twenty one
*szepty*
Chcesz się pozbyć Blurryface'a, tak?
Spełnię twoje życzenie.
Bądź gotów.
________________________________
Znowu się pojawiłem w tym pomieszczeniu, w którym ostatnio rozmawiałem z Blurrym. Tym razem było tu o wiele mrocznej.
- Przepraszam Tyler. - powiedział Blurryface. Ktoś, albo coś go ciągnęło. Ledwo mówił, bo miał materiał w ustach.
- Musisz być silny! Nie daj się im! - tyle zrozumiałem z jego bełkotu. Cały czas krzyczał.
Nie wiedziałem co się dzieje. Chciałem mu pomóc. Wyrwać go z rąk tego czegoś, jednak nie mogłem się ruszyć. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę chciał go uratować. Zadał mi tyle cierpienia, ale on chciał mi teraz pomóc.
- Witam, Tyler. Pewnie nie wiesz kim jestem. - postać, która do mnie mówiła była mi dziwnie znajoma.
- Jestem Nico. - teraz mnie olśniło. Znałem go z moich snów. Dziwi mnie to, że był sam. Zazwyczaj trzymał się w grupie dziewięciu postaci w czerwonych płaszczach. - Chciałbym, żebyś wiedział, że Blurryface już nigdy nie powróci. Teraz jestem ja i Niners. Na początku wyjaśnimy sobie drobne sprawy. Jeśli będziesz się zadawał z kimkolwiek z po za rodziny, ześlę na niego demona, rozumiesz? Po drugie, koniec z samowolką. Teraz ja kontroluję Ciebie. I już ostatnia sprawa, to dopiero początek piekła. - to wszystko mnie przerastało. Nie wiedziałem co się dzieje, gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce. Bałem się.
- Boisz się? Zaraz już nic nie będziesz czuć. Żadnych emocji. Nic.
To prawda. Nie czułem nic. Zrobiło się ciemno. Nic nie widziałem. Nie bałem się. Zazwyczaj bałem się ciemności, więc to dla mnie nowość.
--
- Budzi się! - usłyszałem stłumiony głos mamy - Tyler? Słyszysz mnie? - lekko kiwnąłem głową na tak - Nawet nie wiesz jak nas wystrzaszyłeś. Josh musiał już iść. Jego mama dzwoniła.
- Jestem zmęczony, czy mógłbym zostać na chwilę sam? - spytałem rodziców.
- No dobrze, ale w razie czego wołaj nas. Będziemy zaraz za drzwiami. - po czym opuścili salę.
Na zewnątrz już nie było tak jasno jak wcześniej. W sumie to nawet zaczęło się robić ciemno. Spojrzałem na zegar, który wisiał na ścianie i wskazywał godzinę 16:57. Długo byłem nieprzytomny. Wszystko wydawało się być ponure niczym niebo, na którym przeplatały się szare chmury zwiastujące ciężki deszcz.
Czy tak będę spędzał czas przez najbliższe siedem dni? Opisywać wszystko na co spojrzę? Dajmy na przykład taką kroplówkę. Zwyczajny worek z cieczą w środku, podpięty do mojej ręki. Kropla za kroplą spada w dół i leci przez rurkę. Przypomina mi deszcz. Ten ciurek wody spadający z dachu, który zderzając się z ziemią tworzy malutką ekspozycję zagrażającą jedynie owadom.
Czy jest coś bardziej uspokajającego niż deszcz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro