Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Zawieszony.

Hwan wszedł na samą górę, schody były długie i mimo,że sam nie chciał widzieć tego dzieciaka na oczy, wdrapał się na sam szczyt. Otworzył drzwi a chłodny podmuch wiatru uderzył go prosto w twarz. Wydał z siebie kolejne ciężkie westchnienie. Spojrzał przed siebie aby dostrzec tego którego szukał, stał i obserwował widok pod stopami, stojąc niemal na krawędzi samego budynku. Hwan powoli zbliżył się do niego, stawiając kroki ostrożnie aby nie przepłoszyć tamtego. Złapał go szybko i mocno za kark aby ściągnąć na ziemię z dala od krawędzi.
- Odbiło ci ?!- wrzasnął na niego zupełnie mimowolnie. Czuł jak kolejne fale frustracji rosły w nim z sekundy na sekundę.
- Nie wiem o co ci chodzi. Zrobiłem ci znowu coś?!- Wrzasnął Hoon zbierając sie powoli z ziemi.
W zasadzie, to pytanie nie było tak do końca pozbawione sensu i Hwan zatrzymał się na moment aby wbić w niego wzrok. Hoon zaś cicho parsknął widząc wyraz jego twarzy.
- Znowu masz do mnie jakiś problem? Co tym razem ci zrobiłem?
- Oficjalnie sprawa z Suncheon jest zamknięta , nie masz już prawa w niej grzebać.- Rzucił ostro Hwan choć sam czuł się dziwnie ,jakby i jego nawiedziło to dziwne przeczucie ,że coś tu nie gra. - A przynajmniej ty zostałeś odsunięty od tej sprawy. Nie zbliżaj się do tego więcej. - Mruknął i odwrócił się ,aby skierować swoje kroki w stronę wyjścia. Czuł, że jeszcze chwila a sam osobiście zrzuci go z tego dachu. Wszystkie problemu Hwana ,czy te osobiste czy też w pracy nosiły jego imię.
- Ale jak to... Przecież ciężko pracuje nad rozwiązaniem tej sprawy! 
- W tym problem. W tym, że to ty pracujesz nad tą sprawą. Słuchaj Hoon, nikt nie robi Ci w ten sposób na złość. Zbyt wiele znaczysz dla oddziału żeby ten teraz ciebie stracił, tylko dlatego bo nie słuchasz rad starszych kolegów. Trzymaj się od tej sprawy z daleka. - Mruknął na koniec tej rozmowy po czym ostatecznie zostawił młodszego samego na dachu.

* * * 

Niezbyt zadowolony czekał przy windzie, ubrany w odświętny mundur kręcił się w miejscu czekając na Jeona. Ten jednak się nie pojawiał. Jak te dupki mogły zrobić mu tę cholerną komisję? Ciężko pracował przez ostatnie sześć lat, czuł się wielce niesprawiedliwie. Co z tego, że obił twarze kilku brudnych złoczyńców, zasłużyli na to.  Spojrzał na zegarek na nadgarstku,  nie zostało  mu wiele czasu a nie było ani Jeona ani Hwana, najwyraźniej oboje odcięli się od niego. Prychnął pod nosem do siebie po czym wszedł do pomieszczenia. W środku siedziała już cała komisja,  znał jej skład niemal na pamięć. Wziął głęboki wdech  stając na baczność przed całym towarzystwem. Przedstawiać się już nie musiał, był tu stałym bywalcem.
- Oh Se Hoon. - Zaczęła jedna z kobiet zasiadających w komisji. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że tym razem nie ujdzie ci to na sucho? O ile mogliśmy przymknąć oko na twoje młodzieńcze porywy w wypadku przestępców, o tyle nie możemy na to, że pobiłeś kogoś takiego jak Seo Moon Jo. To naprawdę...
- Pobiłem? - Zapytał przerywając jej wywód.- Nie pobiłem go, zaledwie segregator wymsknął mi się z dłoni i uderzył go w czoło. A ja? Sam zostałem pobity przez kilku facetów, to już nie ma znaczenia? To był atak na policjanta na służbie. 
- W zgłoszeniu i karcie po obdukcji jest napisane, że Seo Moon Jo został pobity, mał sine podbiegnięcia i obitą twarz. W twojej karcie, napisane jest zaś , że zasłabłeś i spadłeś ze schodów.
- Nie wiedziałem, że w pokoju przesłuchań są jakieś schody. - Rzucił z wyrzutem na te abstrakcję którą właśnie usłyszał. Nie mógł wprost uwierzyć w te wszystkie bzdury.
- Kilku świadków zeznało, że szarpałeś się z mecenasem...
- A po co wam świadkowie skoro są tam kamery? Na nagraniu wszystko widać dokładnie. 
- Tego dnia nastąpiła awaria kamer, nie działały w tej części budynku. Mamy raport...
- Bzdura. Tuszujecie moje pobicie i stajecie po stronie jakiegoś idioty? - Czuł jak podnosi mu się ciśnienie. Denerwował się tym, że Ci którzy powinni stać  po jego stronie właśnie stanęli przeciwko niemu,
- Pan Mecenas Seo Moon Jo stwierdził, że jeśli przeprosisz go osobiście za to zdarzenie, wycofa się z oskarżeń. 
- To jest jakiś żart? - Zapytał coraz bardziej podburzony w całej tej sytuacji. Komisja pozostawała jednak nieugięta a jedynie patrzyli na niego w ciszy. Przynajmniej przez chwilę. 
- To tyle, jeśli masz zamiar go przeprosić zrób to. Jeśli nie...
- Nie. - sarknął marszcząc przy tym brwi, z komisji dało się słyszeć kilka ciężkich westchnień.
- W takim razie zostajesz zawieszony na miesiąc, sprawę przejmie prokuratura. Do tego czasu spodziewaj się wszystkiego, istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że niedługo się pożegnamy.

 Nie skomentował tego tylko wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi.

Jeon wraz z Hwanem szukali Hoona od godziny, tak jak wyszedł z budynku po komisji tak niemal wyparował. Skierowali swoje kroki na parking, rozglądając się za jego samochodem. Chwile im zajęło nim nie znaleźli jego auta. Hwan poirytowany podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę. Te jednak stawiały opór zamknięte od środka. Hoon zaś siedział, z głową opartą o sam środek kierownicy, tak jakby ktoś wyciągnął z niego resztki życia. 
- Otwieraj. Co się z tobą dzieje?- Zapytał głośniej Hwan,  pukając mu w szybę. Hoon nie poruszył się jednak a jedyne co zrobił to uniósł lekko dłoń aby opuścić szybkę.
- Dajcie mi spokój, nie jestem w nastroju.- Wymamrotał a taka zrezygnowana postawa nie była nawet trochę w stylu Hoona. Dlatego ta dwójka stała tak zbita z tropu. Jeon pochylił się i wyciągnął dłoń szturchając lekko w ramię tamtego.
- Co się stało? Zwykle nie przejmowałeś się komisjami. 
- Wolałbym umrzeć niż dać się zawiesić i zwolnić..- Wymamrotał zrezygnowany, tonem głosu i podniósł dłoń mając zamiar podnieść szybę.
- Gówniarzu, jak to cię zawiesili? Znowu?- Złapał go za dłoń nie chcąc aby ten się odcinał i siedział w samochodzie. - Kiedy ty się w końcu nauczysz?
- Daj mi spokój, nie mam ochoty się z tobą kłócić. Ciesz się, może mnie zwolnią, spełnią się twoje najskrytsze marzenia. - Wymruczał i przekręcił kluczyk w stacyjce. - Puśćcie mnie, jadę do domu. Nie mam tu czego szukać.
- Przestań się dąsać... Jesteś sam sobie winny a zachowujesz się tak, jakby nikt cię nie ostrzegał.- Zaczął Hwan ale nie dostał odpowiedzi ze strony młodszego, jedynie odsunął się od samochodu a ten bez słowa odjechał, pozostawiając ich dwójkę na parkingu.
- Niech to szlag... - Sarknął pod nosem Hwan a Jeon stał tak zupełnie osowiały.
-  I co my teraz bez niego zrobimy? 
- Jak to co? Będziemy pracować dalej. Coś wymyślę.- Mruknął mężczyzna po czym pokręcił lekko głową. Jeon odwrócił się bardziej w stronę nadinspektora.
- Ze względu na jego zasługi czy na waszą relację? 
- Ty... Też chcesz zginąć? Oczywiście, że ze względu na pracę. Nic nas więcej nie łączy. - Rzucił dość agresywnie po czym wycofał się aby szybkim i gniewnym krokiem ruszyć z powrotem do jednostki. Jeon odwrócił się nieco rozbawiony w kierunku szefa po czym uśmiechnął się z politowaniem.
- Akurat... - Mruknął bardziej do siebie po czym sam ruszył za nim.

* * * 

Minęło kilka dni a sam Hoon nie wychylał nawet nosa z własnego mieszkania. Nie istniała taka rzecz która  mogłaby go złamać, chociaż  w wypadku pracy której oddawał całą swoją duszę i czas, było to już bardziej prawdopodobne. O ile wcześniej miał swoje zapasy jedzenia w mieszkaniu, o tyle po tych kilku dniach nawet te się wyczerpały i w końcu musiał wyjść. W czarnej bluzie, czapce z daszkiem i w krótkich spodenkach ruszył wąską uliczką. Zszedł po długich schodach aż na sam dół aby z górki kierować się w stronę najbliższego sklepu. Jeśli szło o jedzenie, nie był pod tym względem wybredny. Do funkcjonowania wystarczały mu paczki z ramenem, czasem kimbap, tteobokki. Nie marnował czasu na jedzenie, w jego przypadku szybciej wychodziło kupienie gotowego jedzenia z budki. A w jego okolicy znajdowało się kilka które miały dość dobre jedzenie.
 Gdy zrobił zakupy wyszedł ze sklepu. Przeszedł kilka kroków a zaraz po tym się zatrzymał.  Przed nim stał wysoki facet ubrany w garniak. Dopiero kiedy spojrzał wyżej i dostrzegł zarys twarzy zrozumiał kto przed nim stoi. Wydał z siebie cierpiętnicze westchnienie, nie po to zaprzestał kontaktować się z osobami z oddziału , żeby ci teraz go prześladowali. Prychnął pod nosem i miał zamiar go wyminąć, to zdało się jednak na nic. Został złapany za ramię i zatrzymany w miejscu.
- A ty dokąd? 
- Do  domu, daj mi spokój. Nie po to wyłączyłem telefon, żebyś teraz za mną łaził. - Mruknął bez przekonania a Hwan westchnął ciężko i puścił jego ramię. Zamiast tego wcisnął mu do ręki reklamówkę z alkoholem i wskazał brodą w kierunku schodów.
- Odprowadzę cię. - Stwierdził i ruszył w tamtym kierunku.
- Po co przyszedłeś? Nie chciałem mieć gości. Jakbym ich chciał, zostawiłbym drzwi otwarte na oścież i wystosował wielki baner z zaproszeniem.
- Taki jesteś wdzięczny dla swojego Hyunga za odwiedziny? Przynoszę Ci miłe wiadomości, mógłbyś czasem przestać być tak negatywnie nastawiony do każdego kto staje Ci na drodze. 
- Oh, teraz to jesteś moim Hyungiem? - Zapytał i uniósł brwi wyraźnie zdziwiony. Zsunął maskę z twarzy i zaśmiał się mimowolnie.
- Cicho bądź gówniarzu. - Sarknął pod nosem starszy i zabrał mu obie reklamówki by ten nie musiał dźwigać. Nie był pewien czy ten jeszcze nie czuje się zbyt dobrze. Spojrzał w dół a widząc opakowania z lekami przeciwbólowymi zmarszczył brwi.
- Mogę się wcale nie odzywać. Ale to ty za mną przyszedłeś i zawracasz mi głowę. - Westchnął, wdychając chłodne powietrze.
- Po co Ci te tabletki, coś cię boli? - Zapytał ignorując znowu złośliwe przytyki.
- Boli mnie głowa. A co? Nie może? Tego też mi zabronisz? - Zapytał i znacząco przyśpieszył kroku, wyrywając mu z dłoni obie reklamówki. Wspinał się po schodach nie oglądając się nawet za siebie. Hwan zaś pokręcił głową i na moment przystanął w miejscu, obserwując z dołu jak ten znów przed nim ucieka. Wspiął się do góry za nim, doganiając go dość szybko.
- Zabronię. Wolałbym żebyś czuł się dobrze. Byłeś z tym u lekarza? 
- Nie mam co robić, tylko łazić po lekarzach... Tylko trochę mnie boli, już nie przesadzaj. 
- Nie przesadzam tylko...- Zaczął i uciął prychając na sam koniec z nutą frustracji. Nie mógł uwierzyć w to jak ten dupek potrafi być złośliwy nawet w takiej sytuacji. Zatrzymał się kiedy ten również stanął pod metalową bramą. Zaczął otwierać zamek i już miał zatrzasnąć starszemu bramę przed nosem, kiedy ten szybkim i sprawnym ruchem złapał za krawędź, powstrzymując go przed zatrzaśnięciem.
- Musisz być taki bezczelny? 
- Nie musiałbym, gdybyś dał mi już spokój. Skoro jestem zawieszony to mógłbyś chociaż nie nawiedzać mnie we własnym domu.
- Przyszedłem cię odwiedzić i  porozmawiać z tobą. Przestań się już boczyć, to moja wina, że cię zawiesili? - Po tych słowach Hoon szarpnął drzwiami bramy mając ochotę je zatrzasnąć. To zdało się jednak na nic, wyższy nie dał mu nawet możliwości domknięcia jej. - Przestań się już burzyć i mnie wpuść, mam Ci coś do powiedzenia.
- Mogę cię wpuścić, ale tylko na chwilę. - Skwitował Hoon po chwili milczenia by zaraz puścić drzwi. To spotkało się z lekkim uśmieszkiem na twarzy nadinspektora który wsunął się do środka zamykając bramkę za sobą.

- To mów, po co przyszedłeś. - Rzucił niecierpliwie, mając ochotę jak najprędzej wyrzucić intruza z domu.  Były pewne granice, a i sam detektyw nie był w najlepszym humorze.
- Jeśli powiem Ci od razu, będziesz chciał mnie wyrzucić. Poczekam jeszcze chwilę, żeby mieć pewność, że wszystko z tobą w porządku. 
- Po prostu powiedz, nie mam nastroju na twoje słowne przepychanki. - Po tym mężczyzna zajął się przygotowywaniem ramenu,  a skoro ten miał zamiar tu jeszcze zostać, postanowił ugotować dwie paczki. Milczenie jakie spotkało go ze strony starszego nieszczególnie mu się spodobało. Odwrócił się więc w tamtym kierunku i uniósł brwi. Hwan okazał się stać niebezpiecznie blisko, przyglądając mu się z uwagą.
- Niech będzie. W takim razie, powiem Ci po co przyszedłem. Stwierdziłem, że przekażę Ci tę informację osobiście bo telefonicznie nie mogłem, nawet jakbym chciał. - Sięgnął za poły marynarki aby wyjąć z bocznej kieszeni zgiętą na pół kartkę. Podał mu ją i na powrót oparł się o blat.  - To oficjalne zawieszenie w wykonywaniu obowiązków służbowych, ale nie na miesiąc jak wcześniej była mowa a na tydzień. Posiedzisz więc w domu tylko kilka dni...
- Serio? - Zapytał Hoon a samemu Hwanowi ciężko było odczytać jego emocje, czy była to złość, czy może radość i zaskoczenie? Dlatego zamilkł a młodszy odetchnął z ulgą. - Myślałem, że tutaj oszaleje. Jak udało Ci się to zrobić? 
- Cóż... - Zaczął i zamilkł na wspomnienie tych kilku wyjątkowo upadlających dni. Nie chciał jednak mówić o tym głośno, ostatnie na co miał ochotę to kolejne napady wściekłości Hoona, ledwie zostanie odwieszony a zaraz go zwolnią za kolejne pobicie. - Sam nie wiem,  zadzwoniłem w kilka miejsc. Nic takiego. - Wzruszył ramionami i odwrócił się aby wyjść, w końcu ten sam nie chciał go tutaj.  Jedynym powodem dla którego przyszedł było właśnie to, tak samo sprawdzenie czy ten jeszcze żyje. 
- Dziękuję. - Odparł Hoon i westchnął ciężko.
- Nie ma sprawy. Tylko od teraz musisz być o wiele ostrożniejszy, nie wiem czy następnym razem uda mi się ciebie jakkolwiek wybronić. Cóż, to narazie. - Skwitował i ruszył w stronę drzwi.
- Hwan, nie chcesz zostać na kolację? - Po tych słowach odwrócił się i spojrzał na niego w wymownej ciszy.  Uśmiechnął się słabo kącikiem ust i pokiwał lekko głową.
- Mhm. Mogę zostać. - Mruknął w odpowiedzi i wrócił na swoje poprzednie miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro