Rozdział pięćdziesiąty ósmy
Kwiecień mijał nawet szybko i już wkrótce minęła połowa miesiąca. Sophie nadal wspominała miłe spotkanie z Fredem na błoniach. Nadal nie wiedziała, czemu aż tak to przeżywa. Po powrocie Sally próbowała się dowiedzieć, do czego doszło, ale bez skutku.
- Razem z moim Klubem Swatów liczyliśmy na coś więcej - stwierdziła szatynka, gdy pewnej soboty jak zwykle wybierały się na śniadanie.
- Założyłaś Klub Swatów? - spytała blondynka z niedowierzaniem.
- Tak i dołączyli tam już Naomi, Michael, Andrew, Adrian, Cedrik i podejrzewam, że jeszcze kilka osób chętnie dołączy - wyliczała Sally.
- Jeszcze może dołącz mojego brata i jego przyjaciółki - uznała Sophie.
- I właśnie o nich mówię! No i o Lee i George'u, mam wrażenie, że też chcą was zeswatać - odparła Diggle.
- Dlaczego George miałby swatać mnie z własnym bratem? - zdziwiła się blondynka.
- A dlaczego Taylor swata własną siostrę z kimś? Oczywiście dlatego, że mu na tobie zależy - stwierdziła z przekonaniem Sally.
- Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie - powiedziała Sophie.
- Nawet po tym wszystkim? Po tym, jak razem flirtowaliście? - spytała Diggle.
- Nie flirtowaliśmy wcale! - zaprotestowała Mason.
- Ale chciałabyś, żeby coś z tego wyszło? - zapytała Diggle.
Blondynka sama nie wiedziała, co odpowiedzieć na pytanie przyjaciółki. Chociaż sama przed sobą już się przyznała, że nie przeszkadzałoby jej to, to zupełnie co innego powiedzieć to na głos.
- Może - rzekła w końcu, na co szatynka uśmiechnęła się triumfalnie.
- To wspaniałe wieści, jestem pewna, że będziecie cudowną parą - orzekła.
- Znowu zaczynasz? - zapytała blondynka, mając wrażenie, że ten temat jest po prostu zawsze.
- Spokojnie, po prostu czekam na wasz związek i tyle. Za to mam pomysł, co możemy zrobić wieczorem - powiedziała Sally.
- Co? Mam pójść na randkę? Albo w końcu powiedziałaś Michaelowi co czujesz i chcesz iść na podwójną randkę? - spytała Sophie.
- Nie i nie, miałam na myśli babski wieczór, ale widać, o czym ty myślisz - odparła Diggle, po czym uchyliła się przed poduszką lecącą w jej stronę.
- Babski wieczór? - spytała Sophie. Chociaż mieszkała w jednym dormitorium z dwiema dziewczynami, to nigdy nie miała takiego wieczoru.
- Zaprosimy Naomi i spędzimy wieczór w dormitorium którejś z nas. Pogramy w coś i pogadamy, zobaczysz, będzie świetnie - stwierdziła szatynka.
- Brzmi naprawdę zachęcająco, ale w którym dormitorium? W końcu u nas jest jeszcze jedna osoba, która ciężko będzie nakłonić do wyjścia, nawet jeśli rzadko tu jest - Sophie pokazała na łóżko Fletcher, której nie było już w pokoju. Krukonki teraz się unikały, jednak niewiadomo, czy nie wróci na noc.
- A u Naomi są jej współlokatorki, dadzą się namówić do wyjścia? Czy je zaprosimy? - zapytała blondynka.
- O nic się nie martw, na pewno wszystko uda się załatwić - uznała Sally.
Blondynka nie wiedziała jak to zamierza zrobić, poza związaniem Fletcher i wrzuceniem jej do Zakazanego Lasu, ale postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Krukonki po chwili wyszły z dormitorium i Pokoju Wspólnego, by skierować się do Wielkiej Sali.
W drodze do niej zobaczyły Taylora, Alice, Tilly i Natalie, z którymi się przywitały.
- Chcecie zapisać się do mojego Klubu Swatów? - spytała Diggle.
- Jeśli swatamy Sophie z Fredem, to jasne - stwierdziła Tilly bezpośrednio.
- Też się zgadzam - rzekła Natalie.
- Oczywiście, że tak - dodała Alice.
- Widzę siostrzyczko, że już się dorobiłaś nawet Klubu - stwierdził Taylor.
- Mam nadzieję, że on się o tym nie dowie. Chociaż jak George będzie, to mu powie - powiedziała blondynka, zastanawiając się, czemu tak się na to uwzięli.
- Nawet on cię swata z własnym bratem? W takim razie musicie mieć dwóch synów, żeby mieli imiona Taylor i George. Ale pamiętaj, kto zaczął pierwszy was swatać - rzekł Taylor, na co Sophie westchnęła.
- Wasze dzieci będą musiały być albo bardzo liczne, albo będą miały wiele imion, bo swatów jest dużo - powiedziała Sally.
- Czy wy naprawdę nie macie nic innego do roboty? - zapytała blondynka, co spotkało się z z zaprzeczeniem.
- To jakie macie plany na dzisiaj? - spytał Taylor, gdy zbliżali się do drzwi Wielkiej Sali.
- Chcemy z Sally zrobić babski wieczór, ale jeszcze nie wiemy w czyim dormitorium - odparła Sophie.
- Jeśli wam nie przeszkadza nasze towarzystwo, to możemy zaproponować nam nasze dormitorium - odezwała się Alice.
- Właśnie, jesteśmy tam tylko we trzy - rzekła Tilly.
- I również chętnie weźmiemy udział w tym wydarzeniu - stwierdziła Natalie.
- Świetny pomysł! - uznała Sally.
- Naprawdę miło z waszej strony - przyznała blondynka.
- A ja mogę wziąć udział? - spytał Taylor.
- Nie możesz, tam będą tylko dziewczyny - stwierdziła Alice. Chociaż całą czwórką byli świetnymi przyjaciółmi, to czasami też spędzały czas we trzy.
- To ja idę powiedzieć o tym Naomi - stwierdziła Sally, po czym skierowała się do stołu Puchonów.
Sophie szła z bratem i jego przyjaciółkami do stołu Gryfonów, ale spojrzała w stronę stołu Krukonów i zobaczyła coś przykrego.
Podczas gdy przy stole siedziało kilka grupek, trzymających się razem, to na końcu siedziała Luna i jadła coś, jak zwykle sama. Sophie zrobiło jej się szkoda, bo wiedziała, że młodsza blondynka nie ma zbyt wielu znajomych i dużo czasu spędza sama.
- Może chodźmy dzisiaj do stołu Krukonów? - zaproponowała Sophie, a Taylor, Alice, Tilly i Natalie zrozumieli, o co jej chodzi, gdy spojrzeli na Lovegood.
- Cześć Luna - rzekła Sophie, siadając obok niej. Po jej drugiej stronie usiadła Alice, a Taylor, Natalie i Tilly naprzeciwko.
- Cześć wam, piękny dziś mamy dzień, prawda? Nawet gnębiwytryski gdzieś sobie poszły - rzekła Luna jak zwykle swoim marzycielskim głosem.
- Jak tam sobie radzisz? - spytała ją Sophie, chcąc się dowiedzieć, czy inne dzieciaki przestały jej już dokuczać.
- Dobrze, ostatnio poznałam się z Ginny Weasley z Gryffindoru, właśnie przyszła - rzekła Luna, wskazując na drzwi, w których pojawiła się owa Gryfonka. Rozejrzała się po sali i gdy zobaczyła Lunę, ruszyła w stronę stołu Ravenclawu.
- Cześć wam - powiedziała rudowłosa, przypatrując się im uważnie. Z ulgą zobaczyła, że są to przyjaciele, a nie kolejne osoby, chcące dokuczyć jej przyjaciółce.
- Cześć Ginny - powiedziała Sophie, po czym wszystkie trzy dziewczyny przesunęły się trochę, by rudowłosa mogła usiąść z drugiej strony Luny.
- Jakie miłe spotkanie - powiedziała Sally, kiedy podeszła do stołu Krukonów razem z Naomi. Dziewczyny usiadły obok Tilly, jednak nie minęło nawet kilka minut, gdy znów ktoś do nich podszedł.
- My też możemy tu się przysiąść? - zapytali bliźniacy Weasley, na co Alice odsunęła się od Sophie, by oni mogli usiąść obok niej.
- Jak zwykle koło naszej ulubionej Krukonki, co nie? - stwierdził Fred, a Sophie nawet nie chciała wiedzieć, co wszyscy musieli sobie pomyśleć.
- Prawda Freddie, szczególnie twojej ulubionej - dodał George, za co dostał od brata mordercze spojrzenie.
- Jego nie słuchajcie, mój braciszek dzisiaj wygaduje niewiadomo co - stwierdził Fred.
- Moim zdaniem obaj tak macie i to zawsze - rzekła Ginny.
- Nasza siostra chyba potrzebuje lekcji łaskotania - uznał Fred.
- Miło, że mnie poparłaś, ale trzeba było mnie nie obrazać jednocześnie - dodał George, po czym obaj podeszli do siostry i zaczęli ją łaskotać.
- Ale haha zgadzam się... że parą bylibyście... ładną - najmłodsza Gryfonka ledwo dawała radę mówić przez łaskotki, ale w rezultacie George na chwilę przestał ją łaskotać.
- Też myślę, że czuć tą więź - stwierdziła Luna, jedząc spokojnie swoje śniadanie.
Sophie nie miała pojęcia, co teraz z tym zrobić. Podczas gdy Fred dalej łaskotał swoją siostrę, ona zaczęła zastanawiać się, czy naprawdę wszyscy uważają, że byliby ładną parą.
- W końcu ktoś powiedział, co inni myślą! Luna, Ginny, czujcie się zaproszone na dziejszy wieczór panie... panien - rzekła Sally, ledwo powstrzymując się przed powiedzeniem innego słowa.
Czy naprawdę ludzie wokół musieli być aż tak bezpośredni?
- Hej, my też chcemy wziąć udział! - zawołał oburzony George.
- Nic z tego, wy możecie najwyżej zrobić sobie wieczór kawalerów z Taylorem - stwierdziła Naomi.
- No mnie też niestety nie zaprosiły - powiedział młodszy Gryfon.
Bliźniacy w końcu przestali łaskotać siostrę i usiedli przy stole obok Sophie, która zastanawiała się, co Fred musiał sobie pomyśleć o tym.
A on uznał, że tak jak on z bratem często żartuje, to oni również postanowili sobie zażartować. Poniekąd rzeczywiście na ślub jeszcze było za wcześnie, ale dużo osób faktycznie uważało, że w końcu będą parą. Na razie jednak ich dwójka nie sądziła, że to może się stać naprawdę.
~
Wieczór nadszedł dosyć szybko i osiem dziewczyn zgromadziło się w dormitorium trzeciorocznych Gryfonek. Łóżka zostały podsunięte bliżej ścian, a pośrodku rozłożono kilka materacy, na których miały siedzieć. Naomi, jako Puchonka miała od siebie najbliżej do kuchni i przyniosła stamtąd trochę smakołyków na ten wieczór.
Sophie usiadła pomiędzy Naomi, a Sally, obok której siedziały Alice, Tilly i Natalie. Obok Chase siedziały Ginny i Luna, które zamykały koło.
- To może zagramy w prawda czy wyzwanie? - zaproponowała Tilly, a dziewczyny się zgodziły.
- To ja pierwszę kręcę - powiedziała Preston, po czym zakręciła i wypadło na Ginny.
- Wyzwanie - stwierdziła rudowłosa.
- Zaśpiewaj piosenkę, którą wysłałaś Potterowi w zeszłoroczne Walentynki.
- Skąd wiesz, czy ja mu coś wysyłałam? - zapytała podejrzliwie Ginny.
- Słyszałam, jak twoje współlokatorki się z tego śmiały. No dawaj - prosiła Tilly.
- Nie zrobię tego - powiedziała młodsza Gryfonka, wstydząc się tego, co zrobiła. Mogłaby to zwalić na Toma Riddle z dziennika, ale wiedziała, że mimo wszystko jakaś część jej też tego wtedy chciała. Teraz nadal zależało jej na Harrym, ale już nie chciała tego okazywać w taki sposób.
- No nikomu nie powiemy! Albo za karę każę ci iść pocałować Pottera i się oświadczyć - powiedziała Tilly.
Chociaż Ginny miała ochotę na pocałunek z Harrym, wiedziała, że w ten sposób nic nie zdziała i może nie uwierzyć, że to tylko część wyzwania. Zresztą za bardzo się wstydziła.
- Ma oczy zielone jak pikle z ropuchy. Jego włosy są czarne jak tablica. O, gdyby moim został, bohater mych snów, służyłabym mu jak diablica - zaśpiewała Ginny niechętnie, na co dziewczyny się zaśmiały.
- Dobra, teraz ja komuś chętnie dowalę wyzwanie. Naomi - powiedziała dziewczyna, kiedy butelka skończyła się kręcić.
- Wyzwanie - powiedziała odważnie, chociaż spodziewała się czegoś dużego.
- Pójdź do dormitorium obok i powiedz moim jakże kochanym współlokatorkom, jeśli tam są, że mają wyjść na błonia skacząc na jednej nodze, następnie zebrać kilka kwiatków i je przynieść do naszego dormitorium. Twoje wyzwanie to użyć swojej plakietki prefekta, żeby to zrobiły - rzekła Ginny, a Naomi poszła to zrobić. Co dziwne, posłuchały jej, mimo, że teoretycznie nawet nie powinno jej tam być.
- Zaczynam się obawiać, czy niektórzy zrobiliby dosłownie wszystko? Nawet skoczyli z Wieży Astronomicznej? - zapytała Puchonka, gdy wróciła.
- Dobra, teraz ja kręcę. Alice, pytanie czy wyzwanie? - zapytała Chase.
- Wyzwanie - rzekła Jones.
- Wymień ulubione osoby z każdego domu, obu płci - poleciła Naomi.
- Z Puchonów oczywiście Megan i Michael, czyli moje rodzeństwo. Oczywiście lubię też ich przyjaciół - dodała po chwili, chociaż oczywiście z bratem i kuzynką miała najlepsze relacje.
- Ze Ślizgonów Andrew i Adrian, ale z dziewczyn nie mam zbytnio kogo wziąć - powiedziała Alice.
- A co z Malfoyem, nadal go lubisz? - zapytała Natalie, budząc tym zainteresowanie.
- Przyjaźniłaś się z Malfoyem? - zapytała Sally.
- Po prostu jest synem przyjaciółki mojej cioci i mamy Andrewa. Ale to już przeszłość - stwierdziła stanowczo Alice.
- Jeszcze zobaczymy - uznała Natalie.
- Wolałabym zostawić ten temat, dobra? To teraz Krukoni, z chłopaków niezbyt znam kogokolwiek, a z dziewczyn oczywiście was najbardziej lubię - Alice zwróciła się do Sophie, Sally i Luny.
- Z Gryfonów oczywiście Taylor no i wy - powiedziała Jones, zwracając się do przyjaciółek.
- Mnie nie? - spytała Ginny, udając naburmuszoną.
- Nie znamy się za dobrze, ale no spoko, też mogę cię polubić, jak nie będziesz śpiewać, bo nie potrafisz - rzekła Alice.
- No wiesz co! - odparła Weasley.
- Teraz ja kręcę. Naomi, pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - rzekła Chase, ale po chwili tego pożałowała.
- Czy Syriusz Black to twoich ojciec? - zapytała ją Jones, a wszystkie dziewczyny popatrzyły na nią z wyczekiwaniem. Nie był to łatwy temat i zapadła wielka cisza.
- Skąd wiesz? - zapytała w końcu Naomi.
- Znalazłam w święta album ze zdjęciami szkolnymi moich rodziców. Byli na nimi oni, oraz ich przyjaciele, w tym twoja matka, jak się dowiedziałam. Obok niej stał chłopak bardzo podobny do twojego brata. Wystarczyło kilka faktów i to, że sama się przyznałaś - rzekła Alice.
- Sprytna jesteś - musiała przyznać Naomi. Czy naprawdę wszyscy w tej szkole tak łatwo się tego dowiadują?
- Niektórzy mi mówili, że powinnam była zostać Ślizgonką z tym sprytem, ale myślę, że po prostu mam intuicję. Lubię zagadki - powiedziała Jones.
- I co zamierzacie z tym zrobić? - zapytała Puchonka.
- Spokojnie, rozumiemy przecież, że niezależnie czy on to zrobił, czy nie, to nie ma wpływu na to, że ty jesteś tym, kim chcesz być. Nie zamierzamy nikomu mówić - powiedziała Alice, a jej przyjaciółki przytaknęły.
- Teraz sama powiedziałaś, mogłaś przecież zaprzeczyć - dodała Natalie.
- Tu macie rację - musiała przyznać Naomi. Liczyła, że jej sekret będzie tajemnicą, a tu coraz więcej osób o tym wiedziało.
Sophie też była pod wrażeniem, że Gryfonki odkryły to, czego ona dowiedziała się kilka mięsięcy temu.
- Ogólnie to on jest niewinny, ale niestety Ministerstwo nie chciało w to uwierzyć i nawet procesu mu nie dali - powiedziała Chase.
- Bo Ministerstwo myśli tylko o tym, przyrządza się pasztet z goblina - odezwała się milcząca dotąd Luna.
Chociaż nikt w to nie wierzył, to rozluźniło to trochę atmosferę. Dziewczyny obiecała Naomi, że nie powiedzą nikomu o jej sekrecie, a następnie Sally zaproponowała napicie się soku dyniowego na cześć nowych osób w Klubie Swatów.
- A ja mogę dołączyć do tego Klubu? - spytała ją Sophie.
- Będziesz się sama swatać z Fredem? - zapytała ją Diggle.
- Nie mów, że pół szkoły ma zamiar swatać tylko nas. Są też inne potencjalne pary - powiedziała Sophie, mając na myśli Sally i Michaela.
- Na razie chociaż jedną para musi się zejść, później zobaczymy. Ale dobra, możemy cię wziąć do Klubu jako gościa honorowego - zgodziła się szatynka.
- No dzięki - mruknęła Sophie, chociaż trochę się z tego cieszyła. Chociaż nie podobało jej się, że wszyscy aż tak o tym mówią, to miło było gdzieś należeć.
Reszta wieczoru przebiegła całkiem miło, doszło nawet do bitwy na poduszki, Gryfonki przeciwko Krukonkom i Puchonce. Było wesoło i długo nie poszły spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro