Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewięćdziesiąty trzeci

Po uczcie powitalnej Sophie poszła z bliźniakami do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie miała okazję pobyć trochę z nimi oraz razem z Fredem dostali gratulacje od różnych osób, między innymi Angeliny i Alicii. Ich przyjaciółka Katie akurat przebywała gdzieś indziej, jednakże powiedziały, że też na pewno się ucieszy ze związku Sophie i Freda - widać było, że członkowie domowej drużyny Quidditcha są uradowani i zżyci ze sobą na tyle, że cieszą się ze szczęścia pozostałych osób.

Sally spędzała czas ze swoim chłopakiem u Puchonów, Naomi i reszta grupy też tam była. Jednakże Krukonki umówiły się, że o konkretnej godzinie spotkają się przed wejściem do Wieży Ravenclawu - chciały wspólnie stawić czoła swojej współlokatorce.

Sophie trochę się bała tego, co może się wydarzyć - co innego bowiem było powiedzieć ripostę, gdy była z dala od niej, a stawić czoła byłej przyjaciółce twarzą w twarz. Nawet pomimo tego, co powiedziała do niej kilka tygodni przed wakacjami, to i tak nie miała pojęcia, jak to będzie wyglądało.

Ku ich zdziwieniu w dormitorium nikogo nie zastały, chociaż stały tam trzy łóżka i leżały jakieś bagaże, które nie należały do nich.

Ich kufry też stały jeszcze nienaruszone i dopiero zabrały się za rozpakowanie.

- Może postanowiła nas unikać, tyle dobrego - stwierdziła Sally, wyjmując swoje rzeczy z kufra.

- Oby. Ale i tak pewnie prędzej czy później będziemy musiały się z nią zmierzyć - westchnęła Sophie.

To, że Fletcher była w szkole, było pewne - w końcu była na uczcie, a jej bagaże były na łóżku. Najwyraźniej jednak po prostu nie zamierzała siedzieć w pustym dormitorium, tylko
udała się do kogoś.

- Co myślisz o tym Turnieju? - zapytała Sally, która skończyła już wyjmowanie najważniejszych rzeczy, po czym zaczęła wpychać swój kufer pod łóżko.

- Jest niebezpieczny, to na pewno. Nawet gdybym mogła, to bym nie wzięła udziału. Ale wiem, że Fred i George są tym zafascynowani i chcą skombinować eliksir postarzający, żeby się dostać. I martwię się o nich, nie chciałabym żeby coś im się stało. Jednakże wiem, że i tak nie dałoby się ich powstrzymać przed spróbowaniem - powiedziała Sophie, wyjmując swoją poduszkę od Freda i przytulając ją. Następnie położyła ją na łóżku, wiedząc, że bardzo jej się przyda.

Przez ostatnie dni wakacji mieli z Fredem dużo okazji do przytulania się. Teraz niby też będą widzieć się codziennie, ale i tak przecież nie będą robić tego cały czas.

Gdy byli w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, obejmował ją co prawda, przytulili się także pod Wieżą Krukonów, gdy ją odprowadził ale i tak zdawała sobie sprawę, że wiele się zmieni. Będzie trzeba się przestawić na szkołę i naukę, chociaż na pewno urozmaiconą dzięki wielu czynnikom.

- Wiem i też nie chciałabym, żeby komuś z naszych przyjaciół się coś stało. Na razie Cedrik zadeklarował, że weźmie udział, ma urodziny niedługo i będzie miał już siedemnaście lat. A z Gryffimdoru jeszcze ktoś był chętny oprócz bliźniaków? - zapytała Sally.

- Na pewno wiele osób będzie chciało, ale na razie Angelina też powiedziała, że weźmie udział. Ma urodziny w październiku - stwierdziła blondynka.

Bała się trochę, jak to będzie wyglądało. Czy na pewno wszystko będzie bezpiecznie?

Ciężko było przewidzieć to wszystko.

Ku ich zdziwieniu, chociaż też i radości, Fletcher nie wróciła przed tym, gdy poszły spać. Rano też już jej nie było, ale wszystko zostało rozpakowane.

Natomiast gdy Sophie i Sally wyszły z Wieży Ravenclawu, zostały miło zaskoczone widokiem Freda i George'a opierających się o ścianę. Na ich widok podeszli do nich.

- Cześć wam, tęskniłyście? - zapytał Fred, po czym objął Sophie ramieniem.

- Nie, wiesz? A tak serio to cieszę się, że jesteście, chociaż i tak byśmy się zaraz zobaczyli - powiedziała Sophie, również go obejmując.

- Właśnie, długo tu czekaliście? - zapytała Sally.

- Nie za długo, tylko trochę. Ale musieliśmy się upewnić, że dobrze się trzymacie po konieczności przebywania z Fletcher przez kilka godzin - powiedział George.

- Cóż, jakimś cudem się minęłyśmy i jej nie widziałyśmy. Ale pewnie prędzej czy później to nastąpi - powiedziała Sophie, zdając sobie sprawę, że tak zapewne będzie.

- W takim razie na pewno dacie sobie radę, kiedy by to nie nastąpiło - odparł Fred, a dziewczyna miała nadzieję, że ma rację.

- A teraz pójdziemy obwieścić wszystkim w Hogwarcie, że jesteśmy parą - stwierdził Fred, a Sophie popatrzyła na niego zdziwiona. Nie wstydziła się tego, że są razem, ani nic, jednakże i tak już zapewne dużo osób o tym wiedziało. Poza tym co mieli zrobić, chodzić i wszystkim z osobna o tym mówić?

- Albo chociaż chodźmy, trzymając się za ręce - dodał Fred, na co Sophie odparła:

- Jasne, chętnie.

- A ty chcesz iść ze mną pod rękę? - George zwrócił się do Sally, która popatrzyła na niego zdziwiona - przecież miała chłopaka, więc takie coś mogło nie być dobrym pomysłem. Gryfon zreflektował się po chwili i dodał:

- Oczywiście jako przyjaciele.

- Niech będzie - odparła, chociaż na jej twarzy były mieszane uczucia.

I tak ruszyli całą czwórką w stronę Wielkiej Sali, odprowadzani wzrokiem przez tych wszystkich Krukonów, którzy akurat wyszli z Wieży.

Ich pochód przez zamek widziało sporo osób, jednakże dopiero gdy podeszli bliżej Wielkiej Sali, zobaczyli Naomi, Cedrika, Andrewa, Adriana i Michaela, na którego twarzy widoczne było szczególne zaskoczenie, gdy zobaczył swoją dziewczynę idącą pod ramię ze swoim przyjacielem.

Było to trochę niezręczne, jednak Sally najwyraźniej niezbyt się tym przejęła, bo stwierdziła:

- Cześć wam, miło was widzieć!

I chociaż grupka również się przywitała, to jednak czuć było trochę dziwne zmieszanie tą sytuacją. George chciał już puścić Sally, żeby ta mogła pójść do swojego chłopaka, ale ta tego nie zrobiła.

- Mam pomysł, zróbmy wielkie wejście! No Michael, chodź tu i złap mnie pod drugie ramię, wszyscy zrobimy z siebie jeden długi łańcuch i wejdziemy bokiem do Wielkiej Sali - zaproponowała szatynka.

Pomysł wydawał się trochę dziwny, jednakże jakoś na niego przystali. I tak Naomi stanęła z drugiej strony George'a, obok niej Cedrik, Adrian i Andrew. Z drugiej strony Michaela natomiast Sophie i Fred, którzy mieli prowadzić ten dziwny orszak.

I chociaż wiele osób patrzyli na nich z
kornestracją, to oni nic sobie z tego nie robili. Dumnie ruszyli przez Wielką Salę, gdzie mieli duży wybór, że względu na obecność każdego domu w ich łańcuchu. Ślizgoni odłączyli się jednak przy swoim stole, ze względu na rozdającego tam plany zajęć Snape'a - lepiej było nie ryzykować, że nie dostaną planu, bo nie będą siedzieli przy swoim stole.

Chociaż profesor Sprout może dużo chętniej sama by podeszła do mieszkańców swojego domu, siedzących przy innym stole, to jednak Naomi i Cedrik postanowili sami do niej podejść ze względu choćby też tego, że byli Prefektami. Mieli też wziąć egzemplarz dla Michaela, który był w samym środku łańcucha i zbytnio się nie mógł wydostać.

Krukonki nie bardzo widziały profesora Flitwicka - zapewne dlatego, że był dosyć niski. Jednakże, gdy już w piątkę usiedli przy stole Gryfonów, naprzeciwko Taylora, Alice, Tilly i Natalie, oraz Lee, który wcześniej siedział trochę dalej, a na ich widok się przysunął - to Krukonki uznały, że może przydałoby się poszukać opiekuna ich domu. W międzyczasie McGonagall podeszła do nich i rozdała plany Gryfonom, nie komentując jednak obecności członków innych domów.

- Ja pójdę po plan i zaraz wrócę - zaproponowała Sally, po czym wstała od stołu Gryffindoru, zostawiając tym samym przerwę między Michaelem a George'em. Ci dwaj jednak z jakiegoś powodu starali się unikać wzrokiem drugiego, a rudowłosy postanowił rozpocząć jakąś rozmowę z kimś innym, więc zwrócił się do Taylora i jego przyjaciółek:

- A wy chcielibyście wziąć udział w Turnieju?

- Właśnie, dobre pytanie - podchwycił temat Fred, który już puścił rękę Sophie, gdyż oboje mieli zamiar coś zjeść. Teraz natomiast wyszukiwał na stole czegoś, na co miałby ochotę.

Cała czwórka czwartorocznych poprzednie popołudnie spędziła gdzieś indziej, niż w Pokoju Wspólnym, więc nie mieli jeszcze okazji ich o to popytać.

- Ja bym może spróbowała, ale i tak nie ma na to szans - stwierdziła Tilly.

- Nawet ciekawie to brzmi, ale chyba bym się nie zdecydowała - uznała Natalie.

- Ja też raczej bym się nie zgłosiła - odparła Alice.

Taylor zastanawiał się najdłużej z ich paczki, jednakże rzekł:

- Nie wiem, mimo wszystko chyba bym nie wziął udziału.

- A szkoda, bo my zamierzamy zdobyć eliksir postarzający - powiedział Fred.

- I z przyjaciółmi moglibyśmy się podzielić, gdybyście chcieli - dodał George.

- O czym gadacie? - zapytała Sally, która wróciła już z dwoma pergaminami i jeden podała przyjaciółce.

- O tym, że chcielibyśmy się dostać do Turnieju i chcemy użyć eliksiru postarzającego - powiedział Fred.

- A skąd chcecie go wziąć? - zapytał Taylor. Bliźniacy popatrzyli na w swoją stronę, po czym George odparł:

- Jeszcze nie wiemy, ale coś się wymyśli.

- Niby zdałam te eliksiry dobrze, ale nie wiem, czy umiałabym zrobić - zaatanowiła się Sophie na głos.

Może i dostała tego Wybitnego trochę fartem, ale raczej nigdy nie była jakoś szczególnie za tą dziedziną. Starała się po prostu, jak ze wszystkiego i tyle.

Jednakże była gotowa spróbować pomóc swojemu chłopakowi i przyjacielowi, nawet jeśli nie wiedziała, czy to dobry pomysł.

- Zawsze mogę też spróbować pomóc - odezwała się Natalie, a wszyscy spojrzeli na nią z lekkim zdziwieniem.

- No co? Znam się trochę na tym, ale w przeciwieństwie do Granger wiem, że nie ma sensu się wychylać na lekcjach Snape'a, bo to nic nie da - stwierdziła.

- Może razem damy sobie radę jakoś - stwierdziła Sophie.

- Na pewno chcecie to zrobić? Tak za nic? - zapytał Fred.

- Ty jesteś moim chłopakiem, a George przyjacielem, więc tak, chcę wam pomóc - odpowiedziała mu Sophie.

- A ja przyjaźnie się z Taylorem, który się z wami przyjaźni. Ale poza tym jak wymyślę, co bym chciała, to dam wam znać - rzekła Natalie.

- Ja jeszcze gorzej się znam na eliksirach, ale mogę pomóc chociażby w przygotowaniu składników czy coś. Damy radę wszyscy, w końcu od tego są przyjaciele - powiedziała Sally.

- Dzięki dziewczyny, jesteście wspaniałe! - ucieszył się George.

- Właśnie, inaczej sami byśmy próbowali to zrobić i nie wiem czy by wyszło. Ale staralibyśmy się - zastrzegł Fred.

- Oj z pewnością, jak chcecie, to potraficie zrobić naprawdę wiele - uznała Sophie, dobrze wiedząc, że tak jest. Byli zdolni, ale po prostu robili to, na co mieli ochotę, a nie to, co ktoś im kazał.

Po śniadaniu wszyscy ruszyli na lekcje, które akurat mieli w planach lub czekali, jeśli nie kontynuowali danych przedmiotów. Przyjaciele cieszyli się, że będą mieli więcej przedmiotów razem - połączyli teraz wszystkie domy, gdyż niektórzy nie zdali Sumów z części przedmiotów.

Niestety, wiązało się to też z tym, że ktoś z ich paczki znajomych miał wtedy nie mieć lekcji i trzeba było się rozstać. I tak chociażby na pierwszej godzinie mieli mieć transmutację, którą Fred kontynuował, a George nie, co niezbyt im się spodobało, bo nie lubili takiego rozdzielania się.

Dla Sophie jednak najtrudniejsze miały być eliksiry, z których nadal zastanawiała się, czemu jeszcze nie zrezygnowała. Ale mimo tego, że została odprowadzona przez przyjaciół, to jednak nadal nie wiedziała, co będzie tam robić.

Na lekcjach tych pojawiło się naprawdę niedużo osób. Z jej domu oprócz niej głównie kilku chłopaków, chociaż akurat o tyle dobrze, że Fletcher nie załapała się do grupy Owutemowej. Chociaż nie miałaby raczej szans dostać Wybitnego.

Z ulgą przyjęła też fakt braku Rogera Daviesa i Doriana Fillmore'a. Niestety, zajęciach pojawiła się Chyna Richards i Geraldine Roberts. Były odprowadzane przez Martinę Hunt, która jednak potem sobie poszła.

Jej bliźniaczka, Tamsin jednak się zjawiła, wraz ze swoją przyjaciółką Selmą, która jednak niedługo potem poszła. Na szczęście niby był też Andrew, jednak chociaż uprzejmie zaproponował że może usiąść z Sophie, to odmówiła. Wiedziała bowiem, że wolałby usiąść z Tamsin, jednak chciał być miły.

Puchonów i Gryfonów było oczywiście najmniej, jednakże i tak kilka osób się znalazło. W końcu udało jej się usiąść z Alicią Spinnet, która była w gryfońskiej mniejszości w grupie owutemowej. Jednakże Sophie ucieszyła się z tego, bo przynajmniej chociaż trochę się znały.

Oczywiście, istniała też możliwość, że Snape od razu rozsadzi wszystkich po swojemu, jednakże na tej lekcji tego nie zrobił. Gdy już wszyscy znaleźli się w sali, on zmierzył ich uważnym spojrzeniem, po czym rzekł:

- Widzę, że przynajmniej ubyło nam trochę tych, którzy kompletnie nie mą podejścia do tak ważnej nauki, jaką są eliksiry. Wy natomiast jak mniemam, macie zamiar zdawać Owutemy z tego przedmiotu, chociaż przypuszczam, że część z was i tak zrezygnuje przed końcem semestru. Niezależnie, czy dostaliście się tu dzięki talentowi, czy cudem, to i tak musicie włożyć dużo wysiłku, by wytrwać.

Po tej jakże motywującej przemowie nakazał im zrobienie eliksiru, którego przepis napisał na tablicy.

I chociaż Sophie dobrze się pracowało z Alicią, to jednak wiedziała, że to nie to samo.

Tęskniła za Fredem.

Zobaczyli się jednak dopiero po eliksirach, gdy przyszła pora obiadu.

- Stęskniłaś się? - zapytał chłopak, gdy się spotkali. Oczywiście razem z nimi byli także ich przyjaciele, a wokół nich przechodziło mnóstwo osób - mimo wszystko jednak przytulili się krótko na powitanie.

- Oj nawet nie wiesz jak bardzo - odparła blondynka, ciesząc się na jego widok.

Wszystko wydawało się być naprawdę piękne i cudowne. Miała przy sobie chłopaka, przyjaciół i brata. Cokolwiek się nie zdarzy w tym roku, jakiś dadzą sobie radę, prawda?

A przynajmniej na to liczyła.

Chociaż większość przedmiotów była łączonych, to obrona przed czarną magią nie. Ją najwyraźniej zdało najwięcej osób, gdyż i tak były dwie osobne grupy - Ravenclawu z Gryffindorem i Hufflepuffu ze Slytherinem.

Tak więc Sophie i Sally usiadły w ławce przed bliźniakami Weasley, a za nimi znalazł się Lee Jordan. Przed Krukonkami siedziały Angelina i Alicia i tak zajęli dużą część tego rzędu.

Sam nauczyciel natomiast ewidentnie nie zamierzał się ograniczać i już na pierwszej lekcji pokazał im zaklęcia Niewybaczalne - chociaż przynajmniej nie na ludziach, lecz na pająku. Aczkolwiek i tak wyglądało to przerażająco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro