Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I 10 I

- O co chciałaś mnie zapytać? – zapytał mnie Niall, gdy dostaliśmy swoje zamówienia w Starbucksie i siedzieliśmy w aucie ją pijąc. Nie chciałam by inni ludzie na mnie patrzyli. Mogliby wyciągnąć trafne wnioski. No właśnie, trafne. Nawet nie wiedziałam, gdzie ten sukinsyn mnie wywiózł!

- O nic – biorę łyk kawy i ignoruję jego pytanie.

- Mów – zażądał chłodnym tonem, chwytając mój podbródek dwoma palcami i brutalnie odwrócił głowę w swoją stronę.

- Nie dotykaj mnie – mówię, spoglądając na niego niepewnie. Niall po krótkim zastanowieniu zabrał delikatnie swoją dłoń i położył na kolanie.

- Powiedz mi – poprosił łagodniej, ale nadal jego ton pozostawał władczy.

- Jakiego rodzaju dominatem jesteś? – pytam, a on tężeje.

- A jak myślisz? – prycha, a ja otwieram szeroko oczy.

- Dominujesz inne kobiety? Krępujesz je...

- Kiedyś się w to bawiłem z Zaynem, ale teraz niezbyt nas to kręci – wzruszył ramionami, patrząc na mnie z konsternacją.

- Ale jednak mnie chcecie zdominować – mówię, a on gorzko się uśmiecha.

- Od początku kiedy Cię zobaczyłem, chciałem Cię skrępować i pieprzyć na sto różnych sposobów – zadrżałam otępiała, słysząc jego wulgarne słowa. – Zayn ze swoją dominacją trochę przesadził, ale...

- A ty to nie? Zostawiłeś mnie na całą noc przykutą kajdankami do łóżka! – podnoszę ton, a on posyła mi takie spojrzenie, że cichnę od razu.

- Już Cię za to przeprosiłem i drugi raz tego nie zrobię – burczy.

- Nie oczekuje od Ciebie jebanych przeprosin! – ponownie wzbiera się we mnie pewność, za którą czasami mam ochotę się zabić, bo przez nią miałam same problemy!

- A czego?! – krzyknął tak donośnie, że w stronę auta, w którym byliśmy, spojrzała się jakaś staruszka.

- Żebyś dał mi święty spokój! – odkrzyknęłam równie głośno, by nie dać się mu zdominować. Skurczybyk nie zasługiwał, bym przyjmowała na siebie wszystkie jego obelgi skierowane w moją stronę!

- Teraz tak łatwo się mnie pozbędziesz – warknął, tym razem już nie zważając na to, że zabroniłam mu się dotykać, ścisnął moją szczękę tak mocno, że aż krzyknęłam. – Masz być mi posłuszna!

- Pieprz się! – i wylałam na niego swoją kawę. Ryknął pod wpływem tego, że gorący płyn znalazł się na jego koszulce, pewnie go parząc. Wykorzystałam okazję, wybiegłam z auta, wychodząc na śliską powierzchnię. Puściłam się biegiem przez nieznane mi alejki, mimo bolącego brzucha w dolnych partiach. Słyszałam za sobą głośny krzyk Niall'a, ale to tylko dodało mi gazu w nogach. Uliczki były kompletnie puste. Tylko latarnie i opustoszałe budynki. Zdyszana obejrzałam się wokół siebie, czując się jak w horrorze.


W końcu zauważyłam niewielką postać kilka metrów ode mnie. Była to ta kobieta, która szła kilka minut wcześniej, zerkając na nasze auto!

- Proszę Pani! – na dźwięk mojego spanikowanego głosu, spojrzała się w moją stronę. Ruszyłam w jej stronę szybkim krokiem.

- Co się stało, słońce? – popatrzyła na mnie z troską. Na moje oko kobieta miała może z 60 lat i przypominała mi moją babcię.

- Niech Pani mi pomoże, jestem w niebezpieczeństwie... Proszę... - szeptam przestraszona, chwytając jej ręce w swoje, roztrzęsione. - Tamten chłopak mnie zabije... Proszę... To psychol... - w tym samym momencie padł strzał. Krzyknęłam zaskoczona i popatrzyłam na kobietę, która znieruchomiała.

W jej czole tkwił pocisk. Kobieta padła na ziemię, a mnie dosłownie sparaliżowało, dopóki nie poczułam jak ktoś przerzuca mnie przez swoje ramię, a ja czuję nieprzyjemny uścisk w podbrzuszu.

- Postaw mnie, ty skurwysynie! Zabiłeś tą kobietę! – drę się na całe gardło, a on nie reaguje tylko idzie dalej i mocno mnie trzyma, bym przestała się mu wyrywać. – Puść mnie! – Niall o dziwo wykonało moje polecenie, ale potem przystawił broń pod moją brodę, na co głośno pisnęłam.

- Jeszcze raz się kurwa wydrzesz, to nie żyjesz, jasne? – mówił ochryple, nisko i dobitnie. – Odpowiedz! – krzyknął, mocniej przyciskając lufę. Otępiała tylko pokiwałam głową. – Nie myśl, że to wszystko ujdzie Ci płazem, poczekaj, aż znajdziemy się w domu, ty mała zdziro – pchnął mnie przed siebie i chwytając mocno w tali, poprowadził mnie do auta.

Teraz to mogę stwierdzić, że mam przejebane po całości.

- Coś ty kurwa zrobił?! – wydarł się na głośniku Zayn, gdy Niall kazał im zabrać zwłoki kobiety, którą zabił. Miałam tylko nadzieję, że nikt jej nie znajdzie, bo tylko w tej historii brakowałoby policji! – Jak?!

- Zbyt długa historia, będę za godzinę w Rezydencji. Do tej pory ma być wszystko zrobione, jasne? – mówił władczo i z opanowaniem, co mnie zaskoczyło. Kilka chwil temu był gotowy mnie zabić, przez co aż dygotałam ze strachu.

- Zrozumiałem za pierwszym razem, Horan. Cassie chyba Ci nie spierdoliła, co? – wyczułam w jego głosie rozbawienie i pogardę. Skuliłam się jeszcze bardziej w fotelu, którym siedziałam pod wpływem ostrego spojrzenia Niall'a, które mogłoby ciąć diamenty.

- Chyba będę musiał pożyczyć od Ciebie kilka rzeczy, Malik. Przydadzą mi się na całe południe – uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy.

- Ty chuju... - warczę, a Zayn po drugiej stronie linii słuchawki się śmieje.

- Ktoś chce chyba ujarzmić byka. Horan, powodzenia!

- Zamknij ryj, Malik. Przygotuj dla mnie to, co zazwyczaj.

- Nie ma sprawy. Zrobię to z czystą przyjemnością – czułam jak się uśmiecha, a mnie aż skręciło w środku.

- Może i jestem niedysponowana, ale potrafię używać rąk i nóg – prycham w jego stronę.

- Tak, jeśli nie będziesz miała ich związanych – tym Niall mnie ucisza. – Niedługo będziemy, Zaza.

- Spoko – i się rozłączył. Przez dziesięć minut siedziałam cicho, spoglądając na niego podejrzliwie. Widziałam po jego twarzy, że coś planuje, ale jeszcze nie byłam pewna co.


W pewnym momencie się zatrzymał, a moje serce stanęło. Niall wyjął kluczyki ze stacyjki i rzucił je na deskę rozdzielczą. Następnie nacisnął jakiś guzik obok radia i na wszystkie szyby samochodu opuściło się coś ciemnego, jak osłona. To były przyciemniane szyby... Cholera, czyżbym miała gorzej przejebane, niż to myślałam?

- Przechodź na tylne siedzenie i rozbierz się do bielizny – parska wściekle i pcha mnie, gdy poruszam się zbyt wolno. Posłusznie siadłam na tyle, ale nie zdejmuję ubrań.

Może i się bałam, ale nie zamierzałam wypełniać każdego jego polecenia!

- Powiedziałem coś? Kazałem Ci się rozebrać! – podnosi głos, a ja głupio się uśmiecham i zakładam ramiona.

- Jak tak bardzo chcesz mnie bzyknąć to dlaczego sam mnie nie rozbierzesz? – pytam z jadem, a on w jednej chwili pociągnął mnie za nogi, przez co leżę na plecach. Pisnęłam zaskoczona. Niall wchodzi między moje nogi i zdziera ze mnie leginsy jednym ruchem. Drżę w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń. Następnie kładzie mnie na kolanach tak, by moja pupa była na jego widoku. Czułam jak swoją dłonią jej dotyka i się nią bawi. Pośladki mnie pieczą, bo przypomniały sobie o tym, jak bardzo zostały zbite poprzedniego dnia.

- Co mam z Tobą zrobić, co? – czułam jego oddech tuż przy swoim uchu. Dostałam ciarek na całym ciele i jestem sparaliżowana. – Strasznie mnie wkurwiłaś i ledwo się powstrzymuję przed tym, aby czegoś nie rozwalić... A Twój tyłek aż zachęca by go zlać na kwaśne jabłko. W dodatku przez Ciebie musiałem zabić kobietę, jesteś z tego dumna?

- Nie musiałeś – mówię, a on chwyta garść moich włosów i pociąga je do tyłu i patrzę na niego.

- Chyba nie pozwoliłem Ci się odezwać, Panno Anderwood? Mam Cię ukarać tak, abyś popamiętała mnie i mojego penisa?

- Pieprz się – warczę, a on się ironicznie śmieje i klepie mnie lekko po policzku. Zesztywniałam pod jego dotykiem.

- Dlaczego nie możesz zamknąć tej swojej uroczej buzi i czerpać przyjemności z naszego seksu?

- To zalicza się pod gwałt – oponuję, a on ciągnie mnie mocniej za włosy. Stękam cicho, bo moje podbrzusze boli jak cholera.

- Ja zdecyduję, pod co będzie się to zaliczało – w końcu puszcza moje włosy, ale ta sama dłoń zdziera ze mnie figi. Zamieram w miejscu. – Zróbmy tak. Wycisk dam Ci w domu, teraz trochę rozluźnienia?

- Nie chcę ani tego, ani tego, nie chcę Twojego pierzonego dotyku – ponownie oponuję.

- Wiem, że chcesz, moja Cassie... Próbujesz się bronić przede mną, ale uwierz mi, nie uda Ci się – Niall delikatnie rozsunął moje nogi tak, że jedna z nich bezwiednie zwisała z siedzenia, co wystarczyło, by moja świętość była dostępna dla jego chciwych oczu. – Twoja niechęć do mnie tylko mnie nakręca.

- Czuję się jak dziwka – mówię w jego udo, przez co mój głos jest częściowo stłumiony.

- Nie, kochanie... Jesteś moją dziwką, i niczyją inną – jego usta pieszczą skórę za moim uchem. – Poza tym, Twoja mała jest naprawdę piękna – nie wiem dlaczego, ale się rumienię i dziękuję Bogu, że on tego nie widzi. – Moje usta chętnie jej w domu spróbują, ale teraz musi się chwilę pomęczyć, co? – jego palce leniwie przebiegły po moim prawym pośladku, mrucząc z aprobatą. – Mówiłem Ci, że masz najbardziej krągły tyłek jaki kiedykolwiek widziałem?

- Wiem o tym – odparłam, na co się śmieje pod nosem.

- No tak, taka kobieta jak ty jest pewna swoich względów, prawda?

- Bo jestem arogancką suką – Niall ponownie się śmieje.

- Zobaczymy jak ta suka przyjmie moje cudowne palce – mruczy i w końcu mnie tam dotyka. Za pierwszym razem zaledwie muska, ale i tak czuję to z podwojoną siłą. Zatapiam dłonie w tapicerce i moje biodra same się podnoszą, ale Niall twardo je trzyma na kolanach. – Przecież Ci się nie podoba, po co się wierzgasz? – wyczułam, że się uśmiecha zadziornie i wpycha swój długi palec między moje delikatne wargi. Powstrzymałam jęk wbijając zęby w jego udo. – Hmm, ktoś tu chyba jest łakomy? – Niall wepchnął palec głębiej, na co już stęknęłam głośno, przygryzając dolną wargę. – I już taka wilgotna... Czemu się nie szarpiesz? Czyżbym udowodnił Ci, że Twoja żądza jest mocniejsza, niż gniew?


Może i miał rację, ale w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Skupiłam się na jego palcach i na tym jak dotykał mojego punktu „G", a kciukiem naciskał na łechtaczkę, a pozostałe palce bawiły się fałdkami. To było dobre... nawet bardzo. Nawet lepsze od tego, co robił mi wczoraj Harry...


Tak, to było dobre...


- Niall... Mój Boże... - szlochałam w jego nogę, ściskając mocniej materiał obicia siedzenia. Już nie panowałam nad swoimi biodrami. One już należały do kogoś zupełnie innego, niż do mnie.


Były Niall'a.


- Lubisz być karana w ten sposób prawda? Dlatego tak mnie wkurwiasz... Chcesz żebym Cię karał – Niall skręcił we mnie palec, a ja wybuchłam nie mogąc już dłużej wytrzymać. Moje jęki rozległy się po aucie, które nieustępliwie wyciekały z moich ust, a biodra kołysały się powietrzu chcąc jeszcze bardziej poczuć palce Niall'a. Niall zaśmiał się i jego dłoń znikła. – To była mała zapowiedź tego, co Cię czeka w domu, maleńka. Tylko tym razem użyję swojego penisa.



******************

Do następnego! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro