Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×83×

Skoro mnie kochasz, a ja kocham ciebie, to to NIE MUSI BYĆ TAKIE SKOMPLIKOWANE? Bardziej idiotycznego tekstu nie znalazłam w internecie, mózgu, gdziekolwiek, prawda!?

- Nie, ja - skrzyżowałam ręce z tyłu, kiwając się na stopach - boże, okej, sorry, to idiotyczne.

- Przecież - skrzywił się delikatnie - ty kochasz Dylana. Znaczy... nie no, kochasz Dylana, więc o co chodzi?

Chyba po raz pierwszy w życiu chciało mi się płakać z powodu miłości romantycznej. Popatrzyłam w górę, kiedy poczułam łzy w oczach - ale się ze mnie zrobiła infantylna idiotka.

- O to chodzi - odetchnęłam - że może nie miałam racji. Może w jakiś dziwny sposób kocham ciebie, a Dylan jest mi totalnie obojętny.

Nienawidzę przyznawać się do błędu, nawet przed mną samą było to duże wyzwanie - nie kocham, nie kochałam i nie będę kochać Dylana, nie miałam racji i jestem tego świadoma.

Harry nie odpowiedział zupełnie nic. Pozostawił mnie z niepokojącą ciszą. Jego wyraz twarzy z obojętnej i zdezorientowanej nie zmienił się. Nie kocha mnie - to jedno zdanie trochę wyryło mi się w pamięci. Niall i Jason mają plan. Niall być może wziął telefon Harry'ego, i może to on pisał z jego konta.

Dlaczego ja jeszcze w ogóle wierzę ludziom?

- Przepraszam, to było strasznie głupie - powiedziałam płaczliwie, wychodząc z jego pokoju. - Zostawiam cię w spokoju, zignoruj... tamto.

Zbiegłam po schodach, czując jedną z łez spływającą mi po policzku. Prawie znowu potknęłam się na stopniach, lecz tym razem udało mi się odzyskać równowagę, i chwilę później zarzucałam kurtkę na ramiona. Uklękłam, żeby zawiązać buty najszybciej, jak tylko pozwalały mi na to drżące dłonie.

Kiedy wstałam i skierowałam się ku drzwiom, czyjaś ręka mocno złapała moje biodro, i zatrzymała mnie przy ścianie.

- Nie, nie zostawiaj mnie, jesteś głupia czy jak? - spytał. Odetchnęłam bardzo, bardzo głośno, widząc jego uśmiech, kiedy przytulił mnie w talii, patrząc mi w oczy. - Możesz mnie już nigdy tak nie zadziwiać?

Pocałował moje czoło, a ja odruchowo przymknęłam oczy i pociągnęłam nosem.

- Jesteś spierdolony, a takie żarty nie są zabawne - wymamrotałam, oplatając go w pasie i wtulając się w jego koszulkę.

- Jakie żarty? To ty mnie kurewsko zaskoczyłaś i, nie pozwalając mi na reakcję, uciekłaś z pokoju - mówił w moje włosy, jeżdżąc opiekuńczo dłonią po moich plecach.

- Nawet nie odpowiedziałeś! - krzyknęłam, spotykając się z jego śmiechem i wysunęłam się z jego objęć. - Totalnie zjebałeś moje wyobrażenie o tym wieczorze. Miałeś odwalić romantyczną mowę, przyjebie - uśmiechnęłam się mimo, miałam wrażenie, zdenerwowanego tonu.

- Przepraszam, kochanie - powiedział, łapiąc moją szczękę i przysuwając bliżej ciebie. - Mogę to jeszcze jakoś naprawić?

Popatrzyłam na jego usta i starałam się określić dzielący je z moimi dystans, ale przerwał mi, łącząc je w pocałunku.

Zupełnie czego innego spodziewałam się po tym, pojednawczym, właściwie pierwszym, szczerym pocałunku. Myślałam, że będzie żarliwy, namiętny, a był on lekki, czuły - mimo wszystko przepełniony uczuciem.

- Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy - powiedział cicho, odrywając się ode mnie i znowu mnie przytulając. - Czekam, aż zacznę cię wkurwiać swoją przylepnością.

- Już dawno to robiłeś. Niewiele to zmieni.

Harry zaśmiał się naprawdę dość głośno i przyciągnął mnie do siebie, a ja ponownie przytuliłam go w pasie i nareszcie, wtuliłam się w jego koszulkę tak, jak zaplanowałam.

- Tak bardzo, bardzo cię kocham.

NARESZCIE BICZYS, AŻ SAMA KRZYCZAŁAM ZE SZCZĘŚCIA, JAK ON TO POWIEDZIAŁ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro