Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Zanim otworzył oczy, usłyszał stuk obcasów o podłogę. Kobieta ewidentnie kierowała się w jego stronę.

Zdecydował się unieść powieki. Wszędobylska biel nagle poraziła go w oczy. Odruchowo zmrużył powieki i osłonił je ręką.

- Widzę, że już się pan obudził. – Do jego uszu dotarł głos. Był zaskakująco cienki, nieco piskliwy; z pewnością należał do kobiety.

Jego oczy dostosowywały się powoli do pomieszczenia. Rozejrzał się. Gdzie nie spojrzał, wszędzie widział biel. Był przykryty białą pościelą, koło niego stała biała kotara, a przy łóżku znajdował się biały stolik. Biały parapet, białe okna, białe ściany.

Dopiero teraz zrozumiał, że znajduje się w szpitalu.

- Znalazł pana pewien przechodzień. Leżał pan nieprzytomny na ścieżce koło lasu. – Pielęgniarce zupełnie nie przeszkadzało to, że pacjent nie odzywa się ani słowem. – Mówię panu, miał pan szczęście, że ktoś akurat tamtędy przechodził. Nie jest stąd, inaczej bym go znała, ale i tak widać, że jest miły.

Prawdę mówiąc nie rozumiał wiele z jej gadaniny.

Light dopiero teraz postanowił spojrzeć na pielęgniarkę. Była dość niska. Na oko wyglądała na kogoś przed trzydziestką. Włosy (ni to blond, ni brąz, ani nawet czerwień) miała zaplecione w mocno ściśnięty warkocz, związany zieloną gumką. Kitel, który miała na sobie, wydawał się nieco większy, niż być powinien, a buty – czarne obcasy – zupełnie nie pasowały do wyglądu pielęgniarki.

- To jak ma pan na imię?

Musiał stwierdzić, że zaskoczyło go pytanie kobiety. Nie odpowiedział na nie natychmiast, ani po dłuższej chwili. Prawdę mówiąc, nie mógł na nie odpowiedzieć w ogóle. Po prostu nie pamiętał. Próbował przywołać jakiekolwiek inne wspomnienie, jednak bezskutecznie. Wtedy zrozumiał, że nie wie, kim jest.

Już miała otworzyć usta i co odpowiedzieć, kiedy pielęgniarka znowu zaczęła mówić.

- No nie wie pan, jak się nazywa?

Light pokiwał twierdząco głową.

- Słyszałam, że po wypadkach można stracić pamięć, ale nie odnotowaliśmy u pana większych obrażeń... - powiedziała bardziej do siebie, niż do pacjenta, jednocześnie zaglądając w akta leżące na stoliku. – Czy to w ogóle możliwe, że można sobie od tak wszystko zapomnieć?

Yagami zauważył, że pielęgniarka z góry założyła, iż nie pamięta nic. Chwilę potem zrozumiał, co pielęgniarka tak naprawdę chciała przez to powiedzieć.

- Naprawdę nie pamiętam... - odezwał się Light, lecz po raz kolejny pielęgniarka weszła mu w słowo.

- Pójdę po doktora. On się już panem zajmie.

Kobieta wyszła z oddziału, stukocząc obcasami.

*****

~2 lata później~

Cmentarz zawsze był cichym miejscem. No, może z pominięciem czasu, kiedy odbywały się pogrzeby ludzi mających dużo znajomych lub też znanych osobistości.

Tego dnia jednak panowała cisza. Jego zdaniem to był dobry znak.

Stał przed grobem Watariego. Wiele razy zastanawiał się, czy nie lepiej było pochować go jednak w jego ojczystym kraju. Mimo wszystko ciało zostało tu.

Cały nagrobek zbudowano od początku. Teraz wykonano go z biało-szarej płyty. Na tablicy upamiętniającej widniało już tylko jedno nazwisko, wypisane czarnymi, wyraźnymi literami.

Nagrobek, prawdę mówiąc, rzucał się trochę w oczy, między innymi z powodu swojego europejskiego wyglądu.

L przyszedł tu tylko po to, by upewnić się, że wszystko z nagrobkiem jest w porządku. Bynajmniej tak myślał.

Za sobą usłyszał kroki, a po chwili do jego uszu dotarł dziewczęcy głos.

- Dawno cię nie widziałam.

Bez większego problemu rozpoznał, do kogo należy.

Sui Okano stanęła tuż koło niego. Miała na sobie coś, co można było nazwać żeńskim garniturem. Rude włosy zaplotła w dwa warkocze.

- Co właściwie robiłeś przez ten cały czas? – zapytała bez ogródek.

- Powoli wracam do zawodu – odpowiedział L, znów patrząc na nagrobek.

- A ja dostałam się na studia z językoznawstwa.

L wiedział to. Wiedział również, że obecnie mieszka z Ookamim, który zdecydował opłacać jej studia. Można powiedzieć, że stał się już w pełni ojcem zastępczym.

- Gratuluję – odpowiedział L bez większego entuzjazmu.

- Miałam w sumie posprzątać trochę na grobie moich rodziców – zaczęła Sui. – ale, jeśli chcesz, mogę zaprosić cię na kawę.

- Nie, dzięk...

- Będą naleśniki. I ciasto – powiedziała Okano, przerywając L'owi. Co z tego, że spalone na wiór – dodała w myślach.

- Może jednak przyjdę.

*****

- ...więc przy napięciu półtora wolta, natężenie prądu będzie równe jeden i pół wolta podzielić przez stałą wynoszącą 10 omów, co, po skróceniu jednostek, da nam wynik zero i piętnaście setnych ampera.

Light odłożył kredę i spojrzał na klasę. Gimnazjaliści patrzyli na tablicę, jakby nauczyciel właśnie napisał magiczną formułkę w języku, którego zupełnie nie rozumieli. Jedni szukali czegoś w podręczniku, inni ze zmrużonymi oczami przyglądali się zapiskom Lighta. Ostatecznie jeden z uczniów, siedzący w przedostatniej ławce od ściany podniósł rękę. Nauczyciel udzielił mu głosu.

- Kanato-sensei, czy mógłby pan wytłumaczyć nam wszystko od początku?

Light westchnął i starł całe swoje zapiski, jakich dokonał przez ostatnie pięć minut. Od nowa zaczął tłumaczyć wszystko. Tym razem jednak mówił wolniej, przypominał również wzory, które uczniowie już dawno powinni znać. Kiedy tym razem obrócił się do klasy, wszyscy pilnie notowali w swoich zeszytach.

To był jego pierwszy pełny rok nauczania w szkole. Kiedy wcześniejszy nauczyciel fizyki zachorował, jemu udało się dostać na posadę tymczasowego zastępcy. W CV nie miał praktycznie co napisać z powodu swojej amnezji, lecz jednak go przyjęli. To było prawdziwe zrządzenie losu.

- W takim razie, kto chce zgłasza się do rozwiązania zadania pierwszego?

Około połowa klasy podniosła ręce. Light wybrał blondyna, którego imienia jeszcze nie zapamiętał, i podał mu kredę. Nastolatek zaczął bez wahania pisać na tablicy.

Lightowi już nie przeszkadzał fakt, że jego dzieciństwo, okres nastoletni a także wczesna dorosłość zniknęły wraz z jego pamięcią. Zdążył przyzwyczaić się do nowej tożsamości.

Może to i dobrze... - pomyślał. W rejestrze zaginionych nie było nikogo choćby podobnego do niego, a to już mogło znaczyć wiele – zaczynając od zwykłych scenariuszy, w których był samotnikiem, aż po kryminalną przeszłość rodem z filmu akcji.

Light Yagami zniknął na zawsze, a właściciel jego imienia stał się normalną, niczym nie wyróżniającą się osobą.

--------------------------------------------

Tak więc oficjalnoe ogłaszam, że ukończyłam swoją pierwszą "książkę" w życiu. Szczerze byłam w szoku, że jeszcze ktoś to czyta.

Dziękuję za to, że byliście razem ze mną. A tymczasem żegnam wszystkich i do następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro