Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział osiemdziesiąty piąty

- Od kiedy?

- A nie mówiłam!

- Nareszcie!

- Widać, że mój godny następca, też lubi blondynki! Ała!

- Gratuluję!

- Brawo!

- Czemu mnie bijesz kobieto? Ja tylko mówię, że to jest świetny Huncwot!

- To było widać, że będziecie razem!

Te i inne okrzyki trwały przez dobre kilka minut po obwieszczeniu Freda.

Wszyscy wydawali się być bardzo podekscytowani i uradowani tym, co usłyszeli.

Sophie wiedziała, że ich przyjaciele rzeczywiście bardzo to przeżywali, jednak nie sądziła, że aż tak bardzo entuzjastycznie zareagują. Sally i Naomi przybiły sobie piątki, po czym poklepały ją po plecach.

- Jesteśmy razem od kilku dni. Uznaliśmy, że powiemy o tym, gdy już będziemy się widzieć, a nie przez list - wyjaśniła Sophie w końcu, nadal trzymając swojego chłopaka za rękę.

- Kilka dni? Mówiłam, że ewidentnie coś się dzieje! - stwierdziła Naomi, przypominając sobie ich rozmowę w ogrodzie Krukonki.

- Tak i uwierz, że naprawdę ciężko było mi to zachować w sekrecie. Ale chciałam to ogłosić razem z Fredem - powiedziała Mason.

- I się wam udało. Nie dość, że efektowne wejście bliźniaków, to jeszcze takie wieści od razu - stwierdziła z uznaniem Sally.

- Chcemy znać wszystkie szczegóły - zapowiedziała Naomi, a Sophie wiedziała, że będzie miała trochę do opowiedzenia przyjaciółkom.

- To może chodźmy już wszyscy na zewnątrz, bo trochę tu ciasno - rzekła Maya.

Faktycznie, w salonie zgromadził się już spory tłumek. Szybko więc wszyscy skierowali się na dwór, gdzie można było trochę odetchnąć świeżym powietrzem.

Pierwsi ruszyli Maya, Syriusz, Harry i Jason, tuż za nimi natomiast Cedrik, Naomi, Michael, Sally i Adrian. Tuż za nimi szli Sophie, Fred, George, Lee i Andrew.

- Kocham cię Soph - powiedział do niej cicho Fred, gdy szli, nadal trzymając się za ręce.

- Ja ciebie też kocham, Fred - odparła mu. Czuła się przy nim dobrze i cieszyła się, że go ma.

Na chwilę się zatrzymali i spojrzeli na siebie, po czym chłopak pocałował ją w czoło.

Następnie puścił jej rękę, by następnie objąć ją swoim prawym ramieniem i przytulić. Dziewczyna również go objęła, po czym wyszli razem na zewnątrz.

- Jak słodko - skomentowała Naomi, widząc przytuloną do siebie parę.

- Bardzo, ciekawe jakie dzieci... O, tu jesteś Michael! - rzekła szatynka, po czym podeszła się przytulić do swojego chłopaka.

- O jakie dzieci jej chodziło? - zapytał George, idący razem z Lee za Fredem i Sophie.

- Nie wiem, ona od rana różne rzeczy gada - powiedziała Naomi, woląc nie wdawać się w szczegóły.

- Aż tak złe? - spytał Cedrik, stojący obok niej. Puchonka spojrzała na niego, po czym rzekła:

- Tak, okropne.

- Nieprawda, ja tylko mówiłam o animagach i... - oburzyła się Sally, jednak przerwał jej Michael, całując ją w usta. Szatynka odwzajemniła pocałunek i przez chwilę obejmowali się wzajemnie.

- Przydałoby się więcej dziewczyn - powiedział Andrew do George'a i Lee, stając obok nich.

- To trzeba było zaprosić przyjaciółki mojego brata, trochę ich ma - mruknęła Sophie, słysząc ten komentarz.

- Ej, moją siostrę też? Nie pozwalam, za młoda jest - stwierdził Michael, przerywając pocałunek z Sally - reszta nastolatków zachichotała na jego słowa.

- Spokojnie, to też moja siostra, nie podrywałbym jej przecież! - odparł mu Andrew.

- Nikt jej nie będzie podrywał, dopóki jestem w szkole. Za młoda jest na chłopaka - stwierdził Jones. Kochał swoją siostrę i chciał dla niej po prostu jak najlepiej. Może teraz mówił też trochę żartem, jednak i tak wolałby, żeby z tym poczekała.

- Niech poczeka, aż skończy siedemnaście lat, to dam jej spokój - powiedział Michael po chwili.

- Spokojnie, myślę, że mając mojego brata za przyjaciela będzie i tak już chroniona - stwierdziła Sophie.

Ich rozmowy zostały jednak przerwane.

- Dzieciaki, chodźcie! Zaraz tort! - zawołała ich Maya, która stała już przy stole, a obok niej Syriusz. Harry i Jason zajęli już swoje miejsca, a chwilę później to samo zrobiła reszta nastolatków.

Naomi usiadła przy jednym z mniejszych brzegów stołu i tak, że po swojej prawej stronie miała Sally, a po lewej Sophie. Z drugiej strony Sophie usiedli Fred, George i Syriusz, który uznał, że chce siedzieć koło drugiego pokolenia Huncwotów i wcisnął się pomiędzy George'a, a Lee. Naprzeciwko Naomi siedział Jason, który również chciał być blisko nich.

Obok Sally usiadł Michael, a następne miejsca zajęli Andrew, Adrian, Cedrik, Maya i Harry.

Na stole znajdowały się przeróżne smakołyki, a sam tort był śmietankowy i dosyć spory, z napisem "Wszystkiego najlepszego, Naomi". Gdy już odbyło się zdmuchiwanie świeczek, wszyscy zaczęli jeść i rozmawiać.

Syriusz oczywiście najbardziej zagadywał bliźniaków i Lee o to, jakie żarty wymyślali, a zarazem sam również opowiadał co robił w młodości z przyjaciółmi.

- Miałem taki świetny latający motocykl, był cudowny! Lataliśmy na nim z Jamesem, a Lily ciągle coś krzyczała, żebyśmy tego nie robili, bo coś tam - wspominał Black z rozrzewnieniem.

- Też was ostrzegałam, ale tego już nie pamiętasz? - wytknęła mu Maya.

- Bo ty pewnego razu sama dałaś się namówić na przejażdżkę - odparł jej Syriusz, szczerząc się do niej szeroko. Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem, ale też i rozbawieniem.

- A my mieliśmy latające auto! - rzekł Fred głośno, a cała uwaga skupiła się na nim. Na dodatek wydawało się, że siedzącemu nieopodal Harry'emu nie podoba się ten temat, bo dziwnie się spiął.

- I lecieliśmy nim przez całą Anglię ratować Harry'ego od jego wujostwa - dodał George, również dumny z tego wyczynu.

- Mieliśmy adres od Rona, naszego młodszego brata i we trzech polecieliśmy autem naszego taty go ratować - stwierdził Fred.

Natomiast wszyscy pozostali zamarli, zastanawiając się, co takiego się wydarzyło, że trzeba było ratować Pottera. Harry wyglądał, jakby miał ochotę uciec od stołu.

- Little Whinging jest strasznie daleko od nas, ale nasze auto było szybkie i znaleźliśmy tą ulicę Privet Drive i tam pomogliśmy wyrwać kraty z okien i wydostaliśmy Harry'ego! - opowiedział Fred.

- Dlaczego Harry miał założone kraty w oknach?? - Maya poderwała się od stołu i wyglądała, jakby miała ochotę w tej chwili coś komuś zrobić.

- Nie róbcie nic proszę, to już przeszłość - odezwał się Harry, jednak to niewiele dało.

- Bronisz ich? - zdziwił się Syriusz, również wstająć od stołu.

Małżeństwo spojrzało po sobie, jakby pomyśleli o tym samym i odeszli od stołu.

- Bawcie się dalej, my musimy się naradzić - oznajmiła Maya, po czym ruszyła w stronę domu, razem z Syriuszem. Harry natomiast poderwał się od stołu i pobiegł za nimi.

- Chyba będzie się działo przez nas coś - stwierdził Fred, zarazem jednak uznając, że może i dobrze by było, gdyby ktoś tak postanowił zrobić coś wujostwu Harry'ego.

Na zaczarować kilka rzeczy, by biegały, albo obrzucić ich dom czymś. Albo i to i to i jeszcze więcej.

Naomi i Jason również wyglądali na wstrząśniętych tym, co się dowiedzieli, a zarazem Puchonka wydawała się łączyć w głowie różne fakty.

- Moglibyście powiedzieć jeszcze, co takiego wiecie o wcześniejszym życiu Harry'ego? - zapytała względnie spokojnie, chociaż głos jej trochę drżał.

- Wiemy tylko to, co wiedzieliśmy lub sam nam powiedział. Ronowi i Hermionie może trochę więcej powiedział, ale ponoć nie lubi zbytnio o tym mówić - odparł George.

- Najwyraźniej działo się coś złego. Chyba muszę z nim porozmawiać - stwierdziła blondynka, po czym wstała od stołu.

- Ja też - zadecydował Jason i ruszył za siostrą.

Wśród pozostałych osób zapanowała niezręczna cisza - wiedzieli, że może nie powinni byli słyszeć tego wszystkiego. Nikt nie spodziewał się, do czego może doprowadzić zwyczajna rozmowa.

- Jak powiedzieliśmy naszej mamie o tym, to nie chciała uwierzyć. Nikt nam nie wierzył - rzekł Fred w końcu.

Sophie westchnęła i przytuliła się do chłopaka - chciała tym gestem zapewnić go, że ona mu wierzy. Chociaż to brzmiało strasznie, to jednak nie sądziła, żeby bliźniacy to zmyślili.

Szczególnie patrząc po zachowaniu Harry'ego, które wskazywało jednoznacznie na to, że coś było nie tak.

Cała piątka gospodarzy wróciła kilkanaście minut później i było jasne, że nie chcą już gadać na ten temat. Odbyło się więc wręczanie prezentów Naomi, a potem tańce. Jednak mimo pozorów, że wszystko jest w porządku, nadal wszyscy pamiętali, co się wydarzyło.

W ogrodzie zaczęła grać muzyka, podczas której Fred poprosił Sophie do tańca. Oczywiście, zdarzyło im się tańczyć też z innymi osobami, jednak razem najczęściej.

Zdarzyło im się też trochę rozmawiać, jednak czasami też po prostu tańczyli, przytuleni do siebie.

- Soph, wiesz co? - zapytał podczas jednego z tańców Fred.

- Co? - zapytała, patrząc prosto na niego swoimi zielonymi oczami.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham Fred.

Po chwili ich twarze były naprawdę blisko. Objęli się wzajemnie, po czym zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej.

I pocałowali się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro