24. Sprawiedliwość czy zwykłe morderstwo?
02.08.2012 rok
Suncheon, okolice zatoki.
Po zdarzeniach mających miejsce dwa miesiące wcześniej, niektórzy skorzystali na tym bardziej niż mogło się to wydawać. A ten fakt, nie był tak bardzo oczywisty dla wszystkich. Gorący do tej pory temat, ostygł znacząco a życie w mieście wracało do swojego rytmu. Wcześniejsze, bardziej przyziemne problemy wróciły do mieszkańców Suncheon. Wizja upadku pomniejszych rodzinnych interesów wisiała nad całą Zatoką. Krążyły kolejne plotki, nie dające spokoju żadnym mieszkańcom. Deweloperzy już kilka miesięcy wcześniej weszli do Suncheon, wykupując po kolei mieszkańców, obiecując im lepsze mieszkania, apartamenty w wieżowcach które chcieli tu postawić. Część na to przystała na te obietnice a znaczna część społeczności wciąż wyrażała swoją dezaprobatę faktem, że chcą zniszczyć to wszystko co ich rodziny budowały przez wieki.
Najbardziej znienawidzonym w tej sytuacji stał się Kim Sae Bom. Dlaczego ? Ponieważ to on stał za wykupieniem tych ziem. Część już była w ruinie, ciężkie maszyny wjechały rozkopując teren i pogrążając stare, wręcz wiekowe domy. Nie przejmował się ani nie myślał o tym, czy te budynki są zabytkowe. Miał to głęboko gdzieś bo to pieniądze się liczyły, czas się liczył, a nie jakieś sentymenty.
Mimo tego wszystkiego, ludzie chętnie uciekali z Suncheon do stolicy albo miast obok, nie chcąc mieć już nic wspólnego z miejscem w którym w ostatnim czasie działy się same tragedie. Nikt nie miał pewności, kto będzie następny i każdy obawiał się o własne życie. Oczywiście, część z osób mieszkających tam pokładało nadzieję w Kacie, wierząc ,że nie mogą być jego następnymi ofiarami. Licząc od ostatniego tragicznego znaleziska, miejsce miało jeszcze kilka innych zbrodni.
Wielu inwestorów którzy mieli plan wdrozyc tutaj swoje plany wycofało się. Ostatecznie nikt nie chciał aby jego firma znajdowała się w takim miejscu. W samym Incheon codziennie dochodzi do różnych dziwnych zdarzeń, ale nie jest to tak mała i ścisła społeczność jak tutaj. Co za tym szło, plan zrobienia z Zatoki miejsca typowo turystycznego, legł w gruzach. Pozostała niewielka grupa która była pod wpływami samego Sae Boma, opłaceni dość sowicie, uważający,że w zasadzie co to komu szkodzi? Liczyli na spore zyski z tego miejsca. O ile tamci byli ostrożni i wycofali się ze swoich ofert , o tyle ci sądzili,że takie miejsce ma szansę zarobić spore pieniądze. W planach było stworzenie muzeum Kata, sklepiki pamiątkowe, rozpowszechnienie całej tej farsy do mediów krajowych w z zamysłem większych zarobków na legendzie miejskiej. Byli wśród nich tacy, którzy uważali ,że to stek bzdur. Nikt taki nie istniał a fakt,że te konkretne osoby ucierpiały, miał drugie dno. Tym drugim dnem miały być zemsty za oszustwa, porachunki mafijne czy zwady rodzinne. Ale nikt z nich nie brał całej tej sprawy na powaznie.
Z czasem zaczęło się okazywać ,że ten cały biznesmen miał swoje za uszami. O ile nikt nie wywlekał spraw rodzinnych czy prywatnych, o tyle w grę wchodziły przekręty finansowe, budynki które po wybudowaniu nadawały się jedynie do wyburzenia , mieszkania które swoimi warunkami przypominały meliny pijackie, obiecane za kilkanaście milionów niektórym inwestorom. Kamienice które w konspektach wyglądały świetnie a tak naprawdę,były ruinami które można było wyburzyć i postawić tam parking. Ale to jedynie czubek góry lodowej który był znany w środowisku deweloperskim, z racji tego ,że te sprawy nie były szczególnie nagłaśniane, nie każdy o tym wiedział i nie każdy się tym interesował. Szczególnie,że każdemu pasował układ : pieniądze za dom, bądź nowe luksusowe mieszkanie za sprzedaż domu z działką. Nie narzekano, wiele z rodzin chciało się wyrwać z tego miejsca i zacząć nowe życie w Seulu, Busan czy Incheon. Tam gdzie akurat mieli wolne mieszkania, tam kierowali samych zainteresowanych. Nikt jednak nie powiedział,że równowartość tych miejsc jest conajmniej o połowę niższa niż wartość ich ziem w Suncheon. Ze szczególnym uwzględnieniem ziem uprawnych, których wartości liczone były w setkach milionów. Można by uznać, że ci ludzie byli zwyczajnie głupi, wierząc tym osobom, ale trzeba też na to spojrzeć z drugiej strony, niektórzy z nich byli zadłużeni i taki zastrzyk gotówki ratował ich od wielu problemów, nie można ich winić za to,że byli prostymi ludźmi, chcącymi po prostu żyć w spokoju, wybierając zapłatę zamiast ubóstwa i ścigających go wierzycieli.
W pewnym momencie jednak ten cały przekręt wymknął się spod kontroli. Osoby które dostały gotówkę, niezbyt się tym interesowały, układając sobie życie w zupełnie inny sposób i innych warunkach. Zaś ci którzy zgodzili się na wymianę , nie było tak zachwyceni. Jak było wspomniane wcześniej, te luksusowe apartamenty jako zadośćuczynienia po wykupieniu ziem, wiele z luksusem i apartamentami nie miały wspólnego. Kupione za bezcen i oddane za darmo naiwnym, biednym ludziom którzy sądzili, że zrobili interes życia. Ale na tego rodzaju oszustwach się nie kończyło. A co z tymi, którzy dostali klucze do mieszkań, umowy , ale te mieszkania nigdy nie istniały? Gdy zajeżdżali na miejsce z całym dorobkiem życia, znajdowało się na polu, dosłownie na pustym polu. Albo zdarzały się sytuacje, gdy faktycznie, dom istniał czy mieszkanie, ale ktoś tam już mieszkał. Nie było mowy o wyprowadzce a umowa podpisane przez poszkodowanych były nieważne. Czego też nie sprawdzili zanim się na to zgodzili. Ilość osób które popełniały samobójstwa z tego powodu była zatrważająco duża, i nie były to pojedyncze przypadki, wiele z nich, było samobójstwami rozszerzonymi*. Więc w tamtym okresie protesty wzrosły na sile, mężczyzna był wyklinany, ludzie atakowali go czym tylko się dało, rzucali w jego samochód kamieniami, próbowali sami pozbyć się tego który zaburzył życie w mieście, które nie tak dawno było spokojne, wolne od kłótni i przestępstw. Tłum wściekłych ludzi napierał na każdą próbę budowy, niszczyli sprzęty budowlane nie przejmując się kosztami. Uważali , że należy im się sprawiedliwość. Tłumnie zaczęli nawoływać Kata, nie mieli pojęcia kim jest ta zamaskowana osoba, ale był jedynym na którego mogli teraz liczyć. Policja umywała ręce a prawnicy milczeli, nikogo nie obchodził los tych ludzi, którzy zostali oszukani, ani tych, którzy zginęli odbierając sobie życie z bezsilności i sytuacji, w jakiej się znaleźli.
Noc z 1 na 2 sierpnia miała przynieść nowe wieści i jednocześnie odpowiedź od samego zainteresowanego. Skoro sytuacja w Suncheon wyglądała tak niepokojąco, mężczyzna nie mógł pozostać na to głuchy i obojętny. Przez chwilę nie był obecny w mieście ale gdy wrócił, napotkał chaos. Dlatego też postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Dostanie się do tego dupka nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. Ochrona i niezliczone ilości kamer w miejscu jego przebywania utrudniały zadanie. Musiał więc wywabić go na zewnątrz. Wystarczył jeden telefon, przedstawienie się i propozycja inwestycji aby ten idiota wybiegł na dwór w kompletną ciemność. Mężczyzna obserwował go z pomiędzy drzew jak ten kręcił się w miejscu, szukając swojego rozmówcy. Nie potrwało to długo, w szyi Booma zaraz znalazła się igła ze strzykawki. Chwilowe zaskoczenie i strach szybko ustąpiły miejsca dezorientacji, po chwili już był nieprzytomny.
Dalsze losy mężczyzny nie są do końca znane, ciężko było jednoznacznie określić co tak naprawdę było przyczyną śmierci tego, który według opinii publicznej zasługiwał na najbardziej drastyczną śmierć. O godzinie 6 rano, mężczyzna idący z psem na spacer zastał makabryczne widowisko. Po środku polany stał ustawiony krzyż, odwrócony krzyż na którym zawisł sam Boom. Choć w pierwszej chwili nie było to oczywiste w żaden sposób, twarz człowieka zmienia się po śmierci i bywa, że trudno jest ją rozpoznać. Twarz nosiła ślady nacięć, jakby po ataku nożownika. Klatka piersiowa została nacięta, linia wiodła od obojczyków aż do pępka. Płaty skóry były rozciągnięte i uwieszone na żyłkach przyczepionych do całej tej dziwnej konstrukcji. Płaty skóry z pleców również zostały rozcięte i naciągnięte. Dawało to wrażenie skrzydeł, jakie ten mógłby posiadać. Smród krwi niósł się naprawdę mocno i na dalekie odległości. Pod całym krzyżem znajdował się mały ołtarz, wykonany z kilku zbitych desek. Na nim zaś, krew, wnętrzności i wciąż palące się świece. Wielki, metalowy znak karmy był wbity w sam środek bebechów tego faceta. Wzbudziło to niejako podziw jak i przerażenie w całej społeczności. Ale czy nie tego właśnie chcieli? Pragnęli krwi, sprawiedliwości, więc ją dostali. Sprawa ta odbiła się szerokim echem w mediach krajowych, poza granicami kraju dotarła również do innych państw, siejąc niesamowity zamęt. Po tym, Kat już więcej nie pojawiał się w mieście. A jakiekolwiek pragnienia sprawiedliwości, bardziej czy mniej spektakularnej, były ignorowane. Z czasem, cała sylwetka Kata stała się jedynie miejską legendą. Czymś czym straszono dzieci, szczególnie kiedy te robiły coś nieodpowiedniego.
***
Zapadła tak głęboka cisza i konsternacja, że trudno było to jakkolwiek obejść. Hoon do tej pory myślał, że to tylko brednie a jednak... Ktoś taki faktycznie istniał. Wyglądało na to, że wrócił. Albo znalazł naśladowcę, który świetnie się bawi. Hoon zamrugał dwa razy i otrząsnął się z całego tego letargu w jakim się znalazł.
- Więc.- Zaczął i nim zdążył skończyć swoją myśl, Jeon odezwał się widocznie zadowolony z siebie.
- Widzisz? Mówiłem ci! A ty nie chciałeś mi wierzyć. - Prychnął pod nosem a sam Hoon spojrzał na niego spode łba, zastanawiając się, czy ten moment to odpowiedni moment na tego typu oskarżenia czy kłótnie. Nie wierzył, kto na dobrą sprawę uwierzyłby w takie banialuki przeczytane na stronie internetowej? Zmierzył go wzrokiem i zupełnie ignorując ten krótki wywód wstał z miejsca. Sięgnął po przygotowane mu kopie akt i wcisnął je sobie pod pachę aby łatwiej zebrać resztę rzeczy.
- Muszę odpocząć od tego miejsca. Mam wrażenie ,że wysysa ze mnie całą energię jaką kiedykolwiek miałem. - Skwitował i sięgnął po telefon, musiał zadzwonić w kilka miejsc. A szczególnie do Sang Ji który w końcu obiecał mu pomóc. Ale ten z jakiegoś powodu nie odbierał w ostatnim czasie telefonu. Westchnął cierpiętniczo i pożegnał się z młodszą, kierując do wyjścia.
- Muszę wrócić do domu, po tym co przeczytałem, poczułem się wyjątkowo przytłoczony. - Mruknął czując natłok myśli w głowie i dziwny ucisk, jakby ktoś położył mu na głowie coś wyjątkowo ciężkiego. Nie było to bolesne, jednak wyjątkowo niekomfortowe. Męczące, niepokojące, denerwujące. Spojrzał w stronę tej dwójki a jego wzrok stał się na moment zamglony.
- Co jest..- Mruknął i machnął dłonią jakby próbował chwycić się Jeona. Ten jednak rozpłynął się w powietrzu a wokoło panowała dziwna mgła. Spojrzał na swoje dłonie, te brudne od krwi zupełnie zbiły go z tropu. Bo co musiało sprawić, że miał dłonie ubrudzone krwią? Czy lunatykował? Znów rozbił sobie nos albo , ten nos rozbił mu ktoś inny? Nic się tu nie zgadzało, nie bolał go nos a już na pewno nie czuł, żeby krew leciała mu po twarzy. Jego uszy rozdarł przeraźliwy, męski krzyk. Obrócił się gwałtownie, pośród ciemności dostrzegając granicę lasu. Znajome miejsce, wyglądało to naprawdę znajomo. Czy już kiedykolwiek tutaj był? Nie miał co do tego wątpliwości, że był tu chociaż raz. Zmarszczył brwi i ruszył w kierunku miejsca, z którego do jego uszu dobiegł krzyk. Wyjął instynktownie broń z kabury i wycelował przed siebie, mając się na baczności. Była ciemna noc, on był najwyraźniej pozostawiony samemu sobie. Gdzie była Kyum? Gdzie był Jeon? Nieco przerażony szedł przed siebie, jego dłonie drżały, bał się ciemności i nie było to jakąś wielką tajemnicą. Nie wiedział kiedy, ani jak, znalazł się na polanie. Przed nim znajdowała się wysoka ciemna postać, gdy wykonał krok w przód, dostrzegł kolejne znajome mu widowisko. Ten krzyż... Zmarszczył brwi i wrzasnął.
- Moon Joo! - Mężczyzna nie zareagował, zupełnie tak jakby nie słyszał jego głosu. To sprawiło, że zdał sobie sprawę, że wcale nie znajdował się tam naprawdę. Była to kolejna wizja, która tym razem pochłonęła go całkowicie. Ale czemu akurat tutaj? Czemu teraz? Nie był pewien. Ale pewien był tego, że musiał poznać tożsamość tego który stał przed nim. Zacisnął szczęki i pod wpływem silnego oporu, powoli zbliżył się do niego. Złapał go za ramię, na co ten zareagował odwracając twarz w jego stronę. W oczach mężczyzny pojawił się dziwny błysk. Sięgnął dłonią do materiału ukrywającego jego twarz, odsłaniając szeroki, szyderczy uśmiech.
- W końcu mnie znalazłeś. - Odparł i zaśmiał się w głos. A śmiech ten był tak głośny, że przeszywał uszy Hoona, sprawiając mu ból, silny dyskomfort.
- Gnoju...- Sarknął pod nosem młodszy i zamachnął się by wymierzyć mu cios. Nie spodziewał się jednak, że ten cios zostanie zablokowany. Wyższy, złapał go za nadgarstek a jego brwi poruszyły się lekko, unosząc do góry.
- Uważaj na słowa. Wiem gdzie jesteś. - Przysunął wargi do jego ucha, by wyszeptać mu wprost do ucha. - Idę po ciebie. - Po tym w jego uszach coś zaczęło dudnić. Brzmiało to jak ktoś biegnący po drewnianym podeście, odwrócił twarz w kierunku tego odgłosu, jego oczy oślepiło jasne, jaskrawe światło. Zupełnie tak, jakby ktoś włączył reflektor. Uniósł wolną dłoń aby zakryć swoje oczy i uchronić je przed oślepiającym światłem.
- Idę po ciebie. - Rozbrzmiało znów w jego głowie, przeplatając te groźbę głośnym chrapliwym śmiechem. Znów, dźwięk rozpędzonych kroków zaczął go osaczać z każdej strony, jakby ktoś biegał wokół niego. W końcu , dopadł go uderzając prosto w sam środek brzucha i rzucając w przestrzeń.
- Już jadą, nie martw się, nie panikuj. - Odparł znajomy mu głos. Gdzieś w tle słyszał mieszaninę głosów, męskiego, żeńskiego, nie potrafił ich rozpoznać, choć ich tembr zdawał się być mu wyjątkowo znajomy. Tkwił gdzieś pomiędzy światem zewnętrznym a własną świadomością, wizją w której na moment utkwił, nie wiedząc kiedy ani jak się tam znalazł. Znów stracił na moment kontakt z rzeczywistością, znajdując się w dziwnym pomieszczeniu. Było białe a po środku stało drewniane, stare krzesło. Obejrzał się za siebie, słysząc niepokojący szelest a kiedy wrócił wzrokiem do pierwotnego miejsca, to zmieniło się diametralnie. Stał pośrodku ciemnego lasu, w nocy jak się domyślił bo panowała ciemność. Krzesło nadal stało pośrodku a na nim siedział mężczyzna ubrany w czerń. Wpatrywał się w niego dość intensywnie, tak jakby samym spojrzeniem chciał przewiercić go na wylot. Pochylił się do przodu, wspierając łokcie na swoich kolanach, gdy znów zsunął maskę, twarz była zupełnie inna, nie pasująca kompletnie do ciała, sylwetki. Podstarzała, pomarszczona ze śladami siwizny na brwiach czy wąsie. Mężczyzna na przeciw podniósł się i nie podszedł, ale znalazł się nagle przed nim. Rozpiął czarną bluzę i sięgnął pod brodę, zdejmując z twarzy skórę. A przynajmniej w pewnej chwili tak to wyglądało, jakby zdzierał własną twarz. Po tym, ukazała mu się o wiele młodsza, niemal dziecięca twarz którą również zdarł z siebie. Zaczynał się śmiać, zdzierając z twarzy kolejne maski, nie miał nawet okazji przyjrzeć im się dokładnie ale mógł stwierdzić z dużą łatwością, że nic w życiu nie przeraziło go bardziej niż to.
- Tracimy go!- Usłyszał stłumiony wrzask gdzieś wokoło siebie. To sprawiło, że otrząsnął się i nerwowo zaczął rozglądać. Cały ten trans w jaki wpadł, to było tak niepokojąco dziwny. Krzyki, słyszalne jak spod wody, wrzaski, pisk maszyn. Spojrzał na mężczyznę który stał wciąż przed nim, śmiejąc się w głos.
- ZDYCHAJ, teraz twoja kolej! - Wrzasnął i kopnął młodszego w sam środek brzucha. Wpadł w wodę, której nie mogło tutaj być, bo przecież wcześniej by ją zauważył ,prawda? Widział tylko jak światło zanika coraz bardziej, im bardziej tonął i zagłębiał się w tę toń. Woda otaczała go zewsząd a dziwny paraliż ciała nie pozwolił mu na choćby próbę ratunku z tego co właśnie doświadczał. Przed sobą dojrzał błysk, jeden, drugi i kolejny. Jego ciało przeszło dziwne mrowienie i uczucie pieczenia na torsie nie ustawało.
- 1, 2 ,3...- Usłyszał a za chwile do jego uszu dobiegł trzask. Dziwny, zupełnie nieznajomy. Spadł na dno, tracąc resztki świadomości, gdy nagle padł na coś twardego a woda zniknęła. On zaś był cały mokry, bolała go klatka piersiowa i mózg. A przynajmniej takie wrażenie odnosił, że jego mózg najbardziej na tym ucierpiał.
Tak bardzo nie chciał żyć, że poddał się nim zaczął walkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro