wydawała się wsłuchiwać w to i odpowiadała na pytania.

- Dwudziestego sierpnia tego roku - powiedziała Rainey.

- I wszystko jasne - mruknął Taylor.

- Co jest jasne? O co chodzi? - spytała zdezorientowana Elsie.

- Myślę, że przydałoby się pogadać. Może chodźcie do naszej babci, wszystko wam wyjaśnimy - rzekła blondynka. Wiedziała, że chodnik nie jest najlepszym miejscem do takich rozmów. Rodziców na pewno teraz nie było w domu, natomiast liczyła, że dziadkowie nigdzie wyszli

Mimo wszystko siostry Dallas zgodziły się w końcu pójść z nimi. Tam Pauline poczęstowała ich wszystkim ciasteczkami, a gdy Sophie wyjaśniła jej po cichu całą sytuację, kobieta obiecała zadziałać.

Trochę to trwało, ale w końcu udało jej się wytłumaczyć siostrom Dallas, że Rainey jest mugolaczką. Dziewczyny były w szoku.

- Jesteście czarodziejami?  Jak Gandalf z Hobbita? - zapytała Elsie, zdziwiona tym wszystkim.

Jako, że Sophie lubiła czytać i znała tą książkę, to odparła:

- Coś takiego. Chociaż to nie Śródziemie, aczkolwiek jest dużo różnych niezwykłych rzeczy.

- Szkoda, że ja nie będę mogła jechać - Elsie posmutniała.

- Nie martw się siostrzyczko, przywiozę ci jakieś pamiątki - obiecała szatynka.

- Będzie też mogła robić zdjęcia, bo chociaż tam technologia nie działa, to mamy specjalną taką. I może ci przywieźć dużo słodyczy - stwierdził Taylor.

Starali się przedstawić to wszystko tak, aby żadnej z dziewczyn nie było przykro. Nie zamierzali wywyższać Rainey przez to, że ma moc magiczną, a jej siostra nie.

Był to dosyć ciekawy dzień, pełen niespodzianek. Zarazem jednak Sophie zastanawiała się, co porabiają w tym czasie jej przyjaciele.

W końcu nie miała pojęcia, kiedy się zobaczą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro