Rozdział jedenasty
Sophie obudziła się wcześnie i rozejrzała się po dormitorium. Eveline jeszcze spała w swoim łóżku, a w łazience była prawdopodobnie Sally, której łóżko było już odsłonięte i puste.
Chwilę później szatynka wyszła gotowa z łazienki. Minęły się bez słowa, gdy Sophie weszła do środka.
Nie wchodź tam. Nagle znowu przypomniała sobie te słowa. Nigdy jej nie spytała o co dokładnie poszło. Eveline wtedy zbyła temat, mówiąc, że to drobna sprzeczka. Jednak gdy później dostały dormitorium we trzy, coraz więcej było między nimi sprzeczek, głównie słownych. A ona była pomiędzy tym wszystkim.
Gdy w końcu wyszła z łazienki, na zewnątrz już nie było Sally, lecz jedynie siedząca na swoim łóżku Eveline.
- Zaraz lekcja, musimy się pośpieszyć - stwierdziła brunetka, po czym zamknęła się w łazience.
Po kilku minutach zeszły razem na dół i wyszły z Wieży Ravenclaw.
Dziewczyny usiadły spokojnie przy stole i jadły śniadanie, nie wiedząc, że są bacznie obserwowane przez dwie Gryfonki w ich wieku, oraz grupkę dwa lata młodszych Gryfonów.
- Czyli dzisiaj mamy oddać te wypracowania? Mam nadzieję, że będzie z tego odpowiednia ocena, bo nie zamierzam siedzieć nad tym drugi raz - stwierdziła Eveline.
- Myślę, że będzie dobrze - odparła Sophie.
- Oby - stwierdziła Fletcher.
Po zjedzeniu śniadania, dziewczyny ruszyły na pierwszą lekcję, którą były eliksiry. Gdy weszły do klasy, Snape kazał im wszystkim zaczekać.
- Ponieważ ostatnio doszło do nieprzyjemnego incydentu, teraz macie usiąść w parach, które ustaliłem. Panna Mason usiądzie z jednym z Weasleyów, panna Fletcher może z Jordanem, drugi Weasley i panna Spinnet - zarządził Snape.
Podczas gdy Angelina miała usiąść z Sally, a Snape rozdzielił pozostałych uczniów, pozostali zaczęli już siadać w wyznaczonych parach.
Sophie usiadła więc w jednej ławce obok jednego z bliźniaków. Nie była tylko pewna, którego.
- Jesteś Fred, czy George? - spytała w końcu. Ostatnio miło się z nimi rozmawiało, więc udało jej się zadać pytanie.
- A jak ci się wydaje? - spytał chłopak, ciekawy czy dziewczyna odganie.
- Nie mam pojęcia. Ale zaryzykuję. Fred? - spytała Sophie.
- Nie, bo Forge - stwierdził, na co Mason się uśmiechnęła.
- George? - pytała.
- Nie, Fred. Ale może kiedyś nas rozpoznasz - uznał chłopak.
- A ktokolwiek was rozpoznaje? - zapytała Sophie.
- Nikt, nawet nasza własna matka. Daje nam w prezencie swetry na święta, każdy ma z pierwszą literą swojego imienia. Jednak nikt nie ma pewności, czy nie zakładamy ich odwrotnie - powiedział Fred.
- Cwane to - przyznała Sophie.
Wtedy jednak Snape skończył już przydzielać uczniów do siebie, po czym zarządził rozpoczęcie przygotowania eliksiru.
- Jeżeli choć część z was przygotowała na dzisiaj wypracowanie o właściwościach kamienia księżycowego, to zapewne wiecie, gdzie jest on używany. Dzisiaj będziecie używać go do przygotowania Eliksiru Spokoju, który często pojawia się na SUM-ach. Tak więc zabierajcie się do roboty, a wypracowania mają pojawić się u mnie na biurku na koniec lekcji - oznajmił Snape.
- To może pójdę po składniki - zaproponowała Sophie.
- Ja pójdę, po co masz to dźwigać wszystko? - spytał Fred.
- A ty wiesz w ogóle co to za składniki? - zapytała Mason.
- Właściwie to nie wiem. To może chodźmy razem, i mi pokażesz co mam wziąć? - zaproponował chłopak.
- Dobrze, razem to zróbmy - zgodziła się Sophie.
Kiedy wybierali składniki, zaczęła się zastanawiać, jak to się stało, że zależy mu na zrobieniu tego poprawnie, chociaż wcześniej nie przejawiał zainteresowania warzeniem eliksirów.
- To wszystkie składniki? - spytał Fred, kiedy wybrali już kilka potrzebnych ingrediencji.
- Tak, to wszystko - odparła Sophie.
Wrócili do ławki, gdzie położyli potrzebne rzeczy.
- Jak to się stało, że nagle zależy ci na zrobieniu tego? - spytała dziewczyna szeptem, kiedy zajęli się przygotowaniem składników.
- Tu nie chodzi o eliksir. Jedynie o to, że nie chcę, by ktoś wykonywał za mnie to. Jasne, ja i George czasami nie uczymy się, bo nie jest to nam potrzebne. Jednak nie znaczy to, że mam wykorzystywać kogoś - powiedział Fred.
- Przecież nie ma nic złego w pomocy komuś - stwierdziła Sophie, dodając sproszkowany kamień księżycowy do eliksiru, by zmienił się na zielony.
Chciała zacząć mieszać, ale Fred zabrał jej przyrząd.
- Pomieszam to. I jasne, pomoc pomocą, ale są pewne granice, których nikt nie powinien przekraczać. Jeśli nie chcę robić czegoś, to ja tego nie robię. A nie ktoś inny to robi - wyjaśniał chłopak.
- Już wystarczy, jest niebieski - powiedziała Sophie.
- Teraz znowu kamień księżycowy, aż się zrobi fioletowy - poleciła dziewczyna.
- Jak to wygląda u Krukonów? - spytał Fred.
- Pomagamy sobie - odpowiedziała dziewczyna.
Teoretycznie tak, pomagali sobie. Jednak było w tym coś jeszcze.
- Pomagacie sobie wzajemnie, czy jedna osoba drugiej? - pytał chłopak.
- A co to za różnica? Teraz trzeba to podgrzać, żeby zmienił się na różowy - dziewczyna, zwracając uwagę na eliksir.
- Nie spodobało ci się to pytanie? - zapytał Weasley.
- Wszystko w porządku. Pomagamy sobie nawzajem - stwierdziła Sophie.
Prawdę mówiąc, z jednej strony często bardziej ona pomagała komuś niż inni jej. Jednak uważała, że na pewno jakby potrzebowała pomocy, przyjaciółka starałaby się pomóc. To nie jej wina przecież, że potrzebuje korepetycji, bo czegoś nie rozumie.
- Jeśli nie chcesz to nie mów, ale możesz powiedzieć, jakbyś potrzebowała pomocy - zaproponował Fred.
- W czym? - zdziwiła się dziewczyna.
- Na przykład w poprawieniu humoru - uśmiechnął się chłopak.
Sophie zdziwiła się. Nie spodziewała się, że ktoś zaproponuje jej pomoc w poprawieniu humoru. Co zresztą mogłoby być całkiem przydatne, bo zdarzały się chwile, kiedy czuła się trochę przygnębiona czy smutna.
- W jaki sposób? - zapytała.
- Rozmową i żartami - wyjaśnił chłopak.
Była to całkiem miła propozycja. Więc w sumie można by skorzystać z niej.
- Dobrze, ale tylko jeśli ty zgodzisz się, żebym też ci pomogła w czymś - odparła dziewczyna.
- Na tym polega współpraca, więc zgadzam się - powiedział chłopak.
Właśnie zawarła umowę z jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole, że sobie pomogą. Co jeszcze ją zaskoczy w ciągu najbliższego czasu?
- W takim razie może zaczniemy od dodania tego syropu? Uważaj, bo chyba profesor Snape na nas patrzy - powiedziała dziewczyna.
Faktycznie, Severus akurat spojrzał na nich, jednak po chwili spojrzał na innych uczniów. Jeszcze żaden kociołek nie wybuchł na tej lekcji, co było niezłym sukcesem.
- Tylko jak mam was rozróżnić? - spytała Sophie, gdy znów podgrzewali eliksir.
- Zapamiętaj, że ja jestem ten bardziej pomocny i milszy - odparł Fred, na co Mason się uśmiechnęła bardziej. W czasie ich rozmowy miała jakoś dobry humor.
- Te kolce trzeba dodawać, aż eliksir zrobi się czerwony. Czyli w takim razie następnym razem mam zapytać któregoś z was, który jest ten bardziej przyjacielski? - spytała dziewczyna, jednocześnie przypatrując się zmieniającemu kolor eliksirowi. Gdy ten stał się czerwony, zaczęła go mieszać.
- Oczywiście! George na pewno odpowie zgodnie z prawdą - uznał Fred.
- W takim razie się go zapytam później, co o tym sądzi - oznajmiła dziewczyna.
- Wątpisz, że tak odpowie? - spytał się chłopak.
Ta rozmowa była przyjemna. Czuła się jakoś swobodniej, miło się rozmawiało.
W tym samym czasie, kilka stanowisk dalej, siedziały Angelina i Sally, przygotowując eliksir. Angelina wiedziała, że Krukonka choć jest na tym samym roku, praktycznie nigdy przynajmniej publicznie nie gada ze swoimi koleżankami z roku. Postanowiła wybadać ją i sprawdzić, co wie o pozostałych Krukonkach.
- Sally, co właściwie wiesz o Eveline i Sophie? - powiedziała prosto z mostu.
- A co cię to interesuje? Mieszkamy w jednym dormitorium, ale nie kolegujemy się zbytnio - odparła Sally. Od razu poznała, że Gryfonka chce się dowiedzieć czegoś konkretnego.
- Wiesz, bo ostatnio słyszałam jak brat Sophie coś mówił i ... - zaczęła Johnson.
- Jeżeli chcesz coś powiedzieć Sophie, to powiedz to jej. Ja się nie mieszam w cudze sprawy, ani też nie zamierzam nikomu rozpowiadać niczego - przerwała jej Sally.
- A teraz pozwól, że zajmiemy się eliksirem, bo chcę zdobyć trochę punktów - powiedziała szatynka, ucinając rozmowę.
Angelina uznała, że zaczęła od złej strony. Widocznie Sally nie lubiła się zbytnio ze współlokatorkami, jednak mimo tego nie zamierzała niczego mówić.
Gdy Snape sprawdzał na koniec lekcji kociołki, musiał przyznać, że nawet bliźniacy jakoś sobie poradzili, nawet jeśli przy pomocy osób z nimi współpracujących.
Następnie wszyscy zaczęli wychodzić z klasy, przy okazji dając wypracowania na biurko profesora.
- Który z bliźniaków to był? - zapytała Eveline, gdy dziewczyny wyszły już z sali eliksirów i kierowały się na następną lekcję.
- Fred - odparła Sophie.
- O czym tak rozmawialiście? - dopytywała Fletcher.
- O eliksirze - stwierdziła Mason.
- Następnym razem wspomnij może też coś o mnie miłego, dobrze? - spytała Eveline.
- Jasne, może coś wspomnę - powiedziała dziewczyna.
Miała jednak jakieś dziwne poczucie, że nie ma ochoty tego robić. I znowu nie powiedziała o całej tej rozmowie, ale sama nie wiedziała czemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro