Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25.

🏒🏒🏒 X:  #ᴅᴡᴛʜᴘ_ᴡᴀᴛᴛ 🏒🏒🏒

— Chłopcy, może jednak wybierzecie się z nami?

Mama Jacksona spojrzała na mnie i przyjaciela z troską. Był Sylwester, noc, którą każda młoda czy starsza osoba powinna spędzić na zabawie i tańcach, jednak ani ja, ani Jackson nie byliśmy w nastroju na imprezy.

Lucy poprosiła kilka dni wcześniej o przerwę w związku i Jackson był nie do życia. Ja natomiast byłem umówiony na wideo rozmowę z Margaret i za żadne skarby nie chciałem jej przegapić.

— Nie, zostaniemy w domu. Mamy resztkę pani cudownego ciasta — puściłem oko do pani King — o dwunastej wypijemy kieliszek piwa i pójdziemy grzecznie spać.

Kobieta spojrzała na mnie, a potem uśmiechnęła się ciepło. Pogładziła delikatnie po policzku, a ja poczułem coś na podobieństwo matczynej troski. Pani King była wspaniałą kobietą. Jackson miał szczęście.

— Jakbyście zmienili zdanie, zostawiłam wam adres na lodówce. — Wychyliła się i gdy upewniła się, że Jackson dalej grał zawzięcie na Xboxie szepnęła: — Jakby Jackson wpadł na jakiś głupi pomysł to też dzwoń.

Pokiwałem głową, a ona ucałowała mnie w policzek.

— Będzie dobrze, pani King.

Kobieta tylko się uśmiechnęła, ale jej oczy pozostały poważne. Wczoraj Jackson spędził cały dzień w łóżku, a potem, w środku nocy chciał jechać do Lucy. Cudem go przekonaliśmy, że to nie był dobry pomysł.

— No dobrze, pora na nas.

Pan King zszedł na dół, a ja zagwizdałem cicho.

— Garnitur — pokazałem mu uniesione kciuki — wygląda pan bardzo dostojnie.

Mężczyzna przygładził już lekko przerzedzone włosy i zaśmiał się nerwowo. Jak dotąd widziałem go tylko raz w garniturze, na zakończeniu naszego liceum. Ojciec Jacksona zdecydowanie lubował się w dresach.

— Mam w sobie jeszcze to coś. — Poruszył brwiami, a pani King mruknęła:

— Tak, ponad kilo indyka.

— Ynez! — obruszył się, ale potem obdarował żonę buziakiem.

Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Miło się patrzyło na ten obrazek.

— W kuchni są drobne na żarcie. Uważajcie na siebie i żadnych przejażdżek po alkoholu — ostrzegł. — Słyszałeś synu?! — krzyknął do Jacksona, a ten coś burknął pod nosem. — Poważnie, powodzenia — poklepał mnie po ramieniu — przyda ci się.

Pomachałem rodzicom Jacksona, a gdy ci zniknęli na zewnątrz poszedłem do salonu. Usiadłem w ogromnym wiśniowym fotelu, który zwykle był okupowany przez głowę rodziny King i spojrzałem na pobladłego przyjaciela. 

— Chcesz o tym pogadać?

Jackson zmarszczył brwi, zastopował grę i wypuścił głośno powietrze.

— A o czym tutaj gadać? Lucy chce przerwy, ja najwidoczniej nie mam nic do gadania.  To koniec.

— To tylko przerwa — próbowałem go pocieszyć.

— Jesteśmy na uniwerku, Austin, doskonale wiesz jak wygląda rzeczywistość samotnej dziewczyny. Najczęściej nie może się opędzić od przygłupich chłopaków. Lucy jest piękna, mądra, miła i zabawna — zamilkł na chwilę i podrapał się po nieogolonym policzku — cóż, przynajmniej kiedyś była miła i zabawna. Zaraz się koło niej ktoś zakręci i szczenięca miłość z liceum będzie ostatnim, o czym będzie myśleć.

— Ona cię kocha stary, musi tylko poukładać sobie wszystko w głowie.

Jackson prychnął i wyłączył grę.

— Jeśli by mnie naprawdę kochała, nie musiałaby niczego układać — powiedział smutno. — Idę się położyć do łóżka. Zamierzam przespać ten rok, oby następny był lepszy.

Klepnął mnie w ramię i wyraźnie przygaszony zaczął się powoli wspinać po schodach. Odprowadziłem go wzrokiem na górę, a potem przetarłem twarz dłonią. To nie wyglądało dobrze. Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem kalkulować, która była godzina w Londynie. Wychodziło na to, że dla Maggie zostało pięćdziesiąt minut starego roku. Nacisnąłem jej kontakt, ale zanim miałem szansę wykonać połączenie, mój telefon ożył.

To ona dzwoniła do mnie.                

— Hej — przywitała się, a ja poczułem błogi spokój, gdy zobaczyłem na ekranie jej twarz.

— Cześć.

Maggie ściągnęła brwi i podkurczyła pod siebie nogi. Siedziała na obrzydliwe żółtej kanapie, takiej, której kolor przypominał musztardę. Była przykryta zielonym kocem i musiałem przyznać, że to zestawienie robiło wrażenie.

— Co się stało? — zapytała, a potem odgarnęła do tyłu jeden z grubych warkoczy.

Wygladała inaczej niż na studiach. Można było poczuć, że czuła się bardziej komfortowo w domowym zaciszu.

— Jackson — odparłem.

— Przeżywa tę przerwę z Lucy?

— I to jak. — Spojrzałem w górę, wiedząc, że przyjaciel leżał w łóżku i oglądał stare zdjęcia ze swoją byłą dziewczyną. — Poszedł do łóżka, ale sam nie wiem czy to dobry pomysł, żeby był sam.

— Znasz go lepiej ode mnie, wiesz co dla niego dobre. — Uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Ma najlepsze towarzystwo pod słońcem. Będzie dobrze.

— Dzięki. — Pokręciłem się na fotelu, aby wygodniej się ułożyć. — A gdzie twoja mama?

— Jest jak Jackson. — Maggie pokręciła głową, ale wciąż się uśmiechała. — Poszła już do łóżka, ale nie dlatego, że ma problemy sercowe, zmorzyła ją lampka wina.

— A więc to prawda, że Anglicy nie potrafią pić — wyszczerzyłem się, a ona pokazała mi język. — To co teraz robisz? — Zmarszczyłem brwi uświadamiając sobie, że nie wiedziałem, jak świętowano Nowy Rok w Londynie.

— Nic, oglądam stare komedie romantyczne i podjadam maślane ciasteczka.

Ash położyła się na kanapie i skierowała telefon w stronę telewizora, gdzie leciała jedna z komedii z lat dziewięćdziesiątych. Lubiłem ten film, główna bohaterka była podobna do Margaret, rzucała sarkazmem na lewo i prawo.

— Tak świętujecie ostatni dzień roku z Londynie? Trochę słabo.

Specjalnie ją podpuszczałem, a ona o tym wiedziała. Przewróciła oczami i wepchała do ust ciastko.

— Większość ludzi zbiera się przy Tamizie. Nasze fajerwerki biją na głowę wasze.

— Hola, nic nie pobije kuli z Nowego Jorku. To kultowe zdarzenie, wszyscy na to czekają.

— Wszyscy, to znaczy kto? — zaśmiała się. — Większość świata już śpi i ma w nosie waszą kulę. Choć raz, wielka Ameryka, nie jest w czymś pierwsza — sarknęła, a potem zamrugała i ponownie skierowała telefon w stronę telewizora. — Kat czyta swój wiersz przed całą klasą. Uwielbiam ten moment — westchnęła. — I to spojrzenie Patricka.

— Przypominam ci, że rozmawiasz ze swoim chłopakiem.

Uniosłem brwi i zrobiłem obrażoną minę, gdy Maggie w końcu skierowała telefon na siebie. 

— O Jezu, przecież wiem. Już się tak nie napinaj.

Jej uśmiech złagodniał, a ja jedyne o czym mogłem myśleć to to, jak piękna teraz była. Bez makijażu, w warkoczach, na obrzydliwe musztardowej kanapie z okruchami po ciastkach na bluzie. 

— Żałuję, że nie ma cię tutaj — szepnęła miękko.

Ostatnio nasze rozmowy były pełne tęsknoty. Rozmawialiśmy codziennie, ale nic nie zastępowało rozmowy twarzą w twarz, dotyku i zapachu.

— Ja też żałuję, Maggie.

Dziewczyna przygryzła usta i spuściła wzrok.

— Bardzo za tobą tęsknię, Austin. — Zamrugała, a potem wstała z kanapy. Usłyszałem szelest jej kroków, a potem mogłem podziwiać londyńskie niebo. — Za dziesięć minut Nowy Rok. Masz jakieś życzenie?

— Myślałem, że życzy się czegoś jak zobaczy się spadającą gwiazdę — mruknąłem. — Na Nowy Rok są postanowienia.

— Życzenie  brzmi lepiej — powiedziała, a ja musiałem się z nią zgodzić. 

Odetchnąłem głęboko i chwilę się zastanowiłem.

— Chyba mam, a ty?

Margaret skierowała na siebie telefon. Pokiwała głową, a potem ją przekręciła.

— To życzmy sobie coś razem. Tylko nie mów, co sobie życzyłeś, bo się nie spełni.

— Dobrze, pani profesor — zażartowałem.

Maggie pogroziła mi palcem, a potem zaczęła cicho odliczać wstecz. O dwunastej w nocy londyńskiego czasu życzyłem sobie by było mi dane przeżyć jeszcze wiele sylwestrów razem z dziewczyną.

I sześć godzin później moje życzenie się spełniło. To były najlepsze sylwestry w moim życiu.

Miałam wepchnąć jeszcze jedną dramę z Summer, ale wiecie co? Niech się buja, nie zasługuje na tyle antenowego czasu XD
Uwielbiam końcówkę tego rozdziału 😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro