Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Następne dni mijały nawet spokojnie. Zgodnie z obietnicą Eveline udawała, że jej nic nie przeszkadza.

Tak więc chodziły na śniadania i lekcje razem, ale czasami Sophie szła też sama do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Fletcher jeszcze nie zauważyła, że to nie Taylor odprowadza blondynkę do Wieży Ravenclaw.

Sophie nie chciała kłamać, ale nie zamierzała się też chwalić tym, że odprowadzają ją bliźniacy Weasley. Aż dziwne było, że Eveline jeszcze nie chciała przyjść do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, ale możliwe, że przez widoczną niechęć Gryfonów wobec niej, wolała się tam nie pokazywać.

Było już coraz bliżej świąt, co wiązało się z podjęciem decyzji o tym, czy zostaje się w zamku czy wraca do domu. Sophie już cieszyła się na powrót do domu i zobaczenie się z rodziną.

- Ja zostaję w Hogwarcie, rodzice i tak są zajęci czymś innym. A tutaj jest dużo lepiej. A ty Sophie? - spytała Eveline.

- Jadę do domu, stęskniłam się za rodziną - odparła Sophie.

Dziewczyny właśnie szykowały się na lekcje, oraz rozmawiały.

- Liczę że jej nie będzie tu. Tak wiem, że miałyśmy się pogodzić, ale ciężko tu będzie wytrzymać we dwie - odparła Fletcher.

- A ja mam nadzieję, że jednak będzie dobrze - rzekła Sophie.

Po chwili już schodziły do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadły przy stole Ravenclaw i zaczęły jeść.

- Ciekawa jestem, czy Weasleyowie zostają w Hogwarcie na święta - rzekła Eveline.

- Nadal ci się podoba? - spytała Sophie, pamiętając, jak brunetka mowila o tym kilka miesięcy temu.

- Jasne - odparła szybko Fletcher.

- A ty co o nich myślisz? - zapytała.

- Mili są - stwierdziła Sophie.

Co miała więcej powiedzieć? Że lepiej jej się spędzało z nimi czas niż z nią? Oczywiście czuła, że to relacja koleżeńska, ale jakoś nie miała ochoty o tym mówić.

- W przeciwieństwie do tych ich koleżanek, Johnson i Spinnet. Im ciągle coś nie pasuje, jakby zazdrosne były. Za to w sumie jak myślisz, czy ich bracia też są tacy mili? Bo wiesz, nie miałaś nigdy chłopaka, a gdybyś spróbowała być z na przykład Percym, to by dał nam spokój może? - zastanawiała się Eveline.

- Po pierwsze, nie szukam chłopaka i nie potrzebuję żeby mi go wybierać, po drugie ja go nie znam, a po trzecie, on ma dziewczynę - powiedziała Sophie. Nie spodziewała się, że Eveline zasugeruje coś takiego.

- Spokojnie, ja tylko żartowałam. Przecież nie musisz mieć chłopaka. W sumie nie zdziwiłabym się, gdybyś się w ogóle nie interesowała chłopakami - stwierdziła Eveline.

- To znaczy? - spytała Sophie. Nie wiedziała, do czego ma dążyć ta rozmowa.

- Ja sobie nie wyobrażam być z kimś tej samej płci, choć mnie to brzydzi. Ale przecież nikogo nie biję za to - powiedziała Fletcher.

- Nikt mi się nie podoba po prostu. I tyle. A teraz chodźmy już na lekcje - rzekła Mason.

Ona sama nie miała nic do tego, jakiej płci są osoby w związku. Nawet jeśli nie znała nikogo takiego, to rozumiała, że to są normalni ludzie. Jednak to co mówiła Eveline brzmiało trochę jak hipokryzja. Ale miała nadzieję, że nie mówiła tego na serio.

Ona wiedziała, że kocha chłopaków, gdyż była już kiedyś w kimś zakochana. Był to starszy o kilka lat Krukon, który skończył już szkołę. Miłość minęła tak szybko jak się zaczęła, ale nikt o tym nie wiedział. Nawet jej przyjaciółka, gdyż wstydziła się do tego przyznać.

Teraz też widziała, że wokół jest dużo przystojnych chłopaków. Tylko uważała, że żaden się w niej nie zakocha, bo przecież nie jest popularna czy najpiękniejsza w szkole.

Pierwszą lekcją były eliksiry, a więc nie było co liczyć na odpoczynek.

- Sumy już za pół roku, a wy nic nie umiecie. Zwłaszcza niektórzy z was wątpię, by kontynuowali ten przedmiot w następnym roku - profesor Snape zaczął swój wykład na temat niewiedzy uczniów, zwłaszcza Gryfonów.

- Macie za zadanie zrobić porządnie eliksir, którego przepis podałem wam na tablicy. Liczę, że przynajmniej część z was zasłuży dzisiaj na Zadowalający - rozkazał Severus.

Sophie i Fred jak zwykle pracowali razem. Dziewczyna podczas pracy mimowolnie zaczęła patrzeć na Gryfona i stwierdziła, że jest przystojny.

Oczywiście nie znaczyło to, że od razu się w nim zakochała. Po prostu obiektywnie spojrzała na kolegę i go oceniła.

- Prawda, że przystojny jestem? - spytał rozbawiony chłopak. Sophie przez chwilę myślała, że usłyszał jej myśli, ale po chwili zrozumiała, że zbyt długo na niego patrzyła.

- I do tego skromny - rzekła Krukonka, po czym zaczęła kroić składniki eliksiru.

- Skromność to moje drugie imię - stwierdził Fred.

- Moje to Pauline, miło poznać - rzekła blondynka.

- Pomieszam to chociaż - powiedział Fred, kiedy Sophie wrzuciła składniki do kociołka.

- Tak miło ci się na mnie patrzy? - zapytał chłopak po chwili.

- W końcu jesteś ten milszy brat podobno - odparła Sophie. Jednocześnie miała nadzieję, że w końcu zmienią temat na inny.

- I ten bardziej przystojny - powiedział Fred.

- Powinniśmy teraz zwiększyć temperaturę kociołka - stwierdziła Krukonka.

- Skoro taki niewygodny temat, to możemy go po prostu zmienić. Co powiesz na popołudniowe wyjście z całą grupą na błonia porzucać się śnieżkami? - zapytał Fred.

- Całą grupą, czyli kto? - zapytała blodnynka.

- Ja, George, Lee, ty, Angelina, Alicia i Katie. Was dziewczyn będzie więcej, ale damy sobie z wami radę - powiedział chłopak.

- Sugerujesz, że przy równej liczbie osób mogłybyśmy przegrać? - zapytała Sophie, mile zaskoczona tą propozycją. Ucieszyła się, że w pewien sposób wzięli ją do swojej paczki. Choć Eveline pewnie będzie pytać z kim idzie się spotkać, to nie chciała jakoś jej na siłę wpychać do tej grupy.

- Nic nie sugeruję - rzekł Fred.

- Za to ja sugeruję wam zająć się eliksirem. Do roboty - obok nich nagle znalazł się profesor Snape, który doglądał prac uczniów.

Przy wspólnym wysiłku udało im się uzyskać Powyżej Oczekiwań za wywar. Natomiast kilka godzin później, gdy w dormitoroum Sophie zastanawiała się co powiedzieć Eveline o wyjściu, ta powiedziała:

- Wiesz co, idę teraz do Clary.

- Jasne, do zobaczenia - odparła Mason. Po wyjściu Fletcher blondynka założyła na siebie ciepłe ubrania i ruszyła na dół, ku wyjściu na błonia, gdzie umówiła się z Gryfonami.

- Cześć wam - przywitała się.

Na błoniach leżało dużo białego puchu, oraz prószył śnieg. Jako że był to grudzień, na dworzu było już niemal ciemno. Jednak im to nie przeszkadzało. Od razu podzielili się na dwie drużyny i zaczęli rzucać w siebie śnieżkami.

Cztery dziewczyny postanowiły wykorzystać przewagę liczebną i tak podczas gdy Angelina, Alicia i Sophie rzucały w chłopców śnieżkami, Katie zakradła się od tyłu, by to zrobić. Jednak Fred, George i Lee starali się nie być im dłużni i również rzucali w dziewczyny.

Podczas zabawy nie zauważyli, że ktoś nadchodzi, dopóki nie podeszły do nich dwie dziewczyny. Po chwili jedna z nich dostała śnieżką, a druga zachichotała.

- Tak się ze mnie śmiejesz? Kto rzucił tą śnieżką? - zapytała Naomi, która wraz z Sally postanowiła się przejść po błoniach.

- A co, odejmiesz nam punkty? - zapytał George.

- Gorzej. Będę musiała w ciebie rzucić! - stwierdziła Chase, po czym szybko wzięła kulkę śniegu i rzuciła w George'a. Ten się uchylił, po czym zaczął przygotowywać kolejną kulkę.

- Zawsze możecie do nas dołączyć - zaproponował Fred.

- W takim razie jestem w przeciwnej drużynie - zapowiedziała Naomi.

- A ja razem z nią - dodała Sally.

- I tak sobie z wami poradzimy - powiedział Fred.

- Właśnie, zarzucimy was śnieżkami - dodał George.

Po chwili na błoniach rozpoczęła się znów walka na śnieżki, choć tak naprawdę wygrana nie była aż tak ważna.

Liczyło się towarzystwo i dobra zabawa.

W końcu zmachani i cali w śniegu, wrócili do zamku. Z racji, że Gryfoni stanowili większość grupy, wszyscy udali się najpierw tam, by się ogrzać przy kominku. W Pokoju Wspólnym Gryffindoru zdjęli kurtki i usiedli na fotelach.

Było naprawdę miło, a Sally i Naomi szybko wkręciły się w towarzystwo. Sophie musiała przyznać, że przyjemnie spędziła czas.

Gdy nadszedł czas powrotu, bliźniacy postanowili odprowadzić dziewczyny do ich Pokojów Wspólnych. George poszedł z Naomi, a Fred z Sophie i Sally.

- Podobało się? - zapytał chłopak.

- Pewnie, było naprawdę dobrze - rzekła Sophie.

- A ja dziękuję, że mogłam dołączyć do was. Przyjemnie było - stwierdziła Sally.

Gdy już pożegnały się z Gryfonem i szły do dormitorium, Sally zapytała:

- Udało ci się jej pozbyć?

- Ona poszła do Clary i nie wiem czy już wróciła. Ale było naprawdę świetnie - przyznała Sophie.

- Bo bez niej - odparła Diggle.

W dormitorium jeszcze nie było Fletcher, która widocznie zasiedziała się u Clary. Przyszła dopiero, gdy obie Krukonki już leżały w swoich łózkach.

Sophie pomyślała, że chciałaby więcej takich wesołych dni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro