Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I 24 I

- Nniall... - wystękałam, otępiała osuwając się po ścianie na podłogę. Niall podenerwowany klęknął przy mnie, głaszcząc uspakajająco po twarzy.

- Wdech i wydech – szepnął, choć i jemu by ten wdech się przydał.

- Otwieraj Horan! Inaczej kurwa przestanę być taki miły! – wrzaski Dereca nie pomagały mi się uspokoić. Czułam, że popadam w panikę. Moje ciało trzęsło się i co gorsza : nie mogłam tego powstrzymać.

- Co tu się dzieje?! – znikąd pojawił się Styles narzucając na siebie czarną koszulkę.

- Zabierz ją Harry, szybko! – polecił Niall, a Harry bez protestów wykonał jego polecenie.

- Cśś, już spokojnie, maleńka... - Harry posadził mnie na kanapie, co chwilę oglądając się w stronę Niall'a. – Kto tam jest?

- DDerec... - wyszeptałam drżącym głosem, zwijając się w kłębek.

- Kurwa – tylko tyle powiedział lokowaty, potem dołączył do Niall'a, zostawiając mnie roztrzęsioną. Słyszałam jak Derec wielokrotnie wypowiada wściekły moje imię, albo zastępuje je słowami typu „dziwka", „szmata" lub gorszymi epitetami.

- Czemu znowu on? – wymamrotałam, bojąc się spojrzeć w stronę drzwi. Do moich uszu docierały ich liczne przekleństwa i krzyki. To było do niewytrzymania.

- Znalazłem Cię, parszywy chuju, wystarczyły durne zdjęcia...

- Co? – przerwałam Niall'owi ostro, wstając z kanapy. Od razu zobaczyłam Dereca. Nic, a nic się nie zmienił. Nadal nieogolony, włosy w nieładzie i ten jego wzrok, który śledził mnie przez trzy lata. Nie widziałam go od dobrych kilku miesięcy, a nadal reagowałam na niego dreszczem pełnego strachu.

- Cassie, mówiłem Ci żebyś się nie ruszała – odparł napiętym głosem.

- To może okłamiesz mnie, że nic nie wiesz o tych zdjęciach? – pytam go, podnosząc głos.

- Porozmawiamy o tym później – warknął.

- Cassie, moja niewinna Cassie... - odezwał się Derec, przez co z powrotem spojrzałam na niego. – Dziwnie jest widzieć Cię w... ubraniach.

- Wiesz, nie bycie dziwką ma swoje zalety – prychnęłam, zakładając ramiona na piersiach.

- Zadziora, to się nie zmieniło – uśmiechnął się dziko i zauważyłam, że Niall obok mnie napina się i dyskretnie obejmuje mnie i przyciąga do siebie. – Aż tak było Ci u mnie źle, skarbeńku?

- Sam sobie zadaj to pytanie, idioto – wywróciłam oczami.

- I zakładając, jego chuj już Cię splądrował?

- Nie powinno Cię to obchodzić. Wracaj do swojego burdelu – syknęłam, zaciskając palce na bluzce Niall'a.

- Czyli tak... Ty mała dziwko – splunął, a gdy chciał wejść do domu wystarczył jeden cios Harrego, by Derec padł na ziemię, tracąc przytomność. Z Niallem przenieśliśmy wzrok na Harrego, który rozmasowywał swoją pięść.

- Harry? – mimo wszystko i tak się zaśmiałam.

- Nie ma za co – parsknął, chwytając Dereca za nogi i wciągnął go do Rezydencji.

- Chwila, chwila! On tu będzie?! – moje serce podskoczyło do gardła na samą myśl, że Derec będzie gdzieś na piętrze lub co gorsza : ucieknie.

- On tak, my nie – rzekł Niall, biorąc mnie za rękę i szybko poszliśmy na górę.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś o zdjęciach? Tak trudno było wyznać prawdę? – spytałam go.

- Miałaś o niczym nie wiedzieć. Nie chcę Cię mieszać w sprawy gangu.

- Ale Niall...

- Temat zamknięty, Cassie - fuknął, patrząc w moją stronę ze wzrokiem, którego bardzo nie lubiłam.

- W porządku – prychnęłam wyrywając rękę z uścisku i wyminęłam go, kompletnie wkurzona jego szczeniackim zachowaniem.

~ Niall's P.O.V ~

Nigdy nie lubiłem się kłócić z Cassie, ale gdy już zaczynała... po prostu to było silniejsze ode mnie.

Chciałem ją ukarać.

Chciałem dać jej to, czego ode mnie chciała.

Chciałem ją zdominować.

Przez całą drogę się do mnie nie odzywała. I podczas pakowania rzeczy i gdy próbowałem ją jakoś podniecić. Gdyby wiedziała co planuję, od razu zrobiłaby się potulna jak baranek. Zdziwiło mnie to, że nawet nie wypytywała mnie, gdzie ją zabieram. To nie było zupełnie w jej stylu. Musiała być porządnie na mnie obrażona, by nawet na mnie nie spojrzeć.

Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Czasami jednak cieszyłem się, że poszedłem na ekonomię i miałem własną firmę. Może nie wyglądałem na takiego co lubi cyferki i te sprawy, lecz mając te wszystkie cyferki mogłem poczuć się dumny z tego co osiągnąłem.

- Przepraszam Cię, Cassie – odezwałem się w końcu, gdy wyjmowałem nasze rzeczy z bagażnika z Normanem, moim szoferem. Ostatnimi czasy rzadko dla mnie pracował, bo odkąd w Rezydencji pojawiła się Cassie, woziłem ją sam.

- Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy? – warknęła, biorąc walizkę od Normana i poszła w stronę naszego nowego tymczasowego domu. Westchnąłem rozdrażniony.

- Wszystko w porządku, Panie Horan? – spytał mnie uprzejmie Norman, zamykając klapę bagażnika.

- Oprócz tego, że ściga nas jakiś popieprzony psychol? To oczywiście, jest świetnie – prychnąłem.

- Niech Pan idzie za Panienką Anderwood. Każda kobieta potrzebuje troski – odparł ojcowskim tonem. Swojego nie widziałem od wieków... bo nawet nie chciał mnie znać. Pierdolony dupek.

- Ona szczególnie – westchnąłem ponownie, próbując dogonić Cassie, ale ta zniknęła w willi, gdy byłem w połowie drogi. Posesja należała kiedyś do mojej matki, ale gdy wyjechała do Holandii oddała ją mi. Dbanie o nie było trudne, ale przynajmniej jedna z nich znajdowała się na totalnym odludziu, gdzie nikt nie miał do niej dostępu. – Cassie! – krzyknąłem, wchodząc do budynku, ale odpowiedziała mi głucha cisza. – Cassie do cholery! Jak Cię znajdę już nie będę taki miły! – ponownie cisza. – Kurwa, koniec tego dobrego – rzuciłem walizkę na podłogę i ruszyłem na poszukiwania Cassie.

Przyszedł czas by zaznała gniewu dominata na własnej skórze.

~ Cassie's P.O.V ~

Nienawidziłam, gdy Niall przepraszał mnie tylko po to, by się ze mną pieprzyć. Niby kochał mnie, a okłamał w tak ważnej sprawie?!

Ignorując jego wszystkie wołania próbowałam znaleźć jakieś pomieszczenie, w którym mogłabym się ukryć, lecz raptownie zostałam pchnięta na ścianę, a walizka stoczyła się po schodach na sam dół. Miałam przed sobą wściekłego Niall'a, który mocno na mnie napierał. Moje serce przyśpieszyło na widok jego ciemnych, pociągających oczu.

- Czy ty zawsze musisz robić mi na złość? – wyszeptał niskim głosem, a jego miętowy oddech owiał moją twarz. Odetchnęłam głęboko, co nie uszło jego uwadze. – Lubisz to robić prawda? Bo wiesz, że wtedy zostaniesz ukarana – Niall pochylił się i złożył mokry pocałunek na moim prawym policzku. – Teraz, zaprowadzę Cię do pokoju, z którego szybko nie wyjdziemy.

Zadrżałam głęboko, wiedząc o co mu chodzi. Automatycznie zapomniałam o Derecu, i byłam tylko ja z Niall'em.

- Gotowa? – spytał, gdy po kilku minutowej drodze stanęliśmy przed dużymi, dębowymi drzwiami. Mocniej ścisnęłam dłoń Niall'a i przełknęłam ślinę.

- Taak – powiedziałam z wahaniem, czując na sobie jego czujny wzrok. Lecz jednak pierw obrócił moją głowę w swoją stronę i obdarował mnie namiętnym pocałunkiem. Ze zdenerwowania nie oddałam go, choć bardzo chciałam.

- Na pewno? – skinęłam głową. Jego dłoń ścisnęła dużą klamkę i pociągnęła ją w dół. Pchnął drzwi do środka i moim oczom ukazał się...

Przerażający i podniecający widok.

Pokój powalał swoją wielkością, dużą ilością czerwonego koloru na ścianach i... jego zawartością. Przede wszystkim : ogromne łoże z krwistym baldachimem wokół dębowej ramy. Zdziwiło mnie, że było ono bez kołdry.

- Gdzie...?

- Tutaj się nie śpi, maleńka... - odpowiedział na moje pytanie, nim je zadałam. Zarumieniłam się i podeszłam do ściany, która była obwieszona erotycznymi zabawkami : pejcze, obroże, packi, skórzane i te zwykłe liny... Bałam się zaglądać do szuflad z obawą, co mogę tam znaleźć. Podeszłam do tej ściany, dotykając jednego z pejczy i przyglądając się mu z zaciekawieniem. Od razu w głowie zaczął tworzyć mi się obrazek, jak ten przedmiot zostaje wykorzystany w niecny i erotyczny sposób przez Niall'a na moim ciele. Zadrżałam, przenosząc wzrok na tajemnicze szuflady, choć i bez zaglądania wiedziałam, co w nich jest. Derec miał podobne i trzymał w nich te... jeszcze bardziej perwersyjne zabawki : wibratory, zatyczki analne, różne różniste płyny nawilżające ( choć z tym u mnie problemu nigdy nie było ), klamry i rozpórki, o których słyszałam i z pewnością Niall je miał. – Cassie? – głos Niall'a sprowadził mnie na ziemię. Skrępowana odwróciłam się w jego stronę. – Powiedz coś.

- Co? – uśmiechnęłam się głupio czując, jak mój brzuch powoli zaczyna się kurczyć na myśl, co za kilka chwil ma się stać.

- Od teraz zwracasz się do mnie wyłącznie Panie, zrozumiano? – zapytał mnie poważnym tonem. Na kilometr można było zobaczyć jego dominującą stronę.

- Tak – odparłam bez wahania.

- Tak, co? – przechylił głowę na bok i zaczął się powoli do mnie zbliżać. Wzięłam głęboki wdech.

- Tak, Panie – rzekłam głosem z chrypą, prostując się, by wyglądać na pewniejszą.

A w środku byłam niczym mały, płochliwy szczeniak.

- Nim zaczniemy ustalmy hasło bezpieczeństwa.

- Hasło bezpieczeństwa?

- Tak. Będzie Ci potrzebne, bo... sama zobaczysz – puścił mi oczko. – Więc, gdy powiesz czerwony to znak, że przeholowałem, jasne?

- Tak – odparłam, a on zmrużył oczy. – Tak, Panie – poprawiłam się natychmiast, na co Niall uśmiechnął się zadziornie zdejmując marynarkę, którą miał na sobie odsłaniając tym samym umięśniony tors pokryty białą, obcisłą koszulą. Na jego widok zapierało mi dech w piersiach. I pewnie nie tylko mi.

- Mam dla Ciebie pierwsze zadanie – oznajmił kiwając palcem na znak, bym do niego podeszła.

- Jakie, Panie? – zapytałam go kokieteryjnie, przebiegając dłonią po jego tułowiu. On lecz złapał moją rękę i mocno ścisnął. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Czy pozwoliłem Ci mnie dotykać? – fuknął, nagle przyciągając mnie do siebie.

- Nie, Panie – mruknęłam z konsternacją.

- Więc teraz, bym Ci wybaczył... - westchnął teatralnie, udając zamyślonego.

- Więc co? Klapsy i zakaz dojścia? – parsknęłam śmiechem, ale... on był śmiertelnie poważny. Rozbawienie znikło z mojej twarzy tak szybko jak się pojawiło.

- To później – uśmiechnął się z wyższością. – A teraz na kolana, Cassie i ssij mojego kutasa.


**************

hyhy, witamy Niall'a dominata ;3 x.

Do zobaczenia! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro