Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I Epilog I

~ 6 miesięcy później ~

- Gotowe – powiedziała z dumą Donatella, gdy dopięła mnie w moją ślubną suknię. Pomijając fakt, że ledwo w niej oddychałam przez nabrzmiały brzuch, czułam się niesamowicie. Pierwszy raz od sporego czasu patrząc na swoje odbicie w lustrze nie grymasiłam się, a uśmiechałam.

Za kilkanaście minut miałam stać się Cassie Horan – na co bez bicia czekałam ponad pół roku. Gdy tylko Donatella dowiedziała się o oświadczynach, niemal od razu zabrała się do planowania całej uroczystości. Więc, w efekcie czego zamiast skromnej uroczystości w Londynie, wylądowaliśmy na pieprzonych Karaibach na jednej z piękniejszych plaż świata. Bałam się zapytać ile wyniósł koszt jej wynajęcie na czas naszego pobytu. Don była szalona.

Dla tego też była moją przyjaciółką.

- Wyglądasz cudownie, kochana! Horan oszaleje na Twój widok! – powiedziała podekscytowana Donatella, co chwilę poprawiając moją obcisłą sukienkę. Zależało mi na tym, abym nie miała na sobie w tym ważnym dniu puchowej sukienki. Nie dość, że wyglądałaby ona idiotycznie w takim miejscu jak Karaiby, to byłoby mi w niej gorąco, bo na podwórku było niemniej niż 35 stopni. Starałam się dobrać swoją suknię i to warunków pogodowych – jak i do wyglądu, bo jednak moje bliźniaki, które we mnie tkwiły, były nie małe. Sądząc po moim ogromnym brzuchu, zostały dobrze wykarmione przez ostanie pół roku.

- Bez brzucha byłoby o niebo lepiej – stwierdziłam, głaszcząc go czule dłońmi.

- Sory, ale tego nie ukryjemy bielizną wyszczuplającą, skarbie – zaśmiała się i przeczesała moje niebieskie włosy palcami. – Na serio nie mogłaś zmienić tego koloru włosów?

- Te włosy od dawna już są częścią mnie – odparłam z lekkim uśmiechem. – I z takimi mnie poznał.

- Niech Ci będzie – wywróciła oczami. – Ale taką suknię sama bym chciała mieć. Jest przecudowna!

Faktycznie, moja suknia była fantastyczna. W starym stylu, lecz nowocześnie opinała moje ciało i jej wycięcia oraz dekolt w kształcie serca dodawały mi seksapilu. Plecy były otoczone przeźroczystym materiałem i ozdobione srebrną mozaiką. Najbardziej podobał mi się długi tren, który się za mną ciągnął. Dodawał on mojej kreacji klasy. No i oczywiście aksamitny welon, który był wczepiony w moje włosy.

- Puk puk? – głowa Harrego wyjrzała zza drzwi. Lokers spojrzał na mnie oniemiały. – Wow, Cassie, ty...

- Tak, wiemy to Styles, wygląda pięknie i oszałamiająco – wyprzedziła go Donatella.

- Niall już czeka na dole, zaraz ma rozpocząć się ceremonia – odparł, wchodząc cały do pomieszczenia, w którym się przygotowywałam. Harry również wyglądał bardzo elegancko w czarnym, dopasowanym garniaku, które eksponowały jego mięśnie. Styles ostatnimi czasy mocno przypakował i nie krył się z tym. Jak to Harry. – Ty też już musisz iść Don.

- Wiem – westchnęła, pośpiesznie poruszając się po pokoju w poszukiwaniu czegoś. – Mam! – pisnęła i spod płachty materiału wyjęła bukiet świeżych białych róż. Wzięłam go od niej, gdy tylko mi go podała. – Boże, powodzenia! – Donatella porwała mnie w ramiona, mocno przytulając. – Nie mogę uwierzyć, że wychodzisz za tego wariata.

- Ja też – powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Ja też! – dodał Harry. Zaśmiałyśmy się i Don co chwilę oglądając mnie, wyszła z pokoju. – Gotowa? – zapytał mnie Harry, pomagając zejść z wysokiego podestu. Harry miał odegrać rolę mojego ojca, który przyprowadza swoją córkę do ołtarza. Poniekąd nawet cieszyłam się, że robił to Harry. Był dla mnie jedną z bliższych osób, odkąd pojawiłam się w Rezydencji.

- Muszę być gotowa – odparłam zduszonym głosem, ujmując jego nadstawione ramię. Byłam zdenerwowana. Nie codziennie wychodzi się za mąż!

- Gdybyś teraz nie wychodziła za mąż, powiedziałbym, że wyglądasz seksownie i wziął Cię znowu na kolana – odparł, a ja go pacnęłam, na co zaśmiał się głośno. – Musiałem to powiedzieć.

- Zdziwiłabym się, gdybyś tego nie zrobił – parsknęłam śmiechem i razem z Harrym opuściliśmy pokój. Przeszliśmy szybko przez korytarz domu, który na czas całego przedsięwzięcia wynajmowaliśmy. Na zewnątrz było jeszcze bardziej parno, niż myślałam. Cieszyłam się, że Don wypsikała mnie tysiącem perfum i dezodorantów.

- Cała się trzęsiesz – powiedział Harry ze śmiechem.

- Nerwy – skwitowałam, biorą głębokie wdechy.

- To się boję, co będzie na porodzie.

- Lepiej, żeby Cię tam tego dnia nie było – odparłam i gdy dotarliśmy do drzwi wyjściowych, widok przede mną mnie urzekł. Wszystko było pięknie udekorowane. Na piachu był wyłożony parkiet w kolorze kości słoniowej, gdzie stały krzesła. Było dużo ludzi. Na samą uroczystość miała przyjść ponad pięćdziesiątka, a na weselu miało być prawie sto dwadzieścia osób. To jeszcze bardziej spotęgowało moje nerwy. Nienawidziłam być w centrum uwagi.

Ale tego dnia było to nieuniknione.

Wraz z marszem weselnym w tle zaczęłam powoli stąpać z Harrym po piachu, a ja z całej siły usiłowałam, aby piach nie przedostał się do moich obcasów. Harry śmiał się po cichu z moich wyczynów i w końcu nie wytrzymując wziął mnie na ręce, powodując tym głośne śmiechy gości. Również to robiłam, cała zarumieniona. Harry postawił mnie dopiero na białym dywanie, który leżał na podeście. Ciągnął się prosto do ołtarza.

Gdzie stał i on.

Niall bezbłędnie prezentował się w czarnym garniturze z białą muszką. Jego włosy pozostały tak, jak zawsze : mój ulubiony artystyczny nieład. Wyglądał świeżo i przystojnie. Na jego twarzy gościł zawadiacki uśmiech, gdy tylko mnie zauważył. Jego wzrok obleciał moje ciało, a ja automatycznie zadrżałam.

- Szczerzysz się jak mysz do sera, stara – powiedział mi na ucho Harry, na co posłałam mu pełne rozbawienia i politowania spojrzenie.

- Zobaczymy jak ty będziesz wyglądał, gdy będziesz stał na miejscu Niall'a – szepnęłam, z powrotem patrząc na Niall'a. Widziałam w jego oczach dumę. Gdy w końcu podeszliśmy z Harrym do ołtarza, lokers przekazał mnie Niall'owi. Czując na sobie dotyk Niall'a poczułam się bezpieczna i we właściwym miejscu. Czyli tuż obok niego.

- Nie wiem co powinienem powiedzieć, bo nie jestem jej ojcem, ale... opiekuj się nią, Horan – powiedział Harry, klepiąc Niall'a po plecach.

- Wiem – odparł Niall, patrząc na mnie czule, a potem położył dłonie na moim brzuchu i ukląkł, by złożyć na nim soczystego całusa. Usłyszałam w tle ckliwe „oo", na co uśmiechnęłam się zawstydzona. – Wyglądasz cudownie – powiedział.

- Ty też – mruknęłam, biorąc go za rękę.

- Możemy zaczynać? – wtrącił się w naszą wymianę zdań ojciec Joseph. Ja i Niall znaliśmy go już o wiele wcześniej, jeszcze nim został tym uzależnionym od Boga i od razu chcieliśmy by to on nam udzielił ślubu. Łaska Boża mu za to, że zgodził się z nami pojechać aż na Karaiby. – Drodzy goście, zebraliśmy się tutaj, aby połączyć związkiem małżeńskim Cassie Anderwood i Niall'a Horana. Pan Bóg cieszy się z waszego szczęścia i życzy wam udanego życia we dwójkę. Codziennie będzie o was myślał i modlił się za was i za wasze dzieci, które są już w drodze...

- Joseph, omińmy tą kwestię – westchnął Niall i ponownie usłyszałam śmiechy gości. Ja również nie powstrzymałam głupkowatego uśmiechu.

- W porządku. Kto ma obrączki? – zapytał ojciec. Po chwili między nami pojawiła się Donatella, wręczając ojcu małą poduszeczkę, gdzie były nasze pierścionki. – Nim przejdziemy do przysięgi kościelnej, Niall i Cassie powiedzą sobie przysięgę małżeńską. Niall, powtarzaj za mną... Ja Niall Horan.

- Ja Niall Horan – powtórzył.

- Biorę Ciebie Cassie Anderwood.

- Biorę Ciebie Cassie Anderwood.

- Za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.

- Za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską – tutaj Niall uśmiechnął się szelmowsko i otarł moje łzy, które spływały ciurkiem po moich policzkach.

- Oraz to.

- Oraz to.

- Że Cię nie opuszczę aż do śmierci.

- Że Cię nie opuszczę aż do śmierci – zakończył i uniósł moje obie dłonie, które trzymał i je ucałował.

- Teraz ty Cassie – uśmiechnął się do mnie ojciec Joseph.

- Ja Cassie Anderwood, biorę Ciebie Niallu Horanie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci – powiedziałam łamiącym się głosem.

- Innej opcji nie ma – powiedział Niall, a ja cicho się zaśmiałam.

- Teraz przyszedł czas na przysięgę kościelną. Niall, weź obrączkę i powtarzaj za mną – ojciec odczekał chwilę, aż Niall weźmie pierścionek i wsunie go na odpowiedni palec mojej lewej dłoni. – Gotowy? – Niall pokiwał głową. – Cassie przyjmij tę obrączkę.

- Cassie przyjmij tę obrączkę.

- Jako znak mojej miłości i wierności.

- Jako znak mojej miłości i wierności – odparł dobitnie, głaszcząc mnie delikatnie po policzku.

- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – zauważyłam, że na jego twarzy pojawiła się ulga.

- Twoja kolej, Cassie – odparł ojciec, a ja wzięłam do swoich lekko drżących rąk obrączkę i wsunęłam go na palec prawej dłoni Niall'a.

- Niallu przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – rzekłam, wplatając palce w jego obie dłonie.

- Powitajmy Państwo Horan i teraz Niall'u wiem, że na to czekasz, pocałuj swoją żonę – odparł ojciec, a Niall długo nie czekał z wykonaniem tej czynności. Jego silne ramiona mocno mnie do niego przyciągnęły, a usta spadły na moje, namiętnie je całując. Wplątałam palce w jego włosy, odwzajemniając pocałunek. Słyszałam gwizdy za swoimi plecami, ale w moim centrum uwagi był wyłącznie Niall.

- Nawet nie wie Pani jak długo czekałem by posmakować Twoje usta, Panno Horan – powiedział, w końcu się ode mnie odrywając.

- Ja natomiast wiem Panie Horan, że Pan czeka na gratisy – odparłam z zawadiackim uśmiechem.

- Przynajmniej już nie wpadniemy – parsknęliśmy śmiechem. – Kocham Cię maleńka, najbardziej na świecie.

- Kto by pomyślał, że ty i ja...

- Od początku wiedziałem, że będziesz tylko moja i Cię zdobędę – powiedział pełen pewności siebie.

- I za to właśnie Cię kocham, Niall – uśmiechnęłam się szeroko.

- Teraz jesteś moja na zawsze – oświadczył, cmokając mój podbródek. Moje serce mocniej zakołatało na te słowa.

- Na zawsze.


**************

To na serio KONIEC :c 

Kochani, dziękuję wam za te kilka miesięcy, które ze mną byliście, za ponad 90 tysięcy wyświetleń i multum komentarzy! Gdyby nie wy, tego opowiadania by nie byłoo. Kocham was! <3

Zapraszam teraz na Little Daddy's Girl, Total Annihilation, Revenge oraz Angry! <3

Do zobaczenia! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro