Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• | ⊱ Rozdział 13 ⊰ | •

Następny poranek okazał się ciężkim kawałkiem chleba. Zarówno Kageyama, jak i Hinata nie dali rady wstać, odpuszczając sobie nawet poranne bieganie. Zmęczenie w takich momentach było wręcz nie do wytrzymania. Z racji, iż trening siatkówki odbywał się dopiero po lekcjach, obaj mieli nadzieję, że jakoś przetrwają nagłe ataki snu, choć nauczyciele widząc jak nie mogą do nich przemówić, po prostu zostawiali ich w spokoju, dając pospać.

Hinata podczas tych krótkich drzemek nie miał za dobrych snów. Ciągle miał wrażenie, jakby spadał. Tak po prostu, w czarną pustkę. Gwałtownie się budził, robiąc wokół siebie szum. Przeszkadzał takim zachowaniem w lekcjach i nic dziwnego, że dostał uwagę. Wyczerpany tym wszystkim rudowłosy ruszył na trening, chcąc uniknąć do samego końca jakichkolwiek konfrontacji na temat jego samopoczucia. Sińce pod oczami zauważy u niego każdy. Obmył więc twarz wodą i dopiero wtedy ruszył na trening. Nie ucieszył się, widząc w ich szatni Kageyamę.

- Siemka, Shoyo! - przywitał się z nim najpierw Nishinoya, przybijając z młodszym piątkę. Była to ich od niedawna taka rutyna. Co innego robił z Tanaką. Gdy ogolony na łyso starszy kolega przybijał z Hinatą piątki, dłonie rudowłosego puchnęły, co doprowadzało do śmiechu winowajcy jego stanu. Hinata więc w ostatniej chwili zmieniał piątkę na żółwika, zmniejszając siłę uderzenia.

- Chyba nie spałeś dziś za dobrze, Hinata. Masz oczy jak 500 yenów!

- Ryu dobrze mówi. Niewygodne łóżko?

- Raczej złe sny... - zaśmiał się pod nosem rudowłosy, zerkając z ukosa na swoją Bratnią Duszę, Kageyamę. Nie wydawał się zainteresowany stanem chłopaka, dlatego to go trochę odstresowało. - Jestem pewny, że trening w mgnieniu oka mnie rozbudzi!

- Jaki zapał i hard ducha! Tak trzymać!

Starsi koledzy często zachowywali się głośno, co każdego mogłoby wybudzić z marazmu. Hinata natomiast podłapał ich energię, samemu po chwili krzycząc jak najgłośniej się dało. Cała trójka była ciągle uciszana, aż do wejścia na salę gimnastyczną. Tam dało się już słyszeć pisk butów, odbijanie piłek oraz porady trenera. Był to wręcz raj dla każdego sportowca.

Wierzcie lub nie, ale Hinata przez chwilę naprawdę myślał nad racją Kageyamy. Czerwona lampka w jego umyśle jednak szybko wycofywała wszystko, co z tym związane. Jakby to był według niego kompletny błąd. Skąd mogło brać się takie przeświadczenie? Oczywiście ze strachu. Na jego miejscu ktoś inny bał się tak samo, jak on teraz. Wytłumaczenia może i na to nie miał, a mówią przecież jak dobrze na nas wpływa pokonywanie trudności. Nie w przypadku rudowłosego.

- Dobierzcie się w pary!

Te kilka słów wystarczyło, aby na plecach Shoyo pojawiły się dreszcze. Akurat był na drugim końcu sali, pobiegł po piłkę, która niechcący poturlała się po trafieniu w jego twarz. Ćwiczyli wcześniej podrzucanie w miejscu. Teraz najwyraźniej mieli to zrobić we dwoje. To była dosłownie sekunda, kiedy w jego stronę zaczął kierować się Kageyama. Serce niskiego nastolatka wydawało się na chwilę zatrzymać, zarówno jak i oddech, co przecież było niemożliwe. Starania, jakie do tej pory powstały, aby go unikać okazały się bezskuteczne.

Nic nie można było zrobić z tym strachem.

- A tobie co? Zobaczyłeś ducha? - spytał Tobio, gdy zbliżył się do kolegi z drużyny. Ten na jego widok faktycznie się trząsł i nie był w stanie niczego powiedzieć. To nie wróżyło nic dobrego. - Możesz w końcu przestać? Twój głupi stres zaraz przejdzie na resztę drużyny...

Te słowa nic nie dawały. Hinata nadal zachowywał się jakby był w transie. Nastolatkowie stali więc tak w rogu sali, niezauważeni przez wszystkich. Każdy kolejny krok czarnowłosego do przodu, równał się temu do tyłu Shoyo. Po natrafieniu na ścianę patrzył ciągle w dół, dopóki nie poczuł jak ręka kolegi opiera się tuż przy jego głowie. Chcąc nie chcąc spojrzał w górę.

Oczy Tobio wydawały się w tym momencie łagodne. Jakby mówiły "Wszystko będzie dobrze", a przecież to jego wina, że rudowłosy ma takie objawy. Zupełnie jakby był chory. Ta zaledwie krótka chwila zaczęła się przedłużać, tworząc kolejny ciąg zawirowanych myśli.

Jest za blisko.

Zaraz ktoś na nich spojrzy.

Czego tak naprawdę bał się Hinata?

- Chcę wyjść... - wydukał w końcu chłopak przyparty do ściany, trzęsąc się jakby było mu zimno. W rzeczywistości nie odczuwał niczego. Ani ciepła, ani zimna. Jakby był w amoku. Nawet nie zorientował się kiedy został wyprowadzony na zewnątrz, gdzie szybko uzyskał dostęp do świeżego powietrza.

Zbliżała się jesień. Niedługo będą zawody. To przypomniało Hinacie, że nie w planach było teraz martwienie się o sprawy prywatne. Po wzięciu kilku oddechów wyraźnie mu się poprawiło. Tamten atak paniki musiał być spowodowany duchotą w sali gimnastycznej. Na pewno tak było. Przynajmniej w to chciał wierzyć.

- Już lepiej? - dopytał czarnowłosy, który stał dosłownie metr od niego. Podeszli do pobliskiego drzewa. Było to całkiem miłe miejsce.

- Nie wiem... Chyba tak.

- Teraz tak będziesz na mnie reagował? Atakiem paniki?

- To nie był atak paniki... Po prostu...

- Inaczej się tego nazwać nie da. Co się z tobą dzieje? Jadasz za mało? Może to przez zawody?

Wszystkie wytłumaczenia jakie podawał Kageyama były bez sensu. Zupełnie jakby zostały stworzone z niczego. Prawdziwym powodem stresu był Debris. To Hinata wiedział na pewno. Pokręcił więc głową na Tobio. Umilkli obaj, a niższy zastanawiał się jak powinien to dobrze ubrać w słowa.

- Jestem... zmęczony. Wymagasz ode mnie nie wiadomo czego. Ja... Ty... Miesza mi się wszystko w głowie... Zastanawiam się, czy to na pewno jest prawdziwe...

- Co takiego?

- Wszystko. Debris. Ja. Ty.

- Czemu miałoby nie być? - wraz z tym pytaniem nastolatkowie stanęli przodem do siebie. Kageyama dodatkowo pochylił się w jego stronę, będąc naprawdę blisko twarzy Hinaty.

- Ponieważ... Telefony... To tylko maszyna...

- Pleciesz głupoty. Boisz się związku. Zgadłem?

Bingo. Czerwona lampka w umyśle Hinaty się zepsuła. Nie była zdatna już do niczego. Wyszła poza swoją skalę. Nie reagowała już na to, co działo się wokół. Nie mogła więc ostrzec rudowłosego przed zbliżającymi się ustami Kageyamy. Dopiero gdy się pocałowali, Shoyo odzyskał część siebie.

Nagle ponownie znaleźli się wewnątrz sali gimnastycznej, w tym samym miejscu, co stali wcześniej. Nigdy z niej nie wyszli. Hinata to sobie tylko wyobraził. Pocałunek między nimi okazał się jedyną prawdziwą rzeczą, która przyprawiła go o dreszcze. Nie wiedząc co zrobić, wykonał silne uderzenie w policzek Tobio, skutkujące głośnym echem.

Zrobiło się cicho. Przed chwilą tak nie było. Wszyscy patrzyli na nich z daleka, analizując to, co zobaczyli. A zobaczyli ten pocałunek. Zobaczyli ich. To nie było miłe uczucie.

__________

Witajcie, Yogurciki~!

Musicie mi wybaczyć, że tak w kratkę publikuję rozdziały. Nie musicie się jednak martwić, skończę to opowiadanie nawet jeśli miałabym je pisać następne 10 lat (przesada, tyle to nie zajmie).

Jutro zaczyna się Wigilia, dlatego Życzę Wam spędzenia jej w spokoju i radości rodzinnej ❤️

Na pewno jeszcze zobaczymy się w następnym rozdziale w tym roku, obiecuję wam to (o ile nie pochłonie mnie praca i leniuszkowanie).

Do zobaczenia~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro