Rozdział pięćdziesiąty czwarty
Pierwszy kwietnia nadszedł szybko. Rano Sophie obudziła się z przeczuciem, że tego dnia będzie się wiele działo.
Planowała dać bliźniakom prezenty dopiero na imprezie, która miała odbyć się popołudniu. Na razie jednak musiała przygotować się do lekcji, na które niestety trzeba było najpierw pójść.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła jakieś podekscytowanie na myśl o tych urodzinach bliźniaków. Cieszyła się, że ją zaprosili i spędzi z nimi czas. Zaraz po lekcjach miały zamiar z Sally i Naomi przebrać się i przygotować na imprezę.
W tej chwili jednak blondynka przebierała się w szkolny mundurek i przygotowywała do rozpoczęcia dnia. Kiedy wychodziła z łazienki, minęła zaspaną Diggle, z którą się przywitała.
- Zobaczysz, szybko minie i będziesz mogła szaleć na parkiecie - rzekła Diggle.
- Ja i szalenie na parkiecie? Serio? - spytała Sophie, uśmiechając się na to stwierdzenie.
- Zobaczysz, jeszcze pokażesz im wszystkim jak można się bawić - powiedziała Sally, po czym zamknęła się w łazience. Sophie wątpiła, by tak było, ale się uśmiechała, myśląc o tym, że chętnie by już tam poszła.
Miała dobry humor i liczyła, że tak zostanie jak najdłużej. Niestety, gdy brała książki, usłyszała głos osoby, z którą dawno nie rozmawiała.
I nie miała ochoty rozmawiać po tym wszystkim.
- Czyli pewnie idziesz sobie ze swoją nową przyjaciółką do imprezę do Gryfonów? Zdrajczyni - prychnęła Eveline, odsłaniając kotary swojego łóżka. Można by pomyśleć, że dopiero wstała, jednak była już w mundurku szkolnym, jakby ta rozmowa nie była przypadkowa.
- Nikogo nie zdradziłam - odparła Sophie, starając się zachować spokój. Wiedziała, że może trzeba było porozmawiać, ale jednak to wszystko trwało długo i nie chciała do tego wracać.
- A to, że znalazłaś sobie inną przyjaciółkę i próbujesz poderwać kogoś, kogo chciałam uwieść? - Fletcher stanęła naprzeciwko niej.
- Uwieść? A nie byłaś w nim zakochana? - spytała Sophie, przypominając sobie rozmowę sprzed wielu miesięcy, gdy brunetka mówiła, że powierza jej tajemnicę. Chociaż możliwe, że po prostu to też było kłamstwem.
- Chciałam jedynie go zmanipulować, tak jak moich poprzednich chłopaków - powiedziała Fletcher.
- A czemu niby mi to mówisz? - zapytała Sophie, zastanawiając się, jaki cel ma brunetka. Ta jednak tylko prychnęła pogardliwie.
- Jestem pewna, że od początku ci się podobał którychś z nich i nagadałaś im coś. Miałaś pewnie do pomocy tego swojego braciszka i jego przyjaciółki. Albo może te twoje nowe przyjaciółki były od początku w to zamieszane? - Eveline rzucała w nią oskarżeniami.
- Nie odwracaj kota ogonem - Sally wyszła z łazienki, słysząc głośną kłótnię.
- Dobrze wiesz, że to ty mną manipulowałaś. I próbowałaś sobie wszystkich podporządkować - rzekła Sophie. Wszystko dotychczas układało się tak dobrze. Dlaczego Fletcher musiała znowu zacząć coś robić i na dodatek oskarżać ją o coś, co sama robiła?
- A może każdej z was podoba się któryś z bliźniaków i chcecie z nimi być? - zasugerowała Eveline, mając na myśli obie współlokatorki. Sugestia ta była niespodziewana, zwłaszcza, że żadna z Krukonek nie mówiła nigdy, czy ktoś się im podoba.
- Zresztą nieważne, i tak mnie nie obchodzicie. Razem z Clarą idziemy dzisiaj do naszej przyjaciółki Merudy Smythe ze Slytherinu. Również robią tam imprezę, która będzie dużo lepsza od tej Gryfonów - dodała po chwili Eveline, po czym wyszła z dormitorium.
- O co jej chodzi? Czy już naprawdę nie dosyć narobiła? - spytała Sophie, siadając na łóżku i zakrywając twarz rękoma. Nie rozumiała, czemu była przyjaciółka tak się zachowuje. Przecież ona nie zamierzała nikogo zdradzać ani zostawiać. Zresztą brunetka sama często chodziła do innych przyjaciółek, a gdy Sophie chciała się przejść gdzieś sama, to Fletcher twierdziła, że ma zostać w dormitorium, bo się o nią martwi.
- Jest wredną manipulantką, która próbuje zwalić winę na innych wokół niej. Nie można pozwolić, żeby jej słowa raniły, bo wtedy daje się jej satysfakcję - Sally usiadła obok blondynki i starała się ją pocieszyć.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że powiedziała coś takiego - stwierdziła Mason.
- Niektórzy ludzie są niestety podli - rzekła Diggle.
Dziewczyny posiedziały jeszcze chwilę, po czym ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie. Krukonki domyśliły się, że ich współlokatorka jeszcze nie skończyła i będzie chciała dokończyć tą rozmowę. Jednak na razie było do odłożone na później.
Sophie poprawił się trochę humor, gdy zobaczyła, że bliźniacy siedzą już przy stole Gryfonów razem z przyjaciółmi.
- Cześć wam i wszystkiego najlepszego solenizantom! - przywitała się Krukonka, podchodząc do bliźniaków Weasley.
- Cześć Sophie i Sally - chłopcy przywitali się z Krukonkami. Po chwili wszyscy usiedli przy stole, by zjeść śniadanie.
- Wiecie co? Lee dzisiaj postanowił, że będzie naszym budzikiem i wylał na nas dużo wody - powiedział Fred, a siedzący niedaleko Jordan starał się przybrać niewinną minę.
- Za to właśnie czeka go straszna kara w dniu jego szesnastych urodzin dodał George uroczyście.
- Ale pamiętacie, że ja mam urodziny w lipcu? - spytał Lee, zastanawiając się, co jego przyjaciele zamierzają zrobić.
- Oto się nie martw, będziesz miał wymarzoną wakacyjną pobudkę - zapewnił go Fred.
Przy śniadaniu było naprawdę wesoło i szkoda było aż odchodzić od stołu. Jednak i tak mieli wspólne lekcje, więc mogli chociaż też tak spędzić czas razem, rozmawiając w wolnych chwilach.
~
W końcu lekcje się skończyły i przyszła pora na imprezę. Sophie i Sally przebrały się w dormitorium Naomi, której współlokatorki gdzieś poszły. Chociaż prędzej czy później trzeba będzie wrócić do dormitorium Ravenclawu, to teraz wolały nie natknąć się na Fletcher.
- W ogóle wiecie co? Kilka osób z naszego domu postanowiło zrobić swoją imprezę tylko dlatego, żeby przekonać się, na której będzie więcej osób - rzekł Andrew, gdy szli do Wieży Gryffindoru.
- Nas też zapraszali, ale nie chcieliśmy. Nawet jeśli niektórzy będą tam krzywo na to patrzeć, to nas to nie obchodzi - dodał Adrian.
- Próbują zrobić na złość i tyle - dodał Michael.
Do Wieży Gryfonów dziewczyny przyszły razem z dwoma Puchonami i dwoma Ślizgonami, których przybycie prawdopodobnie zdziwi wiele osób. Jednak na wejściu do Wieży stała Alicia Spinnet, wpuszczająca gości spoza Gryffindoru. Na ich widok uśmiechnęła się.
- Was nie muszę pytać, czy jesteście zaproszone, to raczej oczywiste. Wasi koledzy też są tu mile widziani - powiedziała Gryfonka. Wypowiedziała hasło Kociołek i wpuściła ich do środka.
Pokój Wspólny był udekorowany balonami, a wszelkie kanapy odsunięte na bok. Stały tu też stoły z przekąskami. Sophie miała dla bliźniaków pudełka z prezentami i miała nadzieję, że się im spodoba. W końcu zauważyła bliźniaków stojących przy jednym ze stołów i podeszła do nich.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! - zawołała na powitanie i wręczyła im prezenty.
- Jaka ładna czapka, dziękuję - rzekł Fred, oglądając prezent.
- I kociołkowe pieguski, skąd wiedziałaś, że to nasze ulubione? - zapytał George.
- Właściwie to wiedziałam o tym, że są ulubione jednego z was. Ale dołożyłam też trochę innych słodyczy - wyjaśniła Sophie, patrząc na Freda, który przymierzał czapkę. Pasowała idealnie.
- Świetny prezent, dziękuję - Fred podszedł do niej i ją objął. To było tylko przyjacielskie przytulenie, ale i tak uznała, że jest to całkiem przyjemne.
Jego przytulenie było zaskakująco delikatne, a zarazem miłe i miękkie. Trwało to zaledwie chwilę, ale gdy się skończyło, pomyślała, że chciałaby to powtórzyć.
Nagle zrozumiała, że wszyscy to widzieli. Prawdopodobnie cały Gryffindor i niektóre osoby spoza niego. Teraz Sally i Taylor nie dadzą jej spokoju i będą jeszcze więcej mówić, że to miłość.
A na dodatek widziało to tyle osób, że mógł znaleźć się ktoś, kto uznałby to za zbyt przyjacielskie, nawet jeśli tak nie było. W końcu ludzie lubią plotkować.
Jej rozmyślania przerwała jednak Alicia, która podeszła do nich.
- Jakaś dziewczyna na zewnątrz twierdzi, że została zaproszona, chociaż tak nie było. Nie wiem czy ją wpuścić? - spytała Gryfonka.
- Może pójdziemy zobaczyć kto to jest - rzekł Fred.
- Właśnie, trzeba się upewnić jakie ma zamiary - powiedział George.
Sophie przez chwilę pomyślała, czy czasem nie jest to pewna osoba, która twierdziła, że będzie na innej, podobno lepszej imprezie. Ruszyła więc z bliźniakami i Alicią w kierunku wyjścia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro