Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9. - Będziemy walczyć.

- Polać ci, Syriuszu? - zapytał James, nieźle wstawiony.

- Syriusz podziękuje - warknęła Dorcas, piorunując wzrokiem Blacka, który zaledwie piętnaście minut temu szedł do toalety slalomem.

- Daaaj spokój, Dor - zachichotał. - To wesele mojego najlepszego kumpla.

Wszyscy świetnie się bawili. Alkohol lał się strumieniami, tańczyli, jedli, śmiali się. Lily była cały czas w ruchu. Każdy chciał zatańczyć z panną młodą. Jednak gdy nadszedł czas na ponowny taniec Jamesa i Lily, wszyscy odsunęli się na bok, zostawiając parze dużo wolnego miejsca.

Poszły pierwsze takty romantycznej piosenki. James położył lewą dłoń na plecach Lily, a prawą złączył z ręką żony. Kołysali się w rytm muzyki, by po chwili przeskoczyć w coś bardziej skocznego. Melodia się zmieniła na bardziej żywą, więc małżonkowie skakali, robili piruety, śmiali się i wygłupiali.

Zmęczeni usiedli przy stole. Świtało już. Impreza jeszcze chwilę potrwała, aż w końcu goście zaczęli się zbierać.

- Upojnej nocy - Remus puścił im oczko i wziął na ręce Claire, która nieco za dużo wypiła.

- Bawcie się dobrze! - krzyknęła Dorcas.

Zostali sami.

* * *

Koło drugiej po południu zostali obudzeni przez śmierciożerców. Nad twarzą Jamesa wisiała Bellatrix, patrząca bezczelnie w jego oczy. Lily, która była owinięta tylko kołdrą, została pociągnięta w stronę kuchni przez Avery'ego. Śmierciożerca obłapiał ją wzrokiem. Związał jej zaklęciem ręce, zanim cokolwiek mogłaby zrobić. Zaczęła piszczeć i krzyczeć, gdy dotknął jej dekoltu.

James wpadł do kuchni jak bomba. Rzucił się na Avery'ego z pięściami. Śmierciożerca zemdlał.

- Już nigdy nikt nie tknie mojej Lily - powiedział i mocno przytulił płaczącą i roztrzęsioną ukochaną. Sam drżał na myśl o tym, co śmierciożerca mógłby jej zrobić.

- Tu nie jest bezpiecznie. - wychlipiała.

- Nigdzie nie jest. Musimy zebrać chłopaków i dziewczyny. Będziemy walczyć!

* * *

- Nie będzie after party. Weźmiemy się w garść, dołączymy gdzieś do jakiejś organizacji, byleby nie siedzieć bezczynnie. - oznajmiła Lily, gdy cała paczka przyjaciół się zebrała. Nawet przyszedł Peter.

- Zerwałem z Bellatrix. Przepraszam za wszystko, nie opuszczę już was. - powiedział bez mrugnięcia okiem. Potarł przedramiona.

- Możemy wstąpić do Zakonu Feniksa. Słyszałem, że Dumbledore go utworzył właśnie dla tych czasów, co nastały teraz - zaproponował Syriusz.

- Dobra. Zakon Feniksa, to jest to. Wiesz coś więcej? - zapytała Dorcas.

- Kwatera Główna miała być w moim domu, ale tam jeszcze mieszka moja rodzina, więc wątpię. Napiszmy do Dumbledore'a.

- Więc wyciągaj kartkę i pisz - zarządził Peter. Black zmierzył go wzrokiem.

- Zróbmy to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro