18. Znikające dowody.
Hoon wszedł do gmachu z nieco poprawionym nastrojem. Było mu niezwykle miło, że SangJi dał mu prezent z okazji urodzin. Nic nie mógł poradzić na to, że jego nastrój mimo to był średni. Szedł korytarzami ze wzrokiem wbitym w ziemię, nie mógł powstrzymać tego nieprzyjemnego uczucia jakie się w nim powoli rodziło, gdy pokonywał kolejne schody w górę. Zasadniczo, mógłby udać się tam windą, jednak będąc w tak silnych, mieszanych emocjach musiał to zwyczajnie rozchodzić. Również towarzyszyło mu mrowiące poczucie niepokoju, nie był do końca pewny z jakiego powodu pojawiło się ono akurat teraz, jednak nie mógł odeprzeć tego wrażenia. W końcu wspiął się na górę i ruszył wolnym krokiem w kierunku nowej siedziby. Gdy wszedł do środka, wszystko wyglądało tak jak zawsze. Nawet nie liczył, że ktokolwiek będzie pamiętać o jego urodzinach. Może nawet liczył, że nikt nie będzie pamiętał, by mieć tego dnia święty spokój. Dobra mina do złej gry, to zawsze mu się udawało. Choć w poprzednich latach, sam Hwan witał go w drzwiach z tortem, nawet śpiewał mu sto lat. W tym roku już na to nie liczył. Jedyne na co liczył, to na to, że spłonie w ogniach piekielnych. Usiadł ciężko przy swoim biurku i przesunął po nim wzrokiem. Te zdawało mu się pozostawać w nieładzie, z powodu kilku przesuniętych długopisów. Poprawił je zaraz, układając wszystko niemal od linijki. I choć tej linijki fizycznie nie miał, to można by rzec, że miał ją w oczach. Poprawiał z uporem maniaka kolejne przedmioty aby zachować swój ład. Gdy coś było ułożone nie w ten sposób, miał wrażenie, że rozsadzi mu mózg. Terapeutka mówiła mu, że to na tle nerwowym, że być może jest neurotykiem. Ale Hoon nie uważał tak, nie sądził aby miał jakiekolwiek cechy osobowości neurotycznej. Już od tego, wolał określenie dziwaka. Choć jego dziwactwa mogą przybrać z czasem rangę tych rodem detektywa Monka*. Nie do końca miał pewność czy jego zaburzenia są jeszcze obsesyjno-kompulsyjne** czy to jedynie przejaw osobowości ***anankastycznej. Terapeutka coraz bardziej go zawodzi i frustruje, ma wrażenie, że ta nie potrafi dokładnie wykonać swojej pracy. Denerwujące było dla niego to, jak niedbale momentami podchodziła do całej rozmowy. Zazwyczaj mówi, że jest coś możliwe, że jest jakaś możliwość. Nigdy nie mówi nic konkretnego a brak świadomości Hoona wpływa na niego niezwykle negatywnie, doprowadzając go do fal frustracji. Dlatego, zrobił sobie przerwę i póki co nie pojawił się od tamtej chwili na terapii. A powinien, choć bardziej zdecydowany jest zmienić lekarza i terapeutkę niż znów wrócić do tej kobiety i słuchać kocopołów. Bo przecież, nie jest aż tak skomplikowanym człowiekiem, aby ktoś z kilkunastoletnim stażem w psychiatrii, mający papiery w dziedzinie psychopatologii nie był w stanie go zdiagnozować, często powołując się na traumy z dzieciństwa których niby, rzekomo nie jest świadomy. Bzdury, bezdenne bzdury których nie potrafi znieść a na samą myśl o tym, że miałby tego słuchać, rośnie w nim frustracja. Dłonie młodszego zaczęły nieznacznie drżeć a noga poruszać się nerwowo, wystukując głuchy rytm w powietrzu. Skupił swój wzrok na ołówku, odpływając w odmęty własnych myśli, nie wiedział czemu akurat teraz jego umysł wkroczył na ten rejon, ten który wewnętrznie doprowadza go do frustracji. Wspomnienie swojej psychiatry również go drażniło, to jak patrzyła na niego w milczeniu i kręciła głową. Sam nie rozumiał, jak jeden człowiek mógł mieć tyle zaburzeń. Po ostatniej terapii gdy dostał epikryzę****, myślał, że wysadzi cały ten budynek. Dobrze pamiętał całą listę, nerwica natręctw, depresja, zaburzenia odżywiania mieszane, rozdwojenie osobowości, skłonności do autoagresji, skłonności suicydalne, natrętne myśli i skłonność do samo destrukcji. Raz gdy usłyszał od swojego terapeuty na terapii, że ma skłonność do zadręczania siebie natrętnymi myślami, miał ochotę uderzyć go w twarz. To wszystko brzmiało tak, jakby sam sobie to wymyślił i znęcał się nad sobą. Ale co on mógł poradzić, że tak bardzo chciał umrzeć, że aż nie chciało mu się żyć i funkcjonować. Ostatnim razem dopisano mu do dokumentów, możliwość odchyleń w osobowości, stworzenie nowej. A posiadał ich kilka. Choć te nie objawiały się jakoś szczególnie drastycznie czy charakterystycznie jak na filmach, to w jego zachowaniu czy słowach jakie mówił, można było dostrzec zupełnie odmienne osobowości. Zaburzenia dysocjacji, niemal by o tym zapomniał. Im dłużej myślał o tym wszystkim tym bardziej się irytował, gorąco rozchodziło się po jego wnętrzu a dłoń drżała bardziej, noga poruszała się bardziej nerwowo aż nie uderzył dłonią w stół. Sarknął coś pod nosem i uniósł wzrok a przed nim stał sam Jeon. Ile czasu patrzył na niego w ten sposób? Najpewniej, ten również będzie miał go za dziwaka. Nie byłby tym faktem szczególnie zdziwiony. Raczej byłby zaskoczony, gdyby w oczach młodszego przyjaciela był kimś zwyczajnym. Jednak z tą etykietą jaką miał, nie było to możliwe. Nie było to kompletnie możliwe a myśl o takiej sytuacji, zdawała się być kompletnie nierealna.
- Czemu tak na mnie patrzysz?- Zapytał w końcu kiedy ich spojrzenia się zetknęły.
- Sam nie wiem.- Odparł Jeon po chwili, jakby zapomniał po co właściwie tu przyszedł. Popatrzył na niego pustym wzrokiem i dopiero chwili lekko podskoczył jakby sobie przypomniał.
- Właśnie, już wiem. Dotarłeś wczoraj bezpiecznie do domu? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Martwiłem się, czy coś ci się nie stało. - Mruknął i usiadł na przeciwko niego przy swoim biurku. Włączył komputer a wzrok Hoona skierował się na linię, łączącą ich biurka. Rzeczy należące do Jeona nieco wystawały poza tę linię. To powoli podburzało wnętrze i tak sfrustrowanego już wystarczająco mężczyzny.
- SangJi mnie odwiózł.- Rzucił krótko i sięgnął po linijkę. Dość długą i grubą.
- Sang Ji? Ten Sang Ji?- Zapytał Jeon zupełnie zaskoczony. Z opowieści Hoona kojarzył kim był ten facet ale nigdy jakoś nie miał okazji poznać go na żywo, nawet nie był pewien czy gdziekolwiek go spotkał. - Hyung co ty robisz...- Zapytał skonsternowany kiedy Hoon wbił linijkę w szparę między ich biurkami i zaczął energicznie przesuwać nią na boki, tym samym odsuwając ze swojego biurka rzeczy młodszego. To doprowadzało go do wrzenia. Z biurka Jeona spadła kuweta z dokumentami i pojemnik na ołówki. Nie pamiętał kiedy ostatni raz widział swojego przyjaciela w takim stanie, nie podobało mu się to jakoś specjalnie.
- Robię to co trzeba. Tak powinno być.- Rzucił pod nosem i na tyle mocno poruszył linijką, że ta pękła w pół. To jak zachował się Hoon przyciągnęło wzrok reszty załogi ale nikt nic nie powiedział. Można rzec, że w jakimś stopniu przywykli do takich widoków. Bo to, że linijką odgradzał się od biurka Jeona to było nic, raz przewrócił całe biurko w przypływie frustracji, rozwalając tym samym sprzęt firmowy. Zabrał linijkę i wrzucił ją do kosza. Mimo, że w jakimś stopniu to go zaspokoiło, to musiał jeszcze dłonią zrzucić dokumenty na ziemię. Dopiero wtedy poczuł się spokojniejszy. Wstał z miejsca obrażony niczym dziecko i bez słowa opuścił pomieszczenie. Wewnątrz zapadła cisza a sam Hwan wyszedł dopiero po chwili, żeby sprawdzić zamieszanie. Jednak prowodyra zamieszania już tu nie było. Zniknął, udając się na dach. Wzrok Hwana skierował się na Jeona a ten przepraszająco pochylił głowę. Zawahał się czy iść za nim, ostatecznie jednak wrócił do swojego gabinetu.
Hoon znalazł się na dachu i pierwsze co zrobił, to wydał z siebie okrzyk. Głośny, rozdzierający gardło. Krzyczał aby wyładować swoją złość, frustrację która pulsowała mu w mózgu i przyprawiała o ból wnętrzności. Cały się trząsł, zdenerwowany. Z całej siły uderzał pięścią w ścianę, uderzał mocno, szybko i z pełnią furii, rozwalając sobie przy tym kostki. Nie musiał długo czekać aż jego dłoń zajęła się krwią, krzyczał, klął, zmieniając rękę i wyżywając się na niewzruszonym przeciwniku. Jeon wpadł na dach i złapał mężczyznę za ręce zakładając mu je do tyłu. Docisnął go do ściany i obezwładnił.
- Już spokojnie hyung. Krzycz, krzycz. To ci pomoże. - Powiedział spokojnym głosem a Hoon wciąż krzyczał i przeklinał, wszystko, wszystkich. Nim zdołał uderzyć głową w mur, Jeon podłożył mu rękę i odchylił jego głowę. Nie mógł pozwolić aby jego przyjaciel sam siebie zranił. Szczególnie, żeby zranił sobie głowę, która od jakiegoś czasu wystarczająco była poszkodowana. - Już spokojnie... - Szeptał a sam Hoon powoli słabł i jego frustracja malała. Teraz frustrację zamienił żal i smutek, ból który wypełniał go od środka. Na tyle mocno, że nawet ból dłoni nie był aż tak straszny w jego odczuciu.
W końcu opadł i ukląkł na ziemi, opierając czoło o lodowatą ścianę. Oddychał ciężko, czując się żałośnie i bezsilnie w tym wszystkim. Jeon w milczeniu ujął jego dłoń i zaczął ją obmywać, zabrał ze sobą apteczkę z gabinetu Hwana. W ciszy opatrzył jego dłonie i uniósł się aby go objąć, przytulając do swojego ciała dość mocno. Gładził jego plecy i kark, poklepując go co jakiś czas i szepcząc by ten się już uspokoił, że wszystko jest w porządku.
- Hyung, co się stało?- Zapytał po dłuższej chwili, choć domyślał się co spowodowało w nim taką dużą fale frustracji.
- Hwan mnie olał...- Wyszeptał i pociągnął nosem lekko. Klęczał tak, oparty czołem o bark młodszego. Słyszał tylko jak ten ciężko wzdycha. - Wiem, że jestem żałosny. Nie powinienem się w to nigdy mieszać...
- To nie twoja wina Hyung. Zwyczajnie nie potrafi docenić tego co ma. Ciągle wodzi cię za nos... - Wyszeptał i westchnął znów, nie do końca wiedząc co poradzić na ten stan rzeczy. Najchętniej poszedłby i skopał mu dupę. Ale nie był na tyle odważny co Hoon, dla niego mogłoby to się skończyć marnie. Może nawet tragicznie.
- Wczoraj pojechałem na miejsce zbrodni...- Zaczął i otarł oczy o rękaw swojej bluzy.- Sang Ji też tam był, zabrał mnie później do siebie...- Wyszeptał i zmarszczył brwi. - Zgodziłem się do niego wrócić i powinienem się cieszyć a czuję tak niesamowitą złość, to wszystko tak cholernie mnie boli.- Zająknął się i pokręcił głową zupełnie zmęczony tym wszystkim.
- Ja wiem Hyung..- Powiedział cicho Jeon i poklepał go pocieszająco po plecach. - Nie przejmuj się. Wiesz jaki jest dziś dzień?- Zapytał młodszy chcąc zmienić jakoś temat rozmowy.
- Jaki? - Zapytał mrukliwie.
- Twoje urodziny hyung. Chciałem zrobić ci niespodziankę na koniec pracy ale... Skoro jesteś w takim nastroju to powiem ci teraz. Zamówiłem dzisiaj miejsce w DanBam, napijemy się, może jakieś karaoke? Zjemy coś dobrego... Noona Kyum też ma przyjść. - Z ust Hoona uciekło ciężkie westchnienie i lekko pokiwał głową. W zasadzie nie pomogło mu to w żadnym stopniu ale jeśli szło o upicie się, to dzisiaj bardzo chętnie.
- Dziękuje...- Szepnął mrukliwie i wtulił się w ciało przyjaciela, powoli uspokajając swoje niezbyt przyjemne myśli. Odsunął się od niego i sięgnął po papierosy. Zapalił jednego i usiadł na betonie, opierając się o ścianę. Był blady a jego oczy nieco zaszklone. Zdawały się być wyjątkowo smutne. O ile zawsze takie były o tyle teraz można było odnieść wrażenie, że teraz stały się jeszcze bardziej przygnębiające. Zapadła cisza w której trwali, ta pomogła starszemu jakoś sobie ułożyć to wszystko w głowie. Wciąż nie był szczególnie zachwycony obrotem spraw, ale przynajmniej mógł w większym bądź mniejszym stopniu wyładować pokłady złości. O ile wcześniej miał w sobie ładunek który wprawił go we frustrację i złość, o tyle teraz nie czuł nic. Pustka, tylko to teraz epatowało i wypełniało jego całego. Obezwładniające uczucie odebrało mu mowę na najbliższe kilka, może kilkanaście minut.
- Sądzę, że powinienem wrócić do pracy. - Rzucił Hoon a Jeon nie odpowiedział nic, jedynie przyznał mu rację skinieniem głowy. Podniósł się jako pierwszy a później podał dłoń starszemu przyjacielowi, aby ten mógł wstać. Choć złapanie go za dłoń spotkało się z cichym sarknięciem z jego strony, najpewniej dopiero teraz gdy adrenalina opadła, dotarło do niego jak wielki błąd popełnił.
Razem z Jeonem skierował swoje kroki na dół do archiwum. Musiał coś sprawdzić, szczególnie,że chciał omówić tę sprawę z przyjacielem. Milczący zeszli niemal do piwnicy i zniknęli między półkami z aktami. Przeszli kilka metrów dalej aby znaleźć najnowsze pudełka z dowodami do świeżych spraw. Zdjął je z góry i postawił na stoliku a gdy otworzył, nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- Co jest do cholery...- mruknął i zamrugał kilkukrotnie. - Jak to w ogóle możliwe... - wsadził dłoń do pudełka które niemal świeciło pustkami. Mając na dłoniach lateksowe rękawiczki przeglądał to co znajdowało się w środku.
- Co się stało Hyung?- Zapytał Jeon stojący od jakiegoś czasu u jego boku,nie rozumiejąc całej sytuacji. Pudełko jak pudełko, nie widział w nim nic szczególnego czy podejrzanego. Hoon domyślał się,że ten niezbyt rozumie powagę sytuacji dlatego odchylił na moment głowę i przymknął oczy biorąc głęboki wdech. A gdy zamknął je całkowicie, mógł zobaczyć coś dziwnego. Nie widział kto, ale widział dłonie które odziane w grube rękawiczki podmieniły listę dowodów. Otworzył oczy a ta wizja która go nawiedziła, przyprawiła go o dreszcz. Sięgnął po teczkę wewnątrz i spojrzał na listę. Faktycznie , to co było tam wpisane i podpisane przez prokuratora znacznie różniło się od tego co widział, gdy był na miejscu zbrodni.
- Wczoraj po tym naszym... Spotkaniu, dostałem wezwanie na miejsce. Sprawa była prosta i oczywista, młody chłopak został uduszony i upozorowano samobójstwo. A tu , nie ma nic co by na to wskazywało. Wszystkie istniejące wczoraj dowody właśnie zniknęły. Byłem tam z SangJi, spisaliśmy raport. On też jasno stwierdził,że było to zadzierzgnięcie...- umilkł i zaczął przeszukiwać teczkę a gdy znalazł dokument, ten różnił się znacznie od tego który wczoraj spisywał.
- Naprawdę?- Zapytał samego siebie na głos i wbił wzrok w dokument. - Jak bardzo bezczelnym trzeba być żeby...- zaczął i umilkł dopiero teraz dostrzegając pieczątkę na jej wierzchniej części. Sprawa została zamknięta.
- Jesteś pewien ,że tak było? Trochę wczoraj piliśmy... Też miałeś ciężki wieczór... Może ci się zdawało?- Zapytał niepewnie a Hoon z uporem maniaka milczał. Wyjął telefon aby zrobić zdjęcia tego co miał.
- Hyung...- Zaczął młodszy a starszy uciszył go gestem dłoni.
- Musimy się nad tym poważnie zastanowić, kto miałby interes w maskowaniu takiej sprawy. - Oboje spojrzeli na siebie w wymownym milczeniu po czym Jeon rzucił.
- Zadzwonię po Noone...- po tych słowach zniknął z pomieszczenia. Hoon sięgnął po swój telefon i zastanowił się przez chwilę. Wybrał numer SangJi, jednak ten nie odebrał a włączyła się jedynie sekretarka.
Wyszedł powoli z pomieszczenia i udał się schodami na górę. Ruszył korytarzem w kierunku swojego biura kiedy na raz się zatrzymał. Widząc Hwana i SangJi na przeciwko siebie poczuł jak przechodzi go nieprzyjemny dreszcz.
_______________________________________
* Detektyw Monk - Ze względu na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne przesadnie dba o porządek i higienę. Zawsze zabiera ze sobą w podróż własne . Unika kontaktu fizycznego z innymi, dlatego po podaniu ręki drugiej osobie wyciera dłoń wilgotną chusteczką. Pije jedynie wodę „Sierra Springs". W odcinku „Pan Monk jedzie do Meksyku" prawie umarł z odwodnienia, gdyż nie mógł znaleźć wody tej marki, w efekcie czego nie pił nic przez 36 godzin.
W jednym z odcinków doznał szoku na skutek spowodowanego przez nieporządku i zapomniał ludzkiej mowy.
Dwie największe traumy jego życia to: opuszczenie przez ojca i śmierć ukochanej żony, Trudy.
** Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne - zaburzenie psychiczne, w którym osoba odczuwa potrzebę wielokrotnego wykonywania pewnych czynności (zwanych „kompulsjami") lub ma pewne powtarzające się myśli (zwane „obsesjami"). Osoba w ten sposób zaburzona nie jest w stanie kontrolować ani tych myśli, ani czynności dłużej niż przez krótką chwilę. Do powszechnych kompulsji należy mycie rąk, zliczanie przedmiotów i sprawdzanie, czy drzwi są zamknięte. Niektórym może być trudno wyrzucać rzeczy. Te czynności występują do tego stopnia, że mają negatywny wpływ na codzienne życie danej osoby. Zazwyczaj zajmują one ponad godzinę dziennie. Większość dorosłych zdaje sobie sprawę, że takie zachowania nie mają sensu.
*** Osoba anankastyczna jest stale skoncentrowana i napięta, co przejawia się w jej sposobie poruszania i mówienia. Odczuwa wewnętrzny przymus postępowania wedle ściśle określonych procedur. Ma potrzebę ujęcia wszelkich spraw oraz zjawisk w sztywne ramy, a sprawy interpersonalne są dla niej czarno-białe. Jest mocno przywiązana do norm społecznych, a osoby, które nie są równie sumienne i nie przejmują się normami postępowania w takim samym stopniu, mogą wywołać złość i krytykę. Anankaści odnajdują się w powtarzalnych czynnościach, lecz nie potrafią reagować elastycznie, np. biorąc udział w spontanicznych zabawach. Codzienne relacje osoby anankastycznej mogą mieć charakter formalny i być utrzymywane w poważnym tonie, mogą też nie reagować rozbawieniem w sytuacjach, w których inni tak reagują.
Typowymi cechami tych zaburzeń jest potrzeba osiągnięcia perfekcjonizmu i kontroli. W przypadku braku możliwości osiągnięcia takiego stanu, osoba taka może popadać w złość i frustrację
**** Epikryza – termin medyczny, służący do określenia analizy postępowania lekarskiego, wydawanego po zakończeniu całego postępowania z chorym na wszystkich etapach procesu diagnostyczno-leczniczego. Obejmuje więc zwięzłe podsumowanie danych z: wywiadu lekarskiego, badania przedmiotowego, badań dodatkowych, leczenia,
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro