Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty pierwszy

Następnego dnia Sophie wstała i rozejrzała się po dormitorium. W pierwszej chwili zdziwiła się pustym łóżkiem Eveline, ale przypomniała sobie o tym, co stało się wczoraj.

Tak więc tej nocy spały tu tylko dwie osoby. Sally spała jeszcze w swoim łóżku zasłoniętym kotarą, a Sophie poszła do łazienki.

Dziewczyna postanowiła, że zajrzy później do Skrzydła, zobaczyć jak się czuje jej przyjaciółka. Ale najpierw zamierzała zjeść śniadanie.

Nie spodziewała się zbyt wielu Krukonów o tej porze w Wielkiej Sali, zwłaszcza, że wczoraj dużo osób świętowało wygranie meczu. Faktycznie, przy stole siedziało zaledwie kilkoro osób, w tym Luna Lovegood, na widok której się ucieszyła.

- Cześć Luna - przywitała się z młodszą Krukonką.

- Cześć Sophie - odparła Lovegood. Luna miała na sobie dużo różnych wisiorków, co nadawało jej ciekawy wygląd.

- Mogę się dosiąść? - spytała Mason.

- Jasne i tak prawie nikt tu nie siada - stwierdziła Luna.

- Dlaczego nikt tu nie siada? - zapytała Sophie, siadając obok.

- Wstydzą się mnie. Nie chcą ze mną rozmawiać, żeby nie wyjść na takich jak ja - rzekła Lovegood.

Sophie zrobiło się szkoda młodszej koleżanki. Luna była naprawdę miła, ale widocznie niektórzy jej nie doceniali. Choć dziewczyny straciły kontakt na kilka lat, to jednak wiedziała, że dziewczyna jest sympatyczna.

- Jesteś naprawdę miłą osobą. Oni nie wiedzą co tracą - rzekła Sophie.

- Przyzwyczaiłam się - stwierdziła Luna.

- Nie powinno tak być - westchnęła dziewczyna. Przykre było, że Luna musiała to przeżywać.

- Jeżeli komuś na tobie zależy, to będzie. Jeśli nawet nie chce cię poznać, to znaczy, że nie warto się z taką osobą zadawać - rzekła Lovegood.

- To są bardzo mądre słowa - przyznała Sophie.

- Dziękuję - odrzekła Luna.

- Cześć wam! - do dziewczyn podszedł nagle Taylor i usiadł obok siostry.

- Cześć Taylor - przywitała się Luna.

- Cześć Taylor, gdzie twoje przyjaciółki? - spytała Sophie, widząc, że przyszedł sam. Zwykle byli niemalże cały czas razem, więc mogło wzbudzić to zdziwienie.

- Są przy stole Gryfonów. Chciałem sam do ciebie przyjść - stwierdził chłopak.

- Cieszę się z tego - uśmiechnęła się dziewczyna.

- To dobrze, bo chcę, żebyś spędziła z nami dzień - rzekł Taylor.

- Miło z waszej strony, ale miałam zamiar się też pouczyć na jutro - stwierdziła dziewczyna.

- Możemy być przy tobie i postarać się zrobić to jak najszybciej, a później się przejść, lub odwrotnie - prosił Mason.

- W porządku, ale najpierw pójdę sprawdzić co z Eveline - powiedziała Sophie, na co Taylor westchnął.

- Dobrze, pójdziemy na chwilę. A później nie będziesz o niej myśleć, dobrze? - spytał chłopak.

- Powiedzmy, że zgoda przynajmniej na tą pierwszą część - odparła Sophie.

- Luna, mam nadzieję, że ci nie dokuczają już - Taylor zwrócił się do drugiej Krukonki, kiedy jego siostra kończyła jeść.

Sophie uznała, że najwyraźniej oni kontakt mieli, skoro rozmawiali ze sobą. Może to wiązało się też z tym, że dzielił ich tylko rok, i kontakt zerwał się na krócej? W końcu podczas gdy ona poszła do Hogwartu, Caroline i Pandora odwiedzały się aż do śmierci tej drugiej.

- Dokuczają, ale jestem przyzwyczajona. To naprawdę nic takiego - rzekła Lovegood.

- Powiedz mi kto to robi, a... - zaczął Taylor.

- Nie ma potrzeby, naprawdę - powiedziała spokojnie Luna.

- Wiem, że nie chcesz nikomu mówić, ale możesz się do nas zwrócić - odezwała się Sophie.

Mimo własnych problemów, czuła, że powinna pomagać innym.

- Dziękuję wam, ale to nic nie da. To wina nargli, których tu pełno - uznała dziewczyna.

- My naprawdę chcemy ci pomóc - powiedziała Sophie.

- Macie własne problemy, które należy rozwiązać - uznała młodsza Krukonka, po czym wstała od stołu.

- Pomożemy jej w końcu. Za to widzisz, ona też wie, że jest problem - stwierdził chłopak.

- Nie ma żadnego problemu. A teraz pójdę już do Skrzydła Szpitalnego, do zobaczenia później - rzekła Sophie.

- Pójdę z tobą - zaproponował Taylor.

- Nie trzeba, spotkamy się w bibliotece - odparła dziewczyna.

- Na pewno sobie poradzisz? - zapytał chłopak.

- Przypominam ci, że to ja powinnam się tobą opiekować. Poradzę sobie  - stwierdziła Sophie, po czym odeszła od stołu i wyszła z Wielkiej Sali.

Skierowała się prosto do Skrzydła Szpitalnego, chcąc zobaczyć, jak czuje się Eveline. W środku była pani Pomfrey, do której się zwróciła z pytaniem.

- Dzień dobry, chciałam się dowiedzieć, jak się czuje Eveline? - spytała Sophie.

- Na razie podaję jej różne maści i leki, ale leczenie trochę potrwa - stwierdziła pielęgniarka.

Sophie podeszła trochę bliżej. Fletcher miała zamknięte oczy, a głowę obwiązaną bandażami.

- Jak zwykle tłumaczę wszystkim, że mają wyjść, to teraz praktycznie nikogo nie było - rzekła Poppy.

- Może dopiero później ktoś zajrzy - uznała Sophie.

Zaraz miała być zmiana opatrunku, więc Krukonka wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Najpierw skierowała się po książki do swojego dormitorium.

Nikogo w nim nie było, więc Sally widocznie już wyszła. Sophie wzięła więc potrzebne rzeczy, by w końcu pójść do biblioteki. Tam od razu dostrzegła Taylora i jego przyjaciółki, siedzących przy jednym ze stolików.

- Cześć wam - przywitała się Krukonka.

- Cieszę się, że ci nic nie,jest - powiedział Taylor.

- A ja się cieszę, że wy żyjecie. Jak tam dziewczyny? - spytała Sophie Gryfonek.

- Śniło mi się, że dostaję się do drużyny Quidditcha - powiedziała Tilly.

- Może kiedyś się dostaniesz? - zastanowiła się Mason.

- Mam taką nadzieję - odparła Preston.

- A ja czekam na wycieczkę do Hogsmeade, tam jest cudownie - powiedziała Alice.

- Oj tak, jest wspaniale - potwierdziła Natalie.

Sophie uśmiechnęła się, gdy z przypomniało jej to jak sama pierwszy raz była w Hogsmeade. Choć teraz była tam często, ten pierwszy wypad dawał najlepsze wrażenia.

- Teraz już wiecie, czemu Taylor na waszym pierwszym roku ciągle się mnie o to pytał - rzekła Sophie.

- Nieprawda, to wcale nie było aż tak często - odparł brat z udawanym oburzeniem, a dziewczyny się roześmiały.

- Sama ciągle pytałam o to Michaela i Andrew, a oni rozwodzili się nad pięknem wioski tak, że im aż zazdrościłam - przyznała Alice.

- Teraz widać, że warto było poczekać - dodała Natalie.

Miło się przebywało w tym towarzystwie. Nie przeszkadzała jej różnica wieku między nimi.

Chcieli pójść na spacer, więc postanowili wziąć się w końcu do nauki. Na dworzu szybko robiło się ciemno, więc należało wykorzystać jak najwięcej dnia.

- Pójdę poszukać książki, zaraz wracam - powiedziała Sophie, kiedy pisali swoje wypracowania.

- Mogę ci pomóc - zaproponował Taykor.

- Nie trzeba, zaraz ją znajdę - odparła Sophie, po czym wstała.

Szukała wśród regałów, aż w końcu natrafiła na szukany tytuł. Jednak gdy chciała wziąć wybraną pozycję, zobaczyła czyjąś rękę, która też chciała ją wziąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro