Prolog
Siedziałem w domu przed telewizorem z mamą. Pozamykalismy wszystkie drzwi i okna. Bałem się. Cholernie się bałem tegorocznej nocy. Co roku wyjeżdżaliśmy z tego przekletego miasta tak aby przeżyć. Ale teraz nie mieliśmy żadnych pieniędzy aby uciec. O godzinie 22 usłyszeliśmy komunikat przez który aż dostałem dreszczy.
-Uwaga to nie są ćwiczenia.
Rozpoczyna się noc oczyszczenia ustanowioną przez rząd. Od teraz przez dziewięć godzin wszystkie zbrodnie w tym gwałt i morderstwo nie będzie podlegać karze.
Wszystkim osobom które nie biorą udziału w nocy oczyszczenia proszę się ukryć. Reszcie życzymy powodzenia.- po komunikacie zabrzmiał głośny alarm przez które mam ciarki. Zawsze oglądałem to w telewizji więc nigdy nie sądziłem że to jest takie głośne.
Przytuliłem do siebie mamę A ta zapłakała.
-Przepraszam Cię że musisz to przeżywać.
- Nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina. Poradzimy sobie.- pocalowalem ja delikatnie we włosy.
Mijały godziny A my słyszeliśmy tylko strzały i krzyki przerażonych ludzi. Chciałem usnąć Ale nie potrafiłem. Mama zresztą też. Gdy usłyszeliśmy że ktoś stara się dobić do naszego mieszkania szybko podniosłem się z kanapy i szybko pobiegłem do kuchni po nóż. Stanąłem obok drzwi i czekałem aż dostaną się do środka. Mama wstała przerażona i stanęła w rogu pokoju. Myślałem że moje nogi robią się jak wata cukrowa. W końcu ktoś wszedł do mieszkania z bronią.Pokierowal się do salonu i gdy ujrzał moja mamę skierował na nią broń. Podbiegłem do niego i wbiłem nóż w ramie mężczyzny. Ten krzyknął A ja przerażony cofnalem się. Odwrócił się i po chwili wycelował broń we mnie.
- Ty szmato!- przymknołem oczy i byłem gotowy kiedy on strzeli.
Lecz to się nie stało. Otworzyłem oczy i moja mama uderzyła go wazonem który zbił się na jego głowie.
-Uciekaj Mike tu nie jest bezpiecznie.
-Mamo nie zostawię Cię chodź ze mną.-z moich oczu polały się łzy.
-Proszę synku uciekaj póki możesz. Ratuj siebie nie mnie.- również zaczęła płakać i przytuliła mnie. Zaczęła głaskać mnie po włosach i ucalowala w czoło.-Idź, pamiętaj że Cię kocham.- zerwała z szyi naszyjnik po naszym tacie i podała mi go. - kocham Cię synku.
- Ja Ciebie też.- już się rozkleiłem i nie potrafiłem powstrzymać łez. Usłyszeliśmy strzały za oknem. Po raz ostatni ja przytulilem i uciekłem jak zwykły tchórz. Wbiegłem w jakąś uliczkę i oparłem się o ścianę.
Słyszałem krzyk mamy i innych ludzi potem strzały i cisza. Zakrylem sobie usta aby nie wydać z siebie dźwięku. Po chwili otarłem łzy z policzków. Wychyliłem się lekko i gdy nikogo nie ujrzałem zacząłem biec w nieznanym mi kierunku.
Po woli płuca i mięśnie zaczęły mnie aż piec.
Zatrzymałem się i aby złapać oddech.
Nagle ktoś pociągnął mnie i przyparł
mocno do ściany. Mezczynza złapał moje nadgarstki nad głową i wyszczerzył się. Rozejrzalem się i było ich więcej. Niektórzy oblizywali usta na mój widok przez co czułem się strasznie.
-A któż to chce się z nami zabawić.- szturchnal nosem moja szyję przez co zamknąłem powieki.
- Nie chce się z wami zabawić zostaw mnie.-chcialem się wyrwać ale to na nic.
-Oj oj oj ktoś tu jest nie grzeczny.- wpil się w moje usta i zaczął całować. Przekrecilem głowa przez co poskutkowało to tym że mnie mocno złapał za podbródek i odwrócił w swoją stronę.- chyba zaczniemy inaczej się bawić. Panowie zapraszam do zabawy z nasz małą dziwką.
Mężczyzna zaczął całować moja twarz po czym całował moja szyję tworząc na niej malinke. Szarpałem się Ale oni byli O wiele silniejsi.
-Zostaw mnie!- krzyknałem ile miałem sił gdy zaczęli mnie dotykać. Chciałem być silny i nie okazywać żadnych emocji Ale czułem jak łzy spływają po moich policzkach. Po chwili z moich ust wydostał się szloch gdy jeden z nich włożył rękę pod moje bokserki.- P-przestań.- Wpadłem w jeszcze większy płacz przez co jeden z nich złapał moją twarz i mocno chwycił przez co jęknołem z bólu.
- Czego się drzesz cukiere - mężczyzna nie dokończył. Usłyszałem parę strzałów i czułem jak mężczyźni przestali mnie dotykać i odpadli na ziemię.
Zakryłem sobie usta dlonia aby nie wydać z siebie dźwięku.
spojrzałem na mężczyzne który był dość wysoki. Z pod kaptura wystawały blond kosmyki wlosow.
W dłoni miał pistolet.
Tak ma wyglądać mój koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro