Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział sześćdziesiąty piąty

Sophie sama się zdziwiła, że tak łatwo się udało jej przytulić do Freda. Jeszcze kilka miesięcy temu nie byłaby w stanie zrobić tego tak po prostu. Jednak sporo się od tamtego czasu zmieniło. I miała wrażenie, że coś ją do niego ciągnie.

Kiedy tak stali przytuleni do siebie przez dłuższą chwilę, Fred powiedział:

- Dziękuję.

- Za co? - spytała go Krukonka.

- Za to, że się przytuliłaś. To miłe - stwierdził.

Niestety, w tej chwili usłyszeli na korytarzu kroki, a więc zapewne Filch przyszedł sprawdzić czy robią to co im kazał. Szybko więc wrócili do czyszczenia medali, jednak oboje nie mogli zapomnieć o tym, jak miło było im się do siebie przytulać.

~

Kiedy Sophie wróciła do dormitorium po szlabanie, siedząca na swoim łóżku Sally zapytała:

- I jak było?

- Przytuliliśmy się - odparła blondynka od razu. Diggle aż zapiszczała z radości.

- W końcu! I co dalej było? Siadaj i opowiadaj! - powiedziała szatynka.

- Musieliśmy przerwać, bo przyszedł Filch. Ale to i tak był tylko przyjacielski przytulas - stwierdziła Sophie, po czym usiadła obok przyjaciółki.

- Czekaj, a wy nie mieliście mieć czasem tego szlabanu ze Snape'em? - przypomniała sobie Diggle.

- Racja, ale trochę się zmieniły plany. Najpierw byliśmy u niego i miała nas pilnować Prefekt Ślizgonów, ale coś jej odwaliło - westchnęła Mason.

- Co takiego zrobiła? - dopytywała Sally.

- Najpierw spytała, czy jesteśmy razem, a potem obraziła Freda. On się zdenerwował i wyciągnął różdżkę, a wtedy przyszedł Snape i odjął nam punkty. Kazał nam iść na szlaban do Filcha, a jak zostaliśmy tam sami, z Fredem, to uznałam, że muszę go pocieszyć i się do niego przytuliłam - opowiedziała Sophie.

- Brawo, w końcu ty zrobiłaś też jakiś krok. A co do Ślizgonów, to sprawa jest trochę skomplikowana - stwierdziła Sally.

- Jaki krok, przecież to tylko przyjaźń. Chyba. Bo no skąd mam wiedzieć, czy to coś więcej? - zapytała blondynka.

- To się po prostu czuje. Myślę, że jesteś już w nim zakochana, tylko musisz sobie zdać z tego sprawę. Bo przykładowo, czy czujesz się tak samo przy kimkolwiek innym? Choćby przy jego bracie bliźniaku? - spytała ją Sally.

- Tak. Nie. Może trochę. Sama nie wiem, muszę się nad tym zastanowić - uznała blondynka.

- Ale możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tym Ślizgonami? - zmieniła temat Sophie.

- Niech ci będzie, powiem ci, ale do tamtego tematu jeszcze wrócimy. Ogólnie to tak, na naszym roku jest pięć Ślizgonek. Selma Singh i Tamsin Hunt to te, z którymi Andrew i Adrian byli w Walentynki - zaczęła opowiadać Sally.

- Pamiętam i przy okazji Tamsin  to siostra bliźniaczka tej Martiny - domyśliła się Sophie.

- Tak, chociaż one we dwie są bardziej na uboczu i ponoć nie trzymają się tak bardzo z resztą. Jest więc też Martina, oraz Geraldine Roberts - ciągnęła dalej szatynka.

- To nie jest czasem siostra tej Gertrudy? - zapytała Sophie, a Diggle pokiwała głową.

- Tak, ale chociaż nie jest wcale lepsza od siostry, to najgorsza jest ponoć Chyna Richards - powiedziała.

- Richards? To rodzina Andrew? - zapytała blondynka.

- Tak, jego kuzynka. Podobno tak naprawdę to ona nimi wszystkimi rządzi, chociaż podstawia Martinę, żeby na nią spadły wszelkie obowiązki i skargi - stwierdziła Sally.

- A skąd o tym wiesz? - zapytała Sophie. Skoro ta Chyna była taką manipulantką, to skąd o tym było wiadomo?

- Andrew twierdzi, że jest jednym z nielicznych osób w rodzinie, które nie dały się nabrać. Zresztą jego rodzina raczej popiera jej zachowanie, a nie nim gardzi - rzekła Diggle.

- Czyli myślisz, że ta Martina jest w podobnej sytuacji, co ja byłam, czyli jest manipulowana przez kogoś? - spytała Sophie, chyba po raz pierwszy określając na głos to, co się działo przez poprzednie lata. Wcześniej po prostu mówiła o tym bardziej ogólnikowo i chociaż wszyscy wiedzieli o chodzi, to jednak teraz było to już powiedziane inaczej.

Sally westchnęła.

- Ciężko mi powiedzieć, nie będąc z nimi na co dzień, czy jest jej wspólniczką czy osobą zmanipulowaną. W tym przypadku po prostu wiedziałam, słysząc to przez tyle lat. A tak to nie jestem w stanie tego określić - uznała szatynka.

- Jeśli ta Hunt jest pod wpływem Richards to mam nadzieję, że ktoś jej pomoże. Ale i tak, byliśmy sami, nie musiała nas tak dziwnie traktować - rzekła blondynka.

- Chyba, że zrobiła to wszystko na czyjeś polecenie, kto ją tam wie - odparła Sally.

Sytuacja, która miała miejsce kilka godzin wcześniej wydawała się nie mieć żadnego sensu. Krukonki uznały, że lepiej się nie wtrącać w to, skoro nawet nie mają na to wpływu oraz nie wiedzą o Ślizgonkach na tyle dużo i nie znają ich właściwie.

~

Następnego dnia po śniadaniu Sophie, Sally, Fred, George i Lee szli na lekcję transmutacji, którą mieli razem. Jednak gdy szli korytarzami Hogwartu, nagle zobaczyli dwie Ślizgonki - jedną o długich, czarnych włosach i drugą, o brązowych . Sophie rozpoznała w brunetce Hunt, ale nie wiedziała, którą z nich. Jednak Fred od razu skomentował:

- Idzie ta Hunt. Ciekawe czy czy nadal się będzie tak cieszyć, jak jej zrobimy jakiś żart za obrażanie nas.

- Słyszałam. I miło, że nic nie wiecie o mojej siostrze, a już planujecie zemstę - stwierdziła z sarkazmem czarnowłosa, która znalazła się tuż obok nich.

- Ty jesteś Tamsin, prawda? - spytała Sophie, zwracając tym uwagę Ślizgonek na siebie.

- Tak. I ja naprawdę nic do was nie mam - powiedziała ku ich zdumieniu dziewczyna.

- Ale to, co dzieje się z moją siostrą to inna sprawa. Nie wiecie o niej właściwie nic. I wiem, że mogła was obrazić czy coś, ale to nie jej wina - stwierdziła Hunt.

Najwyraźniej dużo piątorocznych wybrało tą drogę do pójścia na lekcję, ponieważ właśnie z naprzeciwka zaczęły iść trzy Ślizgonki. Jednak Martina szła z tyłu, podczas gdy z przodu była inna czarnowłosa dziewczyna. Towarzyszyła im także rudowłosa, która była dosyć podobna do Gertrudy Roberts. Zapewne to była jej siostra.

- Widzisz z kim zadaje się twoja siostra? Chyba powinnaś z nią porozmawiać - powiedziała głośno Chyna do brunetki idącej kilka kroków za nią.

- Nie musisz mówić mojej siostrze, co ma robić - stwierdziła chłodno Tamsin. Razem ze stojącą obok niej szatynką ruszyły dalej korytarzem, nie zatrzymywane przez nikogo. Pozostałe Ślizgonki po chwili również ruszyły korytarzem, jednak żadna nie odezwała się już ani słowem.

- To było dziwne - skomentował Lee.

Sophie zaczęła się zastanawiać, jaka relacja musi panować między tymi siostrami, skoro tylko jedna broni drugiej. Jednakże to nie była ich sprawa i niewiadomo było, co można z tym zrobić.

~

Kolejne spotkanie z domem węża odbyło się już niedługo, bo na lekcji numerologii. Jednak tym razem Sophie była tam bez bliźniaków, Sally, czy Naomi, ponieważ oni mieli inne lekcje. Jednak na tym przedmiocie praktycznie siedziała z Andrewem Richardsem, którego nazwisko ostatnio słyszała już wiele razy. Chociaż on najczęściej siedział z Adrianem albo Michaelem, to jednak oni też wybrali inne zajęcia.

- Cześć Andrew - przywitała się Sophie, kiedy podeszła pod salę. Jeszcze nie mówiła nikomu poza Sally o tym, co stało się na szlabanie, a chociaż poranne wydarzenie na korytarzu mogło widzieć kilka osób, to nie wiedziała, czy on już wie coś o tym.

- Cześć Sophie, zrobiłaś to wypracowanie dla profesor Vector? - zapytał brunet.

- Jasne, a ty? - spytała i wtedy zobaczyła dwie znajome Ślizgonki podchodzące pod salę.

- Tak - odparł, ale ona nie słuchała, zajęta patrzeniem się na Tamsin i zapewne Selmę Singh. Niby to było normalne, że przychodzą na lekcję, ale jednak gapiła się na nie. Niemalże od razu to zauważyły.

- Jak miło, że się znowu widzimy, co nie? - zadała pytanie Tamsin, kiedy podeszły do nich.

- Znacie się? - zapytał Andrew trójki nastolatek.

- No właśnie niezbyt miałyśmy okazję się poznać, ale już mi groził ktoś zemstą na mojej siostrze - stwierdziła brunetka.

- Nie wiedzieliśmy, czy to ty - stwierdziła Sophie.

Ślizgonka popatrzyła jej prosto w oczy i rzekła poważnie:

- To w takim razie warto spojrzeć uważnie, z kim przebywam. Bo ja się zadaję tylko z Sel - wskazała głową na stojącą obok niej szatynkę.

- Cześć - przywitała się brązowowłosa.

- Cóż warto wiedzieć - uznała Mason.

- A co się stało? - dopytywał się Andrew.

Dziewczyny spojrzały na siebie, zastanawiając się, która powie coś pierwsza. Jednakże przerwała im profesor Vector, która kazała im wejść do sali.

- Teraz oddajcie mi swoje wypracowania - powiedziała, kiedy już usiedli w ławkach. Sophie usiadła z Andrewem w przedostatniej ławce, a znajome Ślizgonki usiadły z tyłu. Krukonka zastanawiała się, czemu tak bardzo chcą być obok nich.

Gdy profesor Vector zaczęła swój wykład, Andrew podsunął jej karteczkę.

Opowiesz co się stało?

Sophie odpisała na tej samej kartce.

Gdy z Fredem mieliśmy szlaban, miała nas pilnować Martina Hunt, ale najpierw pytała nas o nasze prywatne sprawy, po czym zaczęła wyzywać Freda. I wtedy przyszedł Snape i wysłał nas do Filcha. Natomiast dzisiaj rano idąc na lekcję widzieliśmy Tamsin i Selmę, które stwierdziły, że nic nie wiemy o Martinie. Natomiast potem przyszły kolejne trzy Ślizgonki z waszego roku i jedna z nich stwierdziła, że Martina powinna zabronić Tamsin zadawać się z kim chce.

Treść tego listu zajęła całą stronę. Dziewczyna pominęła sprawę przytulenia Freda, ponieważ na razie nie chciała o tym rozpowiadać, żeby nie wyszło znowu, że są razem czy coś. Wystarczyło już, że powiedziała o tym Sally.

Kiedy Andrew pisał odpowiedź, ona zajęła się skrobaniem notatek na temat, o którym mówiła nauczycielka.
Jednak po chwili dostała pergamin.

Co do bliźniaczek Hunt sprawa jest rzeczywiście dosyć skomplikowana, ale to głównie przez niestety moją kuzynkę, Chynę. Ona jest niestety zdolną manipulantką i potrafi wiele osób przekonać do czegoś. Lepiej jej unikać.

Sophie zaczęła się zastanawiać, czemu one nagle postanowiły zwrócić na nich uwagę. To wszystko było jakieś dziwne. Odpisała Ślizgonowi.

Dzięki za ostrzeżenie, chociaż nie wiem, czy to coś da, jeśli one same będą chciały namieszać.

Przez resztę lekcji starała się słuchać wykładu profesor Vector i zastanawiała się, co będzie dalej. Siedzące za nimi dwie Ślizgonki co prawda nie odezwały się ani słowem, ale ona cały czas myślała o tym, że ponoć są osoby, które zastanawiają się, czy jest z Fredem.

I o tym, że miło było się przytulać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro