Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewięćdziesiąty ósmy

Sophie czuła się jak urzeczona po randce z Fredem. Spędzili razem całe popołudnie, aż do momentu, gdy musieli wracać do Hogwartu. W końcu chłopak odprowadził ją, lecz nie tylko pod same drzwi do Pokoju Wspólnego Ravenclawu, ale też wszedł do środka.

Widok Freda Weasleya w Wieży wzbudził poruszenie, lecz oni się tym nie przejęli. Trzymali się za ręce aż do momentu, gdy dziewczyna musiała wejść na schody do dormitoriów dziewczyn.

- Mówiłem ci, że możesz przyjść do mnie do Wieży. Na pewno chcesz tam wracać? - zapytał chłopak.

Stali teraz naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce. Patrzyli sobie uważnie w oczy i stali tak blisko, że dziewczyna widziała także jego piegi na twarzy. Jego uśmiech, który chciała widzieć zawsze i jego usta, które tak lubiła całować.

On natomiast dostrzegał jej oczy patrząc w na niego uważnie, uśmiech, który tak lubił przywoływać na jej buzię i nie przeszkadzały mu nawet jej lekko odstające uszka.

Kochali siebie wzajemnie i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.

A przynajmniej nie przejęliby się tym, gdyby ktoś coś powiedział. Nie dzisiaj. 

Pomimo tego, że w Pokoju Wspólnym znajdowali się inni uczniowie, oni i tak zbliżyli się do siebie i pocałowali. Krótko, ale mimo wszystko zrobili to.

- Kocham cię, dobrej nocy - stwierdziła Sophie, po czym puściła ręce chłopaka.

- Ja ciebie też kocham Soph. I do zobaczenia jutro! - zawołał, gdy blondynka już wspinała się po schodach. W ich połowie odwróciła się i posłała mu buziaka.

Patrzył na nią do momentu, gdy zniknęła za drzwiami damskich dormitoriów.

Po chwili odwrócił się i pogwizdując, ruszył w kierunku wyjścia z Wieży.

Sophie natomiast weszła już do swojego dormitorium i od razu rzuciła się na swoje łóżko, nie bacząc na to, że jest jeszcze w płaszczu.

- Ktoś tu chyba miał wspaniały dzień, co? - zapytała Sally, siedzącą na swoim łóżku, już w piżamie. Odłożyła książkę z transmutacji i popatrzyła na przyjaciółkę z zaciekawieniem.

- Oj nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wiem, czy można zakochać się drugi raz w tej samej osobie, ciągle będąc zakochana po raz pierwszy, ale ja chyba tak miałam. I czuję się jak nowo narodzona - stwierdziła blondynka z rozmarzeniem.

- W takim razie czekam na szczegóły - odparła Diggle, patrząc z lekkim rozbawieniem na to, co się działo.

- Oczywiście, zaraz ci też wszystko opowiem! Tylko jak już będę w piżamie - powiedziała Sophie, po czym usiadła i najpierw zdjęła torebkę, po czym położyła ją obok siebie. Następnie zrzuciła buty, które na szczęście jej nie uwierały, nawet po tylu godzinach. Potem zdjęła płaszcz i dopiero poszukała rzeczy do przebrania na noc.

Dopiero gdy była już odświeżona i przebrana, usiadła obok Sally na łóżku, z zamiarem opowiedzenia jej wszystkiego.

- I byliśmy w takiej cudownej kawiarni! I całowaliśmy się wiele razy i rozmawialiśmy. I potem spacerowaliśmy długo - opowiadała Sophie z przejęciem, ciągle też będąc pod wpływem emocji.

- Ile razy się całowaliście? - zapytała Sally z ciekawości.

- Nie wiem, nie liczyłam. Przy nim czułam się, jakby nic nie miało znaczenia. Pocałował mnie też na końcu, gdy odprowadził mnie do schodów do dormitoriów. Ale mówię ci, świetnie całuje. Delikatnie, ale zarazem namiętnie... - mówiła blondynka, wyglądając przy tym, jakby ciągle była myślami przy swoim chłopaku.

- Stop, chcę szczegóły, ale wystarczy. Mimo wszystko to już jest dosyć intymne - stwierdziła Sally, widząc jak dogłębnie przyjaciółka to chce opisać.

- Dobra, dobra, to może ty powiedz, jak ci dzisiaj szło całowanie z twoim chłopakiem? - zapytała Sophie, a Sally westchnęła.

- Nijak, bo go nie było. W sensie całowania. Chyba nadal jest na mnie zły, chociaż udawał, że nie. Siedzieliśmy w Trzech Miotłach, a niedaleko nas George, Lee, Taylor, Alice, Tilly i Natalie, a on ciągle jakoś tak się dziwnie pytał, czy nie wolałabym się przesiąść do nich, skoro są tu moi przyjaciele - stwierdziła Diggle.

- On ewidentnie jest zazdrosny - odparła Sophie.

- Ale o co? Przecież to normalne, że mam też innych przyjaciół, ale z nim też spędzam czas. Trochę porozmawialiśmy, a potem do Mioteł przyszli Andrew, Tamsin, Adrian i Silvia Sherman, ta Gryfonka z naszego roku. Właściwie to nie wiedziałam, że się znają, ale ponoć tak, poznali się jakiś czas temu - powiedziała szatynka.

Oczywiście to było wręcz przełomowe, że Ślizgoni spotkali się z Gryfonką (nawet jeśli akurat ci wychowankowie domu węża nic nie mieli do Gryfonów), jednak blondynka zapytała o coś innego:

- To właściwie ty się dowiedziałaś w trakcie tej randki, czy po niej?

- W trakcie, ale naprawdę tylko na chwilę! Zresztą Michael też się przecież z nimi przyjaźni, powinien być ciekawy - powiedziała Sally, a Sophie zaczęła się zastanawiać, która z nich lepiej się w końcu zna na związkach w takim razie.

- Może i chciał, ale chyba nie w tej chwili. Kto w ogóle wymyślił, żeby pójść do Pubu, a nie gdzie indziej? - spytała blondynka.

- On, bo nie chciał iść do Herbaciarni u pani Pudifoot. I nie dziwię mu się w sumie, aczkolwiek ani to ani to miejsce nie miało takiego uroku randkowego - rzekła Sally.

- Oj to na pewno, za tłoczno i duszno - uznała Sophie, myśląc o Trzech Miotłach. Może i miło się tam spędzało czas z przyjaciółmi, ale jednak cieszyła się, że na randkę Fred znalazł inne miejsce.

- Prawda. A i potem jeszcze przyszli Naomi i Cedrik, żeby powiedzieć nam, że są razem - stwierdziła Diggle, a Sophie odparła:

- I dopiero teraz o tym mówisz? Muszę im jutro pogratulować!

- Wyglądali na szczęśliwych. I przyłączyli się do was i zaczęliśmy gadać we czwórkę, a przynajmniej trójkę, bo Michael był jakiś naburmuszony i mało gadatliwy - ozrzekła szatynka.

- Bo był zazdrosny na pewno. Serio powinniście pogadać i to naprawdę poważnie - stwierdziła blondynka.

- Wiem, wiem. Najwyraźniej trzeba to zrobić. A Fred nie jest o ciebie zazdrosny? - zapytała Diggle, zmieniając temat.

- Mówił coś o jakimś pół wilu, czy coś, chyba jest zazdrosny, że mógłby mi się spodobać jakiś chłopak z tych innych szkół magii, aczkolwiek miał dobry humor - odparła Sophie. Znowu rozmarzyła się na myśl o nim.

Czy rzeczywiście ich związek mógł przetrwać kilka lat? I mogliby stworzyć rodzinę? Z jednej strony wydawało jej się za wcześnie na takie myśli, ale z drugiej - była po prostu zakochaną nastolatką i marzyła.

Wszystko co złe, wydawało się blędnąć przy wizji tego, że miała przy swoim boku chłopaka, rodzinę i przyjaciół.

Szczególnie tego dnia, który wydawał się wręcz idealny.

Krukonki przykryły się kołdrą, czując, że zrobiło im się trochę chłodniej. Po dniu pełnym wrażeń nie zauważyły, że jest już dosyć późno.

I wtedy otworzyły się drzwi od dormitorium.

Stanęła w nich Fletcher, która popatrzyła na nich ze zdziwieniem.

- Co wy wyprawiacie, że ciągle albo tu, albo w Pokoju Wspólnym leżycie pod jedną kołdrą? A i jeszcze krzyczycie coś w nocy - zapytała, patrząc na współlokatorki.

- Cóż, gdybyś kiedykolwiek traktowała innych inaczej niż służących, to może byś wiedziała, że przykrycie się jednym kocem lub kołdrą bywa normalne - stwierdziła Sophie, po czym wstała z łóżka wyprostowana. Nie zamierzała się ukrywać za Sally, a chciała sama działać.

A tego dnia była szczególnie nastawiona do tego.

- Mówi ktoś, kto się tak świetnie zna na przyjaźniach. Uważasz się nagle za wielką znawczynię, czy co? - prychnęła Eveline.

- Na pewno bardziej się znam niż ty. Bo w przeciwieństwie do ciebie, nie wykorzystuję innych - powiedziała Sophie i przez chwilę mierzyły się wzrokiem. Blondynka starała się przełamać swój strach, a było to o wiele łatwiejsze, mając ciągle w pamięci dzisiejszy dzień.

Brunetka chyba nie miała ochoty na dalszą rozmowę, bo w końcu skapitulowała.

Gdy Fletcher poszła do łazienki, Sally zaczęła bić brawo Sophie.

- Pięknie się jej postawiłaś!

- Dziękuję, ale na dzisiaj już chyba się wyczerpałam i muszę iść spać - odparła Mason, po czym poszła do swojego łóżka.

- Dobranoc Sally.

- Dobranoc Sophie.

Następnie obie dziewczyny zasłoniły kotary i położyły spać.

Sophie wtuliła się w poduszkę od Freda i zasnęła dosyć szybko. Tego dnia sny były bardzo przyjemne - śniło jej się, że znowu całuje swojego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro