11. Która wiadomość jest gorsza?
Hoon spojrzał na lekarza w milczeniu i o ile ból głowy zelżał a krwawienie z nosa ustało o tyle niepokój jaki się w nim zrodził był nie do zniesienia. Sam Hwan spiął się gdy tylko usłyszał te pytanie ale wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet na chwilę. Wciąż wyglądał jakby był niesamowicie poirytowany i sfrustrowany faktem, że znajduje się w tym miejscu. Oh Se Hoon westchnął w końcu i chrząknął w pięść, przecież nie mógł pozostawić lekarza bez odpowiedzi.
- Sam nie jestem pewien...- Mruknął i poskrobał się palcem po czubku nosa.- Niech będzie ta zła.
- Zatem, zła jest taka , że powinieneś wziąć urlop i wyjechać w jakieś spokojne miejsce. Podobno nad Zatoką Suncheon o tej porze roku jest bardzo urokliwie, albo zrób sobie wycieczkę na Jejiu. Na wyspie też jest przyjemnie. Zdążyłem cię poznać jako pacjenta na tyle aby wiedzieć ,że gorsze od nieuleczalnej choroby będzie tylko zwolnienie lekarskie.
- A ta dobra? - Zapytał zniecierpliwiony Han. Po tym pytaniu lekarz poprawił okulary na czubku nosa i uśmiechnął się łagodnie, zaciskając w palcach podkładkę z wynikami.
- Dobra jest taka, że to zwykłe przemęczenie. Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania i oprócz śladów ostatniego wstrząśnienia mózgu nie zauważyliśmy żadnych powikłań ani nieprawidłowości. Dlatego, oprócz witamin i zwolnienia lekarskiego nic więcej przepisywać nie musze.
W sali zapadła cisza. Hwan jak i Hoon milczeli a lekarz wodził wzrokiem to na jednego to na drugiego, starając się zrozumieć gdzie tkwi istota obecnego problemu. Ciężko było mu stwierdzić co wisi w powietrzu.
- W każdym razie, możesz wyjść ze szpitala dopiero jutro i to jest najwcześniejsza data. Chociaż wolałbym abyś został co najmniej dwa dni na obserwacji. Kto jest twoim opiekunem?
- Ja. - Odezwał się Hwan który stał do tej pory milczący. Lekarz pokiwał głową i skierował swój wzrok na młodszego z nich.
- W takim razie proszę go namówić aby pozostał przez ten czas w łóżku. Zbyt duży natłok pracy i szybkie życie nie pomaga w poprawie samopoczucia. - Po tych słowach skinął głowa i wyszedł, pozostawiając ich dwójkę w samotności. Hwan wciąż się nie odzywał tylko stał w miejscu i strzelał palcami.
- O co Ci chodzi? - Zapytał Hoon w końcu po czym w odpowiedzi znów dostał ciszę. Ale nie na długo.
- O nic. Po prostu nie chcę żebyś się wykończył a mam wrażenie, że robisz wszystko na przekór. Tylko nie wiem, czy robisz na złość mi czy może sobie... - Mruknął wyraźnie w słabym nastroju. Se Hoon widział go już w różnych stanach emocjonalnych ale takiej aury mężczyzny jeszcze nie zdołał poznać. Aż sam umilkł a ten wisielczy nastrój udzielił się jemu samemu. Milczeli więc tak jakiś czas aż w końcu młodszy się odezwał.
- Kto znalazł mnie w łazience?
- Kang.
- Kang? I co, nie próbował mnie dobić? - Zapytał a swój wzrok utkwił we własnych dłoniach. Jedna z nich była ozdobiona wenflonem połączonym z kroplówką.
- Mhm... Jakby spróbował to sam wyrzuciłbym go przez okno. - Mruknął markotnie i usiadł bliżej niego.
- A ktoś jeszcze?
- Hm? Czemu pytasz?
- Pamiętam zbiorowisko ludzi w łazience. Fakt, nie widziałem najlepiej ale... Jestem pewien , że było tam więcej niż dwie osoby.
- Pierwsze słyszę. W łazience byłem tylko ja i Kang, później był tylko ratownik medyczny ze szpitala. Może miałeś jakieś zwidy? Mocno uderzyłeś się w głowę?
- Nie pamiętam abym uderzył się w głowę... Ale wiem, że jak trzymałem się umywalki nim uderzyłem o ziemię i straciłem przytomność, widziałem w łazience kilka osób. Wydawały mi się znajome, nie słyszałem jednak wyraźnie głosów, nie poznałem twarzy. To było dość dziwne i myślałem, że swoim wybrykiem zebrałem porządną widownie w toalecie.
- Mhm...- Mruknął Hwan w zamyśleniu i zmarszczył brwi lekko. Zaraz potem pokręcił głową i machnął dłonią. - Musiało Ci się zdawać. Lepiej odpocznij. Przyniosę Ci coś do jedzenia. - Po tym podniósł się z miejsca i zmierzwił lekko włosy bruneta. Ten był wystarczająco rozczochrany i taka kosmetyka włosów doprawdy nie była mu potrzebna. Nie powiedział jednak nic a w odpowiedzi na to wszystko, osunął się na poduszce i poddmuchnął kosmyk włosów na moment zamykając oczy. Gdy ten wyszedł, wsłuchiwał się w odgłos kroków a później w dźwięk otwierających się drzwi windy.
Zapanowała chwila ciszy by zaraz znów do jego uszu mogły dobiec kolejne kroki. Tym razem nie męskie a wyraźnie kobiece, dźwięk obcasa wręcz odbijał się w jego głowie nieprzyjemnym echem. Zacisnął lekko powieki i nakrył oczy przedramieniem. Kroki ucichły, jakby osoba ta się zatrzymała przed drzwiami. Odsłonił swoje oczy dopiero po chwili, kiedy nad sobą usłyszał znajomy głos.
- Detektywie Oh Se Hoon, to ja, Lee Hee Kyum, poznaliśmy się wcześniej... Jak się czujesz? - Zapytała a ten uchylił powieki aby na nią spojrzeć. Faktycznie, rozmawiał z nią kilka dni temu. Westchnął ciężko i odwrócił na moment wzrok.
- Pani redaktor, nie mam sił na wywiady. Nie mogę też udzielić żadnych informacji...
- Ale ja nie w sprawie wywiadu, chciałam zaproponować współpracę. Jeśli chodzi o sprawę z Suncheon mam pewne informacje...
- Noona, chcesz zrobić artykuł na własność czy co? Mówiłem, że nie mogę. Zresztą zostałem odsunięty od tej sprawy przez tego dupka.
- Cóż, nie do końca. A przynajmniej nie teraz, najpierw chciałam zebrać informacje i skonfrontować je z tymi które sam zebrałeś. Szczególnie, że zarówno ojciec Ji Eun nie żyje a siostra jej przyjaciela podobno popełniła samobójstwo. A to wszystko dwa dni po tym jak u nich byłeś i dzień po przesłuchaniu Seo Moon Jo.
- Nie żyją...? - Zapytał wyraźnie zainteresowany i aż podniósł się wyżej, do siadu aby móc na nią spojrzeć. Ta w przeciwieństwie do niego wyglądała dobrze, on sam przypominał raczej cień człowieka po ostatnich niefortunnych przejściach, o ile można było tak to nazwać.
- Mm... To artykuł z wczoraj. - Po tym podała mu tablet, sam przeleciał go wzrokiem wyłapując najważniejsze w tej chwili informacje. - Nie wiedziałeś o tym wszystkim?
- Nie miałem pojęcia. Cholerny drań... Zaciera pewnie ślady. Ta kobieta zdecydowanie wiedziała dużo. Przynajmniej wiem, czemu tak mnie dręczy.
- Seo Moon Jo cię dręczy? - Zapytała zdziwiona i uniosła brwi lekko. - Słyszałam, że to ty na niego napadłeś a sam później rzuciłeś się ze schodów, żeby rzekomo zwalić winę na niego. To prawda? - Na czole Hoona pojawiła się wyraźna zmarszczka a sam popatrzył na nią tak jakby plotła największe bzdury jakie ten świat stworzył.
- Noona oszalałaś? Jedyne czemu jestem winny to chwilowej niepoczytalności, rzuciłem mu w czoło tym cholernym segregatorem. Facet kompletnie umywa ręce, nie chciał zeznawać, rozmawiać. Zagroził mi, że mam dać sobie spokój z tą sprawą dla własnego dobra. Do tego ten upadek ze schodów który nigdy nie miał miejsca. Napuścił na mnie swoich ludzi a sam zadowolony patrzył jak ci mnie katują. Dasz wiarę? Nikt mi nie chce uwierzyć w to wszystko. Podobno są jakieś dokumenty z obdukcji, twierdzą, że go pobiłem a ja nie uderzyłem go żadnym kawałkiem własnego ciała. To jakiś absurd. - Mruknął pod nosem i rozmasował swoją skroń. - Obrócili tę sprawę przeciwko mnie, nasyłają na mnie prokuraturę i każą klęczeć. Co oni mają z tym klęczeniem? Kompletny absurd. Jak żyję, nikt wcześniej nie zeszmacił mnie w taki sposób, na dodatek na służbie. - Kobieta słuchała z wyraźnym zainteresowaniem ale nie nagrywała go ani nie robiła notatek. Ostatecznie nie w tym celu tutaj przyszła.
- Brzmi to na dość dziwny układ. Ale nie martw się, pomogę ci go dorwać i pogrążyć. Tak coś czułam, że miał jakiś związek z tą sprawą ale nie mogłam poznać całej reszty. Siostra tego chłopaka również odmawiała mi jakichkolwiek informacji a ostatnio kiedy przyszłam spróbować jeszcze raz... Na miejscu była miejscowa policja. Zrobiłam kilka zdjęć , korzystając z zamieszania. - Przesunęła palcem po ekranie aby zaraz wyświetlić mu zdjęcia z uliczki. Dokładnie widoczne były dwa worki na zwłoki. Sami policjanci nie wyglądali na szczególnie przejętych.
- A gdzie techniczni?- Zapytał i sam przesunął palcem po ekranie aby obejrzeć dalsze zdjęcia.
- No właśnie. Sama się nad tym zastanawiałam... Nie było nikogo. Zaledwie kilku policjantów z obyczajówka, samochód do przewozu zwłok i prokurator. - Młodszy przysunął się bliżej po czym przybliżył obraz. Zaraz zaklął pod nosem na widok tego cholernego okularnika.
- Niech to szlag... To znowu ten dupek... - Wywarczał pod nosem i miał ochotę rzucić tym tabletem przez długość pokoju.
- Znasz go? Ma coś wspólnego z całą sprawą?
- Do tej pory myślałem, że to tylko idiota który ma mi napsuć krwi. Ale wychodzi na to, że współpracuje z Seo. Dzisiaj rano przyszedł mnie przesłuchiwać w tej sprawie i odgrażał mi się. - Po tym wyciągnął telefon z szufladki w szafce obok. Odblokował ekran by włączyć za moment nagranie z dyktafonu. W ciszy oboje odsłuchali tego kilkuminutowego nagrania i gdy te się skończyło nadal milczeli. Kobieta pokiwała głową , wprawiając w ruch długie jasne włosy.
- To ma sens. Z jednej strony ma dużo sensu niż przypuszczałam a z drugiej nie do końca. Czyli wychodzi na to, że nasz kochany i wysławiany Pan Mecenas ma coś za uszami. Opinia publiczna to uwielbia, zdecydowanie ludzie będą zachwyceni kiedy się dowiedzą. Trzeba jednak bardziej w tym pogrzebać. - Mruknęła i zrobiła screen shot gdzie jak najbardziej wyraźnie był widoczny sam prokurator.
- Co prawda miałem odpoczywać, ale nie byłbym sobą gdybym posiedział tu dłużej. Myślę, że teraz czuję się wyjątkowo wypoczęty. - Skwitował i podniósł się mając zamiar ulotnić z pokoju. To jednak było niezbyt możliwe, w głowie zakręciło mu się niemiłosiernie a sam wylądował z powrotem na skraju łóżka.
- I słusznie, odpoczywaj. - Odrzekła po czym sięgnęła po telefon. - Jeśli mogę, potrzebuję zdjęć twojej dokumentacji. Do tego, mógłbyś wysłać mi te nagranie. Wracając do tego co mówiłam wcześniej, cała sprawa jest podejrzana. Była już wcześniej... - Zamilkła na moment i zmarszczyła brwi lekko. - Ale nie szkodzi, poradzimy sobie z tym. Kiedy już wyjdziesz ze szpitala będzie nam łatwiej współpracować. Liczę, że uda nam się obojgu rozwiązać tę sprawę. Może i zostałeś oficjalnie odsunięty od śledztwa, ale nie znaczy to, że nie możesz prowadzić prywatnego. Zresztą... Jeśli rozwiążesz te sprawę, nikt nie będzie się przejmował tym odsunięciem. - Po chwili ciszy pochyliła się nad nim tak aby nikt poza tamtym jej nie usłyszał. - Drzwi do obu mieszkań nie zostały zamknięte, są tylko zaklejone taśmą policyjną. Jak wyjdziesz ze szpitala, zadzwoń do mnie. Pojedziemy to sprawdzić. - Po tym podała mu wizytówkę ze swoim numerem. Odsunęła się i podeszła do drzwi. Posłała młodszemu ciepły i subtelny uśmiech, pomachała dłonią i pożegnała się mijając w drzwiach z Hwanem.
Ten mimowolnie obejrzał się za kobietą, nie rozpoznając jej ani nie kojarząc. Musiał przyznać, że wewnątrz niego coś niebezpiecznie zawrzało. Czyżby stał się o niego zazdrosny? W końcu, była młoda, prezentowała się dobrze. Może nawet zbyt idealnie.
- Jak Ci się podoba, dam Ci jej numer dupku. - Rzucił po chwili obserwacji sam poszkodowany. Prychnął pod nosem i pokręcił głową nie rozumiejąc czemu ten tak się na nią gapi.
- Kto to był? Twoja dziewczyna? - Zapytał w końcu, nieco oschłym głosem jakby był wyraźnie rozdrażniony. Chociaż, kiedy Hwan nie chodził wkurzony i poirytowany? Czasem Hoon odnosił wrażenie, że był to rodzaj maski którą zakładał.
- Nie. Dziennikarka śledcza. Ale w sumie... Może...- Poprawił się na miejscu i udawał zainteresowanego, chociaż po prawdzie zainteresowany nie był. Miał na głowie ważniejsze sprawy niż przelotne romanse. Dziewczyna także nie zdawała się być zainteresowana niczym więcej niż samą współpracą.
- Chcesz zginąć? - Sarknął tamten i postawił przed nim na rozkładanym stoliku tacę z gotowym jedzeniem. Usiadł ciężko obok i przyglądał mu się przez chwilę. Wyglądał tak jakby przez chwilę chciał coś powiedzieć ale ostatecznie jego usta się zamknęły. Hoon parsknął cichym śmiechem i nieśpiesznie zaczął skubać podaną mu porcję jedzenia.
- To prawda, że ojciec Ji Eun nie żyje? - Zapytał po chwili Hoon na co Hwan westchnął i przeczesał włosy dłonią.
- Już wiesz? Nie chciałem poruszać tego tematu aż nie odpoczniesz, albo chociaż aż cała sprawa się nie wyciszy. Umarł, podobno to był zawał serca. Siostra tego chłopaka też nie żyje, podobno popełniła samobójstwo. Mówię podobno, bo żaden człowiek z naszego oddziału nie był wysłany na miejsce. Nie wiem gdzie są akta, żadne nie dotarły do nas. Sprawa i tak ma zostać umorzona. Nie zawracaj sobie tym więcej głowy. Wolałbym nie odwiedzać cię znowu w szpitalu, jeśli łaska.
Po tych słowach młodszy niemal udławił się zawartością ust. Zakaszlał kilkukrotnie. Jak ten dupek mógł zamknąć ledwie otwarte śledztwo?
- Jeśli zamkną je teraz, zbrodnia się przedawni albo unieważnią śledztwo. Wystarczy cholerna notka o nie wykryciu sprawcy. I pyk, sprawa zamknięta. Ji Eun została uznana za martwą po kilku latach od zaginięcia a ten chłopak nigdy nie został znaleziony oficjalnie... Brudna robota na czystych papierach. - Wymamrotał markotnie i wsparł twarz na dłoniach. - Zaraz oszaleję... Oszaleję...- Szeptał załamany. Poczuł dłoń starszego na swojej głowie która tym razem dla odmiany nie wymierzyła mu żadnego uderzenia ani klepnięcia w tył głowy. Jedynie gładziła jego włosy aby uspokoić ten nieposkromiony temperament.
- No już, dzieciaku. Nie przejmuj się tym. To nie jest coś na co masz realny wpływ. Nie mieszaj się w to. I tak masz już wystarczająco dużo problemów z tego tytułu. - Szepnął wiedząc, że morale tamtego nieco opadły. - Masz kolejne sprawy do rozwiązania.
- Ale... Skoro tak jest. To znaczy, że ostatnim żyjącym świadkiem jest Seo. To też nie zamyka do końca sprawy. Gdybym tylko mógł zamknąć tego dupka w więzieniu... Gdybym mógł go przesłuchać... - Mruknął pod nosem niespokojnie i opuścił pałeczki, tracąc resztki apetytu. Uczucie głodu zostało sprawnie zastąpione frustracją. Gdyby tylko znalazł prokuratora, który miałby na tyle duże jaja aby przywrócić tę sprawę na wokandy. Postukał nerwowo pałeczkami o blat stolika.
- Hoon, najpierw odpocznij a potem będziemy myśleć co dalej. Wiem, wiem , że do póki żyjesz i jesteś zdrowy nie dasz im spokoju. Ale w tym momencie nie możesz się przemęczać. Gdy wrócisz na posterunek, będziesz miał wystarczająco dużo pracy aby o tym zapomnieć. Poza tym, większość z dokumentów poznikała. Nie jest to coś czego ktokolwiek normalny chciałby się tykać.
- Nie jestem normalny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro