Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×47×

Następny dzień rozpoczęłam zupełnie... przeciętnie? Wstałam, uznałam, że zjadłam wczoraj zdecydowanie za dużo, ale nie znalazłam motywacji, aby pójść pobiegać, a następnie obejrzałam dwa odcinki ulubionego serialu aka Pamiętniki Wampirów.

A, nie - jedna różnica. Była siódma pieprzona trzydzieści rano, a ja zastanawiałam się, jak mogło starczyć mi niecałe pięć godzin snu.

Pomęczyłam Jasona kilkunastoma - o ile nie setkami - wiadomości, a potem nadszedł ten moment obezwładniającej nudy. Tego idiotycznego poczucia, że nawet mimo chujowej pogody chętnie wyjdziesz na spacer.

I chodź potem uparcie próbowałam przekonać się, żeby jednak pobiegać na zewnątrz i spalić zjedzone wczoraj wieczorem kalorie, to po prostu nie znalzłam nigdzie ochoty - moje ciało najwodoczniej chciało mieć dodatkowy odsetek tłuszczu, i nie mi było się z nim sprzeciwiać. Ubrałam się w legginsy i czarną koszulkę od Stylesa, wzięłam kurtkę i narzuciłam ją jedynie na ramiona, a następnie zebrałam z szafki nocnej marne 5 funtów, jakie zostało mi jako reszta po wczorajszej pizzy. I najzwyczajniej w świecie wyszłam z pokoju.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy za ladą w recepcji zobaczyłam chłopaka. Miał włosy podobnego koloru co pani Weasley, co dodawało mu uroku - sam w sobie właściwie nie był chodzącą definicją męskości rodem z siłowni dla napakowanych samczyków. Był zdecydowanie szczuplejszy ode mnie, miał zadarty nosek i wielkie oczy w kolorze miodu - a jego usta były dość wąskie.

Podeszłam tam jednak.

- Przepraszam - chłopak nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, uśmiechając się przy tym uroczo. - Macie może jakąś mapę miasta na zbyciu?

Rudowłosy wyjął spod lady świstek papieru i podał mi go, przesuwając nim po blacie.

- Proszę - jego głos był miękki, ale naprawdę zadziwiająco niski i męski. - Jest coś jeszcze, w czym mogę ci pomóc?

- Kiedy wróci pani Weasley? Chciałabym jej podziękować za pewną rzecz.

- Kim jest pani Weasley?

Zaśmiałam się delikatnie zażenowana.

- Wczoraj stała na recepcji.

- Och, mama musiała pojechać do lekarza, ale powinna wrócić za niecałą godzinę.

Mama.

- Rozumiem - pokiwałam bezwiednie głową, a na moich policzkach delikatnie został wepchnięty rumieniec. - Przepraszam za tę "Panią Weasley". Po prostu, tak jakoś...

- Wiem - przerwał mi. - Te włosy - z wywróceniem oczyma pociągnął za jeden z płomienistych kosmyków. Zaraz potem jego twarz rozświetlił uśmiech. Nie wyglądał na urażonego, kiedy wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń. - Samuel.

- Mali-koa, ale błagam, zwracaj się do mnie Mali.

- Dobrze, więc Mali - czułam niezręczność tej rozmowy, jednocześnie jakaś część mnie chciała w to brnąć.

- Znasz jakieś dobre kawiarnie w okolicy? - spytałam, obdarzając go miłym uśmiechem. Lub jak kto woli, przyjaznym grymasem twarzy. Bóg nie obdarzył mnie urodą modelki ups.

- Nie mieszkam tu, przyjechałem na weekend. Przepraszam.

O Jezusie on jest zbyt miły

Nie potrafię rozmawiać z miłymi ludźmi

Co ja mam mu niby odpowiedzieć?

- Fajnie - wykrzywiam twarz i odchodzę bez pożegnania.

A zapowiadało się tak dobrze...

Samuel przypominał mi trochę Dylana. Nie chciałam go zranić, urazić, obrazić - nic z tych rzeczy. Zastanawiałam się nad każdym słowem i bałam się reakcji, jeśli coś powiedziałam źle.

Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego właściwie chcę być z Dylanem, ale zaraz potem skarciłam się za takie myślenie.

Dylan jest mi pisany i koniec kropka.

Nie wiem, o czym jest ten rozdział :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro