Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty

Od wieczoru spędzonego z dziewczynami minęło już kilka dni. Aż dziwne było, że wszystkie pomieściły się w tym dormitorium, ale widoczne było ono na tyle obszerne.

Tego dnia Sophie i Sally zeszły właśnie do Pokoju Wspólnego, gdy podszedł do nich Roger Davies, kapitan Krukońskiej drużyny Quidditcha, będący również na piątym roku.

- Widziałyście już ogłoszenia? Mamy mieć spotkanie z Flitwickiem w sprawie doradztwa zawodowego - powiedział chłopak. Mimo iż byli na tym samym roku, to nie mieli zbytnio kontaktu, jednak chłopak widocznie uznał, że skoro już widzi kogoś ze swojej klasy, to powie im o tym.

- Tak szybko? Jak to zleciało - mruknęła Sally.

- W takim tempie to zaraz Owutemy będziemy zdawać - rzekła Sophie, sama niedowierzając, że tak szybko mija ten czas.

- W każdym razie dzięki Roger za informację - powiedziała Diggle, po czym dziewczyny miały zamiar pójść do tablicy ogłoszeń.

- Sal, czekaj - poprosił ją chłopak, a dziewczyny stanęły zdziwione.

- Co chcesz Davies i czemu mówisz do mnie skrótem, którym nikt do mnie nie mówi? - zapytała go szatynka. Zazwyczaj używała imienia, ponieważ uważała to za normalne, jednak w tym przypadku nie spodobało jej się, że chłopak, którego ledwo znała, stosuje skrót jej imienia.

- Umówiłabyś się ze mną? - spytał nagle.

- Nie umówię się z tobą Davies, nawet się zbytnio nie znamy - odparła Sally, zaskoczona tym pytaniem. W końcu nie na codzień dostawała takie prośby.

- Ładna jesteś i możemy się poznać - rzekł chłopak.

- Dziękuję, ale nie chcę - odparła szatynka, po czym odwróciła się i razem z Sophie poszły w stronę tablicy, zostawiając chłopaka przybitego.

- Ja się chętnie z tobą umówię - zobaczył, że ktoś do niego podszedł od tyłu, jednak dziewczyny już tego nie widziały, zajęte przeglądaniem ogłoszeń. Nie spodziewały się, że ktoś słyszał tą rozmowę i chciałby ją wykorzystać dla siebie.

- Człowiek raz na rok pogada z kimś klasy i już takie rzeczy się dzieją - zdziwiła się Sally.

- Cóż Sal, widocznie masz powodzenie - uznała Sophie, specjalnie używając tego skrótu i zyskując tym zirytowane spojrzenie przyjaciółki.

- Serio? Ty też teraz będziesz tego używać? - spytała ją Diggle.

- Aż tak ci to przeszkadza? - zapytała blondynka.

- Tak, bo moja mama go używała - powiedziała cicho szatynka, a Sophie zrozumiała.

Chociaż dziewczyna nie pamiętała swojej mamy, to tata opowiadał jej o niej i o tym, jak ją nazywała. Dlatego kojarzyło jej się to z nią.

- W takim razie przepraszam, może faktycznie nie powinnam tego tak używać - stwierdziła Sophie.

- Wiem, że to tylko to, co mój tata o niej opowiadał, ale i tak mi się z nią kojarzy. Ale dobra, zmieńmy temat. Wiedziałaś, że mamy co piątek jakieś kółko szachowe? - szatynka spojrzała na jedno z ogłoszeń.

- Nie, a ty wiedziałaś o cotygodniowych spotkaniach Klubu Książki w soboty? - zapytała ją Mason, patrząc na ogłoszenia i zastanawiając się, kiedy ostatnio zerkała na tą tablicę. Widniało na niej mnóstwo ogłoszeń, jak choćby też o treningach Quidditcha czy o Klubie Gargułków.

- Widzisz gdzieś to ogłoszenie o doradztwie zawodowym? O, tutaj jest - zauważyła w końcu Sally.

- Jutro o godzinie siedemnastej spotkanie z Flitwickiem. Ciekawe, co mi powie, bo ja sama nie wiem, gdzie miałabym pracować po skończeniu szkoły - powiedziała Sophie.

- Z pewnością gdzieś ci się uda znaleźć pracę - stwierdziła Diggle.

- Wy chociaż jeszcze macie dwa lata szkoły - usłyszały z tyłu, a gdy się odwróciły, zobaczyły Penelopę Clearwater.

- Cześć Penelopa - przywitały się młodsze Krukonki.

- Cześć wam, widziałyście już ogłoszenie o Klubie Książki? Wcześniej razem z kilkoma koleżankami z mojego roku po prostu rozmawiałyśmy o książkach, lub coś same tworzyłyśmy, ale teraz niedługo kończymy szkołę i chciałybyśmy, żeby to dalej się rozwijało, więc założyłyśmy Klub - rzekła Prefekt Naczelna.

- Ciekawy pomysł - przyznała Sophie.

- Dużo już macie chętnych? - zapytała Sally.

- Jeszcze nie wiem, dopiero to wywiesiłam, ale zobaczymy ile osób będzie chętnych w sobotę - stwierdziła Penelopa.

- Przyjdziecie? Wiem, że jest już prawie koniec roku, ale na razie chciałybyśmy też po prostu przekazać wam to, co stworzyłyśmy - rzekła Clearwater.

- A możemy przyprowadzić kogoś z innego domu? - zapytała szatynka.

- Macie pewnie na myśli Naomi? Co prawda na razie robimy to głównie wśród Krukonów, żeby zobaczyć, jakie będzie zainteresowanie, ale myślę, że kilka osób można przyprowadzić - zgodziła się Penelopa.

- Myślę, że to ciekawy pomysł i przyjdziemy - zgodziła się Sophie. Lubiła czytać, a Klub Książki brzmiał dla niej ciekawie.

- Nie wiem, czy mnie i Naomi to zainteresuje, ale widzę, że dla ciebie to chyba w sam raz - stwierdziła Diggle, kiedy dziewczyny szły w stronę Wielkiej Sali.

- Czytać lubię, ale czy pisać coś? To nie wiem - powiedziała Sophie.

- Spokojnie, na pewno chodzi po prostu o to, by miło spędzić razem czas, a nie o to, by się krytykować. Będzie dobrze - uznała Sally.

W Wielkiej Sali przy stole Krukonów zobaczyły Lunę i Ginny, siedzące tam nad jakąś listą.

- Co tam dziewczyny? - spytała Sophie, kiedy usiadły na przeciwko nich.

- Mamy wybrać przedmioty, których będziemy uczyć się w trzeciej klasie. Ron i Harry twierdzą, że lepiej iść na Wróżbiarstwo, a Hermiona zachwala Starożytne Runy i Numerologię, podobnie jak Percy, który chyba chciałby, żebym poszła w jego ślady i uczyła się wszystkiego - powiedziała Ginny, pokazując im listę przedmiotów.

Sophie pamiętała, jak rok temu pomagała wybierać te przedmioty bratu i jego przyjaciółkom. Oczywiście sami podjęli decyzję, jednak dawała im porady i mówiła, na czym polegają.

- Polecam Wróżbiarstwo, przynajmniej można wszystko zmyślić - stwierdziła Sally.

- Numerologia nie jest aż taka zła, jak ktoś chce, to da radę - rzekła Sophie.

- I przynajmniej nie ma Fletcher tam - dodała szatynka.

- Cześć wam, co robicie? - bliźniacy właśnie weszli do Wielkiej Sali i podeszli do stołu Krukonów, po czym usiedli po obu stronach dziewczyn - Fred koło Sophie i George koło Sally.

- Pomagamy wybierać im przedmioty, które będą mieć w trzeciej klasie - wyjaśniła Mason.

- My jesteśmy na wróżbiarstwie i tam właściwie Trelawney tylko gada o tym, że wszyscy umrą - stwierdził Fred.

- Mieliśmy jakieś dzienniki snów, to pisaliśmy, że śniło nam się jak tańczyliśmy do upadłego...

- Coś o rozwalających się ścianach...

- Ślubach...

- Pogrzebach...

- O pojedynku z jakimś czarnoksiężnikiem...

- Zawodach nurkowania pod wodą...

- A nic z tych rzeczy nam się nie śniło naprawdę - chłopcy wyliczali to ns zmianę.

- Robiliście pracę domową? To szok - stwierdziła Sophie, na co chłopcy popatrzyli na nią z udawanym oburzeniem.

- No wiesz co? Nas podejrzewasz, że nie zrobiliśmy tego? - spytał Fred

- Nie dziwię się, ja wam nie wierzę od prawie trzynastu lat - stwierdziła Ginny, za co zyskała mordercze spojrzenie od braci i śmiech dziewczyn. Luna też się uśmiechała, chociaż wyglądało, jakby myślami była daleko stąd.

-  Zresztą bardzo dokładnie opisałem, jak straciłem ucho w walce z tygrysem i dostałem Wybitny - pochwalił się George.

- Dobra, chyba jednak wybiorę Wróżbiarstwo i Opiekę nad magicznymi stworzeniami. A ty Luna? - Ginny spytała przyjaciółkę.

- To samo - powiedziała najmłodsza Krukonka.

- Cześć wam - przywitała się Naomi, po czym usiadła po drugiej stronie George'a.

- Też macie mieć niedługo spotkania z opiekunami domów w sprawie doradztwa zawodowego? - zapytała Puchonka.

- Tak, ale cokolwiek nam powiedzą, to my i tak już wiemy co chcemy robić - powiedział Fred.

- Otworzymy nasz sklep - dodał George.

- Wy chociaż wiecie, co chcecie robić w przyszłości - westchnęła Sophie. Sama jeszcze nie wiedziała, co będzie po szkole.

~

Następny dzień nadszedł dosyć szybko i nim się spostrzegły, już stała razem z innymi piątorocznymi Krukonami obok gabinetu Flitwicka.

- Ciekawe co mi poradzi? - zastanawiała się Sophie, stojąc z Sally przed gabinetem nauczyciela.

- Z pewnością to, że możesz mieć każdy zawód - stwierdziła Sally, starając się pocieszyć przyjaciółkę.

- A ty co byś chciała robić? - zapytała ją Mason.

- Nie wiem jeszcze, może zatrudnię się w jakimś sklepie albo kawiarni? Zobaczymy - rzekła szatynka.

- Cześć wam, jeszcze czekacie? - podeszła do nich Naomi.

- Tak, bo nie wszyscy mają szczęście być pierwsi na liście, jak ty będziesz u profesor Sprout - rzekła Sally. Chociaż sama był W jedną z pierwszych, to i tak czekała, najpierw na swoją kolej, a potem na Sophie, która była jedną z ostatnich.

- Ale chyba zaraz wejdziesz, bo Davies właśnie wychodzi - powiedziała Sophie, widząc wychodzącego chłopaka. Ten nawet na nie nie spojrzał, chociaż poprzedniego dnia twierdził, że był zauroczony. Szybko zniknął za rogiem korytarza, jakby gdzieś się śpieszył.

- Panno Diggle, teraz twoja kolej - usłyszały z gabinetu głos profesora, a Sally od razu się tam udała.

- A ty kim chcesz być po skończeniu szkoły? - Sophie skierowała pytanie do stojącej obok Chase.

- Ja chciałabym zajmować się roślinami, ale zobaczymy jak to wyjdzie - rzekła Puchonka.

- W sumie ciekawy pomysł, ja sama nie wiem, co będę robić - westchnęła Sophie.

Przed gabinetem było dosyć tłoczno, jednak one stały sobie we dwie i czekały. Dziewczyna spodziewała się, że będzie musiała widzieć Fletcher również czekającą na rozmowę, jednak ta spóźniła się i przyszła akurat wtedy, gdy została wezwana. Dlatego na szczęście nie musiała zbyt długo jej widzieć.

Zanim nadeszła kolej Sophie, minęło sporo czasu. W końcu jednak blondynka również weszła do gabinetu, gdzie zobaczyła opiekuna swojego domu, oraz dyrektora, którzy przeprowadzali rozmowy z piątorocznymi.

Po wymianie grzecznościowego przywitania przeszli do rozmowy.

- Panno Mason, twoje oceny są jednymi z najlepszych na tym roku, oraz opinię też ma pani bardzo dobrą. Jestem pewien, że Sumy również pójdą dobrze, a więc czy myślałaś już nad tym, jaki zawód chciałabyś wykonywać? - zapytał Flitwick.

- Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, co mogłabym robić po szkole - przyznała blondynka.

- Cóż, jest wiele możliwości, jak choćby jakieś stanowisko w Ministerstwie, czy jako Uzdrowicielka - wymieniał opiekun Ravenclawu.

Sophie cieszyła się, że jej wysiłki są doceniane, nawet jeśli nie wiedziała jeszcze, co będzie robić po skończeniu szkoły.

Dostała kilka porad co do wyboru przedmiotów do zdawania na Owutemach, jednak niewiele to pomogło, skoro nadal nie wiedziała czego chce. Gdy wyszła z gabinetu, podeszła do Sally i Naomi, czekających na nią.

- I co ci poradzili? - spytała Diggle.

- Powiedziano mi tylko, że mam  dobre wyniki i mam wiele opcji do wyboru. Problem w tym, że niewiele to pomogło - odparła Mason.

- Spokojnie, z pewnością coś jeszcze uda się wymyślić, w końcu jeszcze dwa lata - starała się ją pocieszyć Naomi.

- Podczas których z pewnością będzie ciekawie, szczególnie gdy będziesz z Fredem  - uznała Diggle, po czym objęła obie przyjaciółki rękoma.

- A ty kiedy w końcu powiesz Michaelowi prawdę? - spytała ją Sophie, a Naomi uśmiechnęła się chytrze.

- A to jeszcze nie teraz - rzekła szatynka.

- No wiesz co, zrób to jak najszybciej - powiedziała Chase.

- Może wtedy nikt nie będzie ci się narzucał tak jak Davies - dodała Mason.

- To tylko jeden taki przypadek, zresztą teraz to mnie chyba bardziej ignoruje - odparła Sally.

- Szczerze mówiąc, to dosyć dziwne - przyznała Naomi.

- Może sam nie wie, co z tym zrobić? - zastanawiała się Sophie.

- Jakieś plany na dzisiejsze popołudnie? - zapytała Sally, zmieniając temat.

- W sumie może pójdę odwiedzić brata - uznała Sophie.

- W sumie dobry pomysł, ja pójdę do mojego - stwierdziła Naomi, podczas gdy Sally przez chwilę trochę zmarkotniała.

- Co jest? - spytały ją blondynki.

- Naprawdę nic, po prostu trochę mi szkoda, bo zawsze chciałam mieć rodzeństwo - przyznała szatynka.

- W takim razie my będziemy twoimi siostrami - zapowiedziała Chase.

- Właśnie i w takim razie nasze rodzeństwo będzie też twoim rodzeństwem - dodała Sophie, na co Diggle uśmiechnęła się.

- Miło z waszej strony - rzekła.

Dziewczyny przytuliły się, po czym ruszyły w stronę Wieży Gryffindoru.

- Ogólnie to wygląda tak, że ojciec jest jedynakiem, więc z tej strony nie mam nawet kuzynów. A mama miała dwóch braci, ale oni mieszkają razem ze swoimi rodzinami w Ameryce i rzadko mam z nimi kontakt - przyznała im szatynka po drodze.

- To teraz masz już dwie siostry - powiedziała Sophie.

- A jak będziesz z Michaelem, to Alice będzie trzecią - dodała Naomi.

Przyjaciółki dotarły do Pokoju Wspólnego Gryfonów, do którego hasło znały od znajomych osób z tego domu.

Dziewczyny miło spędziły tam czas z Taylorem, Jasonem i ich przyjaciółmi. Dopiero później przyłączyli się do nich bliźniacy Weasley, którzy wrócili z treningu Quidditcha.

Chociaż przyszły we trzy, Naomi musiała wyjść wcześniej, gdyż musiała przygotować się do patrolu, natomiast Sally postanowiła zobaczyć się jeszcze z Michaelem tego dnia, więc poszły do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu. Sophie została jeszcze trochę, jednak gdy razem z Fredem mieli pójść do Wieży Ravenclawu, była już prawie cisza nocna.

- Nie wiem, czy zdążymy - zaniepokoiła się dziewczyna.

- Spokojnie, znam ten zamek i wiem, gdzie można się schować w razie czego - stwierdził Fred.

Sophie wiedziała, że Naomi by im odpuściła, ale nie pamiętała, który dokładnie korytarz miała patrolować Puchonka. Dlatego szli ostrożnie i w rezultacie wylądowali na drugim piętrze, chociaż nie był to zbytnio po drodze.

Nagle usłyszeli jakiś szelest, więc szybko jakiejś kryjówki. W ciemności otworzyli najbliższe drzwi i weszli do środka.

Znaleźli się w łazience dziewczyn.

Mieli nadzieję, że osoba z zewnątrz nie zajrzy tu, bądź zdążą ukryć się w którejś z toalet. Nagle usłyszeli głos:

- Kto tu jest i mi przeszkadza... Dorothy i Albert? Jednak jesteście razem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro