8. Mogę być głupi, ale nie jestem wariatem.
Czekali dość długo na to aż mężczyzna wybudzi się ze śpiączki. Ile to trwało? Dwa dni? Może trzy dni? Jeon wrócił do pracy aby zastąpić Hoona zaś Hwan uparcie siedział przy łóżku młodszego wpatrując się w tę podrapaną i oszpeconą od bijatyki twarz. Pokręcił głową powoli i wstał z miejsca, mając zamiar wyjść z pokoju, sam miał pracę do zrobienia a w domu nie było go od kiedy tylko ten dupek zemdlał. Nie miał ochoty na kolejne kłótnie z własną żoną która wyraźnie była coraz częściej przeciwko niemu. Zarzucił na ramiona marynarkę i zmarszczył brwi czując, jak może skończyć się cała ta sprawa. Może złym pomysłem było wciąganie Hoona do tej sprawy? Postąpił o krok i już miał wychodzić kiedy usłyszał za sobą ciężkie westchnienie. Odwrócił się a zaraz potem zobaczył jak Hoon podnosi się energicznie do siadu, wyraźnie zdezorientowany swoim położeniem by za moment zacząć zdejmować z siebie kroplówki, dosłownie je wyrywając.
- Co ty robisz?- Zapytał zdezorientowany i jednocześnie zirytowany Hwan. - Ledwie przeżyłeś wstrząśnienie mózgu, dokąd ty się niby teraz wybierasz? Mało problemów mam przez ciebie?! Chociaż mógłbyś raz się usłuchać i odpocząć!
- Jak to co robię ? Wracam do pracy. - Szepnął a kiedy podniósł się tak gwałtownie i nagle, przez chwilę poczuł jak kręci mu się w głowie. To nie przeszkodziło mu w tym aby ubrać się w ciuchy, które miał na sobie kilka dni temu.
- Oszalałeś? Nie ma mowy, miałeś wstrząśnienie mózgu, powinieneś leżeć, odpocząć! I bez tego mam przez ciebie problemy. Seo Moon Jo chce cię zaskarżyć po tym jak rzuciłeś w niego tym cholernym segregatorem, podobno próbowałeś wmówić mu, że wszystkich wymordował a potem jeszcze rzuciłeś się na niego z pięściami, co w ciebie znowu wstąpiło ?! Czy mógłbyś chociaż raz zachowywać się jak ktoś godny twojego stanowiska?! Ile razy w ciągu jednego tygodnia będę musiał tłumaczyć się za ciebie na dywaniku u głównego dyrektora? Żartujesz sobie ze mnie?! Chcesz mnie wykończyć?! Może od razu mam się położyć do grobu i pozwolić Ci siebie zakopać?! - Wrzasnął wściekle, był wyraźnie poruszony ale jednocześnie niesamowicie wściekły na swojego nieposłusznego podwładnego.
- Kocham cię. - Rzucił Hoon na co sam Hwan zdębiał i patrzył na niego nie rozumiejąc co się właśnie stało. Przez chwilę młodszy tkwił w tej poważnej roli, aż w końcu zaśmiał się krótko i pokręcił głową. - Przestań się na mnie wydzierać, okropnie boli mnie głowa.
- Nie wolno Ci mówić tak do mnie. Przestań już z tymi żartami i chociaż raz potraktuj sprawę poważnie.
- Dlaczego nie mogę Ci mówić, że cię kocham? Jestem dobrym pracownikiem, potrzebujesz mnie, mam dobre wyniki pomimo nagannego zachowania. Mogę Ci tak mówić, kiedy chcę, bo nigdy mnie nie zwolnisz.
- Słuchaj mnie no...- Zaczął i uniósł palec a widząc jak ten śmieje się z jego wyrazu twarzy zacisnął szczęki i wskazał palcem zamknięte do tej pory drzwi. - Wynoś się, zejdź mi z oczu. Mam cię serdecznie dość...
- Na to liczyłem. - Skwitował Hoon kiedy już poprawił ubrania które tak pośpiesznie założył. Skierował swoje kroki do drzwi i tak jak szybko szedł w stronę wyjścia tak równie szybko się zatrzymał. Drzwi otworzyły się a do środka wszedł Seo Moon Jo wraz z obstawą kilku mężczyzn w garniturach. Hoon parsknął pod nosem widząc tego przez którego wylądował w szpitalu.
- Po co przyszedłeś? - Zapytał opryskliwie a Hwan mimowolnie uderzył go dłonią aby ten przestał.
- Przyszedłem po przeprosiny. - Rzucił pewnym siebie głosem i z cwaniackim uśmieszkiem który Hoon najchętniej zmiótłby czymś ciężkim. Na przykład krzesłem które stało akurat najbliżej. Ale to byłoby zbyt proste i brutalne nawet jak na niego.
- Przeprosiny? A za co? To chyba ja powinienem zostać przeproszony za czynną napaść na służbie.- mruknął od niechcenia co spotkało się z parsknięciem samego mecenasa.
- Doprawdy...- Mruknął i wcisnął ręce w kieszenie spodni powstrzymując śmiech i rozbawienie które widniało na jego twarzy. - Ukleknij i przeproś za to co zrobiłeś a nie wystosuje pozwu wobec ciebie i całej jednostki.
- Słucham? Mam klękać i przepraszać?- zapytał głośno i wyraźnie tak aby wszyscy to słyszeli. - Dobre sobie. Nigdy w życiu nie przeproszę cię za to co stało się w pokoju przesłuchań. Zasłużyłeś na to ,arogancki i pewny siebie, masz coś na sumieniu ale nie przyznasz się do tego sam. Podobno przyjaźniłes się z Ji Eun. Tak ci zależy na rozwiązaniu sprawy,że mi grozisz jej ruszeniem?
- Tak też sądziłem. Plotki o tobie nie powstały bez żadnych podstaw, głupi wariat który zachowuje się jak medium,jak jakiś kaznodzieja. Udało ci się rozwiązać kilka spraw ale udało ci się także wkurzyc nie tego człowieka co trzeba. Duma i głupota idą w parze, a tylko wariaci kierują się w życiu dumą. Wariaci ,szczególnie bezrobotni którzy tracą odznakę. - uśmiechnął się do niego kącikiem ust. - Daje ci ostatnią szansę. Ukleknij i przeproś, jeśli tego nie zrobisz, zgłoszę sprawę do prokuratury. To jak?- zapytał a w jego oku błysnęło coś niebezpiecznego i dziwnego. Nie umknęło to uwadze samego Hoona. Poczuł jak Hwan łapie go za nadgarstek.
- Ten jeden raz zrób to co do ciebie należy i przeproś. - Rzucił mu przy uchu starszy a Hoon tylko parsknął śmiechem.
- Naprawdę? - Zapytał i odetchnął. - O rety, o co wy mnie prosicie? - Zaraz pochylił się i uklęknął na jedno kolano. Nie zstąpił jednak na drugie a... Zawiązał sznurówkę w bucie by zaraz znów podnieść się do pionu.
- Masz rację. Jestem dumny i głupi, taki mój urok.- Odparł z frywolnym uśmiechem nie tracąc tym samym rezonu i dobrego nastroju.- Mam swoją dumę ,znam swoją wartość i możesz mnie nazywać głupim, idiotą,nawet debilem ale nie jestem wariatem.- Wyszczerzyl się do niego i trzymając ręce w kieszeniach postąpił o dwa kroki, znów parskając śmiechem. - Chcesz żebym klęknął i przeprosił? Nie zrobię tego. Nie zrobiłem nic złego a, no i to ty powinieneś przeprosić. Swoją przyjaciółkę i przyjaciela, mam nosa, a mój nos czuje ,że ty masz z tym coś wspólnego.
Zapadła chwilowa cisza a ze strony Seo Moon Jo rozległ się śmiech. Tak jakby młodszy od niego detektyw opowiedział bardzo zabawny żart.
- Dobre sobie. Ale w porządku, nie chcesz klęknąć? Spodziewaj się więc jutro wizyty prokuratury. Miłego dnia. - Skinal im głową a sam Hoon energicznie pomachał w kierunku towarzystwa żegnając się z nimi. Kiedy ci wyszli zapadła cisza, uśmiech z twarzy Hoona zszedł by dac miejsce powadze. Wyraźnie był niezadowolony z całej sytuacji. Czy przejmował się prokuraturą? Nie szczególnie. Bardziej przejmował się śledztwem. Zza drzwi zaraz wyłonił się Jeon z reklamówką pełną jedzenia i kawą.
- Co to było za towarzystw... O... Hyung, już się wybudziles?- zapytał i zatroskany podszedł do przyjaciela.- Co tu się właściwie stało? Kim był ten gość?
- To był Seo Moon Jo.- Rzucił Hwan który miał ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Był pewien ,że nim odejdzie na emeryturę będzie łysy albo umrze na poważny zawał serca. Nie dało się tak pracować z kimś takim jak ten dzieciak. A ostrzegał Baeka... Mówił mu ,że to będzie magnes na kłopoty. - Chciał,żeby Hoon uklęknął i przeprosił go za swoje zachowanie.
- I co? Ukleknales?
- A jak myślisz?- zapytał Hwan na co Jeon ciężko westchnął.
- Hyung... Co ci szkodziło ten jeden raz pochylić głowę i przeprosić za atak... Szczególnie kogoś takiego... Ten jeden raz...
- Jeden raz?- Zapytał nad wyraz spokojnie Hoon.- Myślisz ,że skończyłoby się na tym jednym razie? Uświadomie cię więc ,że nie skończyłoby się. Uklekniesz bez powodu przed jednym draniem a potem zlecą się następni żeby cię poniżać. Kiedy będziesz klęczeć i przepraszać za to ,że chociaż żyjesz, inni będą cię deptać jak robaka.
- Dla dobra całej jednostki mógłbyś chociaż raz pójść na ugodę... - mruknął Hwan i wyraźnie zły zaczął kręcić się po sali.
- Bo? - Zapytał po chwili z nutą oburzenia.- Bo ma znajomości? Bo jest jakimś tam mecenasem którego znają nawet w krajowych mediach? Wierz mi,jeszcze przekonasz się i przyznasz mi rację kiedy cała prawda wyjdzie na ja...- Zamilkł czując jak znów kręci mu się w głowie. Postąpił o krok do tyłu aby zaraz runąć na ziemię niczym kłoda. Drugi raz ,szczęściem w nieszczęściu był fakt ,że tuż obok był sam Hwan który złapał go w ramiona.
Hoon zamknął oczy i westchnął ciężko ,starając się uspokoić ten istny helikopter w głowie.
- Hyung... Powinieneś odpoczywać. - mruknął Jeon i pomógł zaraz starszemu mężczyźnie położyć ich kolegę do łóżka. Postawił na stoliku jedzenie i kawę obserwując bladą twarz tego na którym się wzorował. I im dłużej myślał nad słowami przyjaciela tym bardziej w głębi duszy,musiał przyznać mu rację. Mimo,że konsekwencje dosięgną nie tylko samego Hoona.
* * *
Powrót na policję nie należał do najmilszych. Wszyscy psioczyli na Oh Se Hoona bardziej niż zwykle. Ledwie przekroczył próg oddziału a już widział ,że ten dzień będzie dość problematyczny. W drzwiach swojego gabinetu stal sam Baek, wbijając surowe spojrzenie w młodzieńca którego sześć lat temu zwerbował do policji. Czy żałował tej decyzji? Czasami jej żałował, ale później szybko zmieniał zdanie mając na względzie jego wiek i porywczy charakter. Przywołał go do siebie ruchem dłoni i sam wycofał się do środka, siadając przy swoim biurku.
Hoon szedł przez pomieszczenie z wisielczym nastrojem, czuł ,że tym razem nie szczególnie się popisał. Ale czy żałował,że przyłożył mu tym segregatorem? Nie koniecznie.
- Melduje się - Odparł nieco dziecinnie uśmiechając się w kierunku swojego szefa. Zasalutował mu i zamknął za sobą drzwi. Sam Baek wbijał w niego spojrzenie w milczeniu aż w końcu westchnął cierpietniczo.
- I co ja mam z tobą zrobić, powiedz mi? - Zapytał tak jakby właśnie miał doczynienia z własnym synem, choć dzieci nie posiadał. Sam miał bliżej niż dalej odejścia na emeryturę a na swoje stanowisko planował mianować samego Hwana, Hoon miał zająć zaś stanowisko Hwana. Choć sam Se Hoon nie szczególnie był zainteresowany awansami. Jak twierdził, nie po to wstąpił do jednostki aby awansować ,tylko żeby łapać przestępców i dusić zło w zarodku. Pomimo upływu tych kilku lat ten nie zmienił się ani trochę.
- Cóż, nie chciałbym podpowiadać ale podpowiem. Może odpuścisz mi i tym razem? Drań był bezczelny... Zabronił mi grzebać w sprawie z 2002 roku, kto normalny nie chce rozwiązania sprawy zaginięcia bliskiej osoby? Moim zdaniem...
- Masz rację.- Przyznał Baek.
- Mam?- zapytał mimowolnie i zamrugał zdziwiony. Chociaż sam nie wątpił w to ,że się nie myli to dziwnie było to usłyszeć od kogoś innego. Zwykle każdy robił z niego durnia o wariata.
- Owszem, masz rację. W tej sprawie zawsze było coś śmierdzącego. Pamiętam ją doskonale. Wtedy ledwie szykowałem się do awansu. Niestety, to jedna z tych spraw których lepiej nie dotykać, jeśli chce się dożyć późnej starości, albo chociaż odejść na emeryturę w odpowiednim czasie. Nie było o tym zbyt głośno, nawet policja z Suncheon niezbyt chętnie angażowała się w to śledztwo. Tobie też radzę to zostawić.
- Mam zostawić nie rozwiązaną sprawę w obawie o własny stołek?- zapytal nieco kpiąco i westchnął ciężko. - Trudno,najwyżej odejdę z policji i zostań prywatnym detektywem ale ja nie zostawię tej sprawy. To jak zachował się ten typ... Jest zbyt niepokojące i podejrzane żebym tak to zostawił. Nie chciał nawet składać żadnych wyjaśnień. A na sam koniec jego ludzie mnie skopali. Miał czelność przyjść nawet do szpitala i mi grozić. Dlatego uważam,że tym bardziej...
- Nie Hoon. Nie. Po prostu nie. Zostaw tę sprawę dla własnego dobra i dobra całej jednostki. Mogę spróbować to odkręcić ale musisz przeprosić mecenasa Seo Moon Jo za swoje zachowanie. Jeśli nie, czeka cię kolejna komisja a nie mogę cię zapewnić ,że tym razem uda nam się ciebie tutaj zatrzymać. Prokuratura...
- W porządku. To nie jest moja pierwsza komisja. Nie będę przepraszał za coś ,za co nie powinienem. Żadna siła nie zmusi mnie do klękania przed tym człowiekiem. - rzucił hardo i z zawziętą miną wycofał się do drzwi. - Odmeldowuje się. - Mruknął i nim mężczyzna zdążył go zatrzymać, drzwi zatrzasnęły się z nie małym hukiem, to obudziło by nawet trupa.
Hwan wysunął głowę ze swojego gabinetu i spojrzał w kierunku młodszego, z jego ust uciekło ciężkie westchnienie.
- Co za osioł...- mruknął bardziej do siebie po czym spojrzał w stronę drzwi komendanta by zaraz przejść te odległość i zapukać. Za zezwoleniem wszedł do środka i ukłonił się lekko.
- Szefie...- Zaczął ale zaraz przerwał mu nagły ruch dłoni starszego mężczyzny.
- Nie chce tego słuchać. Wiem jak bardzo chciałeś się go pozbyć i chyba będziesz miał okazję. Jest uparty,zawzięty i honor stawia nad wszystkie inne wartości. Podejrzewam,że gdyby ten dzieciak miał nawet nad sobą groźbę śmierci,nie zmieniłby swojego zdania.
- Oh Se Hoon jest...
- Wiem co chcesz powiedzieć. Zawsze go bronisz mimo,że wcale ci się to nie uśmiecha. Nie musisz go przy mnie bronić, przynajmniej nie tym razem. Jest społecznie niezręczny, przynosi nam ciągle problemy i kłopoty, nie potrafi nawet porządnie zintegrować się z własnymi kolegami
- Przepraszam szefie.
- Nie przepraszaj mnie. Wiedziałem co biorę na swoje barki kiedy tylko go zobaczyłem. To nie jest teraz istotne. Zależy ci na tym, aby zająć moje miejsce?
- Szefie... Wiesz,że...
- Wiem. To normalne ,że zależy ci na awansie. Nie zostało mi wiele do emerytury. Twoim zadaniem jest dopilnować żeby Hoon odsunął się od tej sprawy. Oficjalnie ,odbieram mu to śledztwo. Jeśli wykaże skruchę na komisji i się uspokoi, może nawet nie zostanie zawieszony. To nie jest najlepszy czas na to abyśmy byli na widelcu, ledwie uspokoił się bojkot na nasz wydział, nie trzeba nam problemów. - Skwitował krótko.- Jedyny powód dla którego trzymam tu jeszcze Hoona to jego ciężka praca. Pomimo swoich wad zawsze łapie tego kogo trzeba ,rozwiązuje sprawy szybciej niż nie jeden doświadczony detektyw. Ale są sytuacje w których jego umiejętności i niezwykły talent to za mało. Pokora. On jej nie posiada.
- Próbowałem przemówić mu wiele razy do rozsądku, ale bez większego skutku.
- No cóż... Nie masz próbować. Masz to zwyczajnie zrobić. Twoim zadaniem jest pilnowanie go. Od rana do wieczora, masz chodzić za nim jak cień. To rozkaz, do odwołania. Nie może poruszać się nigdzie sam, nie chce znów mieć gości z prokuratury.
- Dobrze. Zajmę się nim. - Westchnął ciężko i wyszedł z gabinetu. Ciężkim krokiem ruszył do miejsca Hoona. Jednak to, jak odkrył później, było puste. Przymknął na moment oczy aby zaraz skierować się schodami na górę, na dach budynku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro