Rozdział 8. - Ogłaszam was mężem i żoną.
Zostały niespełna dwie godziny do ceremonii zaślubin Lily i Jamesa. Oboje byli w innych miejscach - Lily z przyjaciółkami w rodzinnym domu, James z chłopakami w Dolinie Godryka. Nie kontaktowali się ze sobą od wczoraj - tak nakazała tradycja. Ani jedno, ani drugie, nie miało stuprocentowej pewności, że ich druga połówka nie zwieje. Mimo tego przyszli małżonkowie byli strasznie podekscytowani. Nie mogli usiedzieć w miejscu. Tak jak na przykład James, któremu ręce trzęsły się tak bardzo, że nie mógł zawiązać muchy.
- Daj - powiedział Remus i podszedł do przyjaciela. W ciągu kilku sekund elegancka ozdoba znajdowała się pod szyją Pottera.
James podziękował i usiadł. Następnie wstał i zaczął nerwowo się przechadzać po pokoju.
- A co, jeśli Lily nie przyjdzie? Ucieknie, zginie po drodze? Jest niebezpiecznie, śmierciożercy... - wypalił.
- Dramatopisarz Potter - zaśmiał się Syriusz i uderzył go mocno w plecy. - Nie pieprz głupot. Znam Lily nie od dziś ani nie od wczoraj i wiem, że nie jest taka.
Odbyło się huknięcie w drzwi i do środka wszedł Peter, zmęczony po podróży i szczęśliwy na widok przyjaciół. Chłopcy rzucili się na niego, dusząc go w gromadnym uścisku.
- Witajcie, moi przyjaciele - zaśmiał się Pettigrew. - No już, mamy mało czasu. Godzina piętnaście minut!
- To jest to - powiedział Syriusz i założył marynarkę i poprawił krawat. Popsikał się perfumami i puścił oczko swojemu lustrzanemu odbiciu.
Remus w czarnym garniturze z czerwonym krawatem (jak sukienka Claire) wyglądał wyjątkowo pociągająco. Przejrzał się w lustrze i schował różdżkę za pasek spodni - tak na wszelki niewielki.
* * *
- Nie zdążymy!!! - wydarła się Lily ze łzami w oczach. Były jeszcze "w proszku", a zostało piętnaście minut.
- Nie rycz, Lily. Męczyłam się nad tym makijażem - powiedziała Claire i się roześmiała. - Najważniejsze, że ty jesteś gotowa, nami się nie przejmuj.
Gdy ostatnie detale zostały dopracowane, obie przyjaciółki machnęły różdżkami, w wyniku czego na ich ciele pojawił się kompletny strój.
- Gotowe? - zapytała Dorcas. Gdy kiwnęły głowami, dodała - To lecimy.
Złapała dziewczyny i się teleportowała do domu Pottera.
* * *
James i Syriusz stali już obok starego czarodzieja, który miał udzielić ślubu. Po czerwonym dywanie szła Lily Evans prowadzona przez swojego ojca i Dorcas. Obie kobiety wyglądały olśniewająco. Potter uśmiechnął się szeroko na widok przyszłej żony. Lily obejrzała się w prawo i w lewo. Było tam mnóstwo ludzi, jedni znani, drudzy nie. Jeśli się nie znali, mieli okazję się poznać na weselu. Znacząco większą rodzinę miał James. Było to widać. Lily pomachała do Molly i Artura, którzy trzymali trzymiesięczne bliźniaki - Freda i George'a [1].
Gdy Evans dołączyła do Jamesa i stanęła obok niego, zaczęła się ceremonia. Po prawej stronie Lily stała Dorcas, a po lewej stronie Jamesa stał Syriusz. Oboje świadkowie stali około metra z tyłu.
Po powtórzonej przysiędze, symbolicznym "tak" oraz "ogłaszam was mężem i żoną", całusach i innych, przyszła pora na przemówienie bliskich osób (nie druhen). Wyszła na środek mama Lily.
- Nie mogę uwierzyć, że moja malutka córeczka już tak dorosła i wzięła ślub z mężczyzną swojego życia. Kochani, życzę wam wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia.
Następnie na podest wszedł Remus, który puścił oczko do świeżo upieczonej pary młodej.
- Pamiętam jakby wczoraj, jak poznałem was obojga w Hogwarcie. Nienawidziliście się, co było zabawne. Kto się czubi, ten się lubi. Od początku było wiadome, że i tak skończycie na ślubnym kobiercu. Dziś, gdy razem ze wszystkimi tu zgromadzonymi mogę być na waszym ślubie, jestem naprawdę szczęśliwy, że wy jesteście szczęśliwi. Przyjaźnimy się od ośmiu lat, mam nadzieję, że zostanie tak do końca naszych istnień. Wszystkiego najlepszego, państwo Potter.
_____________
[1] - Tak jak w "Zanim zaczniesz czytać", pierwszymi dziećmi Molly i Artura są bliźniacy. Molly zaszła w ciążę jeszcze w Hogwarcie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro