»Rozdział 2
Przymknęła lekko oczy, czując pulsujący ból głowy i potarła obolałe skronie, po czym znów spojrzała na tekst, który zaczął jej się już lekko rozmazywać z powodu przemęczenia. Mogła w tej chwili odpuścić i zostawić to na jutro, ale wolała dokończyć pracę i mieć już to za sobą.
– Proszę pani, już wychodzę. Jest pani pewna, że nadal chcę tu siedzieć? – zapytała Nadia, która już włożyła swój beżowy płaszcz i zamknęła wszystkie szafki z dokumentacją. Zawsze podziwiała swoją przełożoną za to, jak bardzo przykładała się do pracy, jaką wykonywała. Była dla niej wzorem i zawsze marzyła, by być taka jak ona, choć nie wiedziała, że na pozór perfekcyjna kobieta nie jest taka, jaką się wydaję.
– Zaraz wychodzę, muszę jeszcze tylko to dokończyć – odparła, nie unosząc nawet wzroku znad kartek i zapisywała, co chwilę coś długopisem.
– Tylko proszę nie siedzieć za długo – powiedziała na odchodne blondynka i wyszła z kancelarii, zostawiając kobietę całkiem samą. Brunetka resztkami sił spróbowała się skupić na pracy i zaczęła przeglądać nowe zgłoszenia.
– Otrucie psa – prychnęła i odłożyła dokument na stertę innych małostkowych spraw. Nerwowo stukała paznokciami o drewniany blat i spojrzała na zegar, który wskazywał, że jest już dawno po dwudziestej trzeciej. Westchnęła i przymknęła oczy, po czym włożyła wszystkie ważne sprawy, którymi miała się w niedługim czasie zająć do teczki, a resztę położyła do jednej z szuflad i zamknęła ją na klucz.
Wyszła z budynku, uprzednio sprawdzając, czy wszystko zamknęła i ruszyła w stronę zaparkowanego na parkingu auta. Wyjęła z torebki klucze, po czym wsiadła do samochodu i spojrzała na przednie lusterko, a następnie zamarła, gdy ujrzała, jak przez jej tęczówki przebija się złoty kolor. Zamrugała kilka razy, chcąc się przekonać czy to nie złudzenie, lecz gdy jej źrenice zaczęły się zwężać, wpadła w panikę. Dopadła szybko do torby, zaczynając nerwowo szukać w niej małego pojemniczka z tabletkami, a gdy nie mogła go znaleźć, na jej czole pojawiło się kilka kropel potu.
– No przecież tu były, nie mogły zniknąć – mruknęła i przechyliła torbę do góry nogami, wyrzucając z niej całą zawartość, a gdy wreszcie natknęła się wzrokiem na białe opakowanie, odetchnęła z ulgą i szybko wysypała na dłoń dwie tabletki, po czym połknęła je. Minęło aż pięć minut, zanim jej wzrok wrócił do normy, przez co odetchnęła głęboko, czując, jak się powoli uspokaja, a wszelkie zmartwienia odchodzą na drugi plan. Spojrzała jeszcze raz na pudełko i zaniepokojona zauważyła, że zostało jej jeszcze jedynie kilka pigułek, które niedługo się skończą, dlatego niezwłocznie musiała zadbać o to, aby zdobyć kolejną porcję.
Drżącymi rękoma przetarła dłonią twarz, po czym odpaliła silnik i odjechała spod kancelarii, a gdy wyjechała z terenu wielkich zabudowań, lekko przyśpieszyła. Spojrzała na sekundę w boczne lusterko, a następnie przeniosła spojrzenie na ledwo co oświetloną drogę. Ku jej nieszczęściu niespodziewanie cała okolica została przykryta śnieżnobiałą mgłą, która utrudniała jej widoczność. Minęła zaledwie chwila, gdy usłyszała głośny huk, przez który jej serce przyśpieszyło. Zaledwie kilka sekund później straciła panowanie nad autem, które z impetem wjechało w jedno z przydrożnych drzew. Pod wpływem uderzenia uderzyła mocno głową o kierownicę, przez co poczuła, jak z jej łuku skroniowego zaczęła lecieć krew, a w tym wszystkim nie pomagało potłuczone szkło z szyby, które wbiło jej się w ramię. Czuła jak powoli odpływa, a silny ból głowy nie dawał jej nawet na chwilę spokoju. Przez chwilę jednak odzyskała świadomość, gdy zauważyła pierwsze płomienie, które pojawiły się na masce. Wiedziała, że zostało jej niewiele czasu dlatego ostatnimi resztkami sił, jakie jeszcze w sobie miała, próbowała odpiąć pas bezpieczeństwa, który ku jej nieszczęściu ten ani drgnął.
– Proszę tylko nie teraz. – Zaczęła się szarpać, próbując się uwolnić, lecz nadal jej ciało było silnie przytwierdzone do fotela. Z każdą sekundą robiło jej się jeszcze bardziej niedobrze a dźwięk dookoła zdawał się być coraz cichszy.
Zanim jednak zamknęła oczy, zauważyła, jak drzwi od samochodu odrywają się z zadziwiającą prędkością, po czym silny uścisk przy jej klatce piersiowej zelżał. Nie widziała twarzy osoby, która ją wyciągnęła, jednak miała pewność, że był to zdecydowanie mężczyzna. Nie miała jednak na tyle siły, by podnieść nawet wzrok, dlatego jedynie oparła głowę o jego klatkę piersiową i próbowała utrzymać przytomność, co było niebywale trudne. Zauważyła mimo to coś, co była pewna, że zapamięta przez długi czas. Szereg cyfr, które widniały wytatuowane na ręce mężczyzny, który właśnie w tym momencie ją niósł.
Szatyn w tym czasie dokładnie obserwował ledwo kontaktującą brunetkę, która miała zamglony wzrok. Chwilę po tym, jak ją wyciągnął, usłyszał ogromny huk, towarzyszący wybuchającemu samochodowi, którego pochłonęły płomienie. Mimo że na początku nie był przekonany czy pomagać kobiecie tak teraz wiedział, że jednak postąpił słusznie, co w jego przypadku zdarzało się dość rzadko. Szybko odstawił jej bezwładne ciało na chodnik i wyciągnął telefon, z którego zadzwonił anonimowo na pogotowie, po czym rozłączył się, by następnie przenieść ponownie wzrok na brunetkę.
– Zaraz ktoś ci pomoże – wypalił i położył rękę na policzku kobiety, która mimo walki nie zdołała pozostać przytomną. Wiedział, że musiał jak najszybciej zniknąć, dlatego ostatni raz spojrzał na nieprzytomną kobietę i zaczął szybko iść wzdłuż drogi, byleby znaleźć się jak najdalej od miejsca wypadku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro