Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Oszukany.

Trasa z Suncheon do Seulu okazała się niebywale krótka,  z temperamentem i ciężką nogą Hoona okazała się wręcz ekspresowa. O ile Hwan sam nie raz jechał szybko o tyle nie na tyle na ile młodszy. Całą drogę napięty trzymał się rączki przy drzwiach,  czując zimny pot na karku. Wydał z siebie ciężkie westchnienie kiedy znaleźli się w stolicy. Telefon Hoona rozdzwonił się,  na ekranie wyświetlił się numer Baeka. Zaraz wcisnął zieloną słuchawkę a w samochodzie rozgrzmiał wściekły głos szefa.

- Nie wiem co ty do cholery wymyśliłeś, ale mam nadzieję, że wiesz co robisz. Zostałeś odsunięty od sprawy, nie możesz przy niej grzebać.
- Ja tylko pomagałem Hwanowi - Rzucił Hoon z czym nie mógł już dyskutować starszy,  tego w zasadzie mu nie zabronił. Mógł więc robić co chciał, w pewnym sensie i w pewnych granicach brawury. - Załatwiłeś nakaz przesłuchania? 
- Załatwiłem i módl się aby coś z tego przesłuchania wyszło. - Rzucił w słuchawkę Baek.- Nie próbuj nawet wchodzić do pokoju przesłuchań, ma być za dwadzieścia minut na posterunku. Możesz co najwyżej obserwować zza lustra. - Rzucił po czym się rozłączył. Hoon nie posiadał się z radości na myśl, że będzie mógł mu utrzeć nosa. Liczył na szybkie zamknięcie tego gnoja.  
Hwan zaś czuł nadchodzące kłopoty, to osłabiało jego serce i sprawiało, że był bliski zawału. Przy nim ledwie zszedł na zawał już kilkukrotnie, być może dziś jest ten dzień kiedy padnie trupem. Na to liczył,  martwy będzie miał więcej spokoju niż teraz. Teraz, nie miał go wcale.
- Se Hoon, błagam cię. Naprawdę cię błagam, nie zrób czegoś głupiego inaczej wszyscy polecimy z pracy. - Mruknął Hwan kiedy podjechali z piskiem opon pod posterunek. Wysiadł z samochodu i zrównał swój krok z tym młodszego, który w pośpiechu kierował się na górę. Pędził po schodach, nie miał czasu czekać na windę. Zdyszany wbiegł na korytarz i zatrzymał się gwałtownie, widząc jak roześmiany Seo wychodzi z pokoju przesłuchań w towarzystwie swojego prawnika. Kilku policjantów zrezygnowanych w tej sytuacji wyszło z pokoju obok, w tym Kang który widząc Hoona prychnął pod nosem.
- Ty! - Wrzasnął do niego i podszedł szybszym krokiem rzucając w niego aktami. Te dosłownie rozsypały się  uderzając go wcześniej w twarz. - Przed chwilą przyszło pismo z prokuratury, śledztwo umorzone. Idioto. - Sarknął i pchnął Hoona który oniemiały nie wiedział do czego właśnie doszło, jak to umorzone? Ręce mu opadły, a przechodzący obok Seo wywołał w nim falę frustracji.  Rzucił się w jego kierunku, mając zamiar roztrzaskać mu łeb na małe kawałeczki ale w ostatniej chwili, został złapany przez Hwana który stał tuż obok w pogotowiu. Nie puścił go tak długo, aż tamten nie zniknął im z pola widzenia. Nie wiedział czy ten celowo ich zignorował, czy może faktycznie nie zwrócił uwagi na ich obecność.
- Jak to... Czemu... Do kurwy nędzy!- Wrzasnął wściekle i uderzył pięścią w ścianę, dość sprawnie rozwalając sobie kostki. Jego dłoń zajęła się czerwienią. Sam kucnął i skulił się, wciąż był wściekły bo nie po to tak ciężko pracował, aby teraz dosłownie spotkać się ze ścianą. Po chwili dało się usłyszeć szybkie kroki, Jeon wraz  z Kyum dotarli na miejsce i wbiegli na korytarz.
- Hyung!- Zawołał Jeon i dopadł do przyjaciela. - Wszystko w porządku?- Zapytał zdyszany zaś Kyum, równie zdyszana oparła się ręką o ścianę. 
- Czemu do cholery ten dupek wychodzi?- Hoon nie odezwał się nawet słowem zaś zamiast niego, odpowiedział zrezygnowany Hwan.
- Całe dochodzenie zostało  umorzone.  Zamknęli tę sprawę, już nic nie możemy zrobić. - Mruknął a na twarzach dwójki nowo przybyłych pojawiło się zdziwienie i jawny protest w tej sprawie. Choć za moment, pojawiła się również rezygnacja, skoro sprawa tak nagle została zamknięta, niewiele będą mogli już zrobić. Hoon nerwowo zaczął zbierać rozsypane dokumenty na kolanach, klnąc pod nosem i wściekając się. Chociaż ta wściekłość łączyła się dość sprawnie z rozpaczą, nikt nigdy tak bezczelnie nie zamknął mu sprawy przed nosem. 
- Wiecie co..- Zaczął Jeon zabierając od Hoona akta i pomagając mu wstać.
- Wiem, powinniśmy iść na soju i pomyśleć co dalej.- Odparła Kyum a sam Jeon uniósł lekko palec jakby chciał coś powiedzieć a po  chwili zrezygnował. 
- Czytasz mi w myślach.- Odparł Jeon a Hwan jedynie westchnął i wzruszył ramionami. Złapał Hoona za kołnierz aby nim wstrząsnąć i nieco przywrócić na ziemię. Ten wyglądał jakby w tym szaleństwie i złości, odpłynął gdzieś zamykając się na otoczenie.
- No już, ogarnij się. Zabiorę cię gdzieś potem i pomyślimy co dalej.- Mruknął mu do ucha Hwan a sam Hoon nieco się uspokoił. Chyba zdecydowanie potrzebował takiego odpoczynku. Ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu, dlatego po cichu liczył na upojny wieczór. Nieco odstresowania by mu się przydało. Być może uda mu się przy okazji wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje na temat rozwodu. Liczył, że ten w końcu wysłał te papiery. Jeśli nie, postanowił to wszystko skończyć. Ile można się męczyć w takiej relacji?

Zabrali się wszyscy do taksówki i zajechali do centrum, o tej porze dnia wiele barów i pubów było pootwieranych, mogli więc spokojnie się gdzieś napić. Chociaż sam Hoon nie był w nastroju to kierował się za nimi, wciąż myśląc nad tym jak mogło do tego wszystkiego dojść. Mimo wszystko, nie zamierzał się poddawać i zostawiać tego tak bez echa. Wszedł za całą trójką do pubu i zajął miejsce w ciszy i przyjął pierwszy kieliszek alkoholu. Nie odzywał się przez większość czasu, słuchał tylko jak tamta dwójka ze sobą rozmawia, śmieją się i żartują próbując rozluźnić napiętą i tak atmosferę. Hoon wbijał wzrok w Hwana który był w równie ponurym nastroju. Chociaż ten już się rozluźniał i nawet dołączył do rozmowy. Młodszy, popijał soju, kieliszek za kieliszkiem, starając się otumanić swój spracowany w ostatnim czasie mózg. Czuł, że za dużo nosi na swoich barkach, to było męczące, wliczając w to ostatnią sytuacje, jedyne na co miał ochotę to skoczyć z dachu. W ostatnim czasie coraz częściej nawiedzały go takie myśli. Nieco tęsknym wzrokiem spojrzał na Hwana który skrzętnie go ignorował z jakiegoś powodu. Nie rozumiał jeszcze z jakiego, ale w krótce miał się przekonać. Podniósł się nieco wyżej, poprawiając na swoim miejscu i dopiero teraz dostrzegł, że ten znów ma na swoim palcu obrączkę. Mimowolnie parsknął pod nosem i podniósł się z miejsca, już lekko podpity. Nie wiedział ile czasu spędzili w tej knajpie, ale wystarczająco aby na dworze zrobiło się ciemno. Oparł się o ścianę lokalu, rozpalając papierosa. Zauważył kątem oka jak Hwan również wychodzi i narzuca na ramiona marynarkę. Hoon uniósł dłoń i pomachał do niego.
- Oppa!- Krzyknął i uśmiechnął się lekko, licząc, że ten przyjdzie do niego. Ten zaś, jedynie spojrzał na niego przelotnie i zupełnie ignorując jego istnienie, ruszył w jego stronę i zdawało mu się, że idzie właśnie do niego. Ale ten przeszedł obok, nie patrząc nawet w jego kierunku. To sprawiło, że serce Hoona na moment stanęło. Czyżby nagle stał się niewidzialny dla niego? To było fizycznie możliwe? Powoli odwrócił się, wzrokiem wodząc za nim.
- Oppa...- Zaczął i zamilkł gdy dostrzegł w jakim kierunku ruszył tamten. Przy ulicy zaparkowane stało białe auto, znał je aż za dobrze. Znów, serce zabiło boleśnie, rozprowadzając po jego torsie nieprzyjemne gorąco. To sprawiło, że poczuł jak nagle opuszczają go wszelkie siły jakie do tej pory posiadał. Nie był w stanie wypowiedzieć nawet słowa czy ruszyć się z miejsca. Drzwi samochodu się otworzyły a z nich wyszła jego żona, wyraźnie w świetnym nastroju, ubrana dość odświętnie, jeśli tak mógł określić to młodszy. Przywitanie tej pary było dość wylewne, wylewne i bolesne dla samego chłopaka który na to patrzył. Poczuł się oszukany. I nie wiedział co tego dnia bolało go bardziej,  to, że śledztwo zostało zamknięte czy fakt, że tamten znów wodził go za nos, grając na dwa fronty. A przecież, ostatnim razem mówił, że gromadzi dokumenty do papierów rozwodowych. Wziął głęboki wdech i na moment zamknął oczy, spod jego powiek uciekło kilka łez. Czy ten dzień mógł być gorszy?  Pociągnął lekko nosem i opuścił wzrok, rękawem swetra wytarł swoją twarz. Najpewniej musiał teraz wyglądać żałośnie.  Nie chciał aby ktokolwiek teraz go zobaczył w takim stanie. To należało do najbardziej upadlających, przynajmniej w opinii Hoona.  Sięgnął po telefon i napisał mu krótką wiadomość. 



 " Z nami koniec." 

Po tym obrócił się aby spojrzeć przez ramię, Jeon stał tam tak osłupiały patrząc to na Hoona to na Hwana. Widocznie i on nie spodziewał się takiego widoku.
- Hyung...- Zaczął powoli Jeon i sięgnął dłonią do ramienia przyjaciela aby go pocieszyć. - Co za drań... - Mruknął i zastanawiał się jakby pocieszyć tamtego.
- Z ust mi to wyjąłeś. - Odparł i zaśmiał się lekko, czując się żałośnie. Pociągnął lekko nosem starając się jakoś uspokoić. Co jak co, ale na Jeona zawsze mógł liczyć,  ten przynajmniej nie był takim zdrajcą jak Hwan.  Ile to już razy dał mu się oszukać w ten sposób? Ile razy cierpiał, naiwnie wierząc, że ten jednak do niego wróci? Otóż, to był ostatni raz i nie miał zamiaru więcej pozwolić sobie na chwilę słabości. Może powinien znaleźć sobie kogoś innego, albo pozostać zupełnie samym? Może ta druga opcja nie była taka tragiczna? Zawsze może poprosić Baeka o przeniesienie do innego gmachu, jeden jest posterunek w Korei? Mógłby wynieść się na Jeju, tam miałby pewność, że więcej go nie zobaczy. Zaśmiał się znów gorzko i poklepał przyjaciela po ramieniu lekko.
- Pójdę pierwszy, bawcie się dobrze. - Uśmiechnął się niemrawo i ukłonił lekko przed nimi, bo za plecami Jeona stała Kyum wyraźnie zmartwiona. I zupełnie niezauważona przez Jeona który tak skupił się na własnym przyjacielu i jego nieszczęściu.
- W porządku, weź taksówkę.- Powiedziała Kyum na co Jeon lekko podskoczył i odwrócił się w jej kierunku. Ta zdawała się być równie smutna co sam Hoon z tego powodu.
- Noona, co to za mina?- Zapytał Jeon z troską lekko przysuwając się bliżej. Ta jedynie westchnęła tęsknie i pokręciła głową.
- Po prostu,  liczyłam, że im się jakoś ułoży. Ładnie razem wyglądają. - Stwierdziła i lekko pokręciła nosem łapiąc młodszego chłopaka pod ramię. - Chodź , napijemy się jeszcze soju a potem odprowadzisz mnie do domu. - Mruknęła ciągnąc chłopaka za sobą. Hoon zdążył zniknąć im z pola widzenia, kierując się wolnym krokiem w stronę własnego apartamentu.  Drgnął lekko, kiedy nad jego głową zagrzmiało  a gdzieś w oddali dostrzegł pierwszy błysk.  Nieszczególnie zachwycony zmianą pogody szedł dalej, choć ta była równie smutna co i jego własny nastrój. Czuł się fatalnie i każdy krok stawiał z trudem. Ściana deszczu pojawiła się znikąd, mocząc jego ubrania do suchej nitki. A droga do domu była daleka i odległa, na jego nieszczęście. Mógł przecież zamówić taksówkę, ale nie chciał. Czuł, że musi rozchodzić te emocje inaczej te w nim się zagnieżdżą i będą dręczyć. 
Gdy dotarł pod wieżowiec, deszcz wcale nie ustał, wręcz miał wrażenie, że leje z jeszcze większą intensywnością niż wcześniej. Wolno skierował się do klatki, równie ociężale wszedł do windy i zamiast wcisnąć guzik swojego piętra, zawahał się aby wcisnąć ostatnie piętro.  Wyszedł z windy i skierował się po schodach w górę, by wyjść drzwiami na dach. Rozejrzał się wokoło, widoczność była bardziej niż ograniczona.  Deszcze nieustępliwie uderzał o wciąż mokre ciało Hoona który zatrzymał się dopiero przed murkiem. Zdjął buty i pozostawił je przed nim. Złapał się barierki i wspiął na murek oddzielający dach od spadu. Stanął przodem do następnego budynku, pod stopami miał ruchliwą ulicę. Trzymał się obiema dłońmi mokrej, metalowej barierki która mogła wymsknąć mu się z dłoni w każdej możliwej chwili. Ile razy w ciągu jednego tygodnia tutaj przychodził aby to skończyć? Przestał liczyć, jedynie patrzył w dół a w jego oczach było naprawdę od groma determinacji. Nie bał się śmierci, miał wrażenie, że od dłuższego czasu  sam depcze jej po piętach, prosząc się jednocześnie o szybki koniec.  Zacisnął lekko powieki jak i szczęki, wystawiając twarz na wciąż lejący z nieba deszcz. Był lodowaty, jemu także było zimno. Palce dłoni jak i stóp, skostniały mu  z zimna.  Nie do końca jednak się tym przejmował. Wystawił stopę, mając zamiar w końcu wykonać ten ostateczny ruch. Palec po palcu, puszczał barierkę za sobą.  Jedną dłonią puścił barierkę i gdy przechylił się maksymalnie do przodu, będąc gotowym puścić jego telefon zaczął dzwonić. Uchylił powieki i podciągnął się na barierce aby stanąć na swoim poprzednim miejscu. Wyjął z kieszeni telefon i spojrzał na ekran. Wydał z siebie ciężkie westchnienie, odebrał połączenie niechętnie.
- Detektywie Oh Se Hoon, znaleźliśmy ciało.- To sformułowanie sprawiło, że nawet się zaciekawił a wizja popełnienia tej nocy samobójstwa musiała jeszcze chwilę zaczekać. Zakomunikował, że niedługo przyjedzie. Poprosił o adres po czym przeskoczył barierkę i jego stopy znów stanęły na betonowym dachu. Wziął buty w dłoń i markotny ruszył w stronę drzwi. Obejrzał się przez ramię i zastanowił, a gdyby tak przeskoczyć barierkę i rzucić się w dół? Kto go powstrzyma? I tak był niepotrzebny, niekochany,  a w ostatnim czasie nawet jego umiejętności na nic się nie zdawały. Odpuścił jednak ten pomysł, zostawiając go na lepszą i bardziej przychylną tej okazji chwilę. Może znów spróbuje jutro? Nie wiedział, ale miał zamiar spróbować znów. Aż do skutku.  Wszedł na klatkę i  wsłuchiwał się w wodę która ściekała z niego prosto na schody. Kapała wydając z siebie całkiem przyjemne, uspokajające odgłosy. Wszedł do windy, aby zjechać na swoje piętro, pozostawiając po sobie same mokre ślady i kałuże, w końcu zniknął we własnym mieszkaniu by tam, wziąć gorący prysznic i przebrać się w suche ubrania. Trup nie ucieknie,  a on nie miał zamiaru biegać zupełnie mokry po mieście. Te chwilowe orzeźwienie nieco przywróciło mu wszystkie zmysły. Ubrany na czarno, niemal jak na pogrzeb wyszedł z mieszkania, kierując sie pod podany adres.

Zajechał na ulice jednej z biedniejszych dzielnic, przed nim stał wielki budynek z pokojami do wynajęcia. Te kosztowały niewiele, około 200 dolarów za miesiąc.  Chociaż nie każdy student mógł sobie na to pozwolić. Skierował swoje kroki do obskurnego budynku, klatka schodowa była równie obskurna, brudna,  zaniedbana. Szedł schodami na górę, przedzierając się przez taśmę policyjną. Na korytarzu było  zaledwie kilka działających żarówek, reszta albo nie świeciła albo migała. Pokazując odznakę, przekroczył przez kolejną taśmę policyjną aby wejść do pokoju. Spojrzał na obecne jeszcze ciało denata. A może bardziej chciałoby się rzec, ofiary. Z tej odległości, po spojrzeniu na jego szyję już wiedział.
- To nie samobójstwo. - Powiedział po chwili ciszy. - To zadzierzgnięcie. Dzwoniliście po prokuratora?- Zapytał Hoon kucając przed zwłokami na moment. Przechylił lekko głowę na bok i wbił wzrok w ciało. Nałożył na dłonie lateksowe rękawiczki i rozchylił usta ofiary, wysuwając spomiędzy nich polaroid. Uniósł go wyżej, bliżej swoich oczu i uśmiechnął się krzywo. 
- Mamy cię. - mruknął pod nosem i podniósł się by spojrzeć na linę. Ta na pierwszy rzut oka, wyglądała tak jakby pękła. Ale bardziej wprawione oko mogło dostrzec, że ta została  przecięta.  Westchnął ciężko, w takich chwilach jak ta, czuł, że żyje. 
 Choć większość czasu, próbował umrzeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro