9. Zawieszony.
Hwan wszedł na samą górę, schody były długie i mimo,że sam nie chciał widzieć tego dzieciaka na oczy, wdrapał się na sam szczyt. Otworzył drzwi a chłodny podmuch wiatru uderzył go prosto w twarz. Wydał z siebie kolejne ciężkie westchnienie. Spojrzał przed siebie aby dostrzec tego którego szukał, stał i obserwował widok pod stopami, stojąc niemal na krawędzi samego budynku. Hwan powoli zbliżył się do niego, stawiając kroki ostrożnie aby nie przepłoszyć tamtego. Złapał go szybko i mocno za kark aby ściągnąć na ziemię z dala od krawędzi.
- Odbiło ci ?!- wrzasnął na niego zupełnie mimowolnie. Czuł jak kolejne fale frustracji rosły w nim z sekundy na sekundę.
- Nie wiem o co ci chodzi. Zrobiłem ci znowu coś?!- Wrzasnął Hoon zbierając sie powoli z ziemi.
W zasadzie, to pytanie nie było tak do końca pozbawione sensu i Hwan zatrzymał się na moment aby wbić w niego wzrok. Hoon zaś cicho parsknął widząc wyraz jego twarzy.
- Znowu masz do mnie jakiś problem? Co tym razem ci zrobiłem?
- Oficjalnie sprawa z Suncheon jest zamknięta , nie masz już prawa w niej grzebać.- Rzucił ostro Hwan choć sam czuł się dziwnie ,jakby i jego nawiedziło to dziwne przeczucie ,że coś tu nie gra. - A przynajmniej ty zostałeś odsunięty od tej sprawy. Nie zbliżaj się do tego więcej. - Mruknął i odwrócił się ,aby skierować swoje kroki w stronę wyjścia. Czuł, że jeszcze chwila a sam osobiście zrzuci go z tego dachu. Wszystkie problemu Hwana ,czy te osobiste czy też w pracy nosiły jego imię.
- Ale jak to... Przecież ciężko pracuje nad rozwiązaniem tej sprawy!
- W tym problem. W tym, że to ty pracujesz nad tą sprawą. Słuchaj Hoon, nikt nie robi Ci w ten sposób na złość. Zbyt wiele znaczysz dla oddziału żeby ten teraz ciebie stracił, tylko dlatego bo nie słuchasz rad starszych kolegów. Trzymaj się od tej sprawy z daleka. - Mruknął na koniec tej rozmowy po czym ostatecznie zostawił młodszego samego na dachu.
* * *
Niezbyt zadowolony czekał przy windzie, ubrany w odświętny mundur kręcił się w miejscu czekając na Jeona. Ten jednak się nie pojawiał. Jak te dupki mogły zrobić mu tę cholerną komisję? Ciężko pracował przez ostatnie sześć lat, czuł się wielce niesprawiedliwie. Co z tego, że obił twarze kilku brudnych złoczyńców, zasłużyli na to. Spojrzał na zegarek na nadgarstku, nie zostało mu wiele czasu a nie było ani Jeona ani Hwana, najwyraźniej oboje odcięli się od niego. Prychnął pod nosem do siebie po czym wszedł do pomieszczenia. W środku siedziała już cała komisja, znał jej skład niemal na pamięć. Wziął głęboki wdech stając na baczność przed całym towarzystwem. Przedstawiać się już nie musiał, był tu stałym bywalcem.
- Oh Se Hoon. - Zaczęła jedna z kobiet zasiadających w komisji. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że tym razem nie ujdzie ci to na sucho? O ile mogliśmy przymknąć oko na twoje młodzieńcze porywy w wypadku przestępców, o tyle nie możemy na to, że pobiłeś kogoś takiego jak Seo Moon Jo. To naprawdę...
- Pobiłem? - Zapytał przerywając jej wywód.- Nie pobiłem go, zaledwie segregator wymsknął mi się z dłoni i uderzył go w czoło. A ja? Sam zostałem pobity przez kilku facetów, to już nie ma znaczenia? To był atak na policjanta na służbie.
- W zgłoszeniu i karcie po obdukcji jest napisane, że Seo Moon Jo został pobity, mał sine podbiegnięcia i obitą twarz. W twojej karcie, napisane jest zaś , że zasłabłeś i spadłeś ze schodów.
- Nie wiedziałem, że w pokoju przesłuchań są jakieś schody. - Rzucił z wyrzutem na te abstrakcję którą właśnie usłyszał. Nie mógł wprost uwierzyć w te wszystkie bzdury.
- Kilku świadków zeznało, że szarpałeś się z mecenasem...
- A po co wam świadkowie skoro są tam kamery? Na nagraniu wszystko widać dokładnie.
- Tego dnia nastąpiła awaria kamer, nie działały w tej części budynku. Mamy raport...
- Bzdura. Tuszujecie moje pobicie i stajecie po stronie jakiegoś idioty? - Czuł jak podnosi mu się ciśnienie. Denerwował się tym, że Ci którzy powinni stać po jego stronie właśnie stanęli przeciwko niemu,
- Pan Mecenas Seo Moon Jo stwierdził, że jeśli przeprosisz go osobiście za to zdarzenie, wycofa się z oskarżeń.
- To jest jakiś żart? - Zapytał coraz bardziej podburzony w całej tej sytuacji. Komisja pozostawała jednak nieugięta a jedynie patrzyli na niego w ciszy. Przynajmniej przez chwilę.
- To tyle, jeśli masz zamiar go przeprosić zrób to. Jeśli nie...
- Nie. - sarknął marszcząc przy tym brwi, z komisji dało się słyszeć kilka ciężkich westchnień.
- W takim razie zostajesz zawieszony na miesiąc, sprawę przejmie prokuratura. Do tego czasu spodziewaj się wszystkiego, istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że niedługo się pożegnamy.
Nie skomentował tego tylko wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi.
Jeon wraz z Hwanem szukali Hoona od godziny, tak jak wyszedł z budynku po komisji tak niemal wyparował. Skierowali swoje kroki na parking, rozglądając się za jego samochodem. Chwile im zajęło nim nie znaleźli jego auta. Hwan poirytowany podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę. Te jednak stawiały opór zamknięte od środka. Hoon zaś siedział, z głową opartą o sam środek kierownicy, tak jakby ktoś wyciągnął z niego resztki życia.
- Otwieraj. Co się z tobą dzieje?- Zapytał głośniej Hwan, pukając mu w szybę. Hoon nie poruszył się jednak a jedyne co zrobił to uniósł lekko dłoń aby opuścić szybkę.
- Dajcie mi spokój, nie jestem w nastroju.- Wymamrotał a taka zrezygnowana postawa nie była nawet trochę w stylu Hoona. Dlatego ta dwójka stała tak zbita z tropu. Jeon pochylił się i wyciągnął dłoń szturchając lekko w ramię tamtego.
- Co się stało? Zwykle nie przejmowałeś się komisjami.
- Wolałbym umrzeć niż dać się zawiesić i zwolnić..- Wymamrotał zrezygnowany, tonem głosu i podniósł dłoń mając zamiar podnieść szybę.
- Gówniarzu, jak to cię zawiesili? Znowu?- Złapał go za dłoń nie chcąc aby ten się odcinał i siedział w samochodzie. - Kiedy ty się w końcu nauczysz?
- Daj mi spokój, nie mam ochoty się z tobą kłócić. Ciesz się, może mnie zwolnią, spełnią się twoje najskrytsze marzenia. - Wymruczał i przekręcił kluczyk w stacyjce. - Puśćcie mnie, jadę do domu. Nie mam tu czego szukać.
- Przestań się dąsać... Jesteś sam sobie winny a zachowujesz się tak, jakby nikt cię nie ostrzegał.- Zaczął Hwan ale nie dostał odpowiedzi ze strony młodszego, jedynie odsunął się od samochodu a ten bez słowa odjechał, pozostawiając ich dwójkę na parkingu.
- Niech to szlag... - Sarknął pod nosem Hwan a Jeon stał tak zupełnie osowiały.
- I co my teraz bez niego zrobimy?
- Jak to co? Będziemy pracować dalej. Coś wymyślę.- Mruknął mężczyzna po czym pokręcił lekko głową. Jeon odwrócił się bardziej w stronę nadinspektora.
- Ze względu na jego zasługi czy na waszą relację?
- Ty... Też chcesz zginąć? Oczywiście, że ze względu na pracę. Nic nas więcej nie łączy. - Rzucił dość agresywnie po czym wycofał się aby szybkim i gniewnym krokiem ruszyć z powrotem do jednostki. Jeon odwrócił się nieco rozbawiony w kierunku szefa po czym uśmiechnął się z politowaniem.
- Akurat... - Mruknął bardziej do siebie po czym sam ruszył za nim.
* * *
Minęło kilka dni a sam Hoon nie wychylał nawet nosa z własnego mieszkania. Nie istniała taka rzecz która mogłaby go złamać, chociaż w wypadku pracy której oddawał całą swoją duszę i czas, było to już bardziej prawdopodobne. O ile wcześniej miał swoje zapasy jedzenia w mieszkaniu, o tyle po tych kilku dniach nawet te się wyczerpały i w końcu musiał wyjść. W czarnej bluzie, czapce z daszkiem i w krótkich spodenkach ruszył wąską uliczką. Zszedł po długich schodach aż na sam dół aby z górki kierować się w stronę najbliższego sklepu. Jeśli szło o jedzenie, nie był pod tym względem wybredny. Do funkcjonowania wystarczały mu paczki z ramenem, czasem kimbap, tteobokki. Nie marnował czasu na jedzenie, w jego przypadku szybciej wychodziło kupienie gotowego jedzenia z budki. A w jego okolicy znajdowało się kilka które miały dość dobre jedzenie.
Gdy zrobił zakupy wyszedł ze sklepu. Przeszedł kilka kroków a zaraz po tym się zatrzymał. Przed nim stał wysoki facet ubrany w garniak. Dopiero kiedy spojrzał wyżej i dostrzegł zarys twarzy zrozumiał kto przed nim stoi. Wydał z siebie cierpiętnicze westchnienie, nie po to zaprzestał kontaktować się z osobami z oddziału , żeby ci teraz go prześladowali. Prychnął pod nosem i miał zamiar go wyminąć, to zdało się jednak na nic. Został złapany za ramię i zatrzymany w miejscu.
- A ty dokąd?
- Do domu, daj mi spokój. Nie po to wyłączyłem telefon, żebyś teraz za mną łaził. - Mruknął bez przekonania a Hwan westchnął ciężko i puścił jego ramię. Zamiast tego wcisnął mu do ręki reklamówkę z alkoholem i wskazał brodą w kierunku schodów.
- Odprowadzę cię. - Stwierdził i ruszył w tamtym kierunku.
- Po co przyszedłeś? Nie chciałem mieć gości. Jakbym ich chciał, zostawiłbym drzwi otwarte na oścież i wystosował wielki baner z zaproszeniem.
- Taki jesteś wdzięczny dla swojego Hyunga za odwiedziny? Przynoszę Ci miłe wiadomości, mógłbyś czasem przestać być tak negatywnie nastawiony do każdego kto staje Ci na drodze.
- Oh, teraz to jesteś moim Hyungiem? - Zapytał i uniósł brwi wyraźnie zdziwiony. Zsunął maskę z twarzy i zaśmiał się mimowolnie.
- Cicho bądź gówniarzu. - Sarknął pod nosem starszy i zabrał mu obie reklamówki by ten nie musiał dźwigać. Nie był pewien czy ten jeszcze nie czuje się zbyt dobrze. Spojrzał w dół a widząc opakowania z lekami przeciwbólowymi zmarszczył brwi.
- Mogę się wcale nie odzywać. Ale to ty za mną przyszedłeś i zawracasz mi głowę. - Westchnął, wdychając chłodne powietrze.
- Po co Ci te tabletki, coś cię boli? - Zapytał ignorując znowu złośliwe przytyki.
- Boli mnie głowa. A co? Nie może? Tego też mi zabronisz? - Zapytał i znacząco przyśpieszył kroku, wyrywając mu z dłoni obie reklamówki. Wspinał się po schodach nie oglądając się nawet za siebie. Hwan zaś pokręcił głową i na moment przystanął w miejscu, obserwując z dołu jak ten znów przed nim ucieka. Wspiął się do góry za nim, doganiając go dość szybko.
- Zabronię. Wolałbym żebyś czuł się dobrze. Byłeś z tym u lekarza?
- Nie mam co robić, tylko łazić po lekarzach... Tylko trochę mnie boli, już nie przesadzaj.
- Nie przesadzam tylko...- Zaczął i uciął prychając na sam koniec z nutą frustracji. Nie mógł uwierzyć w to jak ten dupek potrafi być złośliwy nawet w takiej sytuacji. Zatrzymał się kiedy ten również stanął pod metalową bramą. Zaczął otwierać zamek i już miał zatrzasnąć starszemu bramę przed nosem, kiedy ten szybkim i sprawnym ruchem złapał za krawędź, powstrzymując go przed zatrzaśnięciem.
- Musisz być taki bezczelny?
- Nie musiałbym, gdybyś dał mi już spokój. Skoro jestem zawieszony to mógłbyś chociaż nie nawiedzać mnie we własnym domu.
- Przyszedłem cię odwiedzić i porozmawiać z tobą. Przestań się już boczyć, to moja wina, że cię zawiesili? - Po tych słowach Hoon szarpnął drzwiami bramy mając ochotę je zatrzasnąć. To zdało się jednak na nic, wyższy nie dał mu nawet możliwości domknięcia jej. - Przestań się już burzyć i mnie wpuść, mam Ci coś do powiedzenia.
- Mogę cię wpuścić, ale tylko na chwilę. - Skwitował Hoon po chwili milczenia by zaraz puścić drzwi. To spotkało się z lekkim uśmieszkiem na twarzy nadinspektora który wsunął się do środka zamykając bramkę za sobą.
- To mów, po co przyszedłeś. - Rzucił niecierpliwie, mając ochotę jak najprędzej wyrzucić intruza z domu. Były pewne granice, a i sam detektyw nie był w najlepszym humorze.
- Jeśli powiem Ci od razu, będziesz chciał mnie wyrzucić. Poczekam jeszcze chwilę, żeby mieć pewność, że wszystko z tobą w porządku.
- Po prostu powiedz, nie mam nastroju na twoje słowne przepychanki. - Po tym mężczyzna zajął się przygotowywaniem ramenu, a skoro ten miał zamiar tu jeszcze zostać, postanowił ugotować dwie paczki. Milczenie jakie spotkało go ze strony starszego nieszczególnie mu się spodobało. Odwrócił się więc w tamtym kierunku i uniósł brwi. Hwan okazał się stać niebezpiecznie blisko, przyglądając mu się z uwagą.
- Niech będzie. W takim razie, powiem Ci po co przyszedłem. Stwierdziłem, że przekażę Ci tę informację osobiście bo telefonicznie nie mogłem, nawet jakbym chciał. - Sięgnął za poły marynarki aby wyjąć z bocznej kieszeni zgiętą na pół kartkę. Podał mu ją i na powrót oparł się o blat. - To oficjalne zawieszenie w wykonywaniu obowiązków służbowych, ale nie na miesiąc jak wcześniej była mowa a na tydzień. Posiedzisz więc w domu tylko kilka dni...
- Serio? - Zapytał Hoon a samemu Hwanowi ciężko było odczytać jego emocje, czy była to złość, czy może radość i zaskoczenie? Dlatego zamilkł a młodszy odetchnął z ulgą. - Myślałem, że tutaj oszaleje. Jak udało Ci się to zrobić?
- Cóż... - Zaczął i zamilkł na wspomnienie tych kilku wyjątkowo upadlających dni. Nie chciał jednak mówić o tym głośno, ostatnie na co miał ochotę to kolejne napady wściekłości Hoona, ledwie zostanie odwieszony a zaraz go zwolnią za kolejne pobicie. - Sam nie wiem, zadzwoniłem w kilka miejsc. Nic takiego. - Wzruszył ramionami i odwrócił się aby wyjść, w końcu ten sam nie chciał go tutaj. Jedynym powodem dla którego przyszedł było właśnie to, tak samo sprawdzenie czy ten jeszcze żyje.
- Dziękuję. - Odparł Hoon i westchnął ciężko.
- Nie ma sprawy. Tylko od teraz musisz być o wiele ostrożniejszy, nie wiem czy następnym razem uda mi się ciebie jakkolwiek wybronić. Cóż, to narazie. - Skwitował i ruszył w stronę drzwi.
- Hwan, nie chcesz zostać na kolację? - Po tych słowach odwrócił się i spojrzał na niego w wymownej ciszy. Uśmiechnął się słabo kącikiem ust i pokiwał lekko głową.
- Mhm. Mogę zostać. - Mruknął w odpowiedzi i wrócił na swoje poprzednie miejsce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro