Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• | ⊱ Rozdział 1 ⊰ | •

Wiosna wszystkim kojarzy się z życiem. Ta pora roku pozytywnie nastraja każdego i wiąże się z rozpoczęciem czegoś nowego. Kiedy robi się cieplej częściej podejmujemy ważne decyzje, a budząca się przyroda daje nam siłę do podejmowania ciekawych wyzwań. Hinata czuł w większości podekscytowanie już od momentu kiedy otworzył tego ranka oczy. Od dzisiaj zaczynał naukę w liceum Karasuno, a dostanie się tam było jego marzeniem. Samym jego początkiem do zostania zawodowym siatkarzem. Musiał się więc postarać z całych sił zostać asem drużyny i powoli wspiąć się na wyżyny sławy (choć bardziej zależało mu na pozyskiwaniu radości z grania).

Gdy tylko rudowłosy zaczął biec w dresie sportowym do sali gimnastycznej czuł narastającą ekscytację. Omijał na korytarzu każdego, kto akurat zagradzał mu drogę. Nie robił im przy tej krzywdy, był dosyć zwinny. Niektórzy namawiali go do dołączenia do ich klubu, jednak pierwszoklasista już wiedział, że podczas nauki w liceum nawet nie pomyśli o innym hobby, niż siatkówka. Z uśmiechem stanął w końcu przed drzwiami, odrobinę się stresując przed otworzeniem ich.

Kiedyś przed Hinatą wyrósł ogromny mur. Co ujrzy po drugiej stronie? Jaki będzie widok ze szczytu, gdy już tam dotrze? Wiedział, że nie wejdzie na szczyt w pojedynkę, a jedynie gdy nie jest się samemu.

W końcu nastolatek otworzył drzwi, żeby móc (jak twierdził) jako pierwszy ujrzeć piękną salę gimnastyczną, w której od teraz będzie trenował siatkówkę z nową drużyną. Ktoś jednak był już na sali. Hinata od razu rozponał tego chłopaka. Był to Kageyama Tobio. Sprawnie wbijał piłkę o podłogę, ale nie był w stanie jej odbić, gdyż rozproszył go krzyk rudowłosego.

- Co ty tu robisz?! - zapytał z oburzeniem niższy, nie mogąc uwierzyć, że jego bratnia dusza (której właściwie się wyrzekł) stoi w sali gimnastycznej na jego miejscu (nie dosłownie). Czarnowłosy spojrzał na niższego pytająco, jakby nie przyswoił jeszcze informacji z kim ma do czynienia. To jeszcze bardziej zepsuło Hinacie humor. W pewnym momencie mina Kageyamy zdawała się połączyć kropki.

- Znamy się?

- Jestem Hinata Shoyo! My... Ja... Na zawodach w tamtym roku uruchomiłem Debris...

Na samo wspomnienie o tamtym dniu Shoyo czuł dreszcze na plecach. Nie były jednak spowodowane miłymi doznaniami, a wręcz odwrotnie. Chciał zapomnieć o tym dniu i gdyby Kageyama się tutaj nie pojawił, być może przypomniałby sobie o tym dopiero przy ich następnym spotkaniu, czyli znowu po przeciwnych stronach boiska. Od poprzednich zawodów minęło dopiero kilka miesięcy, jednak rudowłosy bardzo poważnie podszedł ze swoją obietnicą pokonania go. Nie znaczyło to, że tak całkowicie go znienawidził, żeby teraz nie tolerować jego obecności w tej samej szkole (wychodzi też na to, że klubie).

- Pamiętam cię bardzo dobrze.

Te cztery słowa wystarczyły, żeby wprowadzić Hinatę w osłupienie. Kageyama Tobio, zwanym także Królem Boiska z minuty na minutę go zadziwiał, ale świadomość, że nastolatek zaczyna postrzegać go w normalny sposób odrobinę ciążyła mu na sercu. To w końcu była jego "bratnia dusza". Cokolwiek mają ze sobą wspólnego, zdecydowanie nie skończy się to niczym, niż licealną znajomością, która po kilku latach odejdzie w niepamięć.

- Więc... Czemu tu przylazłeś? Nie chciałeś iść do liceum z lepszą drużyną? - zaczął pytać niższy, na co Kageyama jakby się skrzywił. Zaczął odwracać wzrok, poruszając ustami. Nawet jeśli coś mówił, Hinata niczego nie słyszał.

- Chciałem, ale... Nigdzie indziej mnie nie przyjęli.

- Że co?! Przecież jesteś Królem Boiska!

- A ty masz nienaturalnie rude włosy!

W momencie kiedy między nastolatkami rozpoczynała się kłótnia, obaj usłyszeli czyjeś głosy. Dwa z nich brzmiały normalnie, a jeden zdawał się wrogi. Już po chwili przy drzwiach sali pojawili cię trzej starszacy (Hinata wywnioskował to po zobaczeniu na ich plecach ładnych, klubowych kurtek, samemu pragnąc już taką zdobyć). Nagle najwyższy zaczął mówić, niestety tylko w kierunku Kageyamy.

- Cześć. Kageyama, tak? Nazywam się Daichi Sawamura, kapitan drużyny - przywitał się starszy, podchodząc ze swoimi kompanami bliżej czarnowłosego. Żaden z przybyłej trójki nawet nie spojrzał w kierunku rudowłosego, co aż tak bardzo go nie zmartwiło. Hinata postanowił przyjrzeć się sytuacji z boku, pozostając na razie niezauważonym. Po chwili pozostała dwójka też zaczęła mówić.

- Tyle o tobie słyszeliśmy... Niewiarygodne, że przyszedłeś akurat do nas.

- Nie myśl sobie tylko, że od razu zostaniesz szkolną gwiazdą! Na to potrzeba czasu!

- Nie zamierzam się o to starać.

- J-ja też tu jestem! - krzyknął w pewnym momencie Hinata, mając dość, że cała uwaga skupia się wyłącznie na Kageyamie. To on miał zostać tu gwiazdą. Nie czarnowłosy. Kiedy starsi zwrócili w końcu na niego uwagę, Shoyo dumnie wypiął pierś, żeby pochwalić się swoimi zdolnościami. Na razie w formie ustnej. - Nazywam się Hinata Shoyo i chcę dołączyć do klubu!

- Och, naprawdę? W porządku, im nas więcej tym weselej. Podajcie swoje zgłoszenia.

W mgnieniu oka obaj nastolatkowie zaczęli wyciągać z kieszeni swoich spodni wniosek o przyjęcie do klubu, jednak z jakiegoś powodu zaczęli się między sobą przepychać. Nie spodobało się to kapitanowi, który zaczął och rozdzielać. Niestety dalej było już tylko gorzej. Kageyama i Hinata nie tylko się przepychali, ale także na siebie krzyczeli oraz obrażali. Jeden z członków klubu patrzył na to wszystko ze śmiechem i łzami w oczach, kiedy kapitanowie próbowali ich rozdzielić, zachowując spokój. W pewnym momencie Daichiemu pękła żyłka. Nie znosił kłótni, a już szczególnie kiedy odbywały się w jego drużynie. Lubił mieć nad wszystkim kontrolę.

- Ej, wy dwoje! Uspokójcie się!

Krzyk kapitana spowodował u pierwszoklasistów szok. Przestraszyli się jego potężnego głosu, dlatego odsunęli się od siebie, wskazując na drugiego palcem, że to niby jego wina. Sawamura westchnął głośno, chwytając obu chłopaków na kołnierze. Wyrzucił ich z sali gimnastycznej, wprawiając ich w jeszcze większe osłupienie.

- Dla kogoś takiego nie ma miejsca w naszej drużynie. Wróćcie, kiedy zaczniecie się dogadywać!

Z tymi słowami zarówno Kageyama jak i Hinata zamarli. Do tej pory nie spotkała ich podobna sytuacja, więc próbowali jakimś sposobem dostać się do środka budynku, aby wszystko wytłumaczyć, ale kapitan był nieugięty. Pilnował wszystkich wejść, nie pozwalając im dotknąć nawet futryny drzwi. W ten sposób trafili na dosyć nieciekawą sytuację, którą postanowił przerwać im ich Debris. Muzyczka z tej aplikacji rozbrzmiała w najmniej oczekiwanym momencie i jeszcze bardziej ich rozgniewała. Można było rzecz, że to wszystko przez nią.

- No świetnie... Pewnie nas teraz nie przyjmą do klubu. Gratuluję głupoty - zaczął Kageyama, zaczynając chodzić w kółko, robiąc koleinę na ziemi. Hinata za to obserwował jego nogi, nie mogąc powstrzymać się przed wyobrażaniem sobie jak wywraca czarnowłosego na ziemię, żeby coś sobie zrobił z jego głupią twarzą. Na razie jednak wolał skupić się na znalezieniu pozytywów w tej sytuacji. Była nim ładna pogoda.

- Zwalasz winę na mnie? Gdybyś nie patrzył na mnie tymi swoimi wrogo nastawionymi oczami, być może nic by się nie wydarzyło!

- To ty pierwszy zacząłeś! Jedynie ciebie powinni nie przyjąć do klubu!

- Niby dlaczego?!

Ich kłótnia zaczęła się na nowo. Im dłużej ze sobą przebywali, tym bardziej chcieli od siebie uciec i nigdy więcej się nie zobaczyć. W pewnym momencie obaj przestali się odzywać, a każdy patrzył w zupełnie innym kierunku. Nie minęło jednak dużo czasu, aż to Tobio odezwał się pierwszy.

- Dobra, słuchaj... Porozmawiajmy, ale na spokojnie - powiedział czarnowłosy, masując swoje skronie. Hinata pomyślał, że myślenie musi go boleć, więc zaśmiał się z niego po cichu. To było pewne, że Kageyama był głupi.

- Okej. O czym konkretnie?

- No... O nas. Znaczy, nie nas, tylko naszej sytuacji... Powinniśmy "się pogodzić".

- Tak, masz rację... Przyjmuję twoje przeprosiny - zaśmiał się rudowłosy, wprowadzając swojego rówieśnika w kolejną fazę złości. Kageyama już szykował się do zadania niższemu ciosu w tył głowy, jednak powstrzymał się. Przemocą tu nic nie zdziała. Było za późno.

- Nie o to mi chodziło. Powinniśmy ukryć przed wszystkimi fakt, że... jesteśmy bratnimi duszami. No i z tym "dogadaniem się" jakoś wyjdzie, jeśli ograniczymy nasz kontakt do wymaganego minimum.

- Z tym akurat się zgadzam. Nie lubię cię.

- Czuję się podobnie, więc co powiesz na taki układ... Zachowamy nasz "sekret" dla siebie samych, nie wchodząc w żadne interakcje. W taki sposób przeżyjemy spokojnie liceum, skończymy szkołę, a potem naprawdę już nigdy się nie zobaczymy. Może tak być?

Hinacie całkowicie odpowiadał ten układ, dlatego zgodził się od razu. Nie interesowała ich miłość. Chcieli zwyczajnie dążyć do swoich marzeń, nie ingerując w życie drugiego. Debris było w końcu tylko śmieszną aplikacją, której przecież nie wszyscy wierzą na słowo.

- Wracając do tematu klubu... Co powinniśmy zrobić, żeby przyjęli nasze zgłoszenia?

- Tego akurat nie wiem... Ale do jutra postaram się coś wymyślić. Też możesz pomyśleć, to wcale nie boli - prychnął Kageyama, zaczynając odchodzić od rudowłosego. Shoyo pobiegł za nim, mówiąc mu jak to nie powinien go obrażać, że sam jest głupi i wiele tym podobnych. Ich relacja nie stanie się niczym innym, jak zwykłą, szkolną znajomością, po której nie zostanie żadnego śladu za kilka lat.

A przynajmniej obaj w tym momencie w to wierzyli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro