5. Powrót do bolesnej przeszłości.
" Detektywie Oh Se Hoon, moją ostatnią wolą, nim umrę, jest abyś odnalazł moją biedną córkę, nazywa się Ji Eun Tak. Zaginęła 1.12.2002 roku w Sancheon. Jestem już stary i bardzo chory. Domyślam się, że moja córka nie żyje, chciałbym chociaż móc ją pochować nim spotkamy się na tamtym świecie. Detektywie, jest pan moją ostatnią nadzieją. Poza córką nie miałem nikogo, ona także w rodzinie nie miała nikogo poza mną. Na odwrocie koperty napisałem adres, proszę o pomoc. Miejscowa policja umywa ręce, same poszukiwania zostały przerwane po miesiącu. Sprawa została zamrożona, nie mam już sił szukać sam a wszystkie dowody jakie dostarczyłem na komisariat czy informacje, zostały zignorowane. Jest pan moją ostatnią nadzieją.
- Ji Geon Jin "
Oh Se Hoon siedział tak w milczeniu. List nie był długi ale wystarczająco naładowany emocjami aby jego samego to uderzyło. Zmarszczył brwi lekko i czytał list jeszcze kilkukrotnie jakby próbował doszukać się czegoś ukrytego pod tym, jakby miała znaleźć się tam dodatkowa ukryta informacja. Niestety , poza numerem telefonu i adresem nie znalazł tam nic innego. Podrapał się lekko w brodę a Jeon przyglądał mu się bacznie. Zwykle tamten cieszył się kiedy dostawał listy, jednak te zawierały podziękowania i gratulacje, niejednokrotnie oferty ślubów z czyimiś córkami czy listy od fanek. Nawet młodszy z nich nie potrzebował rozwiniętej intuicji aby zrozumieć ,że coś jest nie do końca tak jak powinno. Jednakże wciąż milczał, szukając w wyrazie twarzy starszego jakichkolwiek podpowiedzi. Ten jednak nieustannie milczał, przynajmniej do pewnego momentu. Podniósł się lekko i chrząknął poprawiając na miejscu. Odłożył list na bok po czym, po chwili zawieszenia powiedział.
- Czeka nas wycieczka do Suncheon. Która jest godzina?- Zapytał rozglądając się wokoło jakby czegoś szukał.
- Dochodzi 14. - Mruknął Jeon i spojrzał na niego badawczo. - Ale po co mielibyśmy tam jechać?
- Mamy ważną sprawę do załatwienia. Właściwie, ja mam. Ale bez Ciebie nigdzie nie jadę. - Stwierdził po czym zebrał swoje rzeczy. - Sprawdź czy dostaliśmy jakieś akta z Suncheon, okolice 1 grudnia z 2002 roku, Ji Eun Tak.
***
1.12.2002.r
Zatoka Suncheon
Był początek grudnia, śnieg otulił niemal całą zatokę tworząc przy tym piękny krajobraz. Nastolatka o imieniu Ji Eun Tak wybrała się nad Zatokę, wybrała godzinę czternastą, dzień był coraz krótszy a sama chciała uchwycić kilka ujęć gdy słońce będzie zachodzić. Zimowa pora była jej ulubioną. Chłodne i przyjemne powietrze, mróz który szczypał w policzki i śnieg, który zmieniał całą okolicę. Zatoka nie zamarzła całkowicie, jednak od brzegów niemal do połowy znajdował się cienki lód. Była ostrożna, nigdy nie zbliżała się do wody. Nie potrafiła pływać, miałaby problem wydostać się z niej gdyby było lato a co dopiero kiedy brzegi są zamarznięte a woda zdradziecko lodowata. Stała więc tak na starym pomoście i robiła zdjęcia swoim aparatem cyfrowym który dostała niedawno na swoje piętnaste urodziny. Słysząc znajomy głos, wołający ją z lasu odwróciła się i uśmiechnęła dość promiennie. Widok dobrego przyjaciela poprawił jej nastrój.
- Ji Eun, co robisz? - Zapytał jej przyjaciel, rówieśnik z jej klasy którego znała niemal od urodzenia.
- Przyszłam tutaj zrobić kilka zdjęć do albumu, na święta chciałabym zrobić ojcu taki prezent. Wiesz jak uwielbia zachody słońca. - Odpowiedziała szczerze i z ujmującym uśmiechem. Miała długie kasztanowe włosy i piękne, niemal czarne oczy. Zawsze była uśmiechnięta a jej buzia nieco pucołowata. Czerwone policzki ozdabiały niewinne dołeczki. Ale niedługo.
- Ji Eun... Wiesz jak bardzo Cię lubię prawda?- Zapytał młodzieniec a twarz dziewczyny zmieniła się, nieco pociemniała. Jej uszy przeszył dziwny, nieco ochrypnięty śmiech tamtego. Zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć. Oczy przyjaciela zdawały się być czarne i wielkie niczym spodki od talerzy.
Zaczęła się wycofywać, ale droga ucieczki została jej odcięta.
W tamtej chwili, pozostał po niej tylko krzyk, przerwany głośnym pluśnięciem gdy coś, uderzyło o zamarzniętą taflę wody znikając pod nią od razu.
Jedyne co po niej pozostało, to rozbity aparat cyfrowy, leżący na pomoście.
Nie na długo.
Za moment i on wpadł do wody, za jednym zamaszystym kopnięciem.
* * *
15.01.2003.r
Suncheon
Zaledwie szesnastoletni chłopak biegł przez las, była późna noc. Biegł w popłochu, uciekając przed czymś co nie było zbyt widoczne pośród ciemności. Śnieg który leżał na ziemi nieco ułatwiał mu ucieczkę ale i ją utrudniał. O ile widział lepiej dokąd biegnie, o tyle spowalniał jego ruchy. Czuł się tak, jakby tkwił w swoim koszmarze gdzie każdy ruch jest niemożliwy do wykonania.
Charczący oddech, oczy pełne złości i nienawiści, kolejne złowrogie okrzyki przywołujące jego imię gdzieś z tyłu. Nie mógł się uwolnić, musiał wciąż uciekać. Sił jednak miał coraz mniej, sam też upojony narkotykami słabł szybciej i tracił orientację w terenie. Czy mu się to wszystko śniło? Czy miał halucynacje? Nie miał pojęcia.
Biegł pośród ciemności, potykając się to o korzenie ukryte pod śniegiem, to o własne nogi w których sił brakowało z sekundy na sekundę. Wybiegł na szosę aby z niej zbiec w dół, tu był wystawiony na widok, dlatego zataczając się zbiegł na pole, znajdował się pośrodku niczego. Późna noc, ciemności, pustka. Nikogo tutaj nie było, nie było nikogo kto mógłby go uratować.
Głuchy jęk wydobył się z jego ust kiedy metalowy pręt uderzył go prosto w głowę. Padł niczym kłoda na śnieg, tarzał się w nim jęcząc z bólu i zakrywając się rękoma. Broniąc się przed nadchodzącymi uderzeniami. A te sypały się na jego głowę i ręce. Napastnik charczał wykrzykując w jego stronę wyzwiska i wyklinając jego imię. Uderzał mocno, bez opamiętania. Nie liczył uderzeń, patrzył tylko jak śnieg wokół zabarwia się krwią a twarz ofiary przestaje powoli istnieć i przypominać człowieka. Chociaż, w jego ocenie tamten człowiekiem nie był. Nie zasługiwał na to aby siebie tak nazywać. Okrutny, bezwzględny, obrzydliwy i bezkarny. Skoro nikt nie chciał go złapać i ukarać, on zrobił to sam.
Stał tak z prętem nad ciałem chłopaka. Rzucił narzędzie zbrodni na bok, dłonią otarł swoje usta i spocone czoło rozmazując smugi krwi na własnej twarzy. Smród krwi drażnił go w nos, metaliczny posmak na ustach również zachwycający nie był. Jednak widok i ulga jaką uzyskał, zachwycająca już była. Czuł się, spokojniejszy kiedy patrzył jak zwłoki porzucone na śniegu parują ostatkami ciepła, krew, jeszcze gorąca i pompowana przez ledwie bijące serce tryskała z roztrzaskanej czaszki. Nie było co zbierać.
Uśmiechnął się pod nosem, kopiąc to co zostało z jego ofiary.
***
Większość drogi spędzili w ciszy. Kiedy Jeon prowadził do Suncheon, Hoon milczał czytając cienkie akta sprawy z 2002 roku. Nie sądził aby przypadkowym było to, że właśnie je dostali kilka godzin wcześniej. Może to było przeznaczenie? Coś najpewniej pchało ich w tamtym kierunku.
Po przeczytaniu tych ubogich akt, w umyśle Hoona zapanowała pustka. Zupełnie jakby pojawiła się właśnie pusta kartka gotowa do zapisania nowych notatek.
- Cóż... Więc z akt wiemy nic. - Stwierdził z ciężkim westchnieniem. - Wiemy tylko tyle, że dziewczyna miała 15 lat w dniu zaginięcia. Poszła nad zatokę Suncheon, miała zrobić kilka zdjęć i wrócić do domu na obiad. Miała wolny dzień, podobno była wtedy przeziębiona a ojciec zezwolił jej na krótkie wyjście. Punktualna, wzorowa uczennica z zadatkami na studia zagraniczne. Świetne wyniki w nauce, chciała pracować jako prawnik albo sędzia. Tyle, ślad się urywa. Miesiąc poszukiwań, brak śladów, brak świadków. - Wzruszył ramionami lekko i zaczął wodzić kciukiem po dolnej wardze marszcząc przy tym brwi.
- A te drugie akta?- Zapytał młodszy, starając skupić się na drodze.
- Te drugie akta są bardziej puste niż tamte. Kolega z klasy tej dziewczyny zaginął miesiąc później. Jego zaginięcie zostało zgłoszone wieczorem, 16 stycznia 2003 roku. Podobnie jak Ji Eun, chłopak z dobrymi wynikami ale miał tendencje do sprawiania kłopotów, miał na koncie kilka bójek, podejrzenia spożywania narkotyków. Zaginął bez śladu tak jak jego przyjaciółka. Byli blisko, według zeznań jakiegoś chłopaka. Nie umiem doczytać imienia i nazwiska, akta wyglądają jak wyciągnięte z rynsztoku... - Mruknął i zaczął drapać się po brodzie. Spojrzał za okno skąd widział już zatokę.
- Oh... Dziwna sprawa. Masz już jakiś pomysł?
- Mam. Ale najpierw musimy spotkać się z ojcem tej dziewczyny. Później pójdziemy poszukać rodziców tego chłopaka, tu jest nazwisko. Jung Yi Do, może ojciec tej dziewczyny będzie wiedział gdzie ich szukać.
Jeon skinął mu głowa i spojrzał na nawigację aby zaraz skręcić i wjechać na leśną drogę. Zajęło im niecałe dwadzieścia minut gdy w końcu dotarli na miejsce. Dom wyglądał na dość zadbany, nie powiedziałby ,że luksusowy ale jak na tamten czas, musiał być dość drogi. Czas nie oszczędzał ogrodu a stare i spracowane ręce Pana Ji Geona zapewne nie miały już sił na jego pielęgnacje. Nic nie jest takie samo gdy nasze dziecko znika, a sam Hoon rozumiał to doskonale. Może i nie miał dzieci i raczej mieć ich nie będzie, jednak jego empatia była na tyle duża, że był w stanie odczuwać ten ból z jakim mierzył się starszy.
Oboje wyszli z samochodu i stanęli przed dużą metalową bramą. W niemal grobowej ciszy zadzwonili dzwonkiem. Hoon ściskał w dłoni obie teczki z aktami, licząc ,że być może dowie się czegoś więcej od mężczyzny który do niego napisał.
Siedzieli oboje na wysłużonej kanapie i milczeli. Starszy mężczyzna wyraźnie cieszył się z przybycia sławnego detektywa, to dawało mu nadzieję na poznanie prawdy. Hoon jednak nie był nieomylny i nie chciał dawać temu mężczyźnie złudnych nadziei.
- No więc, Panie Ji Geon... Proszę mi powiedzieć co Pan wie na temat tej sprawy. - Zaczął Hoon a Jeon siedział gotowy z notatnikiem w rękach.
- Wiem tyle co nic.- Odezwał się w końcu bo chwili milczenia. Jego zmęczone życiem oczy wbiły się w twarz młodego i energicznego detektywa Medium. - W zasadzie, tamtego dnia prosiłem ją aby pozostała w domu. Od samego rana czułem, że coś złego się stanie. Ale ona tak bardzo prosiła... Tak bardzo jej zależało. Chorowała, nie była ciężko chora, miała zaledwie infekcję. Chciałem żeby została i wyzdrowiała do końca, nie dawała za wygraną. Była piękna jak jej mama, potrafiła przekonać do swoich racji, jej uśmiech i spojrzenie, roztapiała nawet najbardziej żelazne i zamarznięte serce. Była dobrym dzieckiem, nigdy nie pyskowała, nie kłóciła się ze mną... Nie miała złego towarzystwa. Ciężko pracowała na swoje oceny i obiecała mi, że gdy dorośnie zostanie znanym prawnikiem. - Zamilkł na moment i zamknął oczy by wziąć głębszy wdech, musiał się uspokoić bo znów wspomnienia i nostalgia brały nad nim górę. Sięgnął za siebie aby pokazać im zdjęcia dziewczyny. - Była taka podobna do matki... -Westchnął znów i przetarł oczy dłonią, aby pozbyć się łez.
- Ahjussi... Proszę nie płakać... - Zaczął Jeon ale Hoon go uciszył ruchem dłoni.
- Ahjussi... Powiedz mi, czy twoja córka obawiała się kogoś? Miała wrogów? Zadawała się może z kimś kto mógłby chcieć zrobić jej krzywdę? Przeczytaliśmy akta, nie ma w nich jednak nic konkretnego. Oprócz akt twojej córki, znaleźliśmy też akta niejakiego Jung Yi Do. Znałeś go Ahjussi?
- Nie... Absolutnie, ona nie bała się niczego. Co też nie było niczym dobrym. Kiedy człowiek nie odczuwa strachu, traci na czujności. Nie wiadomo mi nic o tym aby miała wrogów. Ale za to miała dwóch przyjaciół z którymi potrafiła spędzać czas niemal całymi dniami. Jung Yi Di... Zaginął miesiąc po tym jak zaginęła moja córka. Mieszkali kilka domów stąd, na samym skraju. Rodzice tego chłopaka nie żyją, matka popełniła samobójstwo a ojciec się zapił. Żyje tylko jego młodsza siostra, nadal tam mieszka. To był jeden z dwóch jej przyjaciół, nie wiadomo co się z nim stało chociaż chodziły różne plotki... Drugim był Seo Moon Jo. Po tym jak ta dwójka zniknęła, on też zniknął. Słyszałem gdzieś ,że ojciec wysłał go za granicę. Ale plotki tutaj krążyły różne.
- Co to byli za chłopcy? - Zapytał Hoon czując jak jego mózg zaczyna niemal pulsować a jego intuicja wariować. Niemal wywinęło mu żołądek. Coś było na rzeczy ale będzie musiał ułożyć sobie to w głowie nim wysunie pierwszy wniosek.
- Bardzo dobrzy, mili, uczynni. Jeszcze nim zachorowałem przychodzili do nas na obiady, pomagali w ogrodzie, bardzo dbali o Ji Eun, byli dla niej jak bracia. Złego słowa o nich powiedzieć nie mogę, ale jak zniknęła Ji Eun tak Seo Moon trochę oszalał. Sam szalałem ze strachu ale on? Biegał całymi dniami po Suncheon, roznosił ulotki, szukał jej. Ten drugi zaś bardzo się wycofał, wyglądał na dość poruszonego ale nie winie ich za nic, byli młodzi i mieli prawo tak zareagować. - Odpowiedział mężczyzna po czym sięgnął nieco drżącymi dłońmi po herbatę.
- Czy ten cały Seo Moon Jo jeszcze tutaj mieszka? Ktoś z jego rodziny?
- A w życiu... Jeszcze jakiś czas widywałem tu jego ojca. Ale kiedy Seo wrócił z zagranicy więcej ich tu nie widziałem. Jego ojciec miał swoją firmę, nie pamiętam już jak się nazywała. Po zaginięciu Ji Eun nie utrzymywaliśmy kontaktów, byłem zbyt pochłonięty poszukiwaniem dziecka. Chociaż z roku na rok coraz mniej się angażowałem... Coraz bardziej chorowałem, policja również przestała się interesować, ludzie w okolicy zamilkli. Pojawiały się jakieś plotki, ale ciężko było odsiać prawdę spomiędzy bredni i pijackich majaków.
- W porządku, dziękujemy bardzo Ahjussi, to nam dużo pomogło. - Stwierdził Jeon kiedy sam Hoon wciąż milczał a jego wzrok skupiony był na zdjęciu dziewczyny. W końcu odetchnął i wiedziony tylko sobie znanym instynktem zapytał.
- Ahjussi, czy mógłbym zobaczyć jej pokój?
- Oczywiście - Zgodził się od razu i z pomocą dłoni podanej przez Jeona wstał z fotela który zajmował aby poprowadzić ich przez mieszkanie aż do małego pokoju. Widać było ,że nic w nim nie było ruszane. I to dosłownie nic. Miał wrażenie, jakby policja nawet nie przeszukała tego pokoju.
- Ahjussi, czy policja przeszukiwała ten pokój?
- Nie... Nie sprawdzili nic. - Odpowiedział od razu.
- Ahjussi... Nie mam żadnego nakazu przeszukania a załatwienie go zajmie mi trochę czasu więc czy...
- Tak, spokojnie. Proszę abyście się rozejrzeli, sam przeszukiwałem jej rzeczy, szukałem jakiegokolwiek znaku, wskazówki co mogło się stać ale nic nie znalazłem. Możecie szukać, nie przejmujcie się nakazami, macie moją zgodę. - Nieco zaskoczyły go słowa staruszka ale nie narzekał, ten widocznie miał jeszcze odrobinę otwarte serce i umysł na pomoc, Hoon zaś obawiał się, że go zawiedzie. Dlatego wewnątrz siebie podjął decyzję o tym, że za wszelką cenę odnajdzie jakikolwiek ślad, cokolwiek. Musiał odkryć prawdę o zaginięciu jego córki.
Pokój nie wyglądał jakoś niezwykle. Ot, zwykły pokój nastolatki jak ich wiele. Wywołane zdjęcia z aparatu cyfrowego były po przyklejane do ściany, tam gdzieś na półkach znajdowały się płyty, kasety. Książki ze szkoły, fantastyka, kilka naukowych. Wszystko poukładane według konkretnego porządku. Gdyby młoda Ji Eun miała wrócić, zastałaby swój pokój takim jakim go opuściła. Nie nosił śladów opuszczania go w pośpiechu, choć staruszek mówił, że go przeszukiwał to domyślał się, że taki fakt także by został wspomniany. Hoon zaczął przeglądać biurko, szuflady, szafki. Nastolatki lubiły pisać pamiętniki, szczególnie w tamtych latach kiedy jeszcze nie każdy miał internet, komputer, za to zeszyt i długopis bądź ołówek miał każdy. W grobowej ciszy we dwójkę przeglądali wszystko co się dało. Zaglądali do książek i płyt by sprawdzić czy nie ma tam czegoś, kto wie co siedzi w umyśle nastolatki?
- Hyung, zobacz!- Zawołał młodszy na co Hoon odwrócił się w jego stronę. Ten trzymał w dłoni kilka zdjęć, była na nim wspomniana wcześniej trójka. Zaginiona nastolatka i jej dwóch przyjaciół. Patrząc po dacie na odwrocie mogli dojść do wniosku, że zdjęcia zostały wykonane tego samego roku gdy zaginęła dziewczyna. Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się twarzom. Nie zdawali się być przerażeni czy smutni, trójka szczęśliwych nastolatków, nic co mogłoby zaniepokoić zwykłego obserwatora. Przekrzywił lekko głowę i spojrzał na szufladę z której zdjęcia zostały wyjęte. Sięgnął po nóż i przysunął się.
- Co ty wyprawiasz?- Zapytał młodszy nieco skonsternowany. Lec Hoon nie odpowiedział, pochylił się nad szufladą i podważył jej dno nożem, wsuwając jego koniec w dziurkę na samym rogu.
- Czytałeś kiedyś Agathe Christie? W zbiorze opowiadań "Pułapka na myszy" z 1950 roku jest takie opowiadanie, Panna Marple poszukuje zaginionego skarbu ekscentrycznego wujaszka Panny Charmian Stroud i Edwarda Rossitera. A tam, w jego biurku na samym dnie szuflady znaleźli przepis na pieczeń. O tu, zobacz. - Wskazał mu palcem na małą dziurkę wydłubaną nożem. Podważył ją aby unieść dno a pod nim znajdował się stary opasły notatnik, ozdobiony dużą ilością kolorowych kwiatków, malowanych ręcznie przez autorkę.
- Ale... Co to ma do... Co... Jak..- Zaciął się Jeon nie mając pojęcia jak to skomentować. Hoon wskazał brodą na małą biblioteczkę dziewczyny na której znajdował się wspomniany wcześniej zbiór opowiadań.
- Widzisz, mój drogi przyjacielu. Gdyby ta dziewczyna żyła, zapewne bylibyśmy dobrymi przyjaciółmi. Mieliśmy ten sam gust, a ten zbiór znam na pamięć. Już Ci mówiłem, czasami nie wystarczy przeszukać, czasami trzeba się skoncentrować i przewidzieć, myśleć do przodu, rozważać najbardziej absurdalne opcje i miejsca. - Skwitował. - A i pracować nad swoją intuicją i przewidywaniami. Tak coś właśnie czułem , że cię tutaj znajdę.- Mruknął i zanim otworzył pamiętnik postanowił zapytać ojca zaginionej o zgodę. Kiedy wyszedł z pokoju, Jeon stał tak oszołomiony jakby dostał obuchem w głowę.
_______________
* Hyung - Starszy brat - używane przez młodszych mężczyzn w stosunku do starszych mężczyzn.
** Ahjussi - Dużo starszy mężczyzna, powyżej 30 roku życia. Zwrot grzecznościowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro